Ezarel One shot (3k)
Wygląda na to, że nim wstawię kolejny scenariusz, tu pojawią się już wszystkie shoty. W sumie dobrze... Będę miała to już z głowy.
Tylko raz pozwoliłem ci mnie dotknąć.
W momencie, gdy było już za późno na jakikolwiek dotyk.
Nie rozumiałem dlaczego tak bardzo zależało ci na bliższym kontakcie ze mną. Byłem ostatnią osobą, która by tego chciała. Odpychałem cię na wszelakiego rodzaju sposoby, a ty zawsze wracałaś.
Na Wyrocznię, jak mnie to irytowało...
Nie mogłaś się uczepić kogoś innego? Musiałaś upatrzyć sobie akurat mnie? Nigdy nie żartowałem mówiąc, że chcę abyś mnie zostawiła w spokoju. Nie żartowałem też, gdy mówiłem, że z chęcią bym cię nigdy nie poznał. Dlaczego się śmiałaś?
Dlaczego przestałaś się przy mnie śmiać?
Zrobiłem wiele głupich rzeczy, których mimo to nie żałuję. Chciałbym do tego zaliczyć wszystkie słowa, które cię skrzywdziły. Chciałbym... Jednak, gdy zobaczyłem jak przeze mnie cierpisz zrozumiałem, że jestem skończonym kre-... Że chyba nie powinienem tego robić... Mimo to robiłem to nadal, starając się zniechęcić cię do mnie. I choć nigdy mi się nie podobało, że po tym wszystkim wracałaś, to i tak czekałem na twój powrót. Nadal czekam...
Choć irytowałaś mnie niesamowicie, to nigdy nie przekraczałaś pewnych granic, do czasu...
— Nigdy więcej mnie nie dotykaj!
Znieruchomiałaś z ręką zawieszoną w powietrzu. Patrzyłaś na mnie z szokiem i rozczarowaniem wymalowanym na twarzy. Nie wiem dlaczego tak bardzo cię zaskoczyła moja reakcja. Powinnaś się jej spodziewać. To był pierwszy i ostatni raz kiedy sama z siebie postawiłaś na jakikolwiek kontakt fizyczny.
I bardzo dobrze, gdybyś znowu to zrobiła mógłbym nie być już taki miły...
Dlaczego tego nie robisz...?
Ignorowałem fakt, że między nami zaczęło się dziać coraz gorzej. Nareszcie. Może w końcu zostawisz mnie w spokoju. Dlaczego mnie zostawiłaś? Nie jestem pewien, w którym momencie zacząłem czekać na twój dotyk. Niby przypadkiem ocierałem się o twoje ramię, gdy przechodziłem obok. Niby przypadkiem nasze palce się stykały, gdy podawałem ci jakiś składnik.
Dlaczego ty nigdy nie dotknęłaś mnie przypadkiem?
— Kretyn! Przestań się cały czas ze mnie nabijać!
Nie robiłem tego, przynajmniej nie od dłuższego czasu.
— Ezarel, ja już po prostu jestem tym wszystkim zmęczona...
— Nikt nie każe ci tu ze mną siedzieć. Sama wiecznie się tu pchasz.
Nie wiem dlaczego to powiedziałem. Wiedziałem, że tymi słowami znowu cię skrzywdzę. Chyba naprawdę jestem kretynem. Wyszłaś trzaskając drzwiami. Nigdy wcześniej się tak bardzo nie wkurzyłaś, a przecież zdarzyło mi się mówić dużo gorsze rzeczy niż to.
Dlaczego nie odeszłaś, gdy tego chciałem?
Dlaczego zrobiłaś to w momencie, gdy to najbardziej zabolało?
Tamtego dnia, nie wróciłaś by się pogodzić. Kolejnego też nie przyszłaś. Minął tak cały tydzień. W końcu natrafiłem na ciebie w Korytarzu Straży. Chciałaś szybko zniknąć za drzwiami swojego pokoju, jednak złapałem twój nadgarstek. Szybko go wyrwałaś... Od kiedy przestałaś pragnąć mojego dotyku? Westchnęłaś i obróciłaś się w moją stronę. Bez słowa czekałaś, aż w końcu coś powiem.
Powinienem przeprosić...
— Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? Masz swoje obowiązki w straży, więc radzę ci do nich wrócić. To, że jesteś na mnie zła, nie ma wpływać na twoją pracę.
— Wiesz co? Wal się. W dupie mam twoją straż.
Nie czekając na moją reakcję, weszłaś do swojego pokoju, zamykając mi drzwi przed nosem. Za kogo ty się uważałaś? Poszedłem w stronę Kryształowej Sali, by wyjaśnić Miiko całą sytuację i prosić o wydalenie cię ze straży. Jednak zatrzymałem się przed drzwiami. Dam ci ostatnią szansę. Tylko jeden dzień.
Dziś mija sto dwudziesty pierwszy.
Czasem mijałem cię na korytarzu, lub widziałem na stołówce. Cały czas mnie ignorowałaś, udawałaś jakby w tym co zrobiłaś nie było nic złego. A było... Zmuszałaś mnie do tłumaczeniu się przed Miiko i wstawiania się za tobą. Obiecywałem, że przywrócę cię do porządku. Jak chciałem to zrobić skoro od tamtego czasu nawet do ciebie nie podszedłem? Chyba czekałem, aż ty to zrobisz. Przecież zawsze tak robiłaś... Tylko tym razem chyba potrzebowałaś na to więcej czasu.
A ja nie miałem go na tyle.
— Musisz wrócić do wypełniania swoich obowiązków. W przeciwnym wypadku, będziesz musiała się pożegnać ze swoim stanowiskiem w straży.
— To wszystko co chciałeś mi powiedzieć?
Nie.
— Tak.
Pokiwałaś powoli głową i znów ode mnie odeszłaś. Myślałem, że w końcu zrozumiałaś, że nareszcie to do ciebie dotarło.
Jednak następnego dnia dowiedziałem się o twojej rezygnacji z przynależności do straży.
To była twoja decyzja. Choćbym się starał, nie mogłem jej zmienić. Zrobiłem jedną rzecz, jaką w tej sytuacji mogłem zrobić. Poszedłem do twojego pokoju i delikatnie zapukałem do drzwi. Przewróciłaś oczami na mój widok, ale pozwoliłaś mi wejść do środka. Byłaś w trakcie pakowania swoich rzeczy. Stanęłaś na przeciwko mnie z rękami skrzyżowanymi na piersi.
— O co tym razem chodzi? Dalej będziesz mi mówił o straży? Nie należę już do niej.
— Wiem.
Powinienem cię zacząć przepraszać, za to jaki w stosunku do ciebie byłem i błagać, abyś została.
— Chciałem się pożegnać.
— Mhm... Żegnaj.
Nie wiem co mnie podkusiło, żeby zrobić krok w twoją stronę i wyciągnąć ramiona, aby cię do siebie przytulić. Całe szczęście w porę mnie zatrzymałaś. Dlaczego to zrobiłaś?
— Ezarel, nie — cofnęłaś się i odwróciłaś wzrok.
Opuściłem ręce. Pozwoliłem ci mnie dotknąć dopiero w momencie, gdy ty tego nie chciałaś.
— Możesz wyjść? Chciałabym w spokoju skończyć się pakować...
Dlaczego byłem rozczarowany twoimi słowami? Przecież powinienem się spodziewać takiej reakcji z twojej strony. Wyszedłem z twojego pokoju. Mimo to pojawiłem się jeszcze przy bramie, gdzie żegnałaś się z uśmiechem z każdym, kto nie był mną. Przytuliłaś każdego oprócz mnie. Byłem zazdrosny o twoje spojrzenie, twój uśmiech, czy dotyk, bo tylko mnie nie chciałaś tym wszystkim obdarzyć.
Gdybyś wiedziała, co dzieje się wewnątrz mnie, czy postąpiła byś inaczej?
Zasłużyłem sobie. Cały czas cię odpychałem, cały czas zniechęcałem, a gdy w końcu mi się to udało, zacząłem tego żałować. Jednak było już za późno.
Wszyscy udali się z tobą na plażę, gdzie czekała już łódź, która cię stąd zabierze. Zaczęłaś odpływać. Coraz bardziej się ode mnie oddalać...
Muszę cię przeprosić...
— [Imię]!
Krzyknąłem wbiegając w wodę. Miałem gdzieś to, że będę miał mokre ubrania. Wtedy się to dla mnie w ogóle nie liczyło. Odwróciłaś głowę w moim kierunku. Nareszcie na mnie spojrzałaś. Całkowicie się obróciłaś i podeszłaś do barierki, jakbyś nie wierzyła w to co widzisz.
— Przepraszam!
~~~~~~~~~~~~~
Hejo!
Mówcie co chcecie, ale po raz pierwszy jestem naprawdę dumna z jakiegoś shota! Przynajmniej na razie... Może moja miłość do Ezia jakoś na to wpływa.
Standardowo proszę się nie sugerować zdjęciem w mediach, ja tam tylko wstawiam to, co mi się podoba, a jest związane z tą postacią. I tak, specjalnie wspominam o tym dopiero na końcu, żebyście tak naprawdę się zasugerowali. Też Was kocham!
Pacia03
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro