Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niepokojące zjawisko - Azu

Rozdział jest szybki, krótki i treściwy, dlatego pojawi się dziś jeszcze następny, o podobnej długości, acz może i dłuższy.

Około godziny siedemnastej wróciłem do kampusu umęczony jak muł, który przepracował lata w polu rolnym. Naprawdę brakowało mi sił, by choćby przejść ze stadniny na teren obozu, które dzieliło od siebie niecałe dziesięć minut drogi pieszej.

Kiedy przywitałem się niemrawo z grupą moich kolegów, od razu, bez namysłu, wpadłem do kampusu i położyłem się na materacu.

Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

***

Obudził mnie metaliczny hałas za oknem. Poderwałem się gwałtownie do siadu. Wyjrzałem za okno. Na zewnątrz, jak i wokół mnie, było ciemno, więc niczego nie dojrzałem. Zamrugałem i zaczekałem chwilę na kolejne odgłosy, ale się ich nie doczekałem.

Ktoś przemknął koło mojego okna.

Nie wiedząc dlaczego, zerwałem się z łóżka na równie nogi i popędziłem do drzwi. Otworzyłem je po cichu, aby nikt mnie nie zauważył i wyjrzałem przez szparkę. Osobnik w podejrzanej, ciemnej pelerynie, przemknął między domkami i ukrył się w cieniu jednego z nich.

Tyle go widziałem.

Nie zwlekając ani chwili, ruszyłem jednak za nim, bo nie podobało mi się to, jak się poruszał. A jeśli planował coś nieczystego, to na pewno nie ujdzie mu to na sucho na mojej warcie. W końcu byłem szkolony od lat na wojskowego Japonii. A choć obecnie przebywałem w Hiszpanii, także nie mogłem wyciszyć czerwonej lampki wyjącej głośno w mojej głowie.

Odnalazłem gościa dopiero przy bramie wyjściowej z obozu. Była ona zamknięta, więc na chwilę go zatrzymała. Ten jednak jakimś cudem wykonał podkop pod siatką i przeszedł pod nią w kilka chwil.

Teraz sam wiedziałem, że muszę go złapać. Albo z najgorszym przypadku wezwać hiszpańskich strażników. Dziwne wydawało mi się tylko to, że byłem jedyną osobą, która zauważyła jego nieczyste interesy i zareagowała.

Miałem nadzieję, że nie napytam sobie tym biedy. Może naprawdę powinienem w tamtej chwili kogoś zawołać. Na przykład profesjonalistę ze szczyptą magii?

Jednak nie mogłem się długo nad tym zastanawiać. Również przedostałem się na drugą stronę siatki przez wykonany podkop i popędziłem w stronę pałacu.

Nie miałem już czasu na zastanawianie się i wzywanie pomocy.

Postać prześliznęła się przez główną ulicę oddzielającą obóz 0 od terenu Palacio Real de Madrid i nagle schowała się za samochodem stojącym opodal wielkiej bramy. Chciałem do niego skoczyć i złapać na gorącym uczynku, ale wtedy drogę zagrodziła mi inna, acz znajoma postać.

Przestraszyłem się i na chwilę odebrało mi mowę.

– Azu?

Cholera! Tylko nie on!

Cofnąłem się o krok i na moment spuściłem z oka zbira.

– Tam! – zawołałem i wskazałem samochód, gdzie ukrył się zakapturzony podejrzany. Izan i ja spojrzeliśmy w tamtym kierunku, ale jego już nie było.

„Super!" – pomyślałem i załamałem ręce, zaciskając dłonie w pięści.

– Co ty odstawiasz? – zapytał Izan. – Tam niczego nie ma.

– Nie ma, bo uciekło! – powiedziałem zły.

– Ale co widziałeś?

– Podejrzaną, zakapturzoną postać – odpowiedziałem prędko.

– Teraz dużo osób chodzi z kapturami na głowie, bo przecież siąpi z nieba.

– Co ty...

Ale wtedy faktycznie poczułem zimną wodę spadającą z chmur. Zamrugałem, lecz to nadal nie zbijało moich argumentów, że...

– Wykonał podkop pod siatką obozu 0! To na pewno ktoś niebezpieczny!

Izan tylko spojrzał na mnie z lekko przechyloną głową i nim sam zdążył się odezwać, obaj usłyszeliśmy kobiecy krzyk. Potem strzał.

I jeszcze więcej krzyku.

Pognaliśmy czym prędzej w stronę czarnej bramy. Zbiegliśmy po schodach do otulonych nocą ogrodów i ruszyliśmy do źródła hałasu. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, przy latarniach oświetlających drużkę i ławki opodal, zastaliśmy tam dwie kobiety.

Jedną klęczącą nad ciałem tej drugiej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro