Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23

Na wstępie przepraszam za wcześniejszy błąd gdzie napisałam że Elen ma 18 lat. Na potrzeby historii musiałam to zmienić wiec dziewczyna ma 17.

Obudziłam się o wschodzie słońca. Wanda jeszcze spała więc dyskretnie się przebrałam i wyszłam z pokoju.

Wyszłam na dach, by przemyśleć kilka spraw. Myślałam o przyszłości. Chciałabym już mieć dziecko i mieszkać sama. Z Wandą jestem już sześć miesięcy. Czas leci jak pojebany, a my nic z tym nie możemy zrobić. Zeszłam do kuchni po jabłko i poszłam do Toniego. Kombinował on coś w bransoletkach wdowy, a ja jak zwykle siedziałam w swoim kąciku.

-Dzisiaj przyjeżdża Pepper.- Zaczął mówić mężczyzna.

-Morgan też?- Zapytałam.

-Nie, ale musimy poważnie porozmawiać.- Dokończył, a mnie przeleciał strach.

-Zrobiłam coś? Zepsułam?- Tony się uśmiechnął i złapał za dłoń.

-Nie bój się, nic nie zrobiłaś.- Uśmiechnęłam się i po chwili wyszłam. Poszłam do salonu, gdzie znalazłam Thora i Nat. Dosiadłam się do tej dwójki i patrzyłam jak mężczyzna robi z siebie idiotę nawet o tym nie wiedząc.

-Dobra, jeszcze raz. Kobieta bezpłodna nie może zajść ciążę przez seks, ale przez in vitro już tak. Rozmiecie?- Ja i Natasha tylko kiwałyśmy głową i wstrzymywałyśmy śmiech. Do pokoju weszła Wanda, a my patrząc na jej zdezorientowaną minę nie wytrzymałyśmy dłużej i wybuchłyśmy śmiechem. Gdy się trochę uspokoiłyśmy, zapytałam:

-Czyli uważasz że ja i Natasha możemy zajść w ciąże, ale przez in vitro?

-Jasne!- Krzyknął, a ja i Natasha znów zaczęłyśmy się śmiać. Łzy spływały po moich policzkach ze śmiechu. Wanda podeszła do mnie i położyła swoją rękę na moim ramieniu.

-Pani już chyba wystarczy.- Powiedziała i zaczęła mnie prowadzić do kuchni. Usiadłam na blacie i wycierałam łzy.

-Słyszałaś go?

-Tak i nie wiem czemu się śmiejesz.

-O czym ty gadasz?- Zapytałam zdezorientowana.

-Nie powinno cię śmieszyć to że nie możesz mieć dzieci.

-Nie, nie, nie, nie, nie. Źle to zrozumiałaś.- Zeszłam z blatu i podeszłam do dziewczyny. Złapałam ją za ręce i patrzyłam w jej zielone oczy.

-To o co chodziło?- Dziewczyna się uśmiechnęła i przysunęła jeszcze bliżej mojej twarzy.

-Śmiałyśmy się z głupoty Thora. Uwierzysz że ktoś tak głupi istnieje?- Również się uśmiechnęłam. Jedna z rąk dziewczyny wylądowała na moim karku, a moja dłoń na jej tali. Przybliżyłyśmy się jeszcze troszkę i nasze usta dzieliły milimetry. Dziewczyna delikatnie wbiła się w moje usta.  Chwile się całowałaśmy, po czym dziewczyna zaczęła robić jajecznicę, a ja siedziałam na blacie i obserwowałam. Od zawsze wolałam obserwować. Gdy Wanda skończyła, nałożyła jedzenie na dwa talerzyki i jeden podała mi. Po zjedzeniu ich, poszłyśmy do salonu i siedziałyśmy z Natashą. Dziewczyny gadałyśmy o jakiś bzdetach, a ja nasłuchiwałam. Po jakimś czasie do salonu wszedł Tony z Pepper.

-Elen, możesz na chwilkę?- Zapytała kobieta, a ja pokiwali głową i poszłam z parą do innego pokoju. Weszliśmy do pokoju narad. Tony i Pepper usiedli, a ja stałam na przeciwko nich.

-Usiądź.- Powiedział mężczyzna, wiec tak zrobiłam.

-Nie wiem co zrobiłam, ale bardzo przepraszam i to się nie powtórzy.- Powiedziałam, a para się uśmiechnęła.

-Nic nie zrobiłaś słońce.- Powiedziała kobieta.

-To o czym chcieliście pogadać?

-Od dłuższego czasu ja i Pepper się zastanawialiśmy. Jesteś wspaniałym dzieckiem i jesteś dla nas jak córka, wiec czemu tego nie zrobić prawnie?- Chwile mi zajęło analizowanie jego słów, ale gdy wszystko zrozumiałam, łzy ze szczęścia napłynęły do moich oczu.

-Chcecie mnie adoptować?- Wstałam z uśmiechem i łzami na policzkach. Kobieta podeszła do mnie i pokiwala głową. Jej oczy tez były zaszkolne. Owinęłam dłonie na szyi kobiety i zaczęłam dźwiękować.

-Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!- Gdy odkleiłam sie od kobiety, podeszłam do Toniego i również go przytuliłam. Odkleiłam się od mężczyzny i wytarłam łzy.

-W piątek przyjedzie pani z wydziału adopcyjnego i podpiszemy wszystkie papiery.- Powiedział i uśmiechnął się Tony. Podziękowałam jeszcze raz i cała w skowronkach poszłam do swojego pokoju. Leżałam na łóżku i myślałam nad tym, jakie szczęście mnie spotkało. Ktoś zapukał do drzwi, a ja krzyknęłam że można wejść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro