Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

O 17 wsunęłam karteczkę do pokoju z napisem ,,20 na dachu". Była pełnia a ja stałam sama na dachu. Wanda spóźniała się już 50 minut. W mojej głowie było pełno myśli.

-Nie lubi mnie już

-Nie przyjdzie

-Nie jestem wystarczająca itd.

W moich oczach pojawiły się łzy i zaczęłam kierować się do zejścia. Na schodach wpadłam na Wandę.

-Hej, przepraszam za spóźnienie...- Wtrąciłam się jej.

-Daruj sobie.- Szłam dalej do swojego pokoju. Będąc już w nim z gniewu zaczęłam rozrzucać rzeczy po pokoju. Zaczęło się od książek, później ubrań a na koniec poduszki. Pokój wyglądał jakby tornado przez niego przeszło. Usiadłam w oknie i spaliłam dwie fajki. Leżałam sobie aż nagle ktoś zapukał.

-Jeśli masz na imie Wanda to nie wchodź.- Drzwi się uchyliły i stanęła tam Natasha.

-Chyba dobrze że nie jestem Wandą.- Dziewczyna rozejrzała się po pokoju i oczy miała jak pięć złotych.

-Tornado tu było czy jak?- Zaśmiała się ale widząc mój nastrój podeszła i mnie przytuliła.

-Mam rozumieć że nie wyszło?

-Nie przyszła.- Pociągnęłam nosem. Nat mocniej mnie do siebie przyciągnęła.

-Pokarzesz co jej kupiłaś?- Wyciągnęłam naszyjnik z kieszeni i dałam Nat. Dziewczyna zaczęła go oglądać.

-Weź sobie, mi już nie potrzebny.

-Spodobałby się jej, spróbuj jeszcze raz.- Oddała mi wisiorek i patrzyła współczującym wzrokiem.

-Nie obraź się ale wolę zostać sama.

-Jasne.- Dziewczyna wyszła a ja chwile po niej. 

-Jarvis powiedz że gdyby mnie szukała to jestem na dachu.- Poszłam na dach i usiadłam na jego krawędzi. Widok z góry był piękny. Machałam delikatnie nogami które zwisały mi nad przepaścią.

Pov. Natasha

Jarvis powiedział mi że Elen siedzi na dachu. Czas się wtrącić. Pobiegłam do pokoju Wandy i delikatnie zapukałam. Dziewczyna otworzyła mi drzwi.

-Mam dla ciebie niespodziankę.

-Natasha nie ma humoru, możemy jutro.

-O daj spokój.- Chwyciłam dziewczynę za nadgarstek i zaczęłam biec w stronę schodów na dach. Wbiegłyśmy na samą górę i zauważyłyśmy El.

-Pogadaj z nią.- Szepnęłam tak by druga dziewczyna nie usłyszała.

-Ona nie chce mnie widzieć.

-Uwierz mi że ona, niczego innego teraz bardziej nie pragnie.- Zostawiłam dziewczyny same i poszłam do salonu gdzie odpaliłam widok z kamer z dachu. Wszystko było idealnie widać.

Pov. Elen

Siedziałam sobie aż usłyszałam że ktoś idzie. Stwierdziłam że nie będę się odwracać. Przecież i tak zaraz zobaczę kto to.

-Podejdziesz tu?- Czyli Wanda.

-Ty chcesz gadać więc się dosiądź.

-Wiesz że się boje wysokości.- Przewróciłam oczami i podeszłam do dziewczyny.

-Płakałaś?- Zapytała widząc moje czerwone oczy.

-Wydaje ci się, o czym chciałaś pogadać?

-Przepraszam że się spóźniłam, Pietro potrzebował pomocy.- Widać było że była smutna.

-To już nie ma znaczenia.- Unikałam patrzenia w jej oczy jak ognia.

-Chciałaś coś wcześniej powiedzieć, powiedz teraz.- Dziewczyna złapała mnie za policzek i odwróciła głowę tak żebym patrzyła w jej oczy.

-Wanda to już...- Przerwała mi.

-Dla mnie ma znaczenie, chce wiedzieć co przegapiłam.- Wyciągnęłam małe pudełeczko z kieszeni i je otworzyłam.

-To dla ciebie.

-Jest piękny, dziękuje.- Dziewczyna wyciągnęła wisiorek z pudełeczka.

-Założysz mi?- Uśmiechnięta dziewczyna podała mi naszyjnik i się odwróciła. Oplotłam jej szyje naszyjnikiem po czym ona zabrała włosy. Delikatnie zapięłam naszyjnik, a następnie dziewczyna odwróciła się w moją stronę i wbiła w moje usta, łapiąc jedną ręką za policzek, a drugą chwytając moją dłoń.

-Chciałam zapytać...- Zawahałam się na co dziewczyna delikatnie chwyciła obiema rękami moje policzki.

-Nie bój się, cokolwiek to jest jestem z tobą.- Uśmiechnęłam się delikatnie i zapytałam.

-Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?- Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a oczy dziewczyny lekko się zaszkliły. Wanda wbiła się w moje usta.

-To znaczy tak?- Zapytałam śmiejąc się gdy się od siebie oderwałyśmy. Dziewczyna nie mogąc uwierzyć jedynie pokiwała głową. Stałyśmy tam i całowałyśmy się jeszcze chwile aż zaczęło padać.

-Chodź bo zmokniemy.- Nalegała dziewczyna.

-Zaraz się rozchmurzy.- Jak na zawołanie zaczęło padać mocniej na co obie się zaśmiałyśmy.

-Będziemy chore.- Dalej nalegała.

-Nie psuj chwili.- Stałyśmy całe przemoczone, patrząc sobie w oczy i się uśmiechając. Pocałowałam dziewczynę ostatni raz po czym wróciłyśmy do środka. Obie się przebrałyśmy i poszłyśmy do salonu, gdzie siedziała Natasha. Usiadłam na kanapie a Wanda położyła się kładąc głowę na moich kolanach. Natasha włączyła film i tak spędziłyśmy resztę wieczoru. Leżałam właśnie z Wandą na jej łóżku. Dziewczyna już spała i przytulała mnie, a ja nie mogłam zasnąć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro