Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37

Piękne rozpoczęcie dnia. Budzę się koło Wandy i obserwuje jak moja piękność śpi. Bawię się pasemkiem jej włosów i myśle nad prezentem na święta. Uważam że pierścionek to za mało. Najchętniej oddałabym jej cały świat. Niestety nie mogę. Wpadłam na najlepszy pomysł w moim życiu. I to na poważnie. Wanda jest bardzo sentymentalną osobą, a skoro mam zdjęcia, to je wydrukuje! Zrobię album! Przy okazji zrobię Nat sklejankę ze zdjęć naszej trójki, żeby nie była pokrzywdzona. Z tą genialną myślą wstałam, ubrałam się, ukradłam Toniemu kartę i klucze do auta, zgarnęłam telefon i ruszyłam do galerii. Cel numer jeden: fotograf. Niczym struś pędziwiatr ruszyłam do fotografa. Mężczyzna zgrał zdjęcia i powiedział że będą do odbioru za godzinę. Po prostu świetnie. Co ja mam robić przez ten czas? Zaczęłam się szwendać po galerii i przypomniałam sobie że nie mam co założyć na wigilie.

-Zajebiście.- Mruknęłam i zaczęłam szukać sukienki. Pewnie się już domyśliliście że nie przepadam za zakupami. Szczególnie za szukaniem sukienki. No nic. Będąc szeczera, nie znalazłam nic ładnego, a musiałam iść po zdjęcia. Zapłaciłam i ładnie podziękowałam. Poszłam do jakiegoś papierniczego i wybrałam jakiś mały album na 20 zdjęć i jakąś małą ramkę na 4 zdjęcia. Teraz tylko ta cholerna sukienka...

Pov. Wanda

Obudziłam się sama, co trochę mnie zdziwiło. Ubrałam jakieś dresy i zeszłam do kuchni. Nat robiła sobie płatki, a Tony kawę.

-Widzieliście Elen?- Zapytałam kradnąc Nat płatki, żeby zrobić sobie śniadanie. Dziewczyna spojrzała na mnie z mordem w oczach, na co się uśmiechnęłam.

-Nie, karty też nie widziałem, klucze do jednego auta też wyparowały.- Powiedział mężczyzna.

-Okej, dzięki.- Powiedziałam i zabrałam płatki do salonu. Rozsiadłam się na kanapie i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu odniosłam miskę i wróciłam do pokoju. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Elen.

Pov. Elen

Szukałam sukienki aż zadzwoniła Wanda.

-Hej Słońce.- Powiedziałam gdy odebrałam.

-Cześć Elen, gdzie jesteś?- Zapytała.

-Szukam sukienki na wigilie i sylwestra.- Powiedziałam.

-Może przyjedziesz po mnie i razem poszukamy?- Zapytała przesłodzonym głosem.

-Muszę kupić jeszcze kilka prezentów, a nie chcę ci psuć zabawy podczas otwierania.

-Dobrze.- Powiedziała. Można było usłyszeć że posmutniała.

-Hej, hej nie smutaj, wynagrodzę ci to. Dzisiaj, 21 jestem po ciebie i jedziemy na kolacje. Tylko ty i ja. Zgoda?.- Uśmiech automatycznie pojawił mi się na ustach.

-Dobrze.- Mogę przysiąc, że przygryzła dolną wargę podczas uśmiechu.

-Kocham cię.

-Ja ciebie bardziej.- Odpowiedziała i się rozłączyła. Teraz do mnie dotarło. Nie dosyć że muszę kupić sukienkę na sylwestra i wigilie, to jeszcze na dziś wieczór. Pięknie...

Dwie godziny później miałam sukienki. Dwie sukienki, a ostatniej nie mogłam znaleźć. Zostało mi ostatnie piętro do przejścia. Byłam w połowie, aż ujrzałam ósmy cud świata. Ta sukienka to totalne bóstwo.

Niby zwykła prostota, a podoba mi się jak cholera. Kupiłam ją i wróciłam do wieży. Szybko przemknęłam do swojego pokoju i schowałam albumy i sukienki w szafie. Była godzina 17, więc miałam dużo czasu. Poszłam do pokoju Wandy i znalazłam ją oglądającą serial na laptopie. Dziewczyna nie zauważyła kiedy weszłam, więc podeszłam do niej od tyłu i położyłam swoją dłoń na gardle dziewczyny, a drugą na podbródku. Podniosłam jej podbródek i zmusiłam by na mnie spojrzała. Uśmiech wpełznął na twarz dziewczyny, a ja złożyłam ciepły pocałunek na jej ustach.

-Wstawaj.- Powiedziałam do dziewczyny, siedzącej przy biurku. Jak powiedziałam, tak zrobiła. Usiadłam na fotelu, który stał przy biurku i posadziłam rudowłosą na moich kolanach. Moje usta szybko odnalazły szyje dziewczyny i składały na niej mokre pocałunki. Wanda odchyliła głowę żeby dać mi większy dostęp. Moje ręce mocno oplatały jej talię. Ciche pomruki dziewczyny i przymknięte oczy dawały mi ogromną satysfakcję. Mimo że chciałam wykorzystać z nią chwile tu i teraz, musiałam się opierać, bo wiem że gdyby do czegoś doszło, Wanda po tym poszła by spać, a ja nie dałabym rady jej dobudzić. Siedziałyśmy tak do 19, kiedy to Wanda wyrzuciła mnie z pokoju, bo jak to stwierdziła:

-Muszę się uszykować.- i tyle ją widziano.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro