Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

-Zerwę z nią, gdy mój czas się będzie kończył...

-Elen, musisz jej powiedzieć.

-Nie mogę! Nie pozwolę jej cierpieć za mnie. Nie tym razem. Obiecaj mi że nikomu nie powiesz.

-Elen, ja...- Przerwałam mu.

-Obiecaj!

-Obiecuje...-Przysiągł.

-Kiedy przyjeżdża Pepper?

-Za trzy dni. Zapomniałem wspomnieć że adopcja przeszła znakomicie. Od teraz jesteś Elen Stark.- Przytuliłam mężczyznę.

-Pojadę z Pepper do waszego domu na jakiś czas, okej?

-Naszego domu.- Poprawił mnie, a ja się uśmiechnęłam. Wróciłam do pokoju i przebrałam się w piżamę. Położyłam się na łóżku. Myślałam nad całą tą pojebaną sytuacją. Usłyszałam ciche skrzypienie, otwierających się drzwi. Za nimi stała Wanda. Usiadłam i patrzyłam jak wchodzi do pokoju. Dziewczyna usiadła się obok mnie i patrzyła mi głęboko w oczy. Wbiłam się w usta dziewczyny, a ta usiadła na mnie okrakiem. Moje ręce niemal od razu znalazły się pod jej koszulką. Odpięłam stanik dziewczyny i go ściągnęłam razem z koszulką. (wiemy co dalej). Po seksie Wanda zasnęła, a ja leżałam i patrzyłam głupio w sufit. Za 6 miesięcy mnie tu nie będzie. W tym czasie muszę sprawić by wszyscy mnie znienawidzili. Może nie dosłownie wszyscy ale Wanda, Natasha i Thor napewno. Nagle poczułam metaliczny posmak w buzi. Już wiedziałam że będę wymiotować. Szybko ale cicho poszłam do łazienki i zrobiłam to co miałam. Przebrałam się i poszłam na dach.

Usiadłam na krawędzi i podziwiałam piękny, nocny New York. Po jutrze jadę do Pepper, tam trochę odpocznę. Boje się jej mówić o mojej chorobie. Nie wiem jak zareaguje. Wiem jedno. Morgan nie może się dowiedzieć. Morgan ma mnie pamiętać jako zawsze uśmiechniętą Elen. Jest coś około 3. Nie jestem śpiąca ale nie ma też energii. Dziwne uczucie. Poszłam do salonu i włączyłam na telewizji jakiś serial i czekałam do rana. Mijały sekundy... minuty... godziny. W końcu wzeszło słońce. Poszłam do kuchni i zjadłam jabłko, po czym poszłam do warsztatu Toniego. Ten jak zwykle majstruje przy kostiumie Peter'a. Siedziałam i myślałam jak powiedzieć Pepper że za 6 miesięcy mnie zabraknie. Nie mogłam nic wymyślić.

-Jak zareaguje Pepper?- Zapytałam nagle Toniego.

-Masz na myśli chorobę?- Kiwnęłam głową, a Tony wziął głęboki wdech.

-Będzie załamana ale będzie cię wspierać, jak to ona. Postara się zrobić wszystko by te ostatnie miesiące były dla ciebie najlepsze.

-Pierwszy raz jadę do twojego domu.- Powiedziałam, zmieniając temat

-Naszego Elen, nie bój się przyznać że teraz jesteś moją córką.

-Przepraszam.

-Nie o to mi chodziło. Gówniany ze mnie ojciec.- Położył dłoń na moim kolanie i patrzył mi w oczy.

-To nie prawda.- Powiedziałam.

-Chodziło mi o to że możesz mówić mi tato, do Pepper mamo, a Morgan nazywać swoją siostrą. Chyba że jest to dla ciebie nie wygodne. Pamiętaj że masz czas by się z tym oswoić.- Uśmiechnął się Tony.

-Z tym czasem to nie bardzo.- Posłałam mu słaby uśmiech i wyszłam z warsztatu. Wróciłam do siebie i zastałam płaczącą Wandę. Siedziała na łóżku z twarzą schowaną w dłoniach. Podbiegłam do dziewczyny i mocno przytuliłam, a ta mnie odepchnęła.

-Hej, co się stało?- Zapytałam zdezorientowana. Dziewczyna pokazała mi woreczek z białym proszkiem.

-To nie tak jak myślisz.- Próbowałam się tłumaczyć.

-Długo bierzesz?- Zapytała ze łzami w oczach.

-Wzięłam raz. 5 dni temu. Dostałam to ale nie ruszyłam.

-Mam ci wierzyć?- Zamarłam.

-Nie wierzysz mi?

-Jak mam? Cały czas coś ukrywasz, w nocy się wymykasz, jak mam ci wierzyć?

-W nocy przeważnie jestem u Toniego i nic nie ukrywam.- Dziewczyna zalała się łzami, a ja próbowałam ją uspokoić. Podeszłam do niej i złapałam ją za rękę, na co ta krzyknęła:

-Nie dotykaj mnie!- i wybiegła z pokoju. Z moich oczu leciały łzy. Opadłam na kolana i pękłam. Cały ten ból związany z chorobą właśnie ulatywał. Ta kłótnia była jak ostateczny cios. Mój smutek zaczął zmieniać się w złość. Po całym pokoju latały książki, poduszki i długopisy. Gdy zabrakło mi rzeczy do rzucania, bez zastanowienia uderzyłam ręką w ścianę. Ręka mi zdrętwiała i usłyszałam chrupnięcie. Nagle okropny ból przypłynął przez mój nadgarstek. Znów zaczęłam płakać. Gdy uspokoiłam się na tyle by móc mówić poszłam do Bruce'a. On prześwietlił mi rękę i zagipsował. Poszłam do Toniego, a ten zaczął o wszystko wypytywać. Wytłumaczyłam mu wszystko i zapytałam:

-Czy Pepper mogłaby mnie zabrać dzisiaj?




PRZEPRASZAM!!!!!
Wiem że strasznie zaniedbuje tą książkę i jest mi strasznie przykro. Wiem jestem okropnym człowiekiem! Zabijam główną postać i wiem o tym że pewnie mnie nienawidzicie. Postaram się pisać częściej obiecuje!!!
Nie bijcie proszę 😭
Chciałabym jeszcze podziękować za pierwsze miejsce w tagu wandamaximoff!! Tego się kompletnie nie spodziewałam. Aktualnie jesteśmy na trzecim ale wierzcie że przez kilka dni byliśmy na pierwszym! Mimo wszystko uważam że trzecie miejsce to i tak ogromny zaszczyt!Myślałam że ta książka to będzie porażka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro