1. Pierwsze spotkanie
Wstęp do wszystkich postaci
Twoja wioska była jedną z tych, które zostały doszczętnie zniszczone, przez rozbicie kryształu. Wielu feary zginęło wśród gruzu i popiołów. Tę tragedię przetrwała tylko garstka mieszkańców, ty należałaś do jednych z tych szczęśliwców, choć nie jesteś pewna, czy można cię określić tym mianem. Wolałaś już być jedną z tych, którym nie dane było przeżyć. Przetarłaś samotną łzę na wspomnienie swojej rodziny. Nie było cię wtedy przy nich, a tego nie byłaś w stanie sobie wybaczyć. Gdybyś tam była, może udałoby ci się kogoś uratować, chociaż jedną osobę.
Weszłaś na teren Kwatery Głównej. Obiecałaś sobie, że pomożesz przywrócić ten świat do porządku, a osobę odpowiedzialną za cały ten chaos – zabijesz. Pod eskortą jakiegoś członka ze Straży (→Jeżeli Chrom jest twoim WS, przejdź do jego historii) udałaś się do Sali Kryształu, gdzie czekała na ciebie Miiko, gdyż o swoim przybyciu poinformowałaś ją wcześniej, przysyłając swojego chowańca z wiadomością.
— Przykro mi z powodu tej tragedii — zaczęła, gdy zostałyście same.
— Czy wiecie kto jest za to odpowiedzialny?
— Niestety nie — oświadczyła ze smutkiem.
— W takim razie, nie chcę o tym rozmawiać — stwierdziłaś z obojętnym tonem głosu.
— Rozumiem — przybrała zatroskany wyraz twarzy — W swoim liście wspomniałaś o chęci dołączenia do Straży Eel — skinęłaś głową, by potwierdzić, że twoje plany się nie zmieniły — Keroshane czeka na ciebie w bibliotece, tam rozwiążesz test, który zdecyduje o tym, do jakiej straży dołączysz.
— Dziękuję. Czy mogę się teraz do niego udać?
— Oczywiście... [Imię] — zatrzymała cię gdy znajdowałaś się już przy wyjściu. Obróciłaś głowę w jej kierunku — Jeżeli miałabyś jakiś problem, przyjdź do mnie.
W zamyśleniu pokiwałaś głową, delikatnie zaskoczoną tą oznaką troski. Następnie wyszłaś spotkać się z niejakim Keroshane (→Jeżeli Leiftan jest twoim WS, przejdź do jego historii). W końcu trafiłaś do biblioteki, a tam faktycznie czekał na ciebie jakiś chłopak z rogiem wyrastającym z czoła, okularami i granatowymi włosami. Czytał dla ciebie pytania i zaznaczał twoje odpowiedzi. Na koniec podliczył punkty i z uśmiechem oświadczył ci, że należysz do Straży...
W przypadku
Leiftan: Absyntu
Chrome: Cienia
Ashkore: Obsydianu
Nevra
Zostałaś przydzielona do Straży Cienia. W prawdzie liczyłaś na Straż Obsydianu, ale i tak lepsze to niż Straż Absyntu. Czułaś, że robisz małe kroki ku zrealizowaniu swojego celu. Spojrzałaś na dokument, który świadczył o przydzielaniu cię do konkretnej straży. Z tego co mówił Keroshane, twoim szefem od dziś będzie pewien wampir o imieniu, Nevra. Zabawne, bo odkąd tu przybyłaś, było to najczęściej przemykające imię wśród rozmów kobiet. A może tylko na nie zwróciłaś szczególną uwagę? Wzruszyłaś niedbale ramionami, nie roztrząsając się nad tym dłużej.
Mężczyzna w okularach nie powiedział ci, gdzie masz szukać swojego przełożonego, więc postanowiłaś kogoś o niego zapytać. Akurat najbliżej miałaś do jakiejś nastolatki o czarno-różowych włosach.
— Hej, wiesz może gdzie znajdę Nevrę? — dziewczyna zlustrowała cię spojrzeniem.
— Czego od niego chcesz? — zmarszczyła brwi.
— Chyba nie muszę ci się tłumaczyć — skrzyżowałaś ramiona na piersi.
— Nie, ale zostaw go w spokoju. Już wystarczająco dużo dziewczyn się w okół niego kręci! Myślisz, że jak będziesz przed nim świecić oczami, to straci głowę na twoim punkcie! Nie! Nie będzie tak! A to dlatego, że-
— Karenn, spokojnie. Nie krzycz tak — czarnowłosy mężczyzna położył rękę na głowie nastolatki.
Przyjrzałaś się nowoprzybyłemu. Czarne włosy, szare oko, czarna opaska zasłaniające drugie. W zasadzie to pasował do opisu Keroshane.
— To ty jesteś Nevra? — skupiałaś na nim swój wzrok, ignorując zazdrosną małolatę.
— Zgadza się — ukłonił się z szelmowskim uśmiechem — Z kim mam przyjemność?
— [Imię i nazwisko] — podałaś mu dokument.
Mężczyzna przejrzał kartkę Dziewczyna obok niego także do niej zajrzała,, zorientowawszy się, że jest to dokument dotyczący twojego członkowstwa w straży, zawstydziła się.
— Więc ty nie... — powiedziała patrząc na ciebie wielkimi oczami, a mężczyzna rzucił nieme pytanie w jej kierunku — Nie ważne — delikatnie czerwona na twarzy, szybko się ulotniła.
Oboje zbyliście tę sytuację wzruszeniem ramion. Nastolatków w wieku dojrzewania nie zrozumiesz.
— Witaj w Straży Cienia — wampir ponownie przykuł twoją uwagę — Mam nadzieję, że nie będziesz się obijać. Zależy mi na tym, aby moja straż znajdowała się na czele comiesięcznej klasyfikacji — mówił z poważnym wyrazem twarzy.
— Będę się starała jak najlepiej sprostać pana wymaganiom.
— Wystarczy Nevra — uśmiechnął się, a ty zrozumiałaś dlaczego był tematem rozmów tych wszystkich kobiet.
Ezarel
Test sprawił, że dostałaś się do Straży Absyntu. Byłaś lekko rozczarowana. Przybyłaś tu, aby walczyć, by dorwać osobę odpowiedzialną za piekło jakie panuję w Eldaryi. Z tego względu liczyłaś na dostanie się do Straży Obsydianu, ewentualnie Cienia, a Absynt zdecydowanie nie spełniał twoich oczekiwań. Z westchnieniem otworzyłaś drzwi do Sali Alchemii. Po pomieszczeniu kręciło się paru feary, ale ty skupiłaś się na odnalezieniu szefa tej szczęśliwej gromadki. Z opisu Keroshane wynikało, że miał być elfem o niebieskich włosach. I faktycznie, wśród tych osób znajdował się ktoś, kto pasował do opisu. Mężczyznę wzrokiem studiował tekst z jakiejś księgi, jednocześnie prawą ręką mieszając ciecz o delikatnie czerwonej barwie.
Podeszłaś do niego i podałaś mu dokument świadczący o twoim dołączeniu do jego straży. Wziął go do ręki, nie spuszczając oczu z księgi i mikstury. Trzymał kartkę w taki sposób, jakby ją czytał, jednak w dalszym ciągu nie była ona w stanie przykuć jego spojrzenia. Stałaś obok nie bardzo wiedząc, co masz ze sobą zrobić. Czy on nie mógł tego po prostu przeczytać i cię gdzieś odesłać? Chciałaś go już upomnieć, ale uświadomiłaś sobie, że od dziś jest to twój przełożony i lepiej go nie drażnić, postanowiłaś więc cierpliwie czekać.
W końcu rzucił okiem na dokument, jednak chwilę później odłożył go na blat. Niebieskowłosy w dalszym ciągu był bardziej zainteresowany robioną przez siebie miksturą. Dosypał do niej łyżeczkę jakiegoś niebieskiego proszku, nieustannie mieszając. Ciecz przybrała fioletowy kolor.
— Wiesz chociaż co robię? — zapytał, a ty dopiero po dłuższej chwili zorientowałaś się, że mówił do ciebie.
— Miesza pan — odpowiedziałaś po chwili.
— Jaką miksturę robię? — w końcu na ciebie spojrzał i chyba nie był zbyt zadowolony z twojego niewinnego żartu.
— Nie wiem.
— Masz jakiekolwiek pojęcie o alchemii? — pytał dalej.
— Nie mam — odpowiedziałaś szczerze.
Nim obrócił się do ciebie tyłem, miałaś wrażenie, że na jego usta wpłynął cwaniacki uśmieszek. Podszedł do meblościanki, która była obładowana po brzegi księgami. Wyciągnął jeden z grubszych tomów i podszedł z nim do ciebie. Otworzyłaś szerzej oczy. Czy on naprawdę chce żebyś...?
— Na początek przeczytaj to. Masz na to tydzień, dopiero wtedy do mnie przyjdź. I pamiętaj, że cię przepytam — wyszczerzył się wrednie.
Bez słowa przyjęłaś księgę. Na okładce było napisane: "Podstawy Alchemii". Przełknęłaś głośno ślinę. Dlaczego akurat Straż Absyntu? Pokiwałaś głową, nie chcąc się kłócić już pierwszego dnia, a następnie udałaś się do wyjścia.
Valkyon
Straż Obsydianu. Chyba nie mogłaś lepiej trafić. Nauczysz się walczyć i dzięki temu będziesz mogła stanąć twarzą w twarz z tym, który jest odpowiedzialny za zniszczenie waszego świata.
Swojego przełożonego miałaś znaleźć na polu treningowym, więc tam też się udałaś. Już z daleka go rozpoznałaś, gdyż swoją budową wyróżniał się w tłumie. Akurat tłumaczył jakiemuś, całkiem młodemu, chłopakowi popełnione przez niego błędu. Wykonał kilka zamachów halabardą i kazał mu powtórzyć swoje ruchy. Wywczas było ci dane dostrzec przepaść między nimi. Chłopak, powtórzył je z pewną wątpliwością, a jego ciało było sztywne. Białowłosy natomiast wyglądał jakby tańczył do tylko sobie znanej melodia wykonanej z świstu wiatru i uderzeń stali. W tamtym momencie obiecałaś sobie, że mu dorównasz, a gdy to się stanie, będziesz mogła stanąć przeciwko temu, który odebrał ci rodzinę.
Podeszłaś do mężczyzn. Złote oczy twojego szefa, spoczęły na tobie.
— O co chodzi? — zapytał.
— Zostałam przydzielona do tej Straży — podałaś mu dokument, który potwierdzał twoje słowa.
Zabrał od ciebie kartkę i przejechał po niej wzrokiem. Zlustrował cię spojrzeniem, miałaś wrażenie, że ocenia twoją siłę.
— Pamiętaj o czym ci mówiłem — zwrócił się do chłopaka — A ty, chodź za mną.
Ruszyłaś za nim w kierunku wolnego miejsca treningowego. Białowłosy gdzieś po drodze odłożył dokument. Gdy staliście naprzeciwko siebie, zapytał:
— Umiesz posługiwać się bronią?
— Nie, do tej pory nie miałam okazji się tego nauczyć. — skinął głową na twoje słowa.
— A jak jest w przypadku samoobrony? — kontynuował.
— Wydaje mi się, że dałabym radę unikać ciosów, ale byłoby to bardziej instynktownie niż umyślnie — stwierdziłaś z przekąsem.
— To bardzo dobrze. Instynkt jest przydatny podczas walki... — w odpowiedzi mruknęłaś tylko coś niezrozumiałego, a on kontynuował — Na razie będziemy trenowali bez broni. Dopiero później, w zależności od twoich postępów, dopasujemy do ciebie odpowiedni sprzęt. Przez kilka pierwszych tygodni będziesz trenowała ze mną, a po tym czasie, znajdziemy ci parę. Wszystko jasne?
— Tak.
— W takim razie, zacznijmy od podstaw. Najpierw postawa.
Valkyon poinstruował cię jak powinnaś się ustawić. Następnie pokazał ci kilka kopnięć i uderzeń, które musiałaś powtórzyć. Wszystko wydawało się proste, do czasu, aż nie wymagał od ciebie utrzymania równowagi podczas tych wszystkich ataków. Koniec końców, miałaś przez niego kilkukrotne spotkanie z ziemią.
Leiftan
Jako iż jesteś tu nowa, nie bardzo wiedziałaś, gdzie masz szukać biblioteki, a przed wyjściem z Kryształowej Sali nie zapytałaś o to Miiko. Jednak wierzyłaś w swoją kobiecą intuicję i na własną rękę zaczęłaś szukać odpowiedniego pomieszczenia. Eh... Gdyby te pokoje były chociaż oznaczone.
Nagle dotarł do ciebie całkiem przyjemny zapach, zwabiona nim powędrowałaś do spiżarni. No cóż, to było silniejsze od ciebie. Stamtąd chciałaś wejść na stołówkę, lecz nim zdarzyłaś przejść przez próg, wpadłaś na kogoś, kto akurat wychodził. Chwyciłaś tego kogoś za ramiona, by się nie przewrócić, on również cię przytrzymał. Przed oczami miałaś jego odsłonięty brzuch.
— Wszystko w porządku? — zapytał, a ty dopiero wtedy przeniosłaś wzrok na jego twarz.
— T-tak — odchrząknęłaś, gdyż głos ci się załamał.
Gwałtownie odsunęłaś się od mężczyzny i rzuciłaś pod nosem jakieś przeprosiny. Chłopak był wysoki i miał blond włosy z czarnymi końcówkami na warkoczykach i grzywce. Jego zielone oczy miały łagodny wyraz, a delikatny uśmiech tylko dodawał mu niewinności.
— [Imię], zgadza się?
— Tak, a ty to...?
— Jestem Leiftan — ukłonił się lekko — Miiko mówiła mi, że się dziś pojawisz. Potrzebujesz pomocy?
— Nie. To znaczy tak... To znaczy może? — sama nie wiedziałaś dlaczego tak się plączasz w swoich słowach. Racja, nie lubiłaś prosić o pomoc, ale żeby do tego stopnia?
Leiftan jedynie się uśmiechnął, przymykając przy tym oczy, jakby chciał cię namówić do rozwinięcia swojej nieskładniej myśli.
— Szukam biblioteki — przemogłaś się w końcu.
— To piętro wyżej. Zaprowadzę cię — zaoferował swoją pomoc.
Zgodziłaś się, przytakując głową na jego słowa. Dziwnie czułaś się z tym, że był dla ciebie taki miły. Wystarczyłoby przecież, żeby powiedział, gdzie dokładnie się znajduje cel twojej podróży, zamiast marnować swój czas na zaprowadzenie cię. Jednak nie jesteś niewdzięczna, więc w podzięce za ten gest, uśmiechnęłaś się do niego z wdzięcznością.
Podążałaś za mężczyzną w milczeniu. Jego obecność odrobinę cię onieśmielała i sama nie wiedziałaś, czy na pewno w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie było to spowodowane jego zachowaniem, choć zachował się jak prawdziwy dżentelmen, ani też wyglądem. Fakt, był przystojny, ale nie na tyle byś od razu mdlała na jego widok. Prawdopodobnie to uczucie wywołała twoja intuicja, na której tak często polegasz.
— Jesteśmy na miejscu — otworzył drzwi przed tobą.
— Dziękuję za pomoc — odpowiedziałaś.
Wymijając go, starałaś się nie patrzeć w jego kierunku. Naprawdę jego obecność cię krępowała.
Chrome
— To ty jesteś [Imię]? — rzucił w twoją stronę jakiś młody chłopak, gdy tylko cię zauważył.
Ty może i też nie byłaś jeszcze dorosła, ale i tak zobaczenie kogoś w wieku zbliżonym do twojego, i to należącego do Straży Eel, było dla ciebie niemałym zaskoczeniem. Młodzieniec miał wilcze uszy i ogon. Jego włosy były czarne z czerwonymi końcówkami.
— Tak, to ja — dla dodatkowego potwierdzenia, skinęłaś głową.
— Mam cię eskortować do Kryształowej Sali. Szczerze powiedziawszy, jak dostałem to zadanie myślałem, że jesteś jakąś ważną osobą, a nie... — urwał w trakcie, orientując się, jak źle może to zabrzmieć.
— A nie co? — skrzyżowałaś ręce na piersi.
— Nie ważne. Chodźmy już, bo mam kilka ważniejszych spraw do załatwienia — stwierdził z przekąsem.
— Jak sobie życzysz — mruknęłaś w odpowiedzi.
Szłaś kilka kroków za nim. Oboje nie kwapiliście się do rozmowy. Zresztą nie ma się co dziwić. Chyba nie przypadliście sobie do gustu. Byłaś mocno zirytowana tym, jak zostałaś potraktowana już na wstępie. Chciałaś być miła, chciałaś żeby było dobrze, lecz wygląda na to, że znowu za dobre chęci dostałaś po dupie. Czas w końcu wyciągnąć z tej nauki jakąś lekcję i przestać zbyt wiele oczekiwać od innych. Możesz liczyć tylko na siebie. Tak. Odkąd straciłaś rodzinę, powinnaś wierzyć tylko w siebie. Musisz wziąć się w garść i przetrwać. Nie możesz upaść na środku drogi do swojego celu, bo istnieje ryzyko, że nie dasz rady się podnieść. A kłoda, którą los rzucił ci pod nogi w postaci młodego wilkołaka, nie może sprawić, że zboczysz z obranej ścieżki. Masz tylko jeden cel.
Stanęliście przed drzwiami do Kryształowej Sali. Wzięłaś głęboki oddech, chcąc się uspokoić.
— No wychodzisz, czy nie? — ponaglił zniecierpliwiony chłopak.
Rzuciłaś w jego kierunku tylko piorunujące spojrzenie i weszłaś do środka.
Ashkore
Była już noc, a ty szłaś na pole treningowe, gdyż zapomniałaś zabrać stamtąd swojej kurtki. Byłaś mocno podirytowana, bo przypomniałaś sobie o tym, gdy położyłaś się już do łóżka, w dodatku mięśnie cię bolały po dzisiejszym treningu z Valkyonem.
Dotarłaś na miejsce. Szybko odnalazłaś swoją zgubę leżącą pod ścianą. Jednak to co przykuło twoją uwagę, to były otwarte drzwi od schowka. Czyżby Valkyon, po wniesieniu skrzyni z brońmi, zapomniał ich zamknąć. Podeszłaś do nich i zajrzałaś do środka. Zauważyłaś jakiegoś mężczyznę w masce, który testował sztylety. Wyszłaś z założenia, że musiał to być ktoś ze Straży Obsydianu. Nie pamiętasz, czy widziałaś go dziś na treningu, ale w końcu dzisiaj był twój pierwszy dzień, więc mogłaś go przeoczyć. Choć trochę nie chce ci się wierzyć, że nie zwróciłaś uwagi na osobę, która nosi maskę... Trochę dziwne, że ją w ogóle nosił, no, ale ingerować w cudzą garderobę nie zamierzałaś. W głowie jednak odtworzyłaś głos swojego przełożonego, który poinformował cię o tym, że bez jego wiedzy nie można tu wchodzić i grzebać wśród broni.
— Valkyon powiedział, że nie można tu wchodzić bez jego pozwolenia — poinformowałaś mężczyznę, bo najwyraźniej o tym zapomniał.
Poruszył się niespokojnie. Trzymając w ręce sztylet, obrócił się do ciebie i stanął w pozycji obronnej, której uczył cię dziś Valkyon. Jednak widząc twoje zdezorientowane spojrzenie, uznał, że nie stanowisz dla niego zagrożenia, bo się wyprostował.
— W takim razie, co tu robisz? — zapytał delikatnie przechylając głowę w bok.
— Przyszłam cię upomnieć. Szef może być zły jak się dowie — wzruszyłaś ramionami.
— Tak? A powiesz mu? — zaczął się powoli zbliżać.
— A powinnam? — odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.
— Nie wydaje mi się. Podobno milczenie jest złotem.
Zaśmiałaś się na tę odpowiedź i zrezygnowana pokręciłaś głową. Wygląda na to, że znalazłaś już osobę, z którą będziesz chciała ćwiczyć podczas treningów.
— No dobrze, nic nie powiem. Tylko niczego nie zniszcz — poszłaś w końcu po swoją kurtkę — To widzimy się na treningu — pomachałaś do niego na pożegnanie.
— Treningu? — zatrzymałaś się i obróciłaś w jego stronę.
— Nie jesteś ze Straży Obsydianu? — zapytałaś zaskoczona.
— Jestem — powiedział po dłuższej chwili milczenia — Ale wyruszam na misję i w zasadzie już jutro mnie tu nie będzie, więc na wszelki wypadek chciałem pożyczyć jakąś broń — postanowił wykorzystać twoją niewiedzę i naiwność.
— Rozumiem. W takim razie jak się następnym razem spotkamy, będziesz mi wisiał walkę — stwierdziłaś kierując się powoli do K.G., gdyż zmęczenie zaczęło coraz bardziej o sobie dawać znać.
— Niech będzie. A ty pamiętaj, że milczenie jest złotem.
— Oczywiście, nikt się niczego ode mnie nie dowie — udałaś, że zamykasz sobie usta na klucz.
Następnie wróciłaś do swojego pokoju z uśmiechem na ustach. Teraz byłaś zadowolona, że zapomniałaś o tej kurtce, gdyż miałaś okazję poznać dość interesującego mężczyznę.
~~~~~~~~~~~~~~
Hejo!
Jakie macie pierwsze wrażenie?
Postanowiłam w głównej mierze mieć tę samą historię dla wszystkich, która dopiero później się rozgałęzia na WS.
Tak, tak, rozdział wstawiłam wcześniej niż planowałam. Mam zbyt dobre serduszko i jakoś tak mi smutno było na myśl, że każe wam czekać miesiąc.
Mam nadzieję, że nie ma błędów. Choć znając mnie, pewnie coś zauważę po opublikowaniu...
Pozdrawiam wszystkich, którzy tak jak ja, zarywają nocki, aby coś napisać!
Pacia03
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro