Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

33

Kiedy ten czas zleciał? Za dwa tygodnie święta, a ja nie mam dla nikogo prezentu! Dzisiaj przyjeżdża Tony, a za dwa dni niespodziewany gość, jak stwierdził wcześniej wspomniany mężczyzna. Za tydzień wszyscy wracamy do Stark Tower na święta. Przyjedzie cała rodzinka Clinta, siostra Nat, którą swoją drogą dopiero poznam, Carol i Sam Wilson, który kończy misje dzień przed gwiazdką. Morgan, ja i Wanda bawiłyśmy się w kolację księżniczek, aż do pokoju wszedł Tony. Mała Morgan rzuciła się na tatę i mocno go przytuliła, no co ten podniósł ją i ucałował. Gdy skończyli, mężczyzna podszedł do mnie i również przytulił. Wtuliłam się w niego, a ten ucałował moją głowę.

-Wszystko okej?- Zapytał, gdy mnie puścił.

-Mhm.- Mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Tony odwzajemnił uśmiech i przywitał się z Wandą. Tata wyszedł z pokoju, a mała Morgan za nim. Złapałam Wandę za rękę i pobiegłam na dół. Po drodze można było usłyszeć donośny śmiech rudowłosej. Wbiegłyśmy do kuchni, gdzie Tony obejmował Pepper ramieniem i uważnie słuchał historyjek Morgan. Usiadłam przy stole, obserwując tą uroczą scenkę. Podeszłam do blatu i zgarnęłam jabłko. Dałam je Wandzie, a ta wbiła się w nie zębami i odwróciła głowę w moją stronę, sugerując żebym je ugryzła. Odgryzłam sobie kawałek i uśmiechnęłam się do dziewczyny, co odwzajemniła po wyjęciu jabłka z buzi. Dziewczyna dojadała jabłko, a ja rozmawiałam z Tonym. Mała Morgan biegała z Pepper po całym domu.

-Podoba ci się?- Zapytał mężczyzna.

-Jest ślicznie.- Powiedziałam uśmiechając się.

-Cieszę się.- Powiedział i objął mnie swoim ramieniem. Usiedliśmy wszyscy w salonie i razem obejrzeliśmy jakiś film. Wieczorem poszłam z Wandą do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do sypialni. Dziewczyna siedziała na łóżku z kubkiem kakao. Stanęłam przy oknie i obserwowałam widoki. Głowa zaczęła mi pulsować i miałam mroczki przed oczami. Syknęłam z bólu, gdy głowa zaczęła boleć bardziej. Wanda podniosła głowę i zaczęła mi się przyglądać.

-El?- Powiedziała i podeszła do mnie, umieszczając swoje zimne, delikatne dłonie na moich policzkach.

-Wszystko okej.-Powiedziałam i spojrzałam w jej oczy.

-Mogę zajrzeć?- Zapytała.

-Powiedz co czujesz.- Powiedziałam, a jedna z dłoni dziewczyny znalazła się na przeciwko mojego czoła. Dziewczyna zaczęła poruszać palcami, a z mojego czoła leciała czerwona mgiełka. Dziewczyna uważnie patrzyła na swoje palce. Spojrzała na mnie i umieściła swoją dłoń na poprzednim miejscu.

-Czuje.- Zrobiła krótką przerwę.- Tylko ciebie.- Uśmiechnęłam się do niej i wpiłam się w jej usta. Wanda zarzuciła ręce na moją szyje, a palce w moje włosy. Moje dłonie powędrowały na jej talię.

-Musisz się położyć.- Powiedziała przerywając pocałunek.

-Ty ze mną.- Odpowiedziałam i razem położyłyśmy się na łóżku. Wanda obejmowała mnie w tali. Po chwili byłam już w krainie snów.

Następnego dnia obudziła mnie Wanda, całując mnie po twarzy. Leżałyśmy w łóżku do 9. Przebrałyśmy się i zeszłyśmy na śniadanie.

-Dzień dobry.- Powiedziałyśmy naraz. Obie się zaśmiałyśmy Usiadłyśmy przy stole i nałożyłyśmy po toście. Atmosfera przy śniadaniu była niesamowita. Co prawda mało się odzywałam, bo wolę słuchać, ale reszta gadała i dużo się śmiała. Po zjedzeniu razem z Pepp i Wandą pojechałyśmy do galerii. Musiałam kupić prezenty. Rozglądałam się za prezentami. Po godzinie miałam już dla wszystkich oprócz Nat i Wandy. Im było najciężej coś kupić. Natasha jest bardzo wybredna. Napewno nie powiedziała by mi że jej się nie podoba, ale ja muszę trafić w jej gust. Prezent dla Wandy... To dopiero było wyzwanie. Co tu kupić? Naszyjnik? Już dostała. Pierścionek? To dopiero na zaręczyny, o ile owe się odbędą. Bransoletka? Nie lubi bransoletek. Nie mam pojęcia.

-To kto ci jeszcze został?- Zapytała, towarzysząca mi kobieta.

-Natasha i Wanda.- Odpowiedziałam.

-Jakieś pomysły?- Dopytywała.

-Dla Nat jakiś naszyjnik, a Wandzie nie mam pomysłu.

-Pomogę ci.- Powiedziała i ruszyłyśmy do sklepu z biżuterią. Długo wybierałam naszyjnik aż trafiło na ten:

Miał on podkreślać delikatność kobiety i ładnie pasować do tego ze strzałą. Na prezent dla Wandy postawiłam na pierścionek, ale nie taki aby wyglądał na zaręczynowy. Po dobrej godzinie wybrałam to:

Wiem, że i tak wygląda na zaręczynowy, ale był zbyt śliczny by go nie zabrać. Wróciłyśmy z Pepper do domu i schowałyśmy prezenty w piwnicy. Te najmniejsze wzięłam do pokoju i schowałam w szafie, między ubraniami. Padnięta rozłożyłam się na łóżku. Nagle poczułam zimne dłonie pod moją koszulką. Ręce Wandy oplatały moją talię, a ja powoli odpływałam do krainy Morfeusza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro