24
Ktoś zapukał do drzwi, a ja krzyknęłam że można wejść. W drzwiach stanęła Wanda, a ja się usiadłam. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Kto tu taki szczęśliwy?- Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na mnie okrakiem.
-Mam swój powód.- Chciałam pocałować dziewczynę, lecz ta się odsunęła.
-Jaki powód?- Położyłam swoje dłonie na tali dziewczyny i patrzyłam głęboko w oczy. Boże jest taka piękna.
-Ziemia do Elen.- Odezwała się Wanda, tym samym wyrywając mnie z transu.
-Tony i Pepper chcą mnie adoptować.
-To świetnie!- Wbiłam się w usta dziewczyny, a moje dłonie powędrowały pod jej koszulkę. Dziewczyna złapała mnie za nadgarstek, żebym nie pojechała wyżej. Wanda się odsunęła i patrzyła na mnie z uśmiechem.
-Musimy świętować.
-Właśnie to robimy.- Wbiłam się w jej usta, a moje dłonie powędrowały na jej piersi. Dziewczyna trzymała swoje dłonie na moich udach. Ściągnęłam jej koszulkę i zaczęłam całować jej dekolt. Dziewczyna pozbyła się mojej koszulki, a ja zdjęłam jej stanik. Całowałam i lizałam odkryte części jej ciała. ( Wiemy co dalej).
Wieczór
Leżałam a łóżku, z Wandą na klatce piersiowej. Delikatnie przeczesywałam jej włosy i podziwiałam, to co dostałam od życia. Nic lepszego nie mogło mnie spotkać. Wanda pokazała mi coś czego nigdy nie miałam. Pokazała mi kompletnie inne życie. Życie, które jest warte wytrzymywania, cierpienia i starania się. Tylko ona powstrzymuje mnie od rzeczy takich, jak narkotyki, dużo alkoholu czy inne używki. Dzięki niej czuje że żyje...
Wanda zaczęła przecierać oczy i się budzić. Pocałowałam ją w czubek głowy i patrzyłam na jej piękną twarz.
-Cześć El.- Powiedziała dziewczyna, gdy podniosła brodę by móc na mnie spojrzeć.
-Cześć Wands.- Pocałowałam dziewczynę i się uśmiechnęłam.
-Zostaniemy dzisiaj w łóżku?- Zapytała, a ja pokiwałam głową. Włączyłam nasz serial na telewizji i tak spędziłyśmy wieczór. Wanda zasnęła około 24, a ja 3.
Następny dzień
Obudziłam się przed siódmą. Wanda spała na mojej klatce, a ja nie chcąc jej obudzić, byłam zmuszona czekać. Delikatnie bawiłam się pasmem włosów dziewczyny. Wanda obudziła się około 2 godziny później. Chwile później przebrałyśmy się i zeszłyśmy do kuchni.
Siedziałam na blacie i patrzyłam głupio w ścianę. Wanda robiła kanapki i coś mówiła, ale nie słuchałam jej. Moje myśli krążyły wokół Mj. Dawno jej nie widziałam, a może byśmy coś razem spaliły?
-Słuchasz mnie?- Zapytała Wanda wyrywając mnie z transu.
-Mhm.- Mruknęłam i uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-To o czym mówiłam.- Mój wzrok powędrował w podłogę.
-Przepraszam.- Spojrzałam na dziewczynę, a ta przewróciła oczami.
-Mówiłam, że jutro ma przyjechać jakaś bohaterka. Wraca z misji z Belgii i zatrzyma się tutaj.
-Jak ma na imię?
-Nie mam pojęcia.- Obserwowałam jak Wanda kroi kanapki i nakłada je na talerz. Dała mi jeden. Poszłyśmy do salonu, gdzie spotkałyśmy Nat. Dziewczyny gadały o jakiś bzdetach, a ja myślałam jak poprosić Peter'a o numer do mulatki. Po kilku minutach młody Spider-man przeszedł przez salon. Podbiegłam do niego i pociągnęłam do innego pokoju.
-Nie strasz mnie tak!- Krzyknął chłopak i złapał się za serce.
-Potrzebuje numer do Mj.
-Po co ci?- Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
-Zluzuj, chcę się spotkać z przyjaciółką i tyle.
-Pójdę z wami.- Zaproponował.
-Nie obraź się ale to damskie sprawy.
-Wyślę ci smsem.- Powiedział i wyszedł z pokoju. Wróciłam do dziewczyn, które nawet nie zauważyły że zniknęłam. To nawet lepiej. Poszłam do siebie i zerknęłam na telefon. Pet już wysłał mi numer, więc od razu zadzwoniłam.
-Hej Mj, tu Elen.
-Kto ci dał Mój numer?- Zapytała śmiejąc się.
-Peter, ale mniejsza z tym.
-Luz, potrzebujesz czegoś?
-Przyjaciółki i rozluźnienia, da się załatwić?
-Obie myślimy o tym samym?
-Jasne że tak.- Zaśmiałyśmy się.
-Tak, pewnie. Co powiesz na dzisiaj na 20?
-Mi pasuje, załatw coś mocnego.
-Rzecz jasna.- Jeszcze raz się zaśmiałyśmy i się rozłączyłyśmy. Poszłam do warsztatu Toniego i oglądałam jak pracuje nad nowym wynalazkiem. Siedziałam tam do południa po czym wróciłam do siebie. Do wieczora czytałam książkę i oglądałam film. O 19:30 ubrałam się i wyszłam oknem. Szłam w stronę ruin domu, w którym ostatnio ja i Mj paliłyśmy trawę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro