74. Obalić Królową
*Trzy tygodnie później*
Promienie zachodzącego zimowego słońca, przebijały się do ogromnego wnętrza biblioteki oświetlając sylwetkę cienistego Daemona. Odłożył na biurko plik kartek, zapisanych schludnym pismem po czym odwrócił się do córki.
- Trzy tygodnie to trochę za mało...
Lau mrukneła układając się wygodnie na skórzanej kanapie, nogi położyła na stoliku w kształcie trumny. Jej wzrok błądził po regałach pełnych książek, część z nich zdąrzyła przeczytać ale czy będzie mieć okazję choć przejrzeć resztę? Pewnie nie... Mimo wszystko ogarneła ją melancholia.
- I tak dostałaś zbyt dużo czasu. - Azazel skrzyżował ręce na piersi posyłając córce krytyczne spojrzenie. W tym czasie jeden z cieni przybrał stałą formę po czym szybko zrzucił nogi Nekromantki ze stolika. Nie była z tego zadowolona ale posłusznie usiadła w normalny sposób, zakładając noge na noge. - Zamiast zaakceptować ten fakt, wolisz dalej brnąć w kłamstwo. Myślisz że cokolwiek się zmieni? Nawet jeśli będziesz powtarzać je w nieskończoność, nie zmienisz rzeczywistości.
- Wiem... Ale jakoś wolałam o tym nie myśleć. - Wzruszyła ramionami.
- Wolałaś spędzić resztę czasu z Shadowem. - Daemon podszedł bliżej by usiąść na kanapie, na przeciwko córki. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jak zwykle. Jednak teraz nie była nawet w stanie stwierdzić czy mówił o oczywistym fakcie czy rzucił złośliwą uwagę. Gdyby miała zgadywać, postawiła by na drugą opcję. Od kiedy zaczęła być z Shadowem, tak oficjalnie, zrobił się strasznie złośliwy i oschły. Pewnie z tego powodu Daemon Czasu wolał nie pokazywać się w okolicy ich domu ... tak dla swojego bezpieczeństwa.
- Powkurzałam też trochę braci. Przynajmniej później nie będę miała czego żałować. - Uśmiechnęła się smutno. - Chyba ...
- Powiedziałaś im?
- Nie ... Może lepiej żeby nie wiedzieli...
- Nie wiedzieli czego? - Lau jak na zawołanie ożywiła się i spojrzała w kierunku wejścia do biblioteki. Sousuke stał w drzwiach, prawdopodobnie od dłuższego czasu przysłuchując się rozmowie. - No słucham? Czego mamy nie wiedzieć?
Lau spojrzała na ojca oczekując choć małej pomocy lecz on jedynie pokręcił głową dając znak że ma radzić sobie sama. Typowa zagrywka ...
- No jak by to powiedzieć ... - Zaczęła niepewnie, szukając odpowiednich słów by w miarę krótko opisać całą sytuację. - Mogę tak trochę.... stracić rozum.
- Że co? - Sousuke zamknął za sobą drzwi wchodząc w głąb biblioteki. - Co rozumiesz przez stwierdzenie, trochę stracić rozum?
Nekromantka westchneła cierpiętniczo. Wiedziała że teraz brat jej nie odpuści, puki nie dowie się wszystkiego a ojciec jak na złość, zwróci uwagę gdyby chciała skłamać.
- Moje szaleństwo nie jest do końca takie jak wam mówiłam. Pamiętasz jak kiedyś niszczyłam sobie psychikę a później siedziałam i tępo gapiłam się na ściany? - Daemon powoli skinął głowa nie chcą przerywać siostrze. - To było specjalnie. Można powiedzieć że im jestem bardziej szalona tym dla mnie lepiej, czy to przez walkę czy samoistne działania na psychikę. Jednak drugie dno jest inne ...szaleństwo nic mi nie zabiera ani nie ogranicza, tak jak was. Mogę dostać ogromną moc ...
- Nie rozumiem dlaczego mieliśmy o tym nie wiedzieć. - Daemon skrzyżował ręce na piersi. - Skoro Cię nie ogranicza w dodatku masz być potężniejsza to chyba dobrze.
- Nie do końca ... bo koszt jest wysoki.
- Musi wchłonąć całe szaleństwo jakie zostało umieszczone w Królowej. - Azazel przerwał, według niego zbyt długą i niepotrzebną wymiane zdań. - Nie wiem jak na to zareaguje, co może się stać. W najgorszym wypadku oszaleje i nie będzie się dało jej uratować, w najlepszym wygra z szaleństwem i posiądzie jego moc.
- Co!? Pozwolisz na to!? Nie da się tego zrobić inaczej!? - Białowłosy uniósł się na ojca.
- Szaleństwo zostało rozdzielone na dwie części. Jedną część posiadam ja, drugą królową. Niestety ale nie mogę wchłonąć nawet fragmentu tamtej mocy. - Rzucił chłodno, mrożąc syna spojrzeniem. - To jest jedyne wyjście.
- To może ja wchłone jego część?
- Oszalejesz i umrzesz zanim zdążysz wchłonąć choćby połowę. - Wstał ze swojego miejsca. - Jeśli nie chcemy żeby historia się powtórzyła, musimy zabrać szaleństwo nim wskrzesimy Serafine. Inaczej się przeniesie i po latach może zrobić to samo co z królową. - Białowłosy już chciał coś powiedzieć lecz został uciszony ruchem ręki. - Wszyscy już są, prawda?
- Tak ... tylko was brakuje. - Mruknął niemrawo.
Azazel ruszył do drzwi po czym opuścił pomieszczenie pozostawiając swoje dzieci same.
- Lau...
- Tak wiem mogłam wam powiedzieć. Nie chciałam o tym myśleć dobra? - Energicznie wstała ruszając do drzwi. Znowu czuła się paskudnie, co z tego że w końcu miała sprawne ciało, skoro na tym mogło się wszystko skończyć. - Naprawdę nie mam ochoty...
- Lau ... - Zatrzymał ją zamykając w mocnym uścisku. - Pamiętasz jak niechcący doprowadziłem do twojej śmierci? Nie pozwolę żeby coś ci się stało. Wszystko będzie dobrze...
- Wierzysz w to? - Mrukneła wtulając się w brata.
- Tak. Wygrasz z szaleństwem i wszystko wróci do normy ... ewentualnie będziesz bardziej jebnieta niż normalnie.
Nekromantka prychneła rozbawiona. Chciała żeby tak było...
- Dzięki... chodźmy już do nich, bo jeszcze się nam od ojca oberwie.
***
Weszli do salonu w którym panowała wręcz grobowa cisza, przerywana od czasu do czasu trzaskiem drzewa w rozpalonym kominku. Sousuke mógł by przysiąc że gdy zostawiał zebranych samych, w najlepsze dyskutowali. Obecny stan musiał być spowodowany przez Azazela który wzbudzał strach nie tyle swoją postawą czy autorytetem co uwalnianą mocą. Prawdopodobnie miało to na celu wzbudzenie zaniepokojenia jak i pokazanie kto tutaj rządzi. Z tego też powodu Shadow stał jak najdalej się da, czując że ten pokaz mocy jest skierowany w jego stronę.
Lau razem z bratem usiadła na kanapie między Azazelem siedzący w swoim fotelu po ich prawej stronie, a Kuro siedzącym na przeciwko niego. Dante razem z Shadowem stali przy kominku.
- Daikiego nikt nie informował? - Wilkołak przerwał dość niezręczną ciszę, przesuwając wzrokiem po zebranych.
- Ciekawe kto miałby po niego iść? Sousuke? - Kuro skrzyżował ręce na piersi a usta wykrzywił w kpiącym uśmiechu. Kitsune nie miał w zwyczaju nigdzie wychodzić, jeśli nie przyszło się do niego osobiście, a i tak mógł by się nie zgodzić. - Tylko postawił by noge na terenie Lordran, a zrobił by taką sensację że Daiki prędzej próbował by go zabić niż pogadać.
- Może nie odrazu zabić... ale na pewno nie byłby skłonny do rozmowy. - Białowłosy wzruszył ramionami. - Zresztą nie jest nam potrzebny.
- A co z Sebastianem? - Wszystkie spojrzenia skierowały się na Lau. Od ataku w Niegasnącym Jeziorze zrobiło się dziwnie spokojnie. Na tyle ile mogli sprawdzali teren wokół Byrgenwerth, nikt nie wchodził ani nie opuszczał terenu a w najbliższej okolicy nie pojawił się nawet jeden mieszkaniec... wydawało by się że w tym miejscu życie zamarło. Nigdzie śladu Sebastiana a tym bardziej dziwnych zakapturzonych postaci. Jakby tylko czekał na ruch drugiej strony. - To że się nie pokazuje, nie znaczy że nie może nam przeszkodzić w Anor Londor.
- O to bym się nie martwił. - Dante uśmiechnął się obnażając zęby. - Złożę mu wizytę zanim tam dotrzecie. I tak mam z nim rachunki do wyrównania.
- Teraz wie że mamy Cię po naszej stronie, może mieć kogoś odpornego na ataki fizyczne.
- I właśnie dlatego Shadow idzie ze mną. Nie stary? - Daemon sztywno skinął głową czując na sobie czujne spojrzenie Azazela. Miał wrażenie że zrobi jeden zły ruch a jego losy są policzone...
- Jeśli będziesz chciał go zabić naruszysz zasady. - Spokojny wręcz lodowaty głos Azazela przyprawił wszystkich o niekontolowane dreszcze. - Nawet jeśli królowa zginie zasady pozostaną niezmienne.
- Nie naruszy jeśli będę tylko obserwatorem. - Wtrącił się Shadow spoglądając na wyżej postawionego Daemona. - Zasada mówi jasno że walka może toczyć się tylko między Władcą a osobą która chce go zabić. Nie ma mowy o osobach pilnujących by nikt inny się nie wtrącał.
Lau prychneła cicho pod nosem przypominając sobie nie jedną sytuację gdy ktoś chciał ją zabić w grupie. Daleko szukać, gdy tylko wróciła do Yarnam już ktoś na nią czychał. Zresztą było to tak dawno że już ledwo pamiętała. W każdym razie nikt się nie przejmował zasadami ...
- Więc w naszym przypadku też tylko jedna osoba będzie walczyć z królową?
- Nie nazwał bym tego walką. - Azazel wbił wzrok w córkę. - Królowa jest zupełnie bezbronna. Łańcuchy uniemożliwiają jej opuszczenie tronu a dodatkowo pozbawiają krwi. Cierpi na silną anemie więc musi zabijać by pozyskiwać niezbędną substancję. Jej ciało zostało tak skonstruowane by nawet po śmierci mogła wrócić do żywych ... ale tylko gdy znajduje się w nim krew. - Czarna kropla spłynęła z szklanego płatka czarnej róży z brzdękiem uderzając o szklaną tafle stołu. Skutecznie zwracając na siebie uwagę zebranych. Azazel odchrzaknął. - By ją zabić, trzeba pozbyć się z jej ciała krwi ... co do kropli a później spalić ciało, w ten sposób nigdy już nie wróci. To chyba nie jest trudne zadanie dla kogoś z tak wprawionymi zdolnościami do manipulacji krwią, prawda Lau?
- Nic trudnego...
- Skoro królowa jest bezbronna, po co nas czworo? - Kuro skupił na sobie uwagę ojca.
- Naprawdę muszę wyjaśniać tak banalną rzecz? - Chłodny głos Daemona przeszły jak sztylet już i tak ciężką atmosferę, przyprawiając zebranych o ciarki. - Anor Londor jest pełne stworzeń które tylko czekają na rozkaz by zaatakować. Olbrzymy, zakon kleryków czy inni poplecznicy ... mam wymieniać dalej?
- Nie trzeba ... - Mruknął niemrawo smok, wbijając spojrzenie w czarną kryształową kroplę w którą od dłuższego czasu wpatrywał się także jego brat.
Kamień co jakiś czas delikatnie przemieszczał się do krawędzi szklanego stołu, a im bliżej był tym częściej zaczął się podnosić nad tafle, jakby miał zamiar odlecieć.
Sousuke wpatrywał się w tą dość niecodzienną scenę, nie kryjące swojego rozbawienia. W przeciwieństwie do pozostałych on dokładnie widział co się dzieje. Kryształ nie poruszał się sam, a za sprawą Serafine która z uporem maniaka próbowała go gdzieś przemieścić. Duch, a dokładnie jego zarys który widział, na różne sposoby próbował podnieść kryształ, z tym samym skutkiem. Po dłuższej chwili jeden z cieni oplutł kamień i przeniósł go do cienistej dłoni Azazela, na co duch Serafine skrzyżował ręce na piersi, nadymając policzki gdy krytyczny wzrok spoczął na jej mężu. Nie była zadowolona z takiego obrotu sytuacji, a Sousuke ledwo powstrzymywał się by nie prychnąć ze śmiechu.
- Skoro mamy już wszystko omówione, widzimy się jutro z samego rana. - Azazel wstał ze swojego miejsca obrzucając wszystkich lodowatym spojrzeniem. Wydawało by się że zatrzymał je dłużej na Daemonie Czasu. Wyszedł z pomieszczenia a zaraz za nim ruszył niezadowolony duch Serafine. Najwidoczniej musiało jej bardzo zależeć na tym krysztale.
- Kuro, otworzysz portal? Też się będę zbierać. - Dante odbił się od kominka kierując swoje kroki do bardziej przestronnej części salonu gdzie smok bez problemów mógłby wyczarować portal.
- Poczekajcie chwilę, chce wam coś powiedzieć. A Ty szczególnie, Dante. - Wilkołak zatrzymał się w pół kroku i tak jak reszta spojrzał na Nekromantke. - Więc... musicie wiedzieć że prawdopodobnie po zabiciu królowej mogę stracić rozum. W sensie oszaleje, może tylko chwilowo może na zawsze ... zależy czy sobie z tym poradzę.
- Możesz jaśniej?
- Muszę wchłonąć szaleństwo które ma w sobie królowa aby nie przeniosło się na Serafine. Gdy to zrobię oszaleje ... Nie wiemy czy stanie się to od razu, za godzinę, dzień czy później, ale się stanie. Jeśli uda mi się z tym wygrać, zdobędę więcej mocy, ale jeśli nie ... cóż... więcej ze mną nie pogadacie. - Uśmiechnęła się smutno.
- Co to ma wspólnego ze mną? - Dante skrzyżował ręce na piersi, marszcząc nieznacznie brwi.
- Zdajesz sobie sprawę że przedłużając ci życie jestem w stanie, w każdej chwili Cię zabić, niezależnie od tego gdzie jesteś? Jeśli oszaleje i stracę kontrolę... mogę to zrobić. - Wilkołak w momencie zbladł. Z zasady życie przedłużało się w zupełnie inny sposób, jednak styl życia Dantego i fakt że swego czasu bardzo dużo osób chciało go zabić, sprawił że Lau zdecydowała się na tą metodę. Polegała ona na połączeniu swoich energii życiowych w podobny sposób w jaki była połączona ze swym bratem, z tym że działało to tylko w jedną stronę. Dzięki temu Dante mógł żyć wiecznie a w przypadku doznania poważnych obrażeń, Nekromantka mogła przyjąć je na siebie lub po prostu szybko wyleczyć go na odległość. Gdyby zmarła, więź została by zerwana. - Z tego powodu ojciec zablokuje moją moc ale nie wiem jak to wpłynie na twoje życie. Może się nic nie zmienić, a może być tak że staniesz się śmiertelny. Dlatego jeśli byś mógł, nie daj się zabić dobrze?
- Postaram się... - Mruknął spoglądając ukradkiem na Shadowa. Wyglądał jakby ta informacja mocno go poruszyła.
- Długo wiesz? - Kuro wbił spojrzenie w siostrę, sam czuł się jakby właśnie dostał czymś w głowę. Wiedział z czym wiąże się szaleństwo ale nigdy nie sądził że może być tak źle.
- Jakieś trzy tygodnie... Nie chciałam wcześniej wam mówić. Zresztą wogóle nie chciałam o tym myśleć, więc...
Białowłosa skrzyżowała ręce na piersi przesuwając wzrokiem po salonie. Nawet nie starała się myśleć pozytywnie. Po co? Lepiej nastawić się na najgorszy scenariusz i miło się zaskoczyć niż mieć dobre myśli a się rozczarować. Jedynie bolał ją fakt że Shadow nawet tego nie skomentował, nie miała pojęcia co myśli.
- Będzie dobrze. - Dante uśmiechnął się pokazując zęby. - Jesteś w chuj wytrwałą bestią. Takie gówno Cię nie pokona.
- Pfff dzięki.
- Do usług, a teraz czas na mnie. Kuro otworzysz ten portal? - Dante stanął w wolnej części pokoju.
- Czekaj, idę z Tobą.
- Po chuj?
- Kurwa tak dla jaj. - Prychnął, podchodząc do mężczyzny. - Po co mam do Ciebie iść? Pierdolić się. Muszę czymś zająć myśli.
- Jakoś nie jesteś w moim typie... - Dante zmierzył przyjaciela wzrokiem od góry do dołu. - Może jakbyś sobie cycki zrobił.
- Dante ... proszę Cię, nie dobijaj mnie.
- Sam zacząłeś.
Smok przewrócił oczami słysząc za sobą stłumione śmiechy rodzeństwa. Wypowiedział dość charakterystyczne zaklęcie, otwierając portal w którym obaj zniknęli.
- To ja też się zbieram.
Lau wbiła uważne spojrzenie w brata który podniósł się z kanapy i ruszył w kierunku wyjścia.
- A ty gdzie się wybierasz!?
- Muszę coś załatwić! - Odkrzyknął z korytarza w którym już ubierał płaszcz.
- Aha ... Nawet się domyślam z kim. Ciekawe kiedy wyciągnę pierścień z Twojego boku? Tylko nic tam nie narób! - Krzyknęła uśmiechając się pod nosem. Dała by sobie uciąć rękę... znowu, za to że jej brat idzie spotkać się z Kiri.
- Bardzo śmieszne! A wy nie dajcie się zabić ojcu! Cześć!
Drzwi otwarły się z głośnym skrzypnięciem, po czym zamknęły się z trzaskiem, oznajmiając opuszczenie domu przez Sousuke.
Lau prychneła przywracając oczami, oczywiście wszystkich wywiało. Czego się spodziewała? Że każdy będzie jej współczuć i głaskać po głowie, mówiąc jaka jest biedna albo że wszystko będzie dobrze? Trochę tak ... Gdzieś w głębi poczuła się kompletnie pominięta. Jednak z drugiej strony zupełnie nie chciała być tak traktowana. Nie chciała współczucia, sztucznych zapewnień że wszystko będzie dobrze, tego sztucznego uśmiechu który robi się tylko po to by podnieść kogoś na duchu. Gdyby musiała ciągle słuchać jak jej współczują, myśli nie dawały by spokoju i w końcu by się załamała, może nawet nie dała by rady pochłonąć szaleństwa... Tak było dobrze.
Przeniosła spojrzenie na starszego Daemona który wpatrywał się w nią, pewnie od dłuższego czasu. Uniosła pytająco brew jednak ten jedynie się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Co? - Wypaliła nie mogąc znieść tej dziwnej ciszy. Kompletnie nie wiedziała o co chodzi mężczyźnie i to ją najbardziej irytowało.
- Pomyślmy. - Shadow skrzyżował ręce na piersi uśmiechając się szerzej. - Dowiedziałaś się trzy tygodnie temu albo nawet szybciej, że możesz na stałe oszaleć. Dziwnym trafem w tym samym czasie postanowiłaś pogodzić się z uczuciami i nagle przyjełaś moje zaloty, ba nawet sama wyszłaś z inicjatywą co jest dodatkowym zaskoczeniem. - Zamilkł by po chwili dodać. - A teraz muszę się zastanawiać czy twój ojciec chcę mnie naprawdę zabić czy tylko blefuje. Czyż nie tak?
Nekromantka z każdym kolejnym słowem swojego chłopaka czuła jakby czytał z niej, jak z otwartej książki. Bez żadnego wysiłku przerzucał kartkę za kartką a kolejne treści nie robiły na nim wrażenia, zupełnie jakby się tego spodziewał. W wyobraźni widziała jak się obraża albo wścieka, gdy dowiaduje się że cała ta sytuacja z wyznawaniem uczyć była przyspieszona tylko z powodu nieuniknionego szaleństwa... Żaden scenariusz nie przewidział takiej sytuacji, przez co sama nie była pewna czy to normalne czy już wariuje. Dość niepewnie skineła głową, nie wiedząc co miała by odpowiedzieć.
- Oj Lau ... za dobrze Cię znam. - Mruknął posyłając dziewczynie szelmowski uśmiech. - Znam twój każdy gest, mine czy nawet najmniejszy tik. Naprawdę myślisz że coś przede mną ukryjesz?
- Skoro wiedziałeś że coś ukrywam, dlaczego nie próbowałeś się dowiedzieć o co chodzi?
- I tak prędzej czy później byś powiedziała. - Wzruszył ramionami po czym dodał by trochę rozluźnić atmosferę. - Jak myślisz, Azazel mnie zabije jak teraz do Ciebie podejdę?
- Może tak być. - prychneła rozbawiona. Zamknęła oczy chcąc wyczuć moc ojca. - Nie ma go... chyba poszedł do psychiatryka. - Otworzyła oczy po czym rzuciła, śmiejąc się. - Możesz bez obaw podejść, ale tylko tyle.
- Tylko? - Shadow powoli podszedł do kanapy po czym usiadł obok dziewczyny. - Czyli nie mogę Cię nawet pocałować?
- Nie.
- No to nie. - Wzruszył ramionami krzyżując ręce na piersi.
- Ej!?
- No co? Sama powiedziałaś że mogę tylko podejść. Rozmyśliłaś się?
- Bo ty bierzesz to zbyt dosłownie! - Fukła uderzając ogonem o kanape, na szczęście obyło się bez zrobienia dziur.
- Nie... ja po prostu lubię Cię denerwować. - Rzucił rozbawiony. Nie czekając na dalszą reakcję dziewczyny, nachylił się i pocałował ją.
***
Yarnam spowijała ciemność którą z ledwością rozświetlały magiczne kryształy. Warstwa białego śniegu powoli nasiąkała czerwienią krwi. Dość osobliwy widok i dziwnie satysfakcjonujący. Gdy nastanie wiosna a klimat się ociepli, śnieg stopnieje czyszcząc ulice z zaległej zgnilizny. Świeże trupy znajdą się na drogach, zalewając je szkarłatem. Wiosną śmierci było więcej zaś zimą... wszystko zamarzało, dosłownie. Jeśli ktoś umierał to z wyziębienia, nie zauważony przez nikogo, gdzieś pod murem, stając się swego rodzaju posągiem. Zdarzały się wyjątki, ktoś się powiesił, utopił albo po prostu miał ochotę zabić sąsiada ... ale i tak była to znaczna mniejszość o tej porze roku.
- Oni się zapomnieli czy jak? - Lau odsuneła się od okna zaciągając ciężką zasłonę.
Odwróciła się do Sousuke i Shadowa którzy okupowali kanapę. Obaj ubrani w ciepłe czarne płaszcze, gotowi do wyjścia. Ona również miała na sobie ciepły czarny płaszcz a nawet golf by zimny wiatr nie przewiał jej gardła, wręcz tego nienawidziła. Na szczęście lub też nie, z powodu zgaszonego kominka w domostwa również było dość chłodno.
- Może nie rozumieją słów "z samego rana"? - Shadow skrzyżował ręce na piersi. - Mogli pomyśleć o wschodzie słońca a nie godzinie.
- Ja pierdole ...
- Nie przejmuj się... - Sousuke podążał wzrokiem za duchem Serafine. Od dłuższego czasu starał się ją nakłonić by "opetała" pierścień który stanowił jej dawną broń. Bez skutku ... była zbyt wzburzona. - Matka jest bardziej wkurzona niż ty ...
- Dalej jej nie namówiłeś?
- Nie... wcześniej mówiła że za chwilę to zrobi, a teraz że nie zrobi tego puki Kuro nie wróci.
- Co za uparta kobieta... - Białowłosa przewróciła oczami.
Po pomieszczeniu rozniósł się charakterystyczny dźwięk otwieranego portalu a po chwili na środku pokoju stanęli Kuro i Dante, obaj ciepło ubrani. W przypadku tego drugiego był to dość niespotykany widok.
- Nie wiecie co znaczy "z samego rana"? - Shadow rzucił jakby od niechcenia podnosząc się z miejsca.
- Zajebiście miłe powitanie, przepraszam ale nie mam takiego poczucia czasu jak ty. - Wilkołak prychnął poprawiając na sobie kurtkę. Nie był przyzwyczajony do takich ubrać a w domu jak i burdelu zawsze panowała wysoka temperatura. - Możemy ruszać?
- Czekałem tylko na was. - Daemon stanął tuż obok wilkołaka. - Kuro przenieś nas przed bramy Byrgenwerth.
- Przed? Nie lepiej odrazu pod przytułek? - Smok nieznacznie uniósł brew.
- Nie wiemy co może na nas czekać. Tak będzie bezpieczniej a do przytułku nie jest daleko.
- Jak chcecie. - Smok wypowiedział charakterystyczne zaklęcie otwierając portal w którym odrazu zniknęła dwójka mężczyzn. - Dobra teraz naszą kolej.
Kuro po raz kolejny wypowiedział zaklęcie jednak tym razem portal się nie otworzył. Lekko wybity z rytmu spróbował po raz kolejny, z tym samym skutkiem.
- Kuro co jest? Nie umiesz otworzyć portalu? - Sousuke podniósł się ze swojego miejsca chowając pierścień do kieszeni. Na szczęście Serafine w końcu postanowiła opętać przedmiot.
- Nie wkurwiaj mnie! - Warknął po raz kolejny próbując otworzyć nieszczęsny portal, bezskutecznie. - No Kurwa to są jakieś jaja! Dlaczego się nie otwiera!?
- Bo nie przyniesiesz nas pod same drzwi sali tronowej. - Chłodny głos Azazela przyprawił wszystkich o ciarki. Niespiesznie wszedł do salonu ubrany w czarny i bardzo schludny płaszcz, wyglądał jakby nigdy nie miał kontaktu z krwią czy nawet potworem. - W tym momencie na Anor Londor narzucone są czary ochronne. Choćbyś nie wiem jak próbował, nie otworzysz portalu. Musisz nas przenieść na główny plac ... I radze odrazu przygotować się na walke. Jeśli nic się nie zmieniło, placu bronią olbrzymy.
- Jasne ... - Kuro mruknął niemrawo A reszta jedynie skineła na znak zrozumienia. Po raz kolejny dzisiejszego poranka wypowiedział zaklęcie otwierające portal, tym razem się udało. Nie czekając wszyscy przez niego przeszli.
***
Anor Londor spowijała gruba warstwa śniegu a temperatura była znacznie niższa niż w Rewirze Katedralnym. Zza wysokich wież powoli przebijały się pierwsze promienie zimowego słońca.
Lau rozejrzała się wokół. Główny plac był zupełnie pusty, sprawiał wrażenie wręcz wymarłego, pokrytego grubą warstwą nieskazitelnego puchu.
- Spodziewałam się czegoś innego ...
- Nie trać czujności. - Azazel rzucił jakby od niechcenia. Zrobił krok w śniegu gdy nagle ziemia pod ich stopami zadrzała. Tuż przed nimi śnieg zaczął topnieć a z ziemi zaczęły powstawać kilkumetrowe kamienne golemy. Wyglądały jak zbroje z płynącym rdzeniem w miejscu serca. Daemon nieznacznie uniósł brew zaskoczony takim rodzajem przeciwnika. - Porzuciła olbrzymy na rzecz golemów? Ciekawe ...
- Ciekawe!? - Lau krzyknęła spoglądając przez ramię to na ojca to na pięć olbrzymich golemów obok których zaczęły tworzyć się kamienne bronie podobne do tasaków. - Przecież one nas kurwa zdeptają jak jakiegoś robala!
- A jak nie zdeptaja to zajebią tasakiem. - Dodał Kuro. W tej chwili jeden z cieni złapał smoka w pasie i pociągnął do tyłu. Dokładnie w to miejsce uderzyła ognista kula rozpryskując się na boki i topiąc śnieg. - Co jest!?
Na murach wokół głównego placu pojawiły się mnóstwo postaci, wszystkie ubrane w czerwone szaty, ich twarze zakrywały tego samego koloru woalki. W dłoniach trzymały każdy możliwy magiczny przedmiot, od krysztalowych kul mieniących się w promieniach słońca przez stare księgi po złote, zdobione kryształami kostury. Zakon kleryków w całej swojej okazałości.
- Skupcie się. - Lodowaty ton Azazela odrazu sprowadził wszystkich na ziemię. - Lau idziesz ze mną. Kuro i Sousuke poradzą sobie z golemami.
- Jasne.
Po tych słowach oboje zniknęli w cieniu pozostawiając chłopaków samych na głównym placu.
- Dobra ... do roboty jaszczurko. - Sousuke machnął ręką w której pojawił się czarny łańcuch.
- Nie mów mi co mam robić prawiczku! - Warknął. - I cofnij się bo Cię zjaram.
Daemon wycofał się uważnie obserwując poczynania brata jak i jednego z golemów który niebezpiecznie zaczynał się do nich zbliżać. Kuro jak by nie przejmując się tym faktem wyłamał palce, później nadgarstki i kark. Golem robił kolejny krok który skierowany był bezpośrednio na smoka.
- Pokaż na co cię stać kupo gruzu.
Uśmiechnął się. Gdy stopa golema już zaczynała opadać, zmienił formę, stając się niewiele mniejszym od niego smokiem. Jego ciało pokrywały kremowo brązowe łuski które stawały się ciemniejsze od głowy wzdłuż kręgosłupa po sam koniec ogona. Z głowy wystawały dwie pary czarno brązowych rogów a z pleców para wielkich kremowych skrzydeł. Kamienny twór stracił równowagę i z impetem wylądował na ziemi zaburzając równowagę pozostałych. Kuro nie czekając skoczył na golema niszcząc skałę pancerza a także skrywający się pod nim rdzeń.
- I po co ja ci jestem potrzebny? - Daemon spojrzał na łańcuch w dłoni by kolejnym ruchem odwołać go. Wyciągnął rękę przed siebie szybko szepcząc zaklęcie. Tuż nad smokiem pojawiła się bariera chroniącą go przed uderzeniem topora. - No tak, żeby osłaniać ci dupe.
Smok rozłożył skrzydła przez co mógł się wydawać o wiele większy niż w rzeczywistości. Skoczył na kolejnego golema powalając go na ziemię. Siła uderzenia była tak duża że Sousuke musiał schować się za najbliższą przeszkodą aby nie zdmuchło go razem ze śniegiem.
***
- Ej! Chłopaki to wcale nie tak jak myślicie! - Wampir uderzył plecami o ścianę nie mogąc się bardziej wycofać. Jego wzrok spoczywał na zbliżającym się, wkurzonym Wilkołaku. Uderzał o siebie kastetami, otwarcie ukazując swoje mordercze zamiary. Shadow stał z tyłu pilnując by nikt nieporzadany im nie przeszkodził, choć bardziej pilnował by Sebastain nie uciekł. - Nie chciałem tego robić! Naprawdę!
- Daruj sobie! - Warknął Dante łapiąc wampira za kołnierz koszuli, przyciskając go bardziej do ściany. - Wysłałeś do mojego domu zabójce, mało tego, zabiłeś moją własność! A żeby było zabawniej postanowiłeś spróbować swoich sił i zabić Sousuke! Naprawdę myślisz że ci daruję!?
- Nie chciałem tego! Naprawdę! To wszystko jego sprawka! Zmusił mnie... naprawdę! - Sebastian zamknął oczy z których płynęły łzy. Wyglądał wręcz żałośnie.
- Mówiłem, daruj sobie..!
- Kto Cię zmusił? - Wtrącił się Shadow co spotkało się z gardłowym warknięciem towarzysza. Może Sebastian był wariatem ale od dłuższego czasu coś mu nie pasowało.
- On ... - Wampir uchylił powieki lecz równie szybko je zamknął zalewając się kolejna falą łez. Mimo zniszczonej psychiki zdawał sobie sprawę z tego w jak tragicznej sytuacji się znalazł. - ... jest potężny. Nie wiem jak ma na imię ... skąd się wziął... po prostu się pojawił. - Pociągnął nosem. - Wygląda na Daemona... jest... przerażający. To on mi rozkazywał. Ja nie chciałem Dante... Przysięgam.
- Wiesz gdzie teraz przebywa? - Ciągnął dalej Daemon.
- W moim gabinecie ... piętro wyżej.
- Dante sprawdzę to, więc na razie go nie zabijaj.
- Tsss... skoro musisz ale się pośpiesz!
Shadow w mgnieniu oka znalazł się tuż przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu. W końcu co to za sztuka kiedy ma się władze nad czasem? Sięgnął do klamki otwierając drzwi na oścież. Dokładnie sprawdził pokój jednak nie było w nim żywej duszy. W sumie mógł przypuszczać że Sebastian wymyślił na poczekaniu historyjke w którą niby mieli mu uwierzyć... Ale jaki to miało sens? I tak by zginął. Dla pewności cofnął czas o kilka godzin, tylko w tym pomieszczeniu, z tym samym skutkiem, ani żywej duszy. Nie pozostało mu nic innego jak wrócić do Dantego, co swoją drogą zajęło mu dosłownie sekunde.
- Nikogo tam nie ma.
- Co? - Sebastian otworzył oczy wbijając czerwone, przekrwione tęczówki w Daemona. - To niemożliwe... Nie wymyśliłem go! Naprawdę! On tam był! Rozkazywał mi i ... On ma duszę Ezekiela! Osobiście mu ją przeniosłem! Mówię prawdę! - Sebastian zaniósł się histerycznym płaczem. - Przysięgam! Mówię prawdę! On nas zabije...
- Shadow? - Wilkołak spojrzał przez ramię na towarzysza. - Co teraz?
- To twoja decyzja... - Daemon rozejrzał się wokół. Gdzieś w zakamarkach korytarzy widział postacie mieszkańców przytułku którzy z zaciekawieniem i strachem obserwowali tą scenę. - Jeśli chcesz znać moją opinię, spójrz na to wszystko logicznie. Czy ktokolwiek nas atakował?
- Nie.
- No właśnie. Od kiedy pojawiliśmy się w Byrgenwerth nie spotkaliśmy żadnego zakapturzonego Feary a mieszkańcy przytułku są zbyt wystraszeni by atakować. - Shadow skrzyżował ręce na piersi co wywołało poruszenie wśród obserwatorów, najprawdopodobniej wystraszyli się potencjalnego ruchu do ataku. - Zrobisz jak zechcesz ale ja bym go nie zabijał. Azazel potrafi przywracać umysł do jako takiej normy, musielibyśmy tylko zabrać go do psychiatryka ... pytanie czy można wierzyć wariatowi?
Wilkołak warknął gardłowo wracając wzrokiem do starego przyjaciela. W całym swoim życiu nie widział go w takim żałosnym stanie. Wcale nie było mu go żal, dostał to na co sam zapracował. Najchętniej zabił by go tu i teraz ale jeśli faktycznie posiadał jakieś przydatne informacje...
- Chuj ci w dupe Sebastian! - Warknął szarpiąc wampirem tak że ten klęknął uderzając kolanami o posadzkę. - Czyli mam tego ciula nieść cała drogę do psychiatryka?
- Jak chcesz możesz go nawet kopać cała drogę. W tej chwili ważne jest to co ma w głowie.
***
Ostatni kleryk padł jednocześnie przebity cieniem jak i czarną krwią. Pomimo ogromnej ilości napastników bardzo sprawnie sobie z nimi poradzili. Sousuke i Kuro, który wrócił do swojej zwykłej formy, również uporali się ze swoimi przeciwnikami.
Cała czwórka wbiegła po schodach by równie szybko wpaść do sali tronowej przez główne drzwi. Jej wygląd zupełnie się nie zmienił. Długie pomieszczenie pełne martwych ciał na którego końcu, na podwyższeniu znajdował się tron przyozdobiony białymi skrzydłami, na którym zasiadała królowa.
Nekromantka pewnym krokiem ruszyła przez salę. Jej wzrok błądził po otoczeniu co jakiś czas wychwytując nowe ciała leżące bez życia na stosie innych trupów. Zauważyła paru mieszkańców, jeszcze świeżych, dalej jej wzrok utkwił w dziwinie znajomej postaci dziewczyny, jej ciało całkiem zgniło ale dziura w piersi była doskonale widoczna. Jej uwagę przyciągnął błyszczący metal jakby kawałek zbroi, pod stertą trupów leżał rozkładając się mężczyzna o białych włosach, najprawdopodobniej Valkyon. Szkoda... mężczyzna nie był zły jedynie głupio zaślepiony celem. Kolejny trup leżący obok musiał należeć do Leiftana, jego nie było jej szkoda, zasłużył. Przekroczyła szkielet z jelenimi rogami, najwidoczniej królowa nie oszczędziła nawet Bambi, swojej najbliższej doradczyni.
- Nie wiesz co czynisz... - Królowa wysyczała gdy Lau pokonywała kolejne stopnie by w końcu stanąć tuż przed nią. - Zapłacicie za to!
- Wiesz jak bardzo mnie to obchodzi? Wcale...
Lau jednym płynnym ruchem wbiła pazury prosto w pierś kobiety. Z jej ust uciekł niewyraźny harkot a chwilę później bordowa krew zaczęła wypływać z jej ciała.
W tym samym czasie Sousuke razem z ojcem przygotowywał specjalny pentagram do wskrzeszania. Do rysowania wzoru używali sproszkowanych kości zaś do nakreślenia znaków w pradawnym języku, krwi Serafine. W centrum kręgu został umieszczony pierścień z duszą kobiety a także fragment skrzydła który został oderwany z tronu przez jeden z cieni. Wszystko było prawie gotowe.
- Za ... bije.... was.. - Ochrypły głos królowej był ledwie słyszalny.
- Nikogo to nie obchodzi. Nic nie dasz rady zrobić.
Lau położyła drugą dłoń na głowie kobiety. Najwyższy czas zabrać szaleństwo. Nie trwało to długo, nawet nic nie poczuła ale gdy się odsuneła zauważyła że ciało kobiety jest zupełnie wyschniete, pozbawione krwi. Po chwili stanęło w płomieniach wywołanych przez Kuro. Nie wiedziała kiedy pojawił się obok ... może stał tu od początku. Chciała spojrzeć za siebie słysząc jakieś głosy... Chyba rzucali zaklęcie... albo było już po. Nie wiedzieć kiedy nastała ciemność.
***
Jeden z wysokich budynków w Byrgenwerth. Na ostatnim, najwyższym piętrze tliło się nikłe światło, rozświetlajace głęboką czerń spokojnej nocy. W pomieszczeniu panował pół mrok rozświetlany płomieniami świeczek. Nie było w nim wiele, obdarta kanapa, fotel, zarwana szafa której książkowa zawartość rozsypała się na obskurny, brudny dywan znajdujący się na środku pokoju, poszarpane zasłony przysłaniające brudne okna. Kontrastu dodawały dwa martwe ciała leżące tuż obok kanapy.
- Cesarzowa. Popatrz na nią ... - Mężczyzna niedbale odrzucił trzymaną kartę tarota przedstawiającą kobietę w kryształowej koronie, którą oplatają gnijące ciała jak królewski płaszcz, na brudną od krwi podłogę. Wylądowała tuż obok drugiej karty przedstawiającej szkielet z bronią. Cesarzowa oraz śmierć. - Upadek ze szczytu boli najbardziej. Wielka szkoda, tresujesz potwory tylko po to, by patrzeć, jak Cię zabijają... ale zasłużyła na to.
- Mogłem interweniować... - Oschły ale jednocześnie elektryzujący męski głos rozniósł się po zrujnowanym pokoju. Właściciel głosu siedział na kanapie, niedbale trzymając nogi na głowie jednego ze świeżych trupów. W dłoni trzymał kieliszek pełen krwi, od czasu do czasu kręcił nim by zawartość tak szybko nie skrzepła. W nikłym blasku świeczek dało się dostrzec jedynie jego postawione blond włosy, jasne tęczówki w których szalała złoto - biała elektryczność oraz jasne, przypominające siatkę piorunów blizny ciągnące się od lini żuchwy po ramiona.
- Wiem ... Ale po co? Mam co do Ciebie o wiele większe plany, Ezekielu. Teraz musisz nabrać sił ...
- Plany? Ty? - Daemon zmarszczył brwi przez co elektryczność szalejąca w jego oczach stała się o wiele mroczniejsza. - Przed chwilą sam powiedziałeś że plan z Azazelem nie wypalił. Myślisz że będę słuchał kogoś tak słabego?
- Tssss... - Mężczyzna uśmiechnął się krzywo. - To prawda, z Azazelem nie wyszło... wszystko przez jego potomstwo. Ale ty to co innego, odzyskałeś wolną wolę, nie jesteś pod moją kontrolą. Jesteś wolny. - Na jego usta wkradł się mroczny uśmiech. - Masz okazję do zemsty. Druga szansa... Nie chcesz tego? - Mężczyzna przeniósł spojrzenie na zakapturzoną postać stojącą obok zniszczonej półki z książkami. - Pozatym w krysztale pozostała część mocy, chciałem ją wykorzystać w inny sposób... ale jeśli mi pomożesz, wskrzesze kogo będziesz chciał.
Ezekiel leniwie napił się już chłodnej krwi. Na moment zapadła niepokojąca cisza.
- Kogo zechce?
- Tak. Pomyśl, znowu może być tak jak dawniej.
- A co ty będziesz z tego mieć?
- To co od zawsze mi się należało. Uznanie ... tylko tyle i aż tyle.
Ezekiel opróżnił kieliszek jednym haustem po czym niedbale rzucił go na podłogę. Pomieszczenie wypełnił dźwięk tłuczonego szkła a zaraz potem oschły głos Daemona.
- Niech tak będzie, pomogę Ci a w zamian wskrzesisz osobę którą ci wskaże. - Mężczyzna skinął głową na zgodę. - Więc wspólniku... jak mam się do Ciebie zwracać?
- Mów mi Salazar...
Słowa: 5195
W końcu uporałam się z tym nieszczęsnym rozdziałem. Pomijając fakt głupiego wp który wcześniej usunął mi część rozdziału oraz tego że dostałam wene na coś innego o czym dowiecie się w swoim czasie, w końcu jest!
Już podoba mi się postać Ezekiela 😍 jakoś tak mam zaciesz jak o nim pisze.
Co myślicie o rozdziale i obecnej akcji? W końcu okazało się co stało się z Valkyonem i Leiftanem, spodziewaliście się takiego zakończenia ich przygody?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro