Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35

No I jest wieczór. Godzina 22, a ja z Nat już lekko wstawione czekamy aż reszta się zbierze. Ostatecznie mamy spotkać się o 22:30, ale Nat chciała pogadać o jej relacji ze Stevem. Coś iskrzy, co bardzo mnie cieszy. Pasują do siebie i oboje zasługują na szczęście po tym co przeszli. Razem z Nat popijałyśmy wódkę. Pogubiłam się ile kieliszków po pierwszej flaszce.

-Mam pomysł.- Zagadałam do rudowłosej.

-Napewno genialny.- Zaśmiała się.

-Może postawimy na coś więcej niż alkohol?- Zapytałam z chytrym uśmieszkiem.

-Zależy co masz na myśli.- Powiedziała i też się uśmiechnęła.

-No wieszzz.- Przeciągnęłam.

-Oświeć mnie.-Nachyliła się w moją stronę.

-Może jakieś tabletki?- Rudowłosa uśmiechnęła się szerzej co uznałam za tak. Chwyciłam za telefon i dziewczynę za rękę. Wybiegłyśmy z wierzy i popędziłyśmy do jednego ze starych garaży niedaleko naszej wierzy. Zapukałam w drzwi i otworzył mi diler, którego poleciła mi Mj.

-Hejjj Fez.- Powiedziałam do chłopaka.

-Witam piękną panią, co dla ciebie?- Zapytał i obaj się uśmiechnęliśmy.

-Cztery tabletki heroiny poproszę.- Fez wrócił do swojego mieszkania i wrócił z dwoma małymi woreczkami zawierającymi łącznie 4 tabletki.

-120 złoty się należy.- Powiedział i dał mi woreczki.

-Jasne.- Dałam mu pieniądze i pożegnałam. Razem z Nat poszłyśmy za ten garaż i dałam każdej z nas po jednej tabletce.

-Jesteś pewna?- Zapytała kobieta.

-Rezygnujesz teraz?- Namawiałam ją.

-A co jeśli.-Przerwałam jej.

-Jeśli będziesz się o wszystko martwić to będziesz miała nudne życie.- Powiedziałam, a dziewczyna pokiwała zgodnie głową.Naraz wzięłyśmy tabletki i już po chwili zaczęły działać. Uczucie ciepła przepłynęło przez moje ciało. Euforia, którą odczuwałam była nieporównywalna.

-Musimy wracać.- Powiedziałam i razem z Nat wróciłyśmy spacerkiem do wierzy, podśmiechując się po drodze. Weszłyśmy do środka i zastałyśmy wszystkich w salonie. Nie dosłownie wszystkich, ale wszystkich tych, których zaprosiłam i Wanda. Szczerze, to się jej tutaj nie spodziewałam. No nic. Dosiadłyśmy się i zaczęło się picie.... Po pół godziny wszyscy byli najebani i to porządnie. Nie licząc oczywiście Steve'a, Wandy i Thora. Ja i Nat miałyśmy ochotę zwymiotować. W głowie miałyśmy karuzele, prawdopodobnie przez herę. Byle by nikt nie zauważył, szczególnie Wanda. Ja i Nat zaczęłyśmy mieć jakąś głupawkę dosłownie ze wszystkiego. Naszło nas na fikołki. Razem robiłyśmy fikołki, aż wpadłam na genialny pomysł.

-Nie zrobisz salta.- Powiedziałam pewna siebie.

-Ty tym bardziej.- Zaśmiała się.

-Ta jasne.- Powiedziałam, na co rudowłosa wzięła rozbieg. Przebiegła połowę salonu, wybiła się i zrobiła fikołka w powietrzu. O kurwa...

-Teraz twoja kolej Puroff.- Powiedziała zadowolona z siebie. Wzięłam rozbieg i w połowie drogi się wybiłam. Salto wyszło, gorzej z lądowaniem. Upadłam na kostkę, która powinna boleć jak cholera, a bolała jakbym się delikatnie uderzyła. Ja i Nat zaczęłyśmy się śmiać, a Wanda podbiegła do mnie i chwyciła moją twarz w swoje dłonie. Próbowała mnie uspokoić, ale było to na nic. Śmiechu nie było końca. Po 15 minutach uspokoiłam się na tyle, by móc pogadać.

-Nie boli cię?- Zapytała Wanda.

-Ani trochę.- Powiedziałam i znów się zaśmiałam.

-Co ci dzisiaj jest.- Zapytała z wyrzutem. Moja twarz momentalnie przestała się śmiać, ale dalej ozdabiał ją szeroki uśmiech.

-Nic słoneczko.- Pocałowałam ją, po czym wstałam. Dziewczyna lekko się skrzywiła, podejrzewam że przez mój alkoholowy oddech. Wróciłyśmy na kanapę, a ja wtuliłam Wandę w moje ciało.

-To co, prawda czy wyzwanie?- Zapytał Bóg. Wszyscy jednogłośnie się zgodzili.- Ja zacznę Carol, prawda czy wyzwanie?

-Prawda.-odpowiedziała.

-Masz kogoś na oku?- Powiedział młotek.

-Nie, nikt nie jest wystarczający.- Powiedziała z dumą dziewczyna, na co się zaśmialiśmy.- Czyli teraz ja.- Zrobiła krótką przerwę.- Elen, prawda czy wyzwanie?

-Prawda.- Odpowiedziałam po zastanowieniu się.

-Kiedy ty i Wanda, ostatni raz uprawiałyście seks?- Zapytała blondynka z uśmiechem.

-Ostatnio jakoś cicho.- Powiedziała Natasha, na co się zaśmiałam.

-Dzień przed przyjazdem Toniego do domu rodzinnego, czyli jakiś.- Zrobiłam chwilą przerwę żeby policzyć, kiedy to było.- Jakiś tydzień temu i z dwa-trzy dni.- Wanda się uśmiechnęła.

-Trzeba nadrobić zaległości.- Powiedział Steve. Moje policzki zrobiły się całe czerwone, więc schowałam głowę we włosy Wandy.

-Nie chowaj się, bo teraz twoja kolej.- Powiedział Tony. Podniosłam głowę i zauważyłam że Wanda też jest cała czerwona.

-Nat, pytanie czy wyzwanie?- Będąc pewna że weźmie wyzwanie wymyśliłam idealne.

-Wyzwanie.- Odpowiedziała, a na ustach namalował mi się złowieszczy uśmiech.

-Spraw żeby Steve się podniecił.- Powiedziałam i dokładnie lustrowałam twarz obojga. Nat zalała się rumieńcem, a Steve uśmiechnął i rozsiadł wygodniej na fotelu. Natasha zdecydowanym krokiem podeszła do chłopaka...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro