37
Piękne rozpoczęcie dnia. Budzę się koło Wandy i obserwuje jak moja piękność śpi. Bawię się pasemkiem jej włosów i myśle nad prezentem na święta. Uważam że pierścionek to za mało. Najchętniej oddałabym jej cały świat. Niestety nie mogę. Wpadłam na najlepszy pomysł w moim życiu. I to na poważnie. Wanda jest bardzo sentymentalną osobą, a skoro mam zdjęcia, to je wydrukuje! Zrobię album! Przy okazji zrobię Nat sklejankę ze zdjęć naszej trójki, żeby nie była pokrzywdzona. Z tą genialną myślą wstałam, ubrałam się, ukradłam Toniemu kartę i klucze do auta, zgarnęłam telefon i ruszyłam do galerii. Cel numer jeden: fotograf. Niczym struś pędziwiatr ruszyłam do fotografa. Mężczyzna zgrał zdjęcia i powiedział że będą do odbioru za godzinę. Po prostu świetnie. Co ja mam robić przez ten czas? Zaczęłam się szwendać po galerii i przypomniałam sobie że nie mam co założyć na wigilie.
-Zajebiście.- Mruknęłam i zaczęłam szukać sukienki. Pewnie się już domyśliliście że nie przepadam za zakupami. Szczególnie za szukaniem sukienki. No nic. Będąc szeczera, nie znalazłam nic ładnego, a musiałam iść po zdjęcia. Zapłaciłam i ładnie podziękowałam. Poszłam do jakiegoś papierniczego i wybrałam jakiś mały album na 20 zdjęć i jakąś małą ramkę na 4 zdjęcia. Teraz tylko ta cholerna sukienka...
Pov. Wanda
Obudziłam się sama, co trochę mnie zdziwiło. Ubrałam jakieś dresy i zeszłam do kuchni. Nat robiła sobie płatki, a Tony kawę.
-Widzieliście Elen?- Zapytałam kradnąc Nat płatki, żeby zrobić sobie śniadanie. Dziewczyna spojrzała na mnie z mordem w oczach, na co się uśmiechnęłam.
-Nie, karty też nie widziałem, klucze do jednego auta też wyparowały.- Powiedział mężczyzna.
-Okej, dzięki.- Powiedziałam i zabrałam płatki do salonu. Rozsiadłam się na kanapie i zaczęłam jeść. Po zjedzeniu odniosłam miskę i wróciłam do pokoju. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Elen.
Pov. Elen
Szukałam sukienki aż zadzwoniła Wanda.
-Hej Słońce.- Powiedziałam gdy odebrałam.
-Cześć Elen, gdzie jesteś?- Zapytała.
-Szukam sukienki na wigilie i sylwestra.- Powiedziałam.
-Może przyjedziesz po mnie i razem poszukamy?- Zapytała przesłodzonym głosem.
-Muszę kupić jeszcze kilka prezentów, a nie chcę ci psuć zabawy podczas otwierania.
-Dobrze.- Powiedziała. Można było usłyszeć że posmutniała.
-Hej, hej nie smutaj, wynagrodzę ci to. Dzisiaj, 21 jestem po ciebie i jedziemy na kolacje. Tylko ty i ja. Zgoda?.- Uśmiech automatycznie pojawił mi się na ustach.
-Dobrze.- Mogę przysiąc, że przygryzła dolną wargę podczas uśmiechu.
-Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej.- Odpowiedziała i się rozłączyła. Teraz do mnie dotarło. Nie dosyć że muszę kupić sukienkę na sylwestra i wigilie, to jeszcze na dziś wieczór. Pięknie...
Dwie godziny później miałam sukienki. Dwie sukienki, a ostatniej nie mogłam znaleźć. Zostało mi ostatnie piętro do przejścia. Byłam w połowie, aż ujrzałam ósmy cud świata. Ta sukienka to totalne bóstwo.
Niby zwykła prostota, a podoba mi się jak cholera. Kupiłam ją i wróciłam do wieży. Szybko przemknęłam do swojego pokoju i schowałam albumy i sukienki w szafie. Była godzina 17, więc miałam dużo czasu. Poszłam do pokoju Wandy i znalazłam ją oglądającą serial na laptopie. Dziewczyna nie zauważyła kiedy weszłam, więc podeszłam do niej od tyłu i położyłam swoją dłoń na gardle dziewczyny, a drugą na podbródku. Podniosłam jej podbródek i zmusiłam by na mnie spojrzała. Uśmiech wpełznął na twarz dziewczyny, a ja złożyłam ciepły pocałunek na jej ustach.
-Wstawaj.- Powiedziałam do dziewczyny, siedzącej przy biurku. Jak powiedziałam, tak zrobiła. Usiadłam na fotelu, który stał przy biurku i posadziłam rudowłosą na moich kolanach. Moje usta szybko odnalazły szyje dziewczyny i składały na niej mokre pocałunki. Wanda odchyliła głowę żeby dać mi większy dostęp. Moje ręce mocno oplatały jej talię. Ciche pomruki dziewczyny i przymknięte oczy dawały mi ogromną satysfakcję. Mimo że chciałam wykorzystać z nią chwile tu i teraz, musiałam się opierać, bo wiem że gdyby do czegoś doszło, Wanda po tym poszła by spać, a ja nie dałabym rady jej dobudzić. Siedziałyśmy tak do 19, kiedy to Wanda wyrzuciła mnie z pokoju, bo jak to stwierdziła:
-Muszę się uszykować.- i tyle ją widziano.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro