5. Niezręczna sytuacja
Nevra
Niezręczna sytuacja plus Nevra, brzmi jak codzienność. W końcu on kocha zawstydzać kobiety. I choć nie mogłaś mieć stuprocentowej pewności, to istniało pewne prawdopodobieństwo, że sam sprowokował sytuację, w której obecnie się znaleźliście.
Patrzyłaś na niego zirytowana, a on uśmiechnął się rozbawiony. Z chęcią dałabyś mu teraz w twarz. Ale nie można ci się dziwić. Właśnie leżałaś przyciśniętą do ziemi, z nim nad sobą, a w momencie, gdy się na ciebie "przewrócił" wasze usta na moment się zetknęły. Gość ewidentnie prosi się o śmierć. Jak śmiał w taki perfidny sposób skraść twój pocałunek?
Choć spodziewał się raczej zarumienionych policzków i uciekającego spojrzenia, to twoja złość też mu odpowiadała. Było to dla niego całkiem zabawne.
— Nie mam pojęcia jak skończyliśmy w ten sposób.
— Masz pięć sekund, żeby ze mnie zejść, inaczej zarobisz kopniaka między nogi. Pięć, cztery, trzy... — zaczęłaś szybko odliczać.
Mężczyzna szybko zsunął się na ziemię i ze śmiechem, położył się obok ciebie.
— I z czego się cieszysz? — podniosłaś się do siadu i otrzepałaś ubrania.
— Nie sądzisz, że ta sytuacja jest całkiem zabawna? — zapytał rozbawiony.
— Nie, nie sądzę — wstałaś — A teraz żegnam, szefie.
Patrzył jak odchodzisz. Może i obiecał ci stosunki tylko zawodowe, ale to przecież nie jego wina, że tak na siebie wpadacie. Prawda? On wcale nie robił tego specjalnie. To wszystko było tylko i wyłącznie kwestią przypadku... A może to było przeznaczenie?
Ezarel
Ruszył do twojego pokoju z książką, którą bezczelnie zostawiłaś w laboratorium. Doprawdy nie wierzył jak mogłaś jej zapomnieć. To się nie godzi członka Straży Absyntu. Oni muszą być zorganizowani, sumienni i rozgarnięci. Jeśli masz zamiar chodzić z głową w chmurach, to przenieś się do Straży Cienia. Ewentualnie pomagaj w bibliotece, a nie zajmuj miejsce w jego straży.
Był wystarczająco zirytowany, by wejść do ciebie bez pukania. Już otwierał usta, żeby dać ci wykład na ten temat, ale stanął jak wryty. Czy tobie już do reszty odbiło? Elf był co najmniej oburzony twoim zachowaniem.
— Co ty wyprawiasz? Nie masz do siebie szacunku, czy jak? Wyobraź sobie, że nie każdy ma ochotę oglądać twoje pół nagie ciało. Zastanów się czasami co robisz. Wiesz jak to świadczy o mojej straży? A później nic dziwnego, że Nevra szuka sobie panienek tylko w moich szeregach. Ma się to nigdy więcej nie powtórzyć — wyszedł trzaskając drzwiami.
Stałaś przy otwartej szafie, wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął twój szef. Byłaś cała czerwona na twarzy, a jego słowa sprawiły, że naprawdę czułaś się winna. Ale chwila... Przecież byłaś w swoim pokoju. Chyba miałaś prawo się tu przebrać. I po co on w ogóle do ciebie przyszedł?
Valkyon
Już od godziny trenowałaś ze swoim szefem. Nie zliczysz nawet ile razy przez niego wylądowałaś na ziemi, a obiecałaś mu, że dziś go powalisz. Choć jak na razie się na to nie zapowiadało... A Valkyon tym bardziej ci tego nie ułatwiał.
To pewnie przez desperację w twoim umyśle zrodził się tak idiotyczny pomysł. Zaś bezradność pchnęła cię do wykonania tej absurdalnej zagrywki. Zresztą... Nie masz co się martwić. Pewnie i tak się nie uda.
Nim zdążyłaś się nad tym ponownie zastanowić, zamachnęłaś się nogą i kopnęłaś swojego szefa prosto między nogi. Oj... Nie obronił się. Ty byłaś zaskoczona, a Valkyon wydał z siebie ciche, ale wyraźnie za wysokie jęknięcie. Opadł na kolana, pochylił się do przodu i podparł się na jednej ręce... Bo drugą trzymał na obolałym członku.
— Na Wyrocznie! Valkyon, przepraszam! Nic ci nie jest? — kucnęłaś przy nim i położyłaś mu rękę na ramieniu.
— Dlaczego... To zrobiłaś...? — bardzo się starał, by jego ton głosu był niższy, ale ciężko mu to wychodziło.
— Cholera, nie wiem. Naprawdę. Przepraszam. Nie przemyślałam tego... — teraz było ci naprawdę głupio — Możesz wstać?
— Wracaj do siebie... Trening skończony...
— Valkyon, ja-
— Trening skończony — powiedział poważnie.
— D-dobrze — powoli wstałaś i ze sporymi wyrzutami sumienia ruszyłaś do Kwatery. Jak mogłaś mu to zrobić?
Leiftan
Czasem, po zażyciu pewnego rodzaju eliksiru, zdarzało ci się lunatykować. Nie było to jakieś częste, ale też nie pierwszy raz się z tym spotkałaś. Pech chciał, że podczas swojego nocnego, nieświadomego spacerku, zawędrowałaś pod pokój Leiftana... A obiecałaś sobie, że będziesz go unikać. Weszłaś do niego jak do siebie. O dziwo, wybudziło to mężczyznę.
— [Imię]...? — zapytał zaskoczony, widząc jak stajesz przy jego łóżku.
Nic nie odpowiedziałaś. Po prostu się obok niego położyłaś i zabrałaś mu całą kołdrę. Jakby nigdy nic poszłaś spać dalej. Blondyn szybko zorientował się, co ci jest, ale nie zamierzał cię budzić.
****
Co ty robiłaś w pokoju Leiftana!? W dodatku w jego łóżku! I z nim obok siebie. Jak poparzona, wyskoczyłaś z jego łóżka. Policzki strasznie cię piekły, gdy lorialet tłumaczył ci jak tu trafiłaś.
— Rozumiem i przepraszam. To się więcej nie powtórzy — wyszłaś, nim mężczyzna mógł ci cokolwiek odpowiedzieć — Co ja odstawiam?
Chrome
Już od jakiegoś czasu między tobą a Chromem nie było jakiejś większej sprzeczki. Powinnaś się cieszyć. Chyba nieświadomie zakopaliście topór wojenny, ale teraz... Wilkołak był jakiś dziwny. Jakby... Był trochę bardziej zadowolony w twoim towarzystwie i spokojniejszy. To odchodziło zdecydowanie za daleko od jego zachowania, gdy go poznałaś.
Dzisiaj też podszedł do ciebie, by zobaczyć co robisz. Aktualnie wykonywałaś jakąś drobną misję, a on postanowił ci pomóc. W dodatku powiedział, że nie chcę nic w zamian. Już nawet nie wiesz jak potoczyła się waszą rozmowa, ale strasznie się z czegoś śmialiście.
— To było niezłe — powiedział, gdy wreszcie się uspokoił i przetarł oczy od łez — Lubię cię — dodał i zamarł.
Zamrugałaś zaskoczona. Spojrzeliście sobie w oczy, a chwilę później od razu odwróciliście od siebie wzrok. Dlaczego się rumienisz?
— A-aha... — powiedziałaś w końcu.
— Oczywiście żartowałem — podrapał się po karku.
— Tak, wiem... — spuściłaś wzrok na swoje buty — Szybko nam poszło z tym zadaniem.
— Tak. Nawet...
— No — dalej nie patrzyliście w swoim kierunku. I nawet nie wiedziałaś, po co usilnie staracie się ciągnąć tę "normalną" rozmowę.
— Idziemy? — zapytał, wstając z ziemi.
— Gdzie? — również wstałaś.
— No... Do Kwatery.
— Ach, no tak... Tak. Chodźmy.
Gdy tylko znaleźliście się na terenie Kwatery, od razu ruszyliście w inne strony, wymyślając przy tym dość głupie powody. Chrome stwierdził, że musi sprawdzić, czy ktoś w ogrodach przypadkiem czegoś od niego nie chce, a ty powiedziałaś, że musisz pójść do spiżarni sprawdzić, czy nikt ci przez pomyłkę nie odpisał czegoś z twoich racji. Oboje też udawaliście, że są to jak najbardziej logiczne powody i życzyliście sobie powodzenia.
Ashkore
Zostałaś przydzielona do rutynowej kontroli lasu. Standardowo miałaś sprawdzić czy są jakieś zniszczenia lub czy gdzieś nie zadomowiły się dzikie chowańce. I szło ci to całkiem sprawnie, dopóki nie usłyszałaś jakiegoś szelestu za sobą. Obróciłaś się na pięcie i wyciągnęłaś swoją broń. Cofnęłaś się o krok i to był błąd. Wpadłaś na jedną z pułapek Straży Cienia, które przygotowywali na swoje treningi. Widać o tej musieli zapomnieć. W każdym razie, zawisnęłaś na nodze na drzewie. W dodatku broń ci wypadła z ręki, więc nie miałaś jak się uwolnić.
— Świetnie... Po prostu zajebiście... — mruknęłaś pod nosem — Niech no ja tylko dorwę tych ze Straży Cienia, to-
— To co im zrobisz?
Ashkore!? No to teraz gorzej już być nie mogło... Po prostu marzyłaś o tym, żeby się znów przed nim upokorzyć... Spojrzałaś w kierunku, z którego dochodził głos. Mężczyzna siedział na gałęzi twojego drzewa i patrzył na ciebie z góry. Czułaś się żałośnie, ale łatwo mogłaś zwalić winę za czerwone policzki, na krew spływającą ci do mózgu. Odwróciłaś od niego głowę.
— Zadałem ci pytanie — pchnął cię nogą, a ty zaczęłaś się kołysać.
— Przestań! — krzyknęłaś, gdy po tym jak dalej milczałaś zaczął cię mocniej popychać. Huśtanie się z głową w dół, nie będzie twoim ulubionym zajęciem.
— Nie odpowiedziałaś na pytanie.
— Nic nie zrobię! Zadowolony?
Zawisnął obok ciebie i spojrzał ci w oczy.
— Bo jesteś słaba.
Chciałaś zaprzeczyć, ale... Miał rację. A to wprawiło cię w jeszcze większe niezadowolenie i zażenowanie. Mężczyzna prychnął. Podciągnął się, rozciął linę, na której wisiałaś, a ty z piskiem spadłaś na ziemię. Zeskoczył z drzewa, opadając tuż obok ciebie, ale nie zamierzał pomóc ci wstać. Zwyczajnie odszedł.
Ewelein
Byłaś wykończona po całym dniu i jedyne o czym marzyłaś, to o szybkiej kąpiel, byś mogła w końcu wrócić do pokoju i położyć się spać. Była taka godzina, że w łazience było teraz sporo kobiet. Miałaś nadzieję, że znajdzie się dla ciebie przynajmniej jeden wolny prysznic, byś nie musiała czekać, aż jakąś kobieta go zwolni.
Weszłaś do łazienki. Od razu do twoich uszu dotarł szum wody i rozmowy kobiet. Zapach różnych kosmetyków unosił się w powietrzu. Spojrzałaś przed siebie. Wszystkie kabiny prysznicowe były zasłonięte, ale na jednej nie był przewieszony ręcznik, ani nie znajdowały się przed nim na krześle, żadne rzeczy jakiejś strażniczki. Zadowolona ruszyłaś w tamtą stronę. Bez wahania odsłoniłaś zasłonę i... W środku była Ewelein, która akurat się wycierała.
— Na Wyrocznie, przepraszam! — szybko ją ponownie zasłoniłaś, ale i tak, co zobaczyłaś, to twoje.
Z kabiny obok wyszła jakąś kobieta, a ty od razu tam weszłaś, chcąc się schować przed elfką, która pewnie za chwilę wyjdzie spod prysznica. Jak będzie o ciebie pytać, to zamierzasz udawać, że cię nie ma... Bo z chęcią zapadła byś się teraz pod ziemię. Ukryłaś w dłoniach czerwoną twarz i skłamała byś mówiąc, że Ewelein nie jest atrakcyjną kobietą.
— [Imię] — usłyszałaś głos elfki, ona chyba wie, że chowasz się pod prysznicem obok — Nic się nie stało.
~~~~~~~~~~
Hejo!
Tak, tak, wiem... Shoty, shoty i jeszcze raz shoty!
Jutro obiecuję, że wstawię wam shota z Chromem.
Albo przynajmniej się postaram... Heh...
Pacia03
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro