8. MASZ BABO PLACEK
Keks.
Keks.
Keks.
Keks.
Takie właśnie myśli zajmowały głowę pilota po jego słynnym klapnięciu.
- Pensyl keks - szepnął zawadiacko w stronę zachmurzonego nieba.
- CO - powiało odpowiedzią niebo.
Pilot nie miał jednak na myśli niczego. 'Odpowiedzi szukaj, czasu jest niewiele' - pomyślał tylko i skonsumował dopitkę. A może dopiętkę, kto wie.
Piętki to było coś, czego bardzo się wstydził, gdyż były zrogowaciałe. 'Ahh, tototrrotootototototottootto' - zdołał tylko z siebie wyrzucać za każdym razem, gdy nań patrzył.
Keks.
Keks.
Keks.
Keks.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro