32
pov. Elen
Leżałam na łóżku w objęciach Wandy, a do pokoju wbiegła mała Morgan. Powiedziała że mama woła nas na obiad. Obróciłam się do Wandy i zaczęłam całować jej szyje. Dziewczyna mruczała coś pod nosem, a ja zaczęłam robić jej malinki. Wanda otworzyła oczy i odciągnęła mnie od jej szyi. Złożyłam szybki pocałunek na jej ustach i wstałam.
-Pepper woła nas na obiad.- Powiedziałam i przejrzałam się w lustrze.
-Zaraz przyjdę.- Mruknęła Wanda i poszła do łazienki. Poprawiłam spódniczkę i zeszłam do kuchni. Dosiadłam sie do już jedzących dziewczyn.
-Gdzie Wanda?- Zapytała starsza.
-Zaraz przyjdzie.- Powiedziałam i zaczęłam jeść swoją porcję. Wanda przyszła i też zaczęła jeść. Po zjedzeniu pomogłam Pepper pozmywać, a Wanda bawiła się z Morgan w ogrodzie.
-Co się stało dzisiaj rano?- Zapytała, gdy wycierałam talerz ręcznikiem.
-Wymiotowałam, a Wanda się martwiła.- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Często tak masz?- Dopytywała.
-Ostatnio radziej.- Uśmiechnęłam się do niej.
-To dobrze.- Podała mi ostatni talerz i wytarła ręce. Poszła do swojego biura, a ja wytarłam ostatni talerz i odłożyłam do szafki. Wytarłam dłonie i patrzyłam jak Wanda bawi sie z Morgan w berka. To jest kobieta , którą mogłabym poślubić, gdyby tylko czas mi na to pozwolił. Właśnie z nią chciałabym założyć rodzinę. Dwójkę dzieci i psa. Bardzo boli mnie fakt, że będzie musiała to przeżyć z kimś innym. Łzy pojawiły się w moich oczach, na co szybko je otwarłam i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i schowałam twarz w dłoniach. Nie chce jej tu zostawiać. Serce mi się kraje, gdy myślę o niej, samej. Ma Pietra, ale nie oszukujmy się, on jest skupiony na swojej pracy. Poczułam dłoń na moich plecach i ugięcie się kanapy obok mnie. Podniosłam głowę i ujrzałam rudowłosą. Dziewczyna objęła mnie,a ja wtuliłam się w jej klatkę piersiową. Będę za nią tęsknić, o ile jest coś po śmierci. Dziewczyna położyła się, przez co ja też. Wtulona w nią, myślałam czy jej powiedzieć, czy nie. Według moich rodziców powinnam, ale czy ja wiem? Załamie się. Nie powiem jej. Tak będzie łatwiej.
Wanda przeczesywała moje włosy. Uśmiechnęłam się do siebie na ten gest.
-Musimy wstać.- Powiedziała rudowłosa. Uśmiech automatycznie uciekł mi z twarzy.
-Czemu?- Zapytałam.
-Morgan jest pod naszą opieką, a nie wiemy gdzie jest.- Odpowiedziała i powoli zaczełyśmy wstawać. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam małą Morgan bujającą sie na huśtawce.
-Znalazłam zgubę.- Powiedziałam. Wanda podeszła do mnie i przytuliła mnie od tyłu. Dziewczyna składała pocałunki na mojej szyi. Odchyliłam głowę w bok, by dziewczyna miała lepszy dostęp. Zamknęłam oczy i zaczęłam pomrukiwać.
-Nie możemy.- Mruknęłam. Dziewczyna takim małym gestem spawiała mi tyle przyjemności.
-Dlaczego?- Szepnęła między pocałunkami.
-Morgan.- Znów mruknęłam.
-Poproś Pepper.- Znów szepnęła.
-Jeśli ją namówisz.- Powiedziałam już w miarę normalnie.
-Dobra.- Złożyła ostatni pocałunek i poszła w stronę gabinetu kobiety. Założyłam ręce na piersi i przyglądałam się małej dziewczynce. Wyrośnie na niezłą laskę. Poczułam ręce, które oplotły moją talie i wsunęły się pod moją koszulkę. Znów mokre pocałunki zagościły na mojej szyi.
-Mamy dwie godziny.- Szepnęła rudowłosa. Jej ręka zaczęła jechać coraz wyżej. Opamiętałam się i złapałam ją za nadgarstek. Dziewczyna poszła na kanapę i rozłożyła ręce i nogi. Usiadłam się między jej nogami. Wanda znów wsunęła ręce pod moją koszulkę i całowała moją szyję. Najlepsze uczucie na świecie. Ręka dziewczyny zjeżdżała coraz niżej aż znalazła się pod moją spódniczką.
-Musisz być cicho.- Szepnęła między pocałunkami. Głośno wypuściłam powietrze i czekałam na jej kolejny ruch. Jej ręka wsunęła się pod moje majtki i zaczęła kręcić kółka. Mój oddech stawał się coraz cięższy. Poczułam jak jej palec się w mnie wsunął. Dziewczyna zaczęła przyspieszać. Moje usta opuszczały ciche jęki, które starałam się zagłuszyć swoją dłonią. Rudowłosa dołożyła drugi palec i jeszcze bardziej przyspieszyła. Poczułam że jestem coraz bliżej mojego haju.
-Wanda, ja-ja zaraz.- Dziewczyna zasłoniła mi usta dłonią. Jej palce poruszały się coraz szybciej. Gdy już miałam dojść, dziewczyna wysunęła palce i wsadziła je do mojej buzi. Mruknęłam z niezadowolenia, na co Wanda prychnęła. Nogi mi się trzęsły, a ja byłam cała czerwona. Chwiejnym krokiem poszłam do ogrodu, gdzie była Pepper i Morgan.
-Mogę ją wziąć.- Powiedziałam.
-Dzięki.- Odpowiedziała i poszła do domu. Ja i Morgan biegałyśmy po podwórku. Wieczorem ja, Wanda i Morgan oglądałyśmy bajki na telewizji. Gdy już położyłam Morgan, ja i Wanda spędziłyśmy razem wieczór przed telewizorem, przytulając się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro