19
Obudziłam się chwile po 9. Wanda przeczesywała moje włosy palcami, a ja nasłuchiwałam jej serca. Po około 20 minutach przebrałyśmy się i zeszłyśmy do kuchni na śniadanie.
Po zjedzeniu śniadania, usiadłyśmy się w salonie i włączyłyśmy jakiś serial. Natasha dosiała się w połowie odcinka i zaczęła rozmawiać o Stevie. Chłopak zaprosił ją na randkę, a ta nie wiedziała co ubrać. Wanda poszła jej pomóc, a do mnie dosiadł się Pietro.
-Hej, pseudo flashu.
-Hej, pseudo Wanda.- Oboje się zaśmialiśmy.
-Jak z moją siostrą? Dogadujecie się?
-Dobrze, a dogadujemy się jak nigdy. A ty masz kogoś na oku?
-Sam sobie wystarczam.
-Kiedyś ci przejdzie.
-Chcesz iść pobiegać?
-Mhm.- Pokiwałam głową i poszłam przebrać się w strój do biegania. Po zejściu na dół, ja i Pietro poszliśmy biegać. Biegaliśmy po parku, lesie i nad jeziorkiem gadając o różnych rzeczach. Wróciliśmy do wierzy i się rozdzieliliśmy. Przebrałam się i spaliłam szluga w oknie, po czym zeszłam do salonu i włączyłam jakiś film. Sam film okazał się nudny więc bawiłam się małą, fioletową, kuleczką światła, która biegała między moimi palcami. Moja moce są fioletowe i wyglądają kozacko. Po chwili jednak znudziłam się tą zabawą i zaczęłam przenosić rzeczy po pokoju, też mocami. Do pokoju weszła Wanda i z zaskoczeniem, oglądała fruwające przedmioty. Spojrzała na mnie z politowaniem, a ja niewinnie się uśmiechnęłam.
-Hej, słońce.- Powiedziałam i opuściłam wszystko na podłogę.
-Cześć El, mogę wiedzieć co robisz?
-Siedzę sobie, czemu pytasz?- Dziewczyna się zaśmiała, po czym machnęła ręką i wszystko wróciło na swoje miejsce. Wanda dosiadła się do mnie i pocałowała w policzek.
-Co chcesz dzisiaj robić?- Zapytała i położyła głowę na moim ramieniu.
-Nie mam pojęcia, a ty?
-Też.
-Słyszałam że Clint jedzie dzisiaj do Laury na weekend, można się do niego uśmiechnąć. Podobno ma nowego dzieciaka, Nathaniel.
-Jak załatwisz to pojadę.
-Okej.- Robiąc dziewczynie na złość, wstałam gwałtownie, przez co ta uderzyła głową o kanapę.
-Hej! Chodź się przytulać, później będziesz mu męczyć głowę.- Zaśmiałam się i z powrotem usiadłam na kanapie. Wanda oglądała jakiś film, a moje myśli krążyły wokół mojej przyszłości. Ciekawi mnie co? Gdzie? Jak? Dalej będę z Wandą? Może zostanę sama?
-El!- Krzyknęła dziewczyna, tym samym wyrywając mnie z transu.
-Hm?- Spojrzałam na dziewczynę.
-Wszystko dobrze?- Dziewczyna usiadła tak, byśmy mogły patrzeć sobie w oczy.
-Mhm.- Pokiwałam tylko głową.
-Wiesz że możesz powiedzieć?
-Wiem.
-To powiedz.
-Nic mi nie jest!
-Porozmawiaj ze mną. Nic mi nie mówisz! Martwię się o ciebie!
-O co ci chodzi?
-O ciebie! Najpierw się zjarałaś, później papierosy, zostałaś zgwałcona, a i tak nie chcesz nic mówić!- Moje ocz napełniły się łzami. Wstałam i zaczęłam wychodzić.
-El! Przepraszam!- Krzyknęła dziewczyna zanim wyszłam. Poszłam do swojego pokoju i spakowałam kilka ubrań. Wyszłam na korytarz.
-Jarvis, gdzie Clint?
-Clint jest w kuchni, pani Puroff.- Zeszłam do kuchni i podeszłam do Clinta.
-Zgarniesz mnie ze sobą?
-Co?
-Weźmiesz mnie na farmę? Potrzebuje przerwy od... tego.
-Jasne, wyjeżdżamy za godzinę.
-Zadzwoń jak będziesz się zbierał.- Wyszłam z kuchni i poszłam do wyjścia, gdzie założyłam buty i wyszłam. Poszłam do kawiarni po kawę i do parku. Siedziałam i obserwowałam ludzi, aż usłyszałam dzwonek od telefonu. Odebrałam, myśląc że to Clint.
-Mam wchodzić do góry czy czekać przy aucie?
-Elen?- Usłyszałam głos Wandy.
-Czego chcesz?
-Błagam cię wróć do wieży, pogadamy.
-Daj spokój.- Rozłączyłam się, a dziewczyna dzwoniła jeszcze kilka razy. Po około 10 minutach zadzwonił Clint i powiedział że mam czekać przy samochodzie. Gdy dotarłam do samochodu, Clint zszedł po 5 minutach, ale nie sam. Szła z nim Wanda. Patrzyłam na niego morderczym wzrokiem, a ten się tylko uśmiechnął.
-Ja z przodu.- Powiedziałam i wszyscy wsiedliśmy do samochodu. Po krótkiej chwili drogi Wanda zaczęła.
-El możemy pogadać?
-Odpuść sobie.
-Błagam cię. Wiesz że nie chciałam.
-Marnujesz czas.
-No to czeka nas długa i ciekawa droga.- Odezwał się łucznik, a ja nie chcąc słuchać ich obydwu, wyciągnęłam słuchawki i włączyłam sobie piosenki. Patrzyłam w okno i podziwiałam pola. Po około 2 godzinach stanęliśmy na stacji benzynowej. Clint dolał paliwa, a ja i Wanda poszłyśmy kupić coś do jedzenia. Wzięłam małego rogalika z czekoladą i poszłam do kasy. Wróciłam do samochodu nie czekając na dziewczynę. Dałam mężczyźnie połowę rogala i oboje go zjedliśmy. W międzyczasie doszła Wanda z kanapką. Gdy dziewczyna zjadła ruszyliśmy w dalszą drogę. W połowie usnęłam więc nie wiem ile jechaliśmy. Obudził mnie Clint gdy staliśmy pod domem. Wyciągnęłam plecak z bagażnika i założyłam go na lewe ramię, po czym stanęłam przy drzwiach wejściowych. Clint podszedł i wszedł do środka, a za nim Wanda i na końcu ja. Do mężczyzny podbiegła żona z niemowlęciem i dwójka starszych dzieci a ja stałam przy schodach oparta o ścianę, obserwując wszystkich...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro