34
Obudziłam się następnego dnia, już bez Wandy. Poszłam do łazienki i zerknęłam jak goją się rany po ostatniej sytuacji, właśnie w tym miejscu. Rany wyglądały w porządku, więc zdjęłam opatrunek i poszłam się przebrać.
Zeszłam do salonu, gdzie byli wszyscy oprócz Pepper. Morgan i Wanda biegały po całym pokoju, a Tony przyglądał im się z uśmiechem. Stanęłam koło mężczyzny i razem podziwialiśmy ten widok. Gdy Wanda mnie zauważyła, podeszła i w tym samym momencie pocałowałyśmy się w wzajemnie w policzki. Uśmiechnęłam się szczerze do dziewczyny, co ta odwzajemniła.
-Za godzinę mamy gościa.- Oznajmił mój tata. Kiwnęłam głową na znak że rozumiem. Z Tonym zaczęliśmy gadać o jakiś pierdołach. Padały różne tematy. Święta, sylwester, moje urodziny i tak dalej.
-Muszę przebrać Morgan.- Powiedział i ukradł Wandzie dziewczynkę. Rudowłosa dosiadła się do mnie i złapała za rękę. Na ten gest spojrzałam w jej oczy.
-Coś cię trapi?- Zapytała.
-Wszystko dobrze.- Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Napewno?- Dopytywała. Ścisnęła moją dłoń, by dodać mi otuchy.
-Z tobą zawsze jest dobrze.- Wstałam i nachyliłam się nad stołem. Złożyłam na ustach dziewczyny pełen miłości pocałunek, który ta odwzajemniła.
-Słodko razem wyglądacie.- Powiedział dobrze znany mi głos.
-Nat?- Zapytałam i spojrzałam w stronę dziewczyny. Ta stała oparta o framugę drzwi z tym swoim uśmieszkiem.
-Chodź tu wreszcie.- Powiedziała, odepchnęła się od framugi i podeszła do mnie z otwartymi rękami. Wtuliłam się w dziewczynę, a ta zaczęła głaskać mnie po włosach. Zaśmiałam się cicho. Odkleiłam się od niej, a ta podeszła do Wandy i przywitała się w ten sam sposób. Po przywitaniu się Nat poszła do Toniego podpytać się o pokój, a ja z Wandą usiadłyśmy się na kanapie. Wtulona w Wandę, zaczęłam zastanawiać się czy prezent, aby napewno się jej spodoba. Z przemyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny.
-Nie wiem co kupiłaś, ale mogę się założyć że jest piękne.- Powiedziała na co zalałam się rumieńcem.
-Przestań wchodzić mi do głowy.- Powiedziałam i bardziej wtuliłam się w dziewczynę. Zimne palce Wandy przeczesywały moje włosy.
-Oprzeć się nie mogę. Nie dosyć że główka pieką, to jeszcze zawsze gdy tam jestem myślisz o mnie. Lubię jak mnie komplementujesz.- Policzki mnie piekły, a rudowłosa jedynie chichotała pod nosem. Resztę dnia spędziłam z Nat, Wandą i Morgan.
Time skip...
Cały tydzień minął nam jednym słowem zajebiście. Dużo śmiechu, żartów i sarkazmu. Czyli to co kocham. Właśnie się pakujemy, ja i Wanda, ale napotykają nas małe przeszkody. Napady śmiechu, pocałunki i rzucanie w siebie poduszkami. Ostatecznie się udało, a ja złożyłam na ustach rudowłosej długiii pocałunek. Zniosłyśmy walizki na dół, gdzie wszyscy już czekali.
-Nareszcie.- Jęknął mój ojciec.
-Nie przesadzaj.- Mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Wszyscy razem zanieśliśmy walizki do samochodu i ruszyliśmy w trasę. Droga trwała dość długo, ale było warto. Gdy dojechaliśmy wszyscy na nas czekali. Steve, Carol, Bucky, Peter, Clint z jego rodzinką, Bruce, Pietro, a nawet Thor. Od razu Lila rzuciła się na Nat. Podbiegłam do Carol, zostawiając za sobą walizkę i rzuciłam się dziewczynie na szyje. Blondynka codziennie pisała do mnie jak się mam. Mimo krótkiego czasu naszej znajomości zdążyłam się przywiązać do dziewczyny. Przywitałam się z resztą, tak samo jak ci, z którymi przyjechałam. Po całych tych przytulasah, ja i Wanda zaniosłyśmy i rozpakowałyśmy nasze walizki.
-Mam ochotę dzisiaj pić.- Powiedziałam, a moje dłonie wylądowały na karku dziewczyny.
-Tylko nie za dużo, jasne?- Kiwnęłam głową i wpiłam się w usta rudowłosej. Poszłam do pokoju Nat, która rozpakowywała swoją walizkę. Podeszłam do niej od tyłu i zarzuciłam swoje ramiona na szyję dziewczyny. Rudowłosa zaśmiała się, a na moje usta wpełznął uśmiech.
-Dzisiaj pijemy.- Powiedziałam i pocałowałam dziewczynę w policzek. Dziewczyna znów się zaśmiała, a ja kierowałam się do wyjścia, a zielonooka powiedziała:
-Ty już chyba piłaś.- Zaśmiałyśmy się, po czym wyszłam z pokoju. Poszłam jeszcze do Carol, Thora, Steve'a, Clinta i Toniego oświadczyć wszystkim że dzisiaj pijemy. Wszyscy się zgodzili. O dziwo nawet Steve, który nie może się upić. Teraz tylko czekać do wieczora.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro