22
Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Przetarłam oczy i zauważyłam że siedzę w salonie Bartonów. Szturchała mnie Wanda.
-Słodko wyglądasz jak jesteś zaspana.- Powiedziała dziewczyna patrząc na moją twarz.
-Wcale nie.- Przetarłam całą twarz.
-Spakuj się, niedługo jedziemy.- Poszłam do pokoju i spakowałam wszystko, co tu przywiozłam. Wzięłam plecak i zeszłam na dół. Wanda i Clint stali przy dzieciach i się żegnali. Gdy nadeszła moja kolej podeszłam do Coopera, ostatni raz potargałam mu włosy i mocno przytuliłam. Lilę podniosłam i zaczęłam łaskotać, a Nathanielowi podałam palec. Przytuliłam Laurę, dziękując i poszliśmy do samochodu. Razem z Wandą usiadłyśmy z tyłu. Przed 23 byliśmy w wieży. Weszliśmy do salonu, a ja nawet dobrze się nie rozejrzałam i już miałam w ramionach Natashę.
-Nie było mnie dwa dni.- Zaśmiałam się gdy dziewczyna mnie puściła.
-To jak wieczność, pijesz?
-Z tobą zawsze.- Uśmiechnęłam się i poszłyśmy usiąść na kanapę. Wanda odniosła nasze rzeczy, a ja i Natasha śpiewałyśmy karaoke. Minęły z dwie godziny, a ja byłam nieźle napruta.
-Wpadłam na genialny pomysł!
-Dawaj.- Odpowiedziała równie pijana Natasha.
-Zrobię salto, alee wyląduje tak jak ty.
-W jakim sensie?- Dopytała Nat.
-No wiesz, jak walczysz to robisz taką śmieszną pozę.- Wstałam i stanęłam na środku salonu, żeby o nic nie uderzyć.
-To chyba nie najlepszy pomysł.- Odezwała się Wanda.
-Daj spokój. To tylko salto.- Po chwili wyskoczyłam do salta. Obróciłam się w powietrzu i wylądowałam pozą Nat. Wstałam i zaczęłam się śmiać. Wanda kręciła głową na lewo i prawo, a Natasha klaskała. Wracając na kanapę, potknęłam się o stół, lecz Wanda złapała mnie swoimi mocami. Ja i Natasha znów zaczęłyśmy się śmiać.
-Tobie już wystarczy.- Powiedziała Wanda i zaczęła ciągnąć mnie do pokoju.
-Nieeee!- Krzyczałam i próbowałam się wyrwać, lecz na nic się to zdało. Doszłyśmy do pokoju, a dziewczyna rzuciła mnie na łóżko.
-Jak mnie już tu zaciągnęłaś to chodź do mnie.- Dziewczyna położyła się na plecach, a ja usiadłam na jej udach. Wanda się podniosła, a ja wbiłam się w jej usta. Po chwili pocałunki były coraz głębsze i namiętniejsze. Moje ręce wylądowały pod koszulką dziewczyny, której po chwili już nie miała. Moja koszulkę też zniknęła, a Wanda zajmowała się moimi piersiami. Jej dłonie odnalazły guzik do moich spodni i zsunęła je na ile to było możliwe. (Wiemy co dalej)
Następnego dnia
Obudziłam się sama w łóżku. Było coś koło 10. Miałam kaca w chuj. Nie pamiętam ile wypiłam, ale stanowczo za dużo. Wstałam i poszłam się przebrać.
Zeszłam do salonu, gdzie była Wanda i Natasha. Słysząc ich donośną rozmowę, wycofałam się i poszłam do Bruce'a. Weszłam do środka, a mężczyzna wyglądał na znudzonego.
-Hej Bruce, potrzebuje pomocy.
-Odpadam, Hulk nie jest w nastroju.
-O czym ty gadasz?
-Hulk nie da dzisiaj rady.- Powiedział trochę głośniej, a w moich uszach zaczęło dzwonić.
-Po pierwsze, potrzebuje ciebie, a nie Hulka. Po drugie, nie krzycz tak. Głowa mi pęka pomóż mi.
-Już się robi.- Zaczął grzebać w szufladach, a ja usiadłam na jego biurku. Po chwili podszedł do mnie ze strzykawką.
-O nie, nie ma chuja.- Zeskoczyłam z jego biurka i się odsunęłam.
-To najlepsze co mam.
-Nie masz w pigułce?
-Niestety nie.- Mężczyzna podchodziła do mnie małymi kroczkami, a ja odchodziłam.
-To znajdź coś innego.
-To jest najlepsze.
-Nie ma chuja, że mi to wstrzykniesz.- Wybiegłam z laboratorium i pobiegłam do salonu.
-Natasha! Pomocy! Bruce chce mnie zabić!- Wbiegłam do pomieszczenia i schowałam się za kanapą.
-Co chce zrobić?
-Zabić mnie! Naszedł mnie z jakąś wyjebiście wielką strzykawką.
-Wyrażaj się.- Skomentowała Wanda, siedząca obok.
-Chodź.- Natasha pomogła mi wstać i zaprowadziła z powrotem do mężczyzny.
-Bruce daj jej jakąś tabletkę. Ona się boi igieł.- Mężczyzna pokiwał głową i dał mi małą pigułkę, którą przełknęłam.
-Natasha ratujesz mi życie.
-Co ty byś beze mnie zrobiła?- Powiedziała sarkastycznie i wyszła. Wróciłam do siebie i włączyłam film. Po jakimś czasie dosiadła się Wanda i razem oglądałyśmy nasz serial. Położyłyśmy się by lepiej nam się oglądało, co chyba nie było najlepszym pomysłem bo po 20 minutach zasnęłam. W śnie odwiedził mnie Loki, który był chyba jedyną, miłą rzeczą w Hydrze. Jako że widziałam go raz, śniło mi się jak pokazywał mi fajerwerki. Szkoda że widziałam go tylko raz. Gdyby teraz tu był pewnie byśmy się zaprzyjaźnili. Jednak dalej zastanawia mnie to kto był tym tajemniczym bratem? Miałam wrażenie że już go znam. Jakby ten kogo opisywał był tutaj, obok, a może to tylko wrażenie? Sama nie wiem...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro