Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

08

No i witam kolejny dzień. Z Avengersami jestem już miesiąc a do moich urodzin zostały tylko dwa dni. Mam nadzieje że nikt się nie dowiedział bo zdechnę. Ten dzień nie jest przeze mnie najlepiej wspominany. W Hydrze urodziny obchodziło się w taki sposób że dostawałeś podwójną dawkę badań i eksperymentów, a gdy mieszkałam z tatą w urodziny byłam zamykana w piwnicy. Wolę do tego nie wracać. Spaliłam szluga i poszłam się przebrać.

Zeszłam do kuchni i robiłam płatki aż kuchni weszła oburzona Wanda.

-Co się stało złotko? Złość piękności szkodzi.- Próbowałam poprawić jej humor lecz ta na mój widok wkurzyła się jeszcze bardziej więc spuściłam wzrok do miski i czekałam na odpowiedź.

-Jak śmiałaś nie wspomnieć że masz za dwa dni urodziny?!- Oho, a jednak wiedzą. O co to całe halo? Dzień jak codzień.

-Jakoś tak wyszło, a spróbuj komuś powiedzieć to obiecuje że stracisz łeb.

-Trochę późno, wszyscy wiedzą.

-Co?! Skąd?

-Jeden z naszych agentów zdobył twoją kartę badań z Hydry.

-Nie ważne.- Sapnęłam, przewróciłam oczami, zostawiłam prawie pełną miskę na stole i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju. Dzień stał się trzy razy gorszy. Siedziałam u siebie próbując nie myśleć o tych cholernych urodzinach. Leżałam na łóżku gapiąc się głupio w sufit aż ktoś zapukał.

-Otwarte!- Krzyknęłam a w drzwiach pojawiła się Wanda.

-Przeszkadzam?- Zapytała niepewnie wchodząc do pokoju.

-Nie.

-Czemu nie lubisz swoich urodzin?- Usiadła obok mnie i przeczesywała moje włosy palcami.

-Kto powiedział że ich nie lubię?- Zapytałam sarkastycznie.

-Gdybyś je lubiła wspomniałabyś i nie uciekała gdy się ktoś się dowie.- Odpowiedziała patrząc na mnie ze współczuciem.

-Nie wspominam ich najlepiej.

-Chcesz o tym pogadać?- Patrzyłyśmy sobie w oczy. Rany jaka ona jest śliczna.

-Ja się o ciebie martwię a ty myślisz o mojej urodzie? Jesteś bardzo profesjonalna.- Zaśmiała się ruda.

-Czytałaś mi w myślach?

-Oj nie złość się, chciałam się tylko dowiedzieć co ci chodzi po tej pięknej główce.- Uśmiechnęłam się do dziewczyny na co ta pocałowała mnie w czoło. To jak ją uwielbiam nie da się opisać słowami. Siedziałyśmy tak chwile patrząc sobie w oczy. Dziewczyna położyła się obok mnie i teraz leżałyśmy patrząc sobie głęboko w oczy. Nagle ktoś zapukał a my jak poparzone odskoczyłyśmy od siebie. Podbiegłam do drzwi i lekko je uchyliłam żeby osoba za nimi nie zauważyła Wandy.

-Hej, widziałaś gdzieś Wandę? Nigdzie jej nie mogę znaleść.- Odezwała się Natasha.

-Nie, może wyszła na zakupy czy coś?

-Jakbyś ją gdzieś widziała daj znać.- Dziewczyna poszła w swoją stronę a ja zamknęłam drzwi. Wanda podeszła do mnie i złapała delikatnie za policzek.

-Ale pięknie kłamiesz.- Obie się zaśmiałyśmy po czym dziewczyna wbiła się w moje usta. Jej druga ręka wylądowała na moim drugim policzku a moje na jej tali. Pocałunki stawały się coraz głębsze i bardziej namiętne. Moje dłonie znalazły się pod koszulką wiedźmy a jej odnalazły guzik od moich spodni. Powoli zaczęłyśmy przenosić się na łóżko. Siedziałam okrakiem na biodrach dziewczyny całując ją po szyi. Wanda się podniosła po czym ściągnęłam jej górną część garderoby  a ona moją . Położyłam dziewczynę i zaczęłam całować po odkrytej części ciała. Po chwili szybko ściągnęłam spodnie a ruda widząc co robię zrobiła to samo. (Wszyscy wiedzą co dalej.).

Wieczorem

Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą śpiącą Wandę. Wyglądała tak spokojnie. Chwile poźniej Wanda zaczęła się budzić.

-Dobry wieczór.- Powiedziała słodkim zaspanym głosem.

-Cześć śliczna.- Odpowiedziałam i pocałowałam ją po czym wstałam i zaczęłam się ubierać w to co wcześniej. Wanda widząc co robię przeciągnęła się i też zaczęła się ubierać. Pocałowałyśmy się ostatni raz po czym razem zeszłyśmy do kuchni. Spotkałyśmy Natashe która dziwnie się na nas patrzyła.

-Coś się stało Nat?- Zapytałam widząc jej minę.

-Mówiłaś że nie widziałaś gdzie jest Wanda.

-Przed chwilą ją spotkałam więc ci ją przyprowadziłam.- Uśmiechnęłam się i szybko wymknęłam się do salonu zostawiając dziewczyny same. Usiadłam z Thorem i Stevem .

-Dobra ja muszę lecieć.- Odezwał się młotkowy ale gdy wstawał, potknął się o stół.

-Kurwa!- Krzyknął gdy się zorientował że upada.

-Wyrażaj się!- Od krzyczał Kapitan gdy Thor leżał na podłodze a ja płakałam ze śmiechu. Gdy Thor wstał a ja zrozumiałam co właśnie powiedział Steve opadła mi szczęka.

-Czy ty właśnie powiedziałeś ,,Wyrażaj się"?! Ten co najwięcej przeklina każe innym się wyrażać!- Krzyknęłam do krótkowłosego blondyna. Thor też zrobił wielkie oczy i razem ze zdziwieniem i ogromnymi uśmiechami, gapiliśmy się na Kapitana.

-Każdemu się zdarza.- Oburzony wyszedł z pokoju a ja i Thor położyliśmy się na kanapie zdychając ze śmiechu. Nagle usłyszałam mojego rudzielca.

-Co się im dzieje?

-Nie wiem.- Odpowiedziała jej Natasha a ja cała zapłakana ze śmiechu podeszłam do Wandy i ją przytuliłam.

-Steve wyzywał Thora za przeklinanie a jak zwróciłam mu uwagę to się obraził.- Znów dostałam ataku śmiechu a Thor wykrzyczał z kanapy.

-Mały chłopiec się obraził!- Ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej a Wanda zaprowadziła mnie na kanapę gdzie razem z Thorem nie mogliśmy się przestać śmiać a dziewczyny patrzyły na nas z politowaniem. Po uspokojeniu się Wanda odprowadziła mnie pod pokój a ja pożegnałam ją buziakiem w policzek. Gdy Wanda weszła do jej pokoju, ja po cichu pobiegłam do warsztatu Toniego. Opowiedziałam mu co zrobił Steve i razem zaczęliśmy się śmiać. Siedziałam u niego do 4 nad ranem po czym poszłam na dach oglądać wschód słońca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro