Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

73. Zacznijmy od nowa...

- Chyba sobie jaja robisz ...
Nekromantka skrzyżowała ręce na piersi... przynajmniej jedną z nich, gdyż prawa dalej trwała w stanie lekkiej używalności. Jej spojrzenie krytycznie przesuwało się po granatowym materiale sukienki, dodatkach i butach które wpadły w ręce Kuro. Z każdą minutą coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu że proszenie brata o pomoc, było bardzo złym pomysłem.
- Czemu tak sądzisz?
- Bo jest kurwa zima! A Ty mi pokazujesz nie dość że sukienkę to jeszcze taką gdzie będzie widać pół tyłka gdy tylko się schyle! - Krzyknęła, energicznie uderzając ogonem o podłogę, w której i tak było już mnóstwo dziur. - Pierdole to! Nie mam się w co ubrać, jest zimno, nigdzie nie idę! - Rzuciła trzymaną przez siebie rzecz na podłogę po czym z impetem usiadła na łóżku które aż zaskrzypiało.
- Kurwa Lau... - Smok przejechał dłonią po twarzy. - Pomyśl, ubierzesz się tak i już jest twój... może nawet coś będzie po tej randce. - Poruszył sugestywnie brwiami.
- Kurwa podziękuje!
Kilka lekkich uderzeń w drewnianą powierzchnię zwróciło ich uwagę. Sousuke stał w otwartych drzwiach, opierajac się ramieniem o framugę. Ubrany był tylko w czarne dresowe długie spodnie, włosy miał w kompletnym nieładzie a wzrok zaspany.
- O, śpiący królewicz w końcu wstał. - Rzucił rozbawiony Kuro, przyglądając się bratu. Przez brak koszulki doskonale było widać tatuaż który lata temu zrobił, był to bardzo długi smok bez skrzydeł którego całe ciało mieściło się na plecach, ogon wychodził na prawym boku a łeb przechodził przez lewe ramię kończąc się na lewej piersi. Całość była utrzymana w kolorach bieli i czerwieni z małymi dodatkami brązu czy złota. - I widzę że dalej nie umiesz się ze mną rozstać.
- Drzecie się tak że obudzili byście zmarłego ... - Mruknął zaspany, nie reagując na zaczepke. Przetarł twarz dłonią odbijając się od framugi. Wszedł do pokoju siadając obok siostry na łóżku. - O co wam chodzi?
- O nic ...
- Lau ma problem. - Wtrącił się smok, odkładając sukienkę do szafy. - Od jakieś godziny pomagam jej cokolwiek wybrać a ona jest wiecznie na nie. W dodatku robi wszystko by nie ruszyć się z domu, tekst "nigdzie nie idę" słyszałem już chyba z dwadzieścia razy.
- No bo kurwa nie idę! Tam jest zimno, pierdole to!
- To powiedz mi po co ty się wogóle wychylałaś? - Białowłosa milczała intensywnie wpatrując się w podziurawioną podłogę. - Czasami naprawdę zachowujesz się abstrakcyjnie. Kurwa, masz ogromną wiedzę o nekromacji, magii czy nawet pradawnych językach, której nie jeden mógłby ci pozazdrościć ale w takich debilnych sytuacjach ci jej brakuje. Nie potrafisz się zachować. Nawet Sousuke jest społecznie lepiej przystosowany i ...
- Dobra skończ już Kuro. - Smok zamilkł uciszony przez brata, który odrazu zwrócił się do Lau. - W czym masz tak dokładnie problem? Stresujesz się czy jak?
- Bo się kurwa boję że znowu coś spierdole! - Warkneła uderzając ogonem o pościel. - Bo kurwa nie mógł stwierdzić "Dobra będziemy razem" tylko na złość musiał wymyślić jakąś niepotrzebną randkę! Przecież mnie tam szlak trafi! Mało że mam rękę uszkodzoną to jeszcze mi serce pierdolnie z nerwów ....
- Mam wrażenie że przesadzasz ... I to bardzo. - Białowłosa wbiła nienawistne spojrzenie w Kuro.
- To może nie myśl o tym jak o randce? Od dawien dawna byliście najlepszymi przyjaciółmi więc może myślenie o tym jak o zwykłym wyjściu coś ci pomoże?
- Łatwo powiedzieć...
Lau położyła się na łóżku zakrywając twarz najbliższą poduszką. Może Sousuke miał trochę racji, może powinna zmienić trochę punkt myślenia.
- Wiecie ... - Kuro zwrócił na siebie uwagę, przynajmniej brata bo nekromantak nawet nie drgneła. - Randka randką ale ja bym się bardziej obawiał reakcji ojca.
- Co masz na myśli? - Lau ściągnęła poduszkę z twarzy, podnosząc się na sprawnej ręce do siadu.
- Shadow jest Władcą Pogorzelisk nie? W dodatku jest nim od dawien dawna jeszcze z czasów gdy Azazel zajmował pierwsze miejsce, co znaczy..
- Że go bardzo dobrze zna ... I może mu się nie spodobać fakt że przystawia się do jego ukochanej córki. - Dokończył białowłosy. - Z drugiej strony jest lepszy niż Leiftan.
- Ta, teraz lepszy a ciekawe kto wcześniej nie miał nic przeciwko niemu? - Kuro skrzyżował ręce na piersi z wyższością patrząc na brata.
- Bo ty jesteś nieomylny... - Rzucił sarkastycznie.
- Będziecie w końcu cicho!? - Lau uderzyła kilka razy ogonem w pościel robiąc w niej małe dziury przez które wyleciało trochę pierza. - Jeśli macie zamiar kłócić się i przypominać mi tego chuja to oboje stąd wypierdalajcie!
Wstała po czym zabrała pierwszą lepszą rzecz z szafy i weszła do łazienki z premedytacją trzaskając drzwiami by pokazać swoje oburzenie.
- I coś narobił!?
- Ja!? To ty zacząłeś!

***

Smukłe palce zatapiały się w gęstych ciemno brązowych włosach, co jakiś czas zaczepiając o tego samego koloru, miękkie uszy które poddawały się ich powolnym a wręcz leniwym ruchą. Lubiła to robić, choć nie zawsze miała ku temu okazję. Mężczyzna leżący na jej kolanach nie należał do spokojnych osób, jednak ostatnie wydarzenia sprawiły że potrzebował chwili wyciszenia i odcięcia się od świata. Sama potrzebowała wyciszenia... gdy tylko zamykała oczy widziała martwe ciało przyjaciółki. Od tego zdarzenia nie czuła się bezpiecznie przez co nie opuszczała mężczyzny na krok, nawet przestała sypiać w swojej sypialni.
Kobieta położyła lewą dłoń na brodzie mężczyzny by delikatnie drapać jego zarost. W tej pozycji mogła do woli wpatrywać się w jego twarz na której malowało się zadowolenie. Gdyby był koto podobnym stworzeniem, napewno zaczął by mruczeć, choć i tak od czasu do czasu wydawał gardłowe pomruki.
- Akane ... - Kobieta drgneła wyrwana z zamyślenia. - Powiedz mi, dlaczego bez mojego pozwolenia pobiegłaś po Kuro? - Dante otworzył oczy uważnie przyglądając się wystraszonej lisicy. Pod wpływem spojrzenia przestała przeczesywać jego włosy. - Szczerze.
- Ja ... wystraszyłam się... - Położyła po sobie uszy próbując zapanować nad nagłym drganiem głosu. - Wiem że nie powinnam wychodzić tak niestosowanie ubrana ale ... najpierw ten mężczyzna.. a później Pan oszalał... - Zamilkła próbując przełknąć powstałą w gardle gule. - Obiecuje że to się więcej nie powtórzy. Naprawdę...
- Akane... - Lisica zamilkła wpatrując się wystraszona w mężczyznę. Bała się że może spotkać ją kara za nieposłuszeństwo. - Spokojnie ... nie jestem zły. Był bym gdybyś poszła po kogoś innego... - Podniósł się do siadu uwalniając się z dłoni kobiety. Wstał udając się do kominka w którym jeszcze tlił się mały płomień. - Ale więcej ma się to nie powtórzyć.
- Oczywiście.
Nastała cisza. Dante skrzyżował ręce na piersi wpatrując się w gasnący płomień. Po jego głowie krążyło mnóstwo myśli, począwszy od spraw związanych z Hemwick a skończywszy na kwesti narastającego w Yarnam szaleństwa i Sebastiana. Miał dziwne wrażenie że te dwie sprawy mogą być ze sobą ściśle powiązane.
Akane wpatrywała się przez dłuższy czas w doborze zbudowane plecy mężczyzny nim zdecydowała się wstać z kanapy. Poprawiła na sobie śliski materiał krótkiego, czerwonego szlafroka, po czym podeszła do mężczyzny. Niewiele myśląc przylgneła do jego boku.
- Mogę o coś zapytać?
- Hm? - Dante mruknął gardłowo obejmując kobietę tak że teraz bez problemu mogła się tulić, choć była dużo niższa.
- Czy będzie Pan szukał nowej pupilki?
- Nie wiem ... - Odpowiedział zgodnie z prawdą. Na to nie miał żadnego wpływu, jeśli jakaś mu się spodoba to będzie, jeśli nie to zostanie sama Akane.
- A jest szansa żebym mogła być kimś więcej niż tylko pupilkiem?
- Nie ....
- Dlaczego? - Lisica zgrabnie wyplatała się z objęcia by stanąć na przeciwko Władcy Pogorzelisk. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej wpatrując się w niego wyczekująco. Jego spojrzenie mówiło że nie ma ochoty odpowiadać na to pytanie. - Chce poznać tylko powód... później zapomnę o tym temacie. Dlaczego nie mogę być kimś więcej? Kocha Pan kogoś innego?
- Bo to niemożliwe. - Warknął przez co lisica nieznacznie się odsuneła zabierając dłonie z jego torsu. - Nie wiem czym jest miłość ... już nie. Szaleństwo zabrało tą część mnie, mogę jedynie udawać. Chcesz żyć w kłamstwie? Nie wydaje mi się.
Wilkołak odwrócił się na pięcie, zdecydowany krokiem kierując się w stronę głównych drzwi.
- Nie przeszkadzało by mi to... - Mrukneła cicho, jednak na tyle głośno by Władca usłyszał. Wbiła wzrok z podłogę a uszy położyła po sobie. - Wystarczy że ja mogła bym Cię kochać...
- Zastanowię się... - Mruknął spoglądając za siebie. Uszy dziewczyny odrazu drgneły stając jak radary. - A teraz chodź, mamy trochę spraw do załatwienia.

***

- Nie podoba mi się to .... - Lau po raz kolejny zachwiała się gdy przeniosła ciężar ciała na obcas który nie miał pod sobą podłoża. - Kurwa, mogę to ściągnąć!?
- Nie. W tedy cała niespodzianke szlak trafi.
- Mnie też jak nie będę nic widzieć. Dużo jeszcze tych schodów?
Shadow uśmiechnął się, czego dziewczyna nie mogła zobaczyć z powodu kawałka czarnego materiału związanego na oczach. Trzymał mocno jej lewą dłoń, prowadząc po kamiennych schodach.
- Jakieś dwadzieścia stopni ... może więcej. - Nekromantka wydawła z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, który prawdopodobnie miał zobrazować jej oburzenie... albo rezygnację. Pociągnął jej dłoń do siebie. - A teraz skręć trochę w lewo.
Nekromantka wykonała polecenie całkowicie zdając się na towarzysza, w sumie nie miała za dużego wyboru. Nawet jeśli chciała by ściągnąć materiał z oczu, to nie umiała tak wysoko unieść ręki. A to że jej serce uznało za priorytet wydostanie się z ciała i bardzo boleśnie napierdalało w żebra, było już szczegółem. W tym momencie fakt związanych oczu wogóle nie pomagał a wręcz pogarszał i tak stresującą dla niej sytuację.
- Żyjesz? - Shadow zatrzymał się co też uczyniła.
- To zależy.... A dlaczego pytasz ?
- Bo czuje twój puls i zastanawiam się czy zaraz nie pękną ci żyły. - Dłoń białowłosej została puszczona a po chwili poczuła jak materiał na oczach staje się luźniejszy i opada na ziemię. - Stresujesz się?
- Nie! - Warkneła zamykając oczy pod wpływem światła. - Jestem kurwa oazą spokoju ...! - Urwała gdy w końcu przyzwyczaiła oczy do światła i zobaczyła okolicę w której się znajdowali.

Znajdowali się na wzgórzu pokrytym krótką trawą oraz kolorowym mchem rosnącym między skałami, gdzie nigdzie rosły krzewy a także kilka większych drzew pozbawionych liści z powodu panującego o tej porze roku zimna. Tuż przed nimi znajdowały się ruiny ogromnego zamku ... choć bardziej przypominały katedrę, do której prowadziła kamienna ścieżka a wcześniej schody którymi podążali.
Katedra była pozbawiona drzwi a nawet witraży które za czasów jej świetności musiały przyciągać wzrok z powodu swojej wielkości. Front katedry został praktycznie nienaruszony, ogromne główne wejście oraz dwa mniejsze po jego bokach, wielkie wąskie okna oraz wysokie wierze z której jedna do połowy się rozpadła. Dach już dawno zapadł się do środka o czym mogła świadczyć bujna roślinność pokrywająca gruzy. Prawa ściana jak i kilka wysokich filarów nadal była nienaruszona, jednak początek lewej ściany runął na zewnątrz budynku. Gdy podeszli bliżej, zauważyła że wzgórze tak naprawdę jest wysokim klifem a część katedry gdzie powinien znajdować się ołtarz, rozpadła się spadając do wody.
- I jak? Podoba Ci się? - Shadow chwycił jej lewą dłoń. - Pamiętam że zawsze podobały ci się takie zrujnowane miejsca, a to za kilka lat może całkowicie zniknąć.
- Jak dla mnie wygląda pięknie. - Rozejrzała się po okolicy chcąc rozpoznać miejsce w którym się znajdowali. Nawet spojrzała za siebie lecz tam zobaczyła jedynie pozbawiony liści las. - Gdzie jesteśmy? Nie wygląda jak Yahar'gul ... Hemwick?
- Powiedzmy że to ziemia niczyja, pustkowie albo początek Yarnam. Pradawni napewno znają te tereny pod nazwą Pogrobno. - Oboje podeszli do ruin. Lau puściła jego dłoń i obeszła wejście wchodząc do środka przez zniszczoną lewą ścianę. Uśmiechnął się sam do siebie idąc za dziewczyną. Od początku wiedział że tak będzie. Lau uwielbiała wszelkiego rodzaju ruiny czy zniszone czasem miejsca. Gdy tylko jakieś znajdowała, odrazu brała się za eksplorację. - Yahar'gul znajduje się bardziej na wschód a Hemwick na północ stąd. Ten teren jest bardzo duży ale jakoś nikt nie chce go przejąć...
- Większy od Rewiru Katedralnego? - Białowłosa w kilku skokach znalazła się na najwyższym punkcie gruzowiska powstałego z dachu katedry. W tym momencie cieszyła się że nie posłuchała braci i ubrała długie spodnie oraz ciepły płaszcz. Przy wodzie, w dodatku w tak wysokim punkcie, zimny wiatr wręcz mroził kości.
- Powiedział bym że cały Rewir plus część Starego Yarnam. Ten teren jest strasznie rozległy. Zajmuje większą część wybrzeża oraz część lasu z którego dalej bardzo łatwo trafić na burzowe wzgórze...
- Burzowe wzgórze? - Lau jak na zawołanie przestała podziwiać resztki architektury skupiając cała swoją uwagę na Daemonie. - To nie był teren...
- Ezekiela? Był i nawet o tym nie myśl.
- Ale ja nie ...
- Zawsze jak się ożywiasz i zaczynasz o coś wypytywać to znaczy ze coś kombinujesz. Za dobrze cie znam. - Podszedł do gruzów wyciągając w jej stronę dłoń by mogła bezpiecznie zejść. - To że teren Burzowych Wzgórz zaczyna się dalej nie znaczy że bliżej nich nie oberwiesz piorunem. Mało kto potrafi się tam dostać, więc daj sobie spokój.
- Tylko spytałam... - Prychneła chwytają jego dłoń po czym sprawnie zeszła z gruzów. - Pozatym po chuj mi to mówiłeś skoro i tak nie mogę tam iść?
- Żebyś przestała się stresować. - Lau zamrugała kilka razy wpatrując się w Shadowa. - Nie zauważyłaś? Skupiłaś się na czymś innym i znowu zachowujesz się jak ty ... Nawet puls wrócił do normy.
Nekromantka przez dłuższą chwilę wpatrywała się w mężczyznę analizując jego słowa. Powoli poruszyła palcami w rannej ręce po czym energicznie uderzyła nią w jego tors.... albo raczej brzuch bo na tyle potrafiła ją unieść. Uderzenie nie było zbyt mocne co zamiast spodziewanego bólu wywołało śmiech Daemona.
- Idiota.... - Fukła puszczając jego dłoń. Odwróciła się i ruszyła w głąb katedry.
- Oj no weź. - Shadow śmiejąc się ruszył za nią. - Przynajmniej zadziałało.

Lau schowała dłonie do kieszeni płaszcza chcąc je choć trochę ogrzać. Im bliżej urwiska tym wiatr robił się bardziej mroźny i nieznośny. Zerwał kaptur z jej głowy rozwiewając białe włosy na wszystkie możliwe strony. Zaczesała je sprawną ręka do tyłu, odsłaniając oboje oczu.
Zatrzymała się w bezpiecznej odległości od urwiska jednak na tyle blisko by bez większych problemów spojrzeć w dół. Było bardzo wysoko ... Granatowa, wręcz czarna woda uderzała z ogromną siłą w gruzy wystające w nienaturalny sposób, pieniąc się. Pozostałości katedry pokrywała gruba warstwa glonu więc nawet gdyby morze było spokojne, nie dało by się odróżnić fragmentów dachu od pozostałości ołtarza... szkoda.

"Nie jesteś w nastroju do żartów,
Moja najdroższa,
Chociaż potrafisz się śmiać do rozpuku,
Na sześćdziesiąt dziewięć różnych sposobów.

Nie jesteś w nastroju do żartów,
Moja najdroższa,
Chociaż nic tylko się roześmiać w twarz,
Na dwa tysiące sto trzydzieści siedem różnych sposobów.

Taki ze mnie żartowniś, piegus i trefniś,
Bo przecież wszystkie czaszki,
uśmiechnięte. "

Lau prychneła rozbawiona. Spojrzała przez ramię na Daemona który nonszalancko opierał się plecami o jeden z filarów, pozwalając by mroźny wiatr zwiewał jego włosy do tyłu. Czarny zapinany pod samą brodę płaszcz bez kaptura skutecznie chronił go przed zimnem.
- Ale wymyśliłeś, masz coś jeszcze? - Ruszyła w jego stronę trzymając zdrową ręką włosy które wiatr zwiał na jej twarz. Można powiedzieć że kroczyła na oślep patrząc jedynie na podłoże.
- Coś się znajdzie. - Odepchnął się od filaru po czym złapał Lau za ramię. - Ale może najpierw znajdziemy mniej wietrzne miejsce co?
- Pfff... - Wypluła włosy z ust po raz kolejny próbując nad nimi zapanować ręką. W tym momencie ich długość nie była zbyt korzystna. Przez myśl przeszło jej nawet, że mogły by być tak krótkie jak w dzieciństwie. Jednak myśl tak szybko jak się pojawiła równie szybko znikła, nigdy nie pozwoliła by ich ściąć. - Była bym wdzięczna.
Daemon poprowadził ich do jednej z odnóg katedry gdzie jeszcze nienaruszone ściany mogły ochronić ich przed natarczywym wiatrem znad morza. Pomógł Lau ujarzmić burze białych włosów które stały się jedną wielką plontaniną na jej twarzy po czym usiadli pod murem, podziwiając resztę zgliszczy.

"A gdybyśmy się spotkali,
Sam na sam,
Wśród łanów zboża,
kołysanych wiatrem,
I choć płyniemy na innej fali,
To spleść ze sobą,
By się mogły,
Nasze żagle,
Wzielibyśmy oboje,
Kurs ku zachodowi słońca,
A dopłynąwszy na złocistą plaże,
W objęciach ramion,
Przez zamknięte,
Moimi ustami,
Twoje usta,
Na nowo,
Opowiedzieć,
Byś mi mogła,
Swoją historię,
Wplecioną,
W rozpalony rytm,
Uderzeń naszych serc."

- I? - Shadow wpatrywał się wyczekująco w dziewczynę.
- Ładny... ale nie o ten mi chodziło. - Posłała mu niewinny uśmiech. Daemon uniósł pytając brew. - Jest jeden taki wiersz. Jest dość krótki i też o miłości. Powtarzałeś go ... zawsze i przeważnie reagowałam na niego, przewracaniem oczami.
- Wiem o którym myślisz. - Zaśmiał się. - Ale czy ja wiem? Mogę go powiedzieć ale to zależy...
- Od ?
- Od tego co odpowiesz.
- Znowu zaczynasz? - Szturchneła go ramieniem, lekko się śmiejąc.
- Jeszcze nie zacząłem. - Ujął jej zimną prawą dłoń w swoją, delikatnie gładząc ją kciukiem by nie naruszyć bandaży. - Wiesz że mam dużo czasu.
- I dlatego chcesz mnie drażnić? - Prychneła. Znowu zaczynała się denerwować.
- Może... - Uniósł zabandażowaną dłoń do ust, składając na jej wierzchu pocałunek. - Wiesz ... specjalnie na tą chwilę miałem przygotowany cały monolog, pół tomiku wierszy i kolację. - Lau niekontrolowanie prychneła rozbawiona, na co szerzej się uśmiechnął. - Ale obawiam się że może zabraknąć nam dnia. Tak więc ograniczę się do kolacji oraz pytania, czy się nie rozmyśliłaś i nadal chcesz ze mną być?
- Pfff... Tak, tylko pod warunkiem że zabierzesz mnie z tego zimna.
- Zgoda...

"Od zawsze Ciebie kochałem,
Złączyło nas przeznaczenie,
Tak rzekłem gdy Cię spotkałem,
Od zawsze Ciebie kochałem,
Rozstały nas fatum cienie,
Za tydzień znowu wyznałem,
Od zawsze Ciebie kochałem,
Złączyło nas przeznaczenie"

Shadow przybliżył się by delikatnie musnąć ustami policzek Nekromantki. O dziwo zamiast na policzek trafił na przyjemnie miękkie usta. Uczucie to, trwało wyjątkowo krótko i zostało brutalnie przerwane przez ból. Daemon był w takim szoku że dopiero gdy spostrzegł wpatrujące się w niego szare tęczówki, zrozumiał że ich właścicielka go ugryzła.
- To ... - Lau dotknęła wskazującym palcem jego dolnej wargi. - Za te jebane nerwy których się najadłam. A to ... - Przeniosła dłoń na jego policzek przybliżając się szybko całując go w usta. - Za resztę.
Mężczyzna po dłuższej chwili zaczął się śmiać dotykając obolałej wargi. Ugryzienie nie było mocne ale na pewno bolesne.
- My nie umiemy zachowywać się normalnie co?
- Nie. - Lau również wybuchła śmiechem. - Obawiam się że może być tylko gorzej.
- Jakoś mi to nie przeszkadza, o ile będziesz ze mną.
- No, teraz to się mnie tak łatwo nie pozbędziesz. - Szturchneła go ramieniem. - Ale zmieniając temat ... możemy już stąd iść? Podoba mi się ale czuje jak krew mi zastyga w żyłach.
- Jasne. - Shadow podniósł się z swojego miejsca. - Chodź zmarzluchu.
Pomógł wstać Lau po czym ruszyli w drogę powrotną, tym razem bez zawiązanych oczu.

"Masz tylko trzy tygodnie"

Słowa: 2943

Motto na dziś "Co mnie nie zabije, to mnie rozkurwi nerwowo" ... Takie podsumowanie dwóch dni pracy (6 lat w tym zakładzie). Jak tak dalej pójdzie to chyba przejdę się do psychiatry bo robią ze mnie wariata  😑 Więc jakby kiedyś kogoś naszło pójść na gastronomię to pamiętajcie że nikt normalny w tym zawodzie nie pracuje.

Co do rozdziału... jakoś nie umiałam go napisać... według mnie wyszedł tak se ale może mam takie wrażenie przez chwilową blokadę  🤔 Nie wiem...  W każdym razie kolejne rozdziały myślę że pójdą już w stronę walki z królową a kolejny napewno zdradzi więcej o Lau  😏

Na koniec wrzucam kilka zdjęć z sesji na Ryuconie wykonanych przez humek_foto która znajdziecie na insta ❤







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro