21
Rano ,,zaspałam" na śniadanie. Poszłam pod szybki prysznic i się ubrałam.
Zeszłam do salonu gdzie była Wanda, a na sam jej widok oczy mi się zeszkliły więc poszłam do kuchni. Była tam Laura i Lila. Podeszłam do dziewczynki od tyłu i podniosłam krzycząc:
-Mam cię!- Dziewczynka zaczęła się śmiać na co mój humor się poprawił.
-Wiem że wolisz ciocię Nat, ale musisz przeboleć ze mną.- Potargałam jej włosy i uśmiechnęłam się.
-Ciebie też lubię.- Odpowiedziała, a mi zrobiło się ciepło na sercu.
-Jesteś kochana.- Pocałowałam dziewczynkę w policzek i podeszłam z dziewczynką na rękach do Laury. Kobieta odebrała Lilę, a do kuchni weszła reszta. Podeszłam do Coopera i przybiłam mu piątkę, a małemu Nathanielowi dałam palec, który chłopak chwycił w piąstkę. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a Wanda, która trzymała malucha skanowała każdy cal mojej twarzy. Wyszłam do ogrodu i usiadłam się na huśtawce. Myślałam o tym czy mi i Wandzie jeszcze coś wyjdzie, czy to już koniec. Usłyszałam jak ktoś wychodzi z domu. Podniosłam wzrok i ujrzałam Wandę. Dziewczyna dosiadła się na huśtawkę obok i chwile siedziałyśmy w ciszy.
-Nie chcę tego kończyć.- Powiedziała dziewczyna.
-Wypad z mojej głowy.
-Przepraszam, za to i za to, co powiedziałam. Nie miałam tego na myśli, ale martwię się o ciebie. Najpierw te papierosy, później wiesz co, a teraz jesz mniej niż niemowlak.
-Wanda skończ.- Dziewczyna kucnęła przede mną i patrzyła w moje załzawione oczy.
-Porozmawiaj ze mną, proszę.- Nastała chwilowa cisza, a ja przetarłam oczy.
-Co mam ci powiedzieć? Że czuję się brzydka, brudna, pusta, głupia, odrażająca, gruba i samotna? To chciałaś usłyszeć? Proszę. Teraz wiesz...
-Elen...- Dziewczyna położyła swoją dłoń na moim policzku i wytarła łzę, która z niego spływała.
-Mogłaś powiedzieć.- Dziewczyna wstała i pomogła mi wstać. Patrzyłam w jej oczy. Po chwili wbiłam się w jej usta, a moje dłonie powędrowały na talie dziewczyny.
-Nie kłóćmy się więcej.- Szepnęłam gdy się od siebie oderwałyśmy. Dziewczyna zapłakana, tylko pokiwała głową. Weszłyśmy do środka, a ja podeszłam do Coopera.
-Idziemy postrzelać?- Chłopak uradowany, wybiegł na dwór, a ja tuż za nim. Coop przygotował tarczę, łuk i strzały. Dostałam jeden łuk i wycelowałam w tarczę. Naciągnęłam strzałę i strzeliłam. Strzała wbiła się w sam środek tarczy. Chłopak krzyknął z podekscytowania, a ja zaczęłam go uciszać. Na podwórko wbiegła Wanda i Clint, a młody Barton pokazywał im co się stało.
-Masz talent El.- Powiedział Clint.
-Ma rację.- Dziewczyna podeszła i wbiła się w moje usta, po czym oboje wrócili do środka. Pomagałam Cooperowi dobrze celować, a po kilku próbach udało mu się trafić w środek. Zbliżała się pora obiadowa, co bardzo mi się nie podobało. Laura zawołała nas na obiad. Stek, ziemniaki i groszek. Usiedliśmy przy stole, a ja zaczęłam mieszać jedzenie na talerzu. Zjadłam kilka kęsów i patrzyłam jak reszta je, dalej bawiąc się jedzeniem.
-Laura, to było niesamowite. Zapchałam się, lepiej pójdę się położyć.- Szybko wymknęłam się z kuchni, tak aby nikt nie mógł nic powiedzieć. Poszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Sięgnęłam po laptopa i przeglądałam internet. Nagle zadzwoniła Natasha.
-Hej El, jak tam u Bartonów?- Przywitała się.
-Naprawdę? Dzisiaj wracam.-Zapytałam z politowaniem.
-Wiem ale musiałam zadzwonić.- Powiedziała dziewczyna, na co obie się zaśmiałyśmy.
-Dobrze, ja i Cooper się zaprzyjaźniliśmy, a Lila chyba mnie lubi.- Pochwaliłam się.
-A z Wandą?- WIedziałam że zapyta.
-Już okej.- Powiedziałam, a uśmiech sam wlazł na moje usta.
-To świetnie, o której będziecie?- Zapytała.
-Clint chce wyjechać po kolacji czyli koło 23 będziemy.- Odpowiedziałam.
-Czekam. Kocham, Pa!- Krzyknęła i się rozłączyła. Zeszłam na dół, a wszyscy siedzieli w salonie i oglądali ,,Hotel Transylwania". Dosiadłam się koło Wandy i położyłam głowę na ramieniu dziewczyny. Oglądając film zrobiłam się śpiąca i po kilku chwilach już spałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro