29
-Czy Pepper mogłaby mnie zabrać dzisiaj?
-Możesz do niej zadzwonić.- Odpowiedział i dał mi telefon. Wzięłam go i wybrałam numer do Pepper. Po trzech sygnałach odebrała.
-Hej Pepper, mogłabyś przyjechać dzisiaj?- Zapytałam.
-Jasne słońce, coś się stało?- Odpowiedziała zmartwiona.
-Nie, nie ale wolałabym jechać dzisiaj.
-Dobrze, będę za 20 minut.
-Dzięki.- Rozłączyłam się i oddałam telefon Toniemu. Szłam w stronę mojego pokoju. Przechodziłam przez salon gdzie siedziała Wanda i Natasha. Złapałam chwilowy kontakt wzrokowy z Wandą, a ta wyglądała na zmartwioną. Spuściłam wzrok i poszłam do siebie. Wzięłam walizkę i spakowałam połowę szafy. Razem z walizką zeszłam do salonu gdzie zastałam Pepper, rozmawiającą z dziewczynami. Podeszłam i przytuliłam Pepper.
-Gotowa?- W odpowiedzi kiwnęłam głową, a dwie rude spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Jedziesz gdzieś?- Zapytała Wanda.
-Do Pepper na jakiś czas. Chciałam wam powiedzieć ale nie było okazji.
-Na ile?-Dopytywała dalej Wanda.
-Tydzień, może dwa, może miesiąc. Zobaczę co przyniesie czas.- Uśmiechnęłam się i razem z Pepper poszłyśmy do Toniego.
-Widzimy się za tydzień.- Powiedział i mnie przytulił.
-Do zobaczenia.- Pożegnałam się i poszłyśmy do samochodu. Usiadłam z przodu i po około 25 minutach byłyśmy pod domem państwa Stark. Ledwo weszłam, a mała Morgan już przytulała się do moich nóg. Dziewczynka była już w piżamie.
-Morgan powinnaś spać.-Powiedziała Pepper.
-Nie mogłam sie doczekać aż przyjedzie El!- Odpowiedziała dziewczynka. Podniosłam ją i mocno przytuliłam.
-Chodź bo mama się pogniewa, gdzie twój pokój?-Zapytałam.
-Do góry.- Zaczęłam iść z Morgan do jej pokoju. W pewnym momencie dziewczynka wskazała palcem na drzwi. Weszłam do środka i zobaczyłam piękny pokój dziecięcy. Położyłam dziewczynkę na łóżku i przykryłam kołdrą.
-Dobranoc słońce.- Powiedziałam i wyszłam z pokoju. Wróciłam do Pepper.
-Gdzie mam spać?- Zapytałam, a kobieta zaczęła iść do góry.
-Twój pokój.- Otworzyła drzwi i weszłyśmy do środka. Pokój był przepiękny.
(Bez bałaganu)
-Wiesz że mogłam spać na kanapie?- Zapytałam oglądając pokój.
-Daj spokój, to twój drugi dom.- Uśmiechnęłam się.
-Dziękuje, masz dzisiaj coś do zrobienia?- Zapytałam nagle.
-Nie, a czemu?- Odpowiedziała.
-Może zjemy razem kolacje?
-Jasne, rozpakuj się, a ja zrobię coś do jedzenia.- Uśmiechnęła się i wyszła. Rozpakowałam walizkę i zeszłam na dół. Na stole stały dwa talerze pełne spaghetti i dwa kieliszki wina. Pepper wycierała stół.
-Pięknie pachnie.- Powiedziałam i usiadłam przy stole. Pepper na mój widok się uśmiechnęła i się dosiadła.
-Smacznego.- Powiedziałam i zaczęłam powoli jeść.
-Wzajemnie.- Odpowiedziała kobieta. Po 15 minutach, jedzenia nie było, a my popijałyśmy wino i rozmawiałyśmy na różne tematy. W pewnym momencie przypomniało mi się po co tak naprawdę była ta kolacja. Uśmiech uciekł mi z twarzy, a wzrok wbił w stół.
-Powiedziałam coś nie tak?- Zapytała kobieta.
-Nie, tylko... muszę ci coś powiedzieć.-Popatrzyłam na nią, a ta wyglądała na zmartwioną.
-Słucham.- Powiedziała.
-Bruce zdiagnozował u mnie pewną chorobę.
-Jak bardzo źle?- Zapytała.
-Rak płuc, zostało mi 6 miesięcy.- Kobieta zakryła usta rękę i zaczęła płakać. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
-Musimy cię wyleczyć.- Powiedziała.
-Już mówiłam Toniemu. Nie będę się leczyć. Wolę przeżyć ostatnie chwile życia z wami, a nie w szpitalu.- Powiedziałam, a Pepper kiwała głową w górę i w dół.
-Postaramy się żeby to były najlepsze miesiące w twoim życiu.
-Dzięki mamo.- Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się i położyłam na łóżku. Jak zwykle nie mogłam zasnąć. Sięgnęłam po telefon. Żadnych powiadomień. Jedyna na co miałam ochotę to zobaczyć numer Wandy na wyświetlaczu. Leżałam i próbowałam zasnąć, na marne. Około trzeciej przyszło powiadomienie. Szybko sięgnęłam po telefon. Był to sms od Wandy.
-Śpisz?- Napisała.
-Nie.- Odpisałam. Po chwili dziewczyna zadzwoniła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro