17
Chwile po wschodzie słońca, zeszłam do kuchni i zrobiłam herbatę. Poszłam do salonu i stanęłam przy oknie pokrywającym całą ścianę. Patrzyłam przez okno na ludzi którzy zbierali się do pracy, szkoły czy gdziekolwiek indziej. Nawet nie zauważyłam, kiedy wypiłam herbatę. Umyłam kubek i poszłam przebrać się w strój do ćwiczeń. Po przebraniu się poszłam do sali treningowej i zaczęłam bić w worek gołymi rękami. Z każdym ciosem gniew we mnie wzrastał, a ciosy były mocniejsze. Pot spływa mi po ciele, a oczy mam zaszklone. Uderzyłam z całej siły, a łańcuchy, które utrzymywały worek pękł i worek odleciał na drugi koniec sali. Obróciłam się by zobaczyć jak daleko poleciał. Leżał on przy stopach Wandy, a ta patrzyła na mnie z przerażeniem.
-Długo tam stałaś?- Podeszłam do niej i zaczęłam ciągnąć worek w kąt pokoju.
-Tylko chwile, o której wstałaś?
-Jakieś pół godziny temu, która godzina?
-Chwile po 5.- Worek leżał w kącie sali, a ja zgarnęłam bidon z wodą i telefon po czym zaczęłam wychodzić. Chciałam iść do siebie, lecz Wanda zastawiła drzwi swoją osobą.
-Chcesz pogadać?
-Nie trzeba.- Szybko pocałowałam dziewczynę i delikatnie przepchnęłam wychodząc. Wróciłam do pokoju i się przebrałam.
Spaliłam szluga w oknie i zeszłam do kuchni. Zgarnęłam z lodówki energetyka i go wypiłam. Poszłam do salonu gdzie siedziała Nat i Wanda. Widząc jak razem się dobrze bawią wycofałam się i poszłam posiedzieć na dach. Nie mam pojęcia ile minęło. Siedziałam i patrzyłam na drogę od dłuższego czasu. Na dach ktoś wszedł, a ja się obejrzałam. Okazała się to Wanda. Zeszłam z krawędzi bo dziewczyna boi się wysokości i spotkałyśmy się mniej więcej na środku dachu. Dziewczyna położyła swoje delikatne dłonie na moim karku, a mnie przeszły delikatnie ciarki jednak nie odsunęłam się.
-Czemu się nie dosiadłaś?
-Co?
-Czemu się nie dosiadłaś? W tedy w salonie.
-Nie chciałam przeszkadzać.- Mój wzrok z jej oczu przeniósł się na podłogę. Dziewczyna położyła jedną z rąk na moim policzku i skierowała mój wzrok z powrotem na jej twarz.
-Głupia, nigdy mi nie przeszkadzasz.- Dziewczyna się uśmiechnęła, na co ja zrobiłam to samo.
-Przepraszam.
-Za co?
-Że byłam taka oschła i wredna, a ty próbowałaś mi pomóc. Nie zasługuję na takiego anioła jak ty.
-Nie przepraszaj, to nie twoja wina.- Pocałowałam dziewczynę, po czym usiadłyśmy na dachu rozmawiając na różne tematy. Zaczęło się ściemniać, więc wróciłyśmy do jej pokoju i oglądałyśmy jakiś serial. Głowę położyłam na ramieniu dziewczyny i złączyłam nasze ręce. Moje oczy zaczęły się powoli zamykać...
Następnego dnia
Obudziłam się u boku Wandy, która wygląda uroczo. Jej potargane włosy opadały na jej piegowatą, spokojną twarz. Patrzyłam na nią, a uśmiech sam cisnął mi się na usta. Wanda to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Dziewczyna przetarła oczy i spojrzała na mnie, a uśmiech niemal od razu pojawił się na jej twarzy.
-Dzień dobry.- Powiedziałam i wbiłam się w usta dziewczyny.
-Dzień dobry.- Odpowiedziała, gdy się od siebie oderwałyśmy. Leżałyśmy jeszcze chwile i obie wstałyśmy. Poszłam się przebrać do swojego pokoju, a Wanda została w swoim.
Dzisiaj sobota to znaczy że przyjeżdża Morgan. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę, po czym poszłam do salonu. Dosiadłam się do Thora i Clinta. Thor jak zwykle się wygłupiał, a ja i Clint się z niego śmialiśmy. Po jakimś czasie usłyszałam krzyk.
-El!- Mała Morgan podbiegła i wskoczyła na moje kolana, oplatając ręce na mojej szyi.
-Część malutka.- Przycisnęłam dziewczynkę do siebie, wstałam i zaczęłam się kręcić wokół własnej osi. Morgan śmiała się na cały pokój, a mój humor momentalnie się poprawił.
-Przepraszam chłopcy, ale obowiązki wzywają.- Powiedziałam i z dziewczynką na rękach poszłyśmy do jej pokoju. Bawiłyśmy się, przebierając się w Avengersów. Morgan była Iron Manem, a ja Hulkiem, który ją gonił. Gdy dziewczynka się zmęczyła, usiadłyśmy na łóżku i Morgan opowiadałam mi o przedszkolu i jej nowym króliczku.
-El, pokarzesz mi fajerwerki?
-Jasne.- Wyciągnęłam na płasko rękę, a na niej zaczęły strzelać fajerwerki. Dziewczynka, jak zahipnotyzowana oglądała wybuchy, a w mojej głowie pojawiło się wspomnienie z Hydry.
Siedziałam w celi, bawiąc się drewnianymi klockami za pomocą telekinezy. Przyszedł po mnie jeden z doktorów i zaprowadził do ,,szefa", który rozmawiał z dziwnym mężczyzną. Miał on czarne włosy do ramion i strój jak pseudo bohater.
-Zostawcie nas.- Powiedział alla bohater, a reszta wyszła. Mężczyzna pokazał na krzesło, żebym usiadła, więc tak też zrobiłam.
-Jestem Loki.- Uśmiechnął się.
-Elen.- Wzrok miałam wbity w ziemię.
-Pokazać ci sztuczkę?- Pokiwałam jedynie głową, a ten wyciągnął rękę, na której tańczyły kolorowe fajerwerki. Wpatrywałam się w piękne eksplozje, a mężczyzna we mnie.
-Nauczyć cię?- Znów pokiwałam głową, a udawany bohater Loki tłumaczył mi co robić. Po kilku próbach mi się udało. Gadaliśmy trochę o moim byciu tutaj i o jego barcie, lecz nie podał mi jego imienia. Jeden z doktorów zaprowadził mnie z powrotem do celi i więcej nie spotkałam pseudo bohatera zwanego Loki...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro