35
No I jest wieczór. Godzina 22, a ja z Nat już lekko wstawione czekamy aż reszta się zbierze. Ostatecznie mamy spotkać się o 22:30, ale Nat chciała pogadać o jej relacji ze Stevem. Coś iskrzy, co bardzo mnie cieszy. Pasują do siebie i oboje zasługują na szczęście po tym co przeszli. Razem z Nat popijałyśmy wódkę. Pogubiłam się ile kieliszków po pierwszej flaszce.
-Mam pomysł.- Zagadałam do rudowłosej.
-Napewno genialny.- Zaśmiała się.
-Może postawimy na coś więcej niż alkohol?- Zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
-Zależy co masz na myśli.- Powiedziała i też się uśmiechnęła.
-No wieszzz.- Przeciągnęłam.
-Oświeć mnie.-Nachyliła się w moją stronę.
-Może jakieś tabletki?- Rudowłosa uśmiechnęła się szerzej co uznałam za tak. Chwyciłam za telefon i dziewczynę za rękę. Wybiegłyśmy z wierzy i popędziłyśmy do jednego ze starych garaży niedaleko naszej wierzy. Zapukałam w drzwi i otworzył mi diler, którego poleciła mi Mj.
-Hejjj Fez.- Powiedziałam do chłopaka.
-Witam piękną panią, co dla ciebie?- Zapytał i obaj się uśmiechnęliśmy.
-Cztery tabletki heroiny poproszę.- Fez wrócił do swojego mieszkania i wrócił z dwoma małymi woreczkami zawierającymi łącznie 4 tabletki.
-120 złoty się należy.- Powiedział i dał mi woreczki.
-Jasne.- Dałam mu pieniądze i pożegnałam. Razem z Nat poszłyśmy za ten garaż i dałam każdej z nas po jednej tabletce.
-Jesteś pewna?- Zapytała kobieta.
-Rezygnujesz teraz?- Namawiałam ją.
-A co jeśli.-Przerwałam jej.
-Jeśli będziesz się o wszystko martwić to będziesz miała nudne życie.- Powiedziałam, a dziewczyna pokiwała zgodnie głową.Naraz wzięłyśmy tabletki i już po chwili zaczęły działać. Uczucie ciepła przepłynęło przez moje ciało. Euforia, którą odczuwałam była nieporównywalna.
-Musimy wracać.- Powiedziałam i razem z Nat wróciłyśmy spacerkiem do wierzy, podśmiechując się po drodze. Weszłyśmy do środka i zastałyśmy wszystkich w salonie. Nie dosłownie wszystkich, ale wszystkich tych, których zaprosiłam i Wanda. Szczerze, to się jej tutaj nie spodziewałam. No nic. Dosiadłyśmy się i zaczęło się picie.... Po pół godziny wszyscy byli najebani i to porządnie. Nie licząc oczywiście Steve'a, Wandy i Thora. Ja i Nat miałyśmy ochotę zwymiotować. W głowie miałyśmy karuzele, prawdopodobnie przez herę. Byle by nikt nie zauważył, szczególnie Wanda. Ja i Nat zaczęłyśmy mieć jakąś głupawkę dosłownie ze wszystkiego. Naszło nas na fikołki. Razem robiłyśmy fikołki, aż wpadłam na genialny pomysł.
-Nie zrobisz salta.- Powiedziałam pewna siebie.
-Ty tym bardziej.- Zaśmiała się.
-Ta jasne.- Powiedziałam, na co rudowłosa wzięła rozbieg. Przebiegła połowę salonu, wybiła się i zrobiła fikołka w powietrzu. O kurwa...
-Teraz twoja kolej Puroff.- Powiedziała zadowolona z siebie. Wzięłam rozbieg i w połowie drogi się wybiłam. Salto wyszło, gorzej z lądowaniem. Upadłam na kostkę, która powinna boleć jak cholera, a bolała jakbym się delikatnie uderzyła. Ja i Nat zaczęłyśmy się śmiać, a Wanda podbiegła do mnie i chwyciła moją twarz w swoje dłonie. Próbowała mnie uspokoić, ale było to na nic. Śmiechu nie było końca. Po 15 minutach uspokoiłam się na tyle, by móc pogadać.
-Nie boli cię?- Zapytała Wanda.
-Ani trochę.- Powiedziałam i znów się zaśmiałam.
-Co ci dzisiaj jest.- Zapytała z wyrzutem. Moja twarz momentalnie przestała się śmiać, ale dalej ozdabiał ją szeroki uśmiech.
-Nic słoneczko.- Pocałowałam ją, po czym wstałam. Dziewczyna lekko się skrzywiła, podejrzewam że przez mój alkoholowy oddech. Wróciłyśmy na kanapę, a ja wtuliłam Wandę w moje ciało.
-To co, prawda czy wyzwanie?- Zapytał Bóg. Wszyscy jednogłośnie się zgodzili.- Ja zacznę Carol, prawda czy wyzwanie?
-Prawda.-odpowiedziała.
-Masz kogoś na oku?- Powiedział młotek.
-Nie, nikt nie jest wystarczający.- Powiedziała z dumą dziewczyna, na co się zaśmialiśmy.- Czyli teraz ja.- Zrobiła krótką przerwę.- Elen, prawda czy wyzwanie?
-Prawda.- Odpowiedziałam po zastanowieniu się.
-Kiedy ty i Wanda, ostatni raz uprawiałyście seks?- Zapytała blondynka z uśmiechem.
-Ostatnio jakoś cicho.- Powiedziała Natasha, na co się zaśmiałam.
-Dzień przed przyjazdem Toniego do domu rodzinnego, czyli jakiś.- Zrobiłam chwilą przerwę żeby policzyć, kiedy to było.- Jakiś tydzień temu i z dwa-trzy dni.- Wanda się uśmiechnęła.
-Trzeba nadrobić zaległości.- Powiedział Steve. Moje policzki zrobiły się całe czerwone, więc schowałam głowę we włosy Wandy.
-Nie chowaj się, bo teraz twoja kolej.- Powiedział Tony. Podniosłam głowę i zauważyłam że Wanda też jest cała czerwona.
-Nat, pytanie czy wyzwanie?- Będąc pewna że weźmie wyzwanie wymyśliłam idealne.
-Wyzwanie.- Odpowiedziała, a na ustach namalował mi się złowieszczy uśmiech.
-Spraw żeby Steve się podniecił.- Powiedziałam i dokładnie lustrowałam twarz obojga. Nat zalała się rumieńcem, a Steve uśmiechnął i rozsiadł wygodniej na fotelu. Natasha zdecydowanym krokiem podeszła do chłopaka...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro