Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Weszłyśmy do klubu gdzie było od groma ludzi. Uśmiech gościł na mojej twarzy. Podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy po dwa shoty na łeb. Wypiłyśmy i poszłyśmy tańczyć. Do Nat przykleił się jakiś facet, a ja stałam przy barze i piłam, sama już nie wiem, który kieliszek wódki. Podszedł do mnie jakiś mężczyzna.

-Czemu taka piękna dama, stoi sama?- Byłam tak najebana że nie myślałam.

-Bo nikt nie zagadał.

-Napijesz się czegoś?- Zapytał, uśmiechając się.

-Taaak.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam plecami do baru, żeby poszukać Nat. Dziewczyna dobrze bawiła się z jej nowym kolegą. 

-Proszę.- Mężczyzna podał mi drinka, a ja bez zastanowienia go wypiłam. Złapałam nowego kolegę za rękę i pobiegliśmy na parkiet. Moje dłonie wylądowały na szyi mężczyzny a jego ręce jeździły po mojej tali. Po około 10 minutach zaczęło kręcić mi się w głowie i pojawiać mroczki przed oczami. Mój towarzysz podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść, a ja próbowałam się opierać. Jedyne co dalej pamiętam to to, że doszliśmy do łazienki i mężczyzna podwinął mi sukienkę.

Pov. Natasha 

Koło 5 zadzwoniłam do Toniego który miał nas odebrać. Szukałam Elen po całym klubie, ale nigdzie jej nie było. Tony przyszedł by mi pomóc. Poszliśmy jeszcze sprawdzić łazienki. Patrzyłam do każdej kabiny po kolei aż usłyszałam krzyk Toniego.

-Mam ją!- Pobiegłam do Toniego i zauważyłam leżącą na ziemi El, która miała poszarpaną sukienkę podwiniętą do pępka i spuszczoną z piersi. Tony przykrył ją swoją marynarką i zaprowadził do samochodu, a ja razem z nim. Dziewczyna leżała na tylnich siedzeniach, a ja na miejscu pasażera obok kierowcy.

-Co się stało?- Zapytał nie spuszczając oka z drogi.

-Chyba oboje wiemy.- Spuściłam wzrok z drogi i patrzyłam w podłogę.

-Nie widziałaś że ktoś ją zabrał?- Zapytał osądzając.

-Byłam pijana, a ludzi było od groma.

-Wanda cię zabije, a El... Wolę nie myśleć co się z nią stanie, gdy się dowie. Jak jej to powiemy?- Tym razem zerknął na mnie, a ja tylko kręciłam głową w lewo i prawo. Dojechaliśmy do wieży. Tony niósł El na rękach do Bruce'a na jakieś badania, a ja poszłam do Wandy. Dziewczyna spała na łóżku. Nie wiedziałam jak jej to powiedzieć. Przecież ona mnie zamorduje. Stałam patrząc na nią i myśląc jak to powiedzieć.

-Długo będziesz się gapić.- Dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem. Zauważyła moje zaszklone oczy i od razu mina jej zrzedła.

-Ona jest cała? Żyje? Błagam powiedz że żyje?!- Dziewczyna wstała i podeszła do mnie.

-Żyje, fizycznie wszystko jest okej.

-Fizycznie? Co się stało Natasha?- Dziewczyna patrzyła mi głęboko w oczy, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, przede wszystkim jak.

-Ktoś ją zgwałcił.- Nie mogłam patrzeć w jej oczy, patrzyłam w ziemię i słyszałam tylko jak dziewczyna upada na kolana.

-C-co? Nie. To nie prawda. Obroniłaby się.- Wanda zaczęła kręcić głową na boki, a ja podbiegłam do niej i mocno przytuliłam. Chwile tak siedziałyśmy, aż dziewczyna wstała i trochę się uspokoiła.

-Ktoś jej coś dosypał, nie była w stanie się bronić.- Przetarłam oczy i patrzyłam na wiedźmę.

-Gdzie ona?

-U Bruce'a, robią jej jakieś badania czy to coś jej nie zaszkodzi i czy nie będzie w ciąży.- Oczy dziewczyny znów się zaszkliły i wybiegła z pokoju.

Pov. Wanda

Wbiegłam do laboratorium Bruce'a ze łzami w oczach. Elen leżała na łóżku. Wyglądała tak spokojnie, jakby odizolowana od tej rzeczywistości. Ciało tutaj, a dusza jakby gdzie indziej. Patrzyłam na nią przez szybę, a oczy na nowo zaczęły mi łzawić. Bruce machnął rękę bym weszła do środka. Podbiegłam do dziewczyny i złapałam za rękę. Biedactwo. Tyle cierpień ją w życiu spotkało, a teraz jeszcze to. Bruce podszedł do mnie i złapał za rękę po czym zaczął prowadzić mnie do swojego biurka.

-Zwykłe narkotyki, nic jej nie będzie. Obudzi się za maksymalnie 2 godziny.

-Znalazłeś coś jeszcze?

-Jest za wcześnie by określić czy jest w ciąży i tego typu rzeczy. Przykro mi.- Spojrzał na mnie współczującym wzrokiem.

-Mi też.- Uśmiechnęłam się do niego słabo i wróciłam do dziewczyny. Usiadłam na fotelu, który stał w rogu pokoju. Martwiło mnie to jak ona sobie z tym poradzi. Ma tylko 17 lat...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro