Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Rano obudziłam się o 10. Gdy zobaczyłam datę przykryłam głowę poduszką i wróciłam do spania. 21.02. Moje urodziny. Próbowałam spać ale ktoś wszedł do mojego pokoju. Zobaczyłam kto to i okazała się to Wanda. Po jej minie widziałam że mam przejebane.

-Co ty sobie myślałaś? Gdyby coś ci sie stało?

-Miałabyś mniej problemów na głowie.- Odwróciłam się od niej i próbowałam spać lecz ta zaczęła swój wykład.

-Nie mów tak, martwię się o ciebie. Tyle rzeczy mogło ci się stać. Potrącić auto, wpaść na pomysł skoczenia z mostu, budynku, ktoś mógł cię porwać!

-Dlatego był ze mną Peter. Teraz przepraszam ale chciałabym się przebrać.- Dziewczyna z miną naburmuszonego dziecka wyszła z pokoju. Ubrałam się i poszłam do kuchni po jabłko.

Poszłam do salonu a tam spotkałam Nat, Steve'a, Petera i Thora. Gdy mnie zobaczyli zaczęło się.

-Wszystkiego najlepszego!- Krzyknęli jednocześnie, a ja się zawróciłam do pokoju. Usłyszałam tylko jedno zadanie Natashy przed wyjściem.

-A tą co ugryzło?- Czyli Wandzia nie wspomniała o tym że nie cierpię urodzin. Jak miło. Siedziałam u siebie w pokoju aż ktoś zapukał. Drzwi otworzyłam telekinezą a za nimi stała Natasha.

-Hej.- Powiedziałam, a dziewczyna usiadła obok mnie na łóżku.

-Coś się stało?- Wyglądała na zmartwioną.

-Oprócz wykładu Wandy nic.

-To czemu uciekłaś?

-Nie cierpię urodzin. Aż dziwne że Wanda nic nie wspomniała.

-Skoro ich nie cierpisz to cię nie męczę, złapiemy się później.- Dziewczyna wyszła, a ja usiadłam na parapecie i spaliłam szluga. Po około 20 minutach przyszła Wanda ale w lepszym humorze.

-Hej El.

-Cześć.- Dziewczyna usiadła ze mną na łóżku gadałyśmy o jakiś bzdetach, a moje myśli krążyły wokół tego jak ją zapytać czy chce ze mną być. Kocham tą dziewczynę, jest dla mnie zbawieniem. Gdy Wanda wyszła ja pobiegłam do Natashy. Siedziałam z nią w pokoju i myślałam od czego zacząć.

-Chcę zapytać Wandę czy będzie moją dziewczyną.- Natasha cała w skowronkach zaczęła gratulować.

-Nie wiem jak.

-Musisz stworzyć atmosferę i powiedzieć jej co czujesz.

-I tyle?

-To się wydaje takie łatwe.- Gadałyśmy jeszcze chwile po czym wróciłam do siebie. Wieczorem przyszedł Thor i kazał się ładnie ubrać. Wzięłam pierwszą lepszą sukienkę i poszłam się przebrać.

Razem z Thorem zeszliśmy do salonu gdzie byli Pietro, Wanda, Bruce, Natasha, Pepper, Tony, Steve, Peter i Mj. Złożyli mi życzenia i zaczęła się impreza, a ja i Natasha stałyśmy przy barze. Nat robiła mi drinka, a ja czekałam na niego i obserwowałam sale. Mój wzrok zatrzymał się na rudej wiedźmie, która stała na drugim końcu sali obserwując otoczenie.

-Poproś ją do tańca.- Usłyszałam głos rudej wdowy.

-Ty tak serio?

-Drugiej takiej okazji może nie być.- Podeszłam do Wandy i wyciągnęłam dłoń.

-Zatańczysz?

-Z przyjemnością.- Dziewczyna uśmiechnęła się i przyjęła moją dłoń. Pociągnęłam delikatnie Wandę na parkiet. Moje ręce były na jej tali, a jej na moim karku i lekko kołysałyśmy się w rytm muzyki. Po kilku piosenkach podeszłyśmy do baru i zrobiłyśmy sobie po drinku. Resztę wieczoru spędziłam na poboczu z rudzielcem, a noc spędziłyśmy u mnie w pozycji na ,,łyżeczkę".

Następny dzień

Obudził mnie cichy chichot Wandy. Przywitałyśmy się pocałunkiem po czym Wanda poszła do siebie, a ja się przebrałam i zeszłam na dół pomóc sprzątać po imprezie.

Było pełno plastikowych kubeczków, konfetti, balonów i porozsypywanych chipsów. Sprzątałam ja Thor i Natasha która swoją drogą miała porządnego kaca. Gdy wszystko posprzątaliśmy zaprowadziłam Nat do jej pokoju bo z takim kacem to najlepiej nie wychodzić. Wróciłam do salonu gdzie dosiedli się Wanda i Pietro. Gadałam z nimi chwile aż Wanda się uparła że mam coś zjeść. Pociągnęła mnie do kuchni a ja usiadłam na blacie i patrzyłam co robi. Po chwili do ręki dostałam owsiankę z bananami. Zjadłam pół miseczki, a wiedźma się upierała że mam zjeść więcej.

-Jestem pełna Wands.

-Jeszcze trochę.- Podeszła do mnie i stanęła miedzy moimi nogami. Chwyciłam ją za policzki i wbiłam się w jej usta a ta położyła ręce na moich biodrach. Gdy oderwałyśmy się z pocałunku Wanda wzięła miskę i zaczęła mnie karmić jak małe dziecko.

-Wanda najadłam się.

-Zjedz jeszcze trochę.

-Później.- Dziewczyna się odsunęła, a ja zeskoczyłam z blatu i poszłam do warsztatu Toniego. Zajęłam swoje miejsce i patrzyłam jak naoliwia swój strój.

-Coś się stało Elen?

-Chce dzisiaj poprosić Wandę żeby ze mną była i stresuje się jak cholera.

-Słownictwo.- Upomniał mnie na co ja jedynie przewróciłam oczami.

-Jak chcesz to zrobić?

-Po zachodzie słońca wezmę ją na dach, dam wisiorek i zapytam.

-Ale z ciebie romantyczka.- Zaśmiał się, a ja znów przewróciłam oczami.

-Myślisz że się jej spodoba?- Wyciągnęłam z kieszeni małe pudełeczko w którym leżał naszyjnik dla Wandy.

-Elen, naszyjnik jest przepiękny.- Uśmiechnęliśmy się do się do siebie a ja schowałam naszyjnik do kieszeni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro