33
Kiedy ten czas zleciał? Za dwa tygodnie święta, a ja nie mam dla nikogo prezentu! Dzisiaj przyjeżdża Tony, a za dwa dni niespodziewany gość, jak stwierdził wcześniej wspomniany mężczyzna. Za tydzień wszyscy wracamy do Stark Tower na święta. Przyjedzie cała rodzinka Clinta, siostra Nat, którą swoją drogą dopiero poznam, Carol i Sam Wilson, który kończy misje dzień przed gwiazdką. Morgan, ja i Wanda bawiłyśmy się w kolację księżniczek, aż do pokoju wszedł Tony. Mała Morgan rzuciła się na tatę i mocno go przytuliła, no co ten podniósł ją i ucałował. Gdy skończyli, mężczyzna podszedł do mnie i również przytulił. Wtuliłam się w niego, a ten ucałował moją głowę.
-Wszystko okej?- Zapytał, gdy mnie puścił.
-Mhm.- Mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Tony odwzajemnił uśmiech i przywitał się z Wandą. Tata wyszedł z pokoju, a mała Morgan za nim. Złapałam Wandę za rękę i pobiegłam na dół. Po drodze można było usłyszeć donośny śmiech rudowłosej. Wbiegłyśmy do kuchni, gdzie Tony obejmował Pepper ramieniem i uważnie słuchał historyjek Morgan. Usiadłam przy stole, obserwując tą uroczą scenkę. Podeszłam do blatu i zgarnęłam jabłko. Dałam je Wandzie, a ta wbiła się w nie zębami i odwróciła głowę w moją stronę, sugerując żebym je ugryzła. Odgryzłam sobie kawałek i uśmiechnęłam się do dziewczyny, co odwzajemniła po wyjęciu jabłka z buzi. Dziewczyna dojadała jabłko, a ja rozmawiałam z Tonym. Mała Morgan biegała z Pepper po całym domu.
-Podoba ci się?- Zapytał mężczyzna.
-Jest ślicznie.- Powiedziałam uśmiechając się.
-Cieszę się.- Powiedział i objął mnie swoim ramieniem. Usiedliśmy wszyscy w salonie i razem obejrzeliśmy jakiś film. Wieczorem poszłam z Wandą do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni. Dziewczyna siedziała na łóżku z kubkiem kakao. Stanęłam przy oknie i obserwowałam widoki. Głowa zaczęła mi pulsować i miałam mroczki przed oczami. Syknęłam z bólu, gdy głowa zaczęła boleć bardziej. Wanda podniosła głowę i zaczęła mi się przyglądać.
-El?- Powiedziała i podeszła do mnie, umieszczając swoje zimne, delikatne dłonie na moich policzkach.
-Wszystko okej.-Powiedziałam i spojrzałam w jej oczy.
-Mogę zajrzeć?- Zapytała.
-Powiedz co czujesz.- Powiedziałam, a jedna z dłoni dziewczyny znalazła się na przeciwko mojego czoła. Dziewczyna zaczęła poruszać palcami, a z mojego czoła leciała czerwona mgiełka. Dziewczyna uważnie patrzyła na swoje palce. Spojrzała na mnie i umieściła swoją dłoń na poprzednim miejscu.
-Czuje.- Zrobiła krótką przerwę.- Tylko ciebie.- Uśmiechnęłam się do niej i wpiłam się w jej usta. Wanda zarzuciła ręce na moją szyje, a palce w moje włosy. Moje dłonie powędrowały na jej talię.
-Musisz się położyć.- Powiedziała przerywając pocałunek.
-Ty ze mną.- Odpowiedziałam i razem położyłyśmy się na łóżku. Wanda obejmowała mnie w tali. Po chwili byłam już w krainie snów.
Następnego dnia obudziła mnie Wanda, całując mnie po twarzy. Leżałyśmy w łóżku do 9. Przebrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie.
-Dzień dobry.- Powiedziałyśmy naraz. Obie się zaśmiałyśmy Usiadłyśmy przy stole i nałożyłyśmy po toście. Atmosfera przy śniadaniu była niesamowita. Co prawda mało się odzywałam, bo wolę słuchać, ale reszta gadała i dużo się śmiała. Po zjedzeniu razem z Pepp i Wandą pojechałyśmy do galerii. Musiałam kupić prezenty. Rozglądałam się za prezentami. Po godzinie miałam już dla wszystkich oprócz Nat i Wandy. Im było najciężej coś kupić. Natasha jest bardzo wybredna. Napewno nie powiedziała by mi że jej się nie podoba, ale ja muszę trafić w jej gust. Prezent dla Wandy... To dopiero było wyzwanie. Co tu kupić? Naszyjnik? Już dostała. Pierścionek? To dopiero na zaręczyny, o ile owe się odbędą. Bransoletka? Nie lubi bransoletek. Nie mam pojęcia.
-To kto ci jeszcze został?- Zapytała, towarzysząca mi kobieta.
-Natasha i Wanda.- Odpowiedziałam.
-Jakieś pomysły?- Dopytywała.
-Dla Nat jakiś naszyjnik, a Wandzie nie mam pomysłu.
-Pomogę ci.- Powiedziała i ruszyłyśmy do sklepu z biżuterią. Długo wybierałam naszyjnik aż trafiło na ten:
Miał on podkreślać delikatność kobiety i ładnie pasować do tego ze strzałą. Na prezent dla Wandy postawiłam na pierścionek, ale nie taki aby wyglądał na zaręczynowy. Po dobrej godzinie wybrałam to:
Wiem, że i tak wygląda na zaręczynowy, ale był zbyt śliczny by go nie zabrać. Wróciłyśmy z Pepper do domu i schowałyśmy prezenty w piwnicy. Te najmniejsze wzięłam do pokoju i schowałam w szafie, między ubraniami. Padnięta rozłożyłam się na łóżku. Nagle poczułam zimne dłonie pod moją koszulką. Ręce Wandy oplatały moją talię, a ja powoli odpływałam do krainy Morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro