01
Jestem Elen, siedzę sobie w celi i bawię się drewnianymi klockami za pomocą telekinezy. Nagle wbiega jeden z doktorów. Rzucił mi jakieś ubrania i kazał się przebrać. Gdy to zrobiłam on wrócił i chwycił mnie za przedramię ciągnąc do wyjścia.
-Są to nasi wrogowie, masz ich pokonać, a jeśli przyjdzie ci jakiś głupi pomysł o ucieczce pamiętaj że masz bombę w szyi a ja mam nad nią kontrole.- Wypchnęli mnie za drzwi a ja ujrzałam około 7 osób walczących z ludźmi Hydry. Zaczęłam się powoli przemykać między ludźmi i weszłam jakiemuś łucznikowi do umysłu sprawiając że zemdlał. Odbiegłam od niego i ruszyłam do rudowłosej kobiety. Podeszłam od tyłu i zrobiłam to samo co łucznikowi. Pobiegłam dalej próbując wejść do głowy facetowi ubranemu w niebieski kombinezon lecz ten złapał mnie za nadgarstek i przerzucił przed siebie. Odepchnęłam go swoimi mocami po czym wstałam i pobiegłam za jakieś drzewo. Usłyszałam jak ogłasza jakiś komunikat.
-Clint i Nat obezwładnieni. Uważajcie biega tu jakaś dziewczyna. Wchodzi w umysły.
-Czyli powtórka z Wandy i Pietra?- zaśmiała się jakaś puszka.
-Bardzo śmieszne Stark, gdzie ona? Pogadam z nią, w końcu też to przechodziłam.
-Uciekła mi.- Podeszłam do puszki i weszłam mu do głowy a ten zemdlał. Uśmiechnęłam się do siebie i schowałam się za kamieniem. Zostało trzech kobieta wróżka, pan niebieski i zmutowany zielony typ. Zacznę od mutanta. Podbiegłam do niego i wskoczyłam na barana a ten zaczął się miotać ale udało mi się go obezwładnić. Stałam i szukałam kobiety aż usłyszałam
-Dobranoc złociutka- Oczy zaczęły mi się zamykać i poczułam zimny śnieg na twarzy. Dalej nic nie pamiętam.
Pov. Wanda
Uśpiłam dziewczynę i zabrałam do samochodu. Obudziłam resztę i razem ze Stevem wróciliśmy do wieży. Nastolatka była w celi i pilnowała jej Nat a ja stałam obok niej. Dziewczyna była bardzo ładna ale i wychudzona. Taka młoda i musiała znosić takie piekło.
-Taka mała a tyle krzywd ją spotkało.- odezwała się Natasha.
-Wyjęłaś mi to z ust. Ciekawe jakie jeszcze ma moce i jak długo tam była.
-Boisz się że jest silniejsza?
-No co ty.- Dziewczyna w celi zaczęła coś mruczeć i otwierać powoli oczy.
Pov. Elen
Obudziłam się w białym pomieszczeniu zamkniętym niewidzialną ścianą. Na zewnątrz stały dwie kobiety ta którą uśpiłam i ta która uśpiła mnie. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy.
-Część jestem Natasha a to Wanda.- przedstawiły się.
-Co tu robię?
-Uratowałyśmy cię z Hydry.
-C-co? Muszę tam wrócić. Jak najszybciej.- zaczęłam panikować.
-Hej, co się dzieje? Czemu musisz wracać?- Zapytała wróżka.
-Mam ładunek w szyi. Wysadzą mnie jeśli nie wrócę a nie chce umierać.- Chodziłam nerwowo koło po celi.
-Nasz lekarz może go wyciągnąć.- odezwała się Natasha.
-Mam wam zaufać? Nie znam was.
-Pomożemy ci.- Tym razem odezwała się Wanda.
-Pamiętaj że mam moce.- Powiedziałam a te otworzyły drzwi i zaprowadziły do jakiegoś faceta.
-Część Nat i Wanda, a ty maluchu to kto?
-Nie jestem mała.- Oczy zrobiły mi się czerwone a facet się odsunął.
-Nie denerwuj się tak. Swoją drogą jak się nazywasz?- zapytała Natasha
-Nickol.- Skłamałam
-Nickol ma ładunek w szyi, musisz go wyciągnąć.- poinformowała mężczyznę Wanda.
-Jasne tylko go zlokalizuje, usiądź tutaj.- Wskazał mi jakieś krzesło a ja niepewnie usiadłam.
-Możecie iść dziewczyny, dam sobie radę.
-Daj znać jak skończysz Bruce.- Powiedziała Natasha i wyszła a Wanda stała i patrzyła na mnie.
-Wanda? Dam sobie radę nie musisz tu stać.
-Zostanę.- Powiedziała i przyglądała mi się w dalszym ciągu. Bruce podszedł do mnie i przyłożył coś do szyi. Jeździł w jej okolicy aż zaczęło coś pikać.
-Mam cię.- Powiedział do siebie.
-Połóż się na stole.- Zrobiłam co kazał i poczułam ukłucie w okolicy miejsc pikania.
-Nie ruszaj się.- Sięgnął po skalpel i rozciął moją szyje a ja nic nie poczułam. Czyli miejscowe znieczulenie. Po około 20 minutach mogłam iść z Wandą do celi. Doszłyśmy i zaczęła zadawać pytania lecz nie zamknęła mnie.
-To jak naprawdę masz na imię?
-Valorie
-Ile masz lat?
-20
-Kiedy cię wzięli do Hydry?
-3 lata temu
-Rodzice?
-Są w Europie
-Rodzeństwo?
-Dwie siostry i brat
-Moce?
-Tylko usypianie.
-Skończysz żartować?- Zapytała z politowaniem.
-Czyli jednak czytasz w myślach, tak jak myślałam.
-Powiedz prawdę albo sama się dowiem.
-Elen, lat 17, w Hydrze byłam od 11 roku życia, matki nie znam, ojca nie chce znać, jedynaczka a o mocach dowiesz się w swoim czasie.
-Czyli Elen?
-Elen Puroff dokładniej.
-Nie mogę sobie wyobrazić jak ciężko ci było w Hydrze.
-Tsa, a ty kto?
-Wanda Maximoff, mam 21 lat i też byłam w Hydrze ale o wiele krócej niż ty i byłam starsza. Rodzice nie żyją, mam brata Pietra a moce dowiesz się w swoim czasie.- uśmiechnęła się i puściła mi oczko. Uśmiechnęłam się i położyłam na łóżku.
-Długo muszę tu być?
-To pytanie już nie do mnie.
-Do kogo więc?
-Toniego Straka
-To jutro- gadałyśmy jeszcze chwile po czym dziewczyna mnie zamknęła i poszła do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro