72. Kuglarz pociąga za sznurki...
Ciemny pokój do którego nie wpadały promienie słońca. Po obu stronach wejścia, ściany zakrywały ogromne regały pełne książek. Na wprost znajdowało się biurko z dużym fotelem a za nim lekko przysłonięte ogromne okna. Tak dobrze znał to pomieszczenie, jego gabinet ... lecz dzisiaj to nie on tu zarządzał.
- I jak Sebastianie? Masz lustro? - Niski, chłodny, męski głos przerwał panującą ciszę która nastała gdy tylko wampir wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą skrzypiące drzwi. - Hm? Nie wiesz że gdy ktoś zadaje pytanie, kultura nakazuje odpowiedzieć?
- Nie ...
- Słucham? - Głos mężczyzny stał się ostrzejszy. Stojąca obok niego zakapturzona postać wycofała się pod najbliższy regał.
- Przepraszam ... - Wampir wbił swoje krwiste oczy w posadzkę. - Nie udało nam się zdobyć lustra.
- A moi ludzie? - Mężczyzna stawał się coraz bardziej zirytowany przez co ton jego głosu mimo iż chłodny stawał się ostry jak sztylet. Atmosfera zrobiła się tak gęsta od nadmiaru magii że każdy wdech powodował ból w płucach.
- Nie żyją...
- Nie żyją? Słyszałaś to? - Mężczyzna spojrzał na zakapturzoną postać która pokornie skineła głową. - Nie żyją... - Zgrabnie zeskoczył z biurka na którym siedział. W kilku szybkich krokach znalazł się przy czarno włosym wampirze. Złapał go za twarz wbijając palce w jego blade policzki. - Miałeś tylko znaleźć lustro i ewentualnie zabić Daemona który i tak był osłabiony. A Ty co!? - Krzyknął wbijając mocniej paznokcie w skórę raniąc ją. - Tak po prostu dałeś im zabić moich ludzi, zabrać lustro i odejść!? Masz chociaż jej broń albo krew!? - Wampir pokręcił przecząco głową, na tyle ile pozwalał mu żelazny uścisk mężczyzny. Paznokcie wbijały się coraz mocniej a małe kropelki krwi zaczęły pojawiać się na rozcięciach. Sebastian syczał z bólu przez zaciśnięte zęby. - Chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji. Królowa Cię wybrała, obdarzyła największym możliwym zaufaniem oddając życie w twoje ręce, a Ty ją zawodzisz... A może to Cię przerasta? Twój poprzednik mógł by sobie radzić lepiej, a kto wie ... może tym razem skończył byś jako posiłek a nie zabawka. Grubas pewnie przymknął by oko na to że nie jesteś dzieckiem ... Wystarczy że szepnę słowo królowej, a kto wie ... może przywróci go do życia? Twoje ulubione wspomnienia by wróciły....
- Proszę nie... - Sebastian patrzył przerażony prosto w oczy mężczyzny. - To nie tak ...
- A jak? Władcy którzy powinni stać u boku Królowej właśnie w tym momencie myślą jak pozbawić ją życia. Nikomu nie może ufać... Ale jesteś jeszcze Ty. - Uwolnił twarz wampira z uścisku pozostawiając krwawiące ślady po paznokciach na jego policzkach. - Dzięki tobie uratujemy ją i przywrócimy stary ład. Nie możesz jej zawieźć.
- Tak wiem ... to się już nie powtórzy...
- Mam taką nadzieję. - Mężczyzna od niechcenia złapał podbródek wampira uważnie przyglądając się raną jakie zadał. Jego głos ponownie stał się spokojny i zimny. - Masz jakiekolwiek dobre wiadomości?
- Wiem gdzie jest dusza Ezekiela. - Sebastian uporczywie starał się nie patrzeć w oczy mężczyzny. Sama jego obecność sprawiała że atmosfera stawała się gęsta, wręcz przesiaknięta mocą. Nie wiedział skąd się wziął, ale zupełnie nie dziwił go fakt że jest podwładnym królowej.
- Ah tak? W takim razie wiesz co robić, przynieś mi ją. - Wolną dłonią przejechał po ranach zasklepiając je. Puścił jego podbródek po czym odwrócił się na pięcie podchodząc do biurka. - Pamiętaj co ci mówiłem i nie zawiedź.
- Tak jest ... Nie zawiode, obiecuje.
Sebastian skłonił się lekko po czym w bardzo szybkim tempie opuścił gabinet.
- Panie? - Zakapturzona postać podeszła nieznacznie bliżej. Była o wiele niższa niż jej rozmówca. - Absolutnie nie kwestionuje Pana decyzji ale czy to dobry pomysł zostawiać tak ważne zadanie w jego rękach? Może powinnam ...
- Nie... To nie będzie konieczne, poradzi sobie. - Na usta mężczyzny wkradł się mroczny uśmiech. - A my poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń, niech myślą że dalej walczą tylko z jednym wrogiem. - Sięgnął po leżący na biurku kryształ, mieniący się jasnym błękitem. Pierścionki które nosił na placach obiły się o jego powierzchnię tworząc przyjemny dla ucha dźwięk. - Oh Wyrocznio naprawdę jesteś łaskawa. Oszczędziłaś mi tyle trudu wysyłając tu swoją wybranke. - Obrócił kryształ w dłoni a z gardła wydostał się jego mroczny śmiech. - Swoją głupią i naiwną wybranke... Ludzie są tacy łatwowierni, wystarczy udawać kogoś innego i wmówić im jakiś wyższy cel a oni pędzą bez zastanowienia. Głupi gatunek, nieprawdaż?
***
Drewno strzelało w kominku przerywając co jakiś czas panującą w salonie ciszę. Kitsune siedziała zwinięta w kulkę na fotelu, otulając się futrzanym kocem. Wpatrywała się w leżące na szklanym stole odłamki lustra. W Niegasnącym Jeziorze była pewna że zabrała wszystkie i żaden się nie złamał ale teraz .... Może rzeczywiście nie zauważyła, albo nie usłyszała ostatniego szeptu przez to że wracała z Kuro? W najgorszym wypadku mógł trafić w ręce tych dziwnych postaci które ich zaatakowały. Jeśli tak ... To co w tedy? Może nie była to do końca jej wina ale czuła wyrzuty sumienia. Wszystko na marne.
- Sousuke?
- Hm? - Daemon oderwał spojrzenie od lustra przenosząc go na kitsune. Przez to że używał magi osłabł i stał się blady ale na szczęście nie tak jak ostatnio.
- Przepraszam ... Może gdybym znalazła je szybciej, mielibyśmy wszystkie kawałki...
- Przestań, to nie twoja wina.
- Ale teraz nie macie jej duszy, nie możecie jej wskrzesić. - Kiri położyła po sobie uszy patrząc smutno na białowłosego.
- Oni też więc jakby nie patrzeć nie jest tak źle.
- Mówisz mogło być gorzej? - Daemon skinął posyłając dziewczynie delikatny uśmiech. - W sumie zawsze mogłeś wyglądać jak wykończony Daemon. - Rzuciła chcąc rozładować panującą wręcz grobową atmosferę. Taka zaczepka wydawała się odpowiednia.
- A ty jak przemoczona Kitsune. - Odpowiedział bez chwili namysłu. Może jej włosy wyglądały normalnie choć były jeszcze wilgotne, tak futro na uszach i ogonach zrobiło się brzydkie i posklejane. W obecnej chwili nawet lekko wilgotny koc zrobiony z ogonów był bardziej puszysty. Oboje parskneli śmiechem po czym Sousuke klepnął parę razy miejsce obok siebie. - Chodź tu.
- Może ty chodź tutaj? - Rzuciła z niewinny uśmiechem klepiąc podłokietnik. - Chyba że nie masz siły?
- Bardzo śmieszne. - Prychnął dalej się uśmiechając.
- Wiem.
Kiri całkiem sprawnie uwolniła się z futrzanego koca jak i swojej pozycji kuleczki. Podeszła do Daemona jednak nim zdąrzyła usiąść obok niego, zatrzymała się i postawiła uszy jak dwa radary.
- Kiri?
- Ciii...! - Uciszyła mężczyznę dalej nasłuchując. Nieznacznie nachyliła się do lustra jednak równie szybko się wyprostowała. - Słyszysz to? Brzmi jak szept, taki sam jak w Jeziorze.
- Zupełnie nic nie słyszę. - Uniósł lekko brew. - Wcześniej tego nie słyszałaś?
- Nie, dopiero gdy podeszłam. - Mineła Daemona idąc w kierunku kuchni jednak szybko zmieniła kierunek podchodząc do ściany oddzielającej salon od korytarza. - Wydaje mi się że dochodzi gdzieś z góry. Ile tu jest pięter?
- Jakieś cztery może pięć jeśli liczyć małe wieże w niektórych miejscach budynku. - Białowłosy wstał po czym powoli podszedł do Kiri. Starał się nasłuchiwać znajomego głosu jednak jego słuch był o wiele słabszy niż ten kitsune czy też wilkołaków. - Jesteś pewna że to nie urojenia?
- Jestem .... chyba. - Odwróciła się do mężczyzny dalej nasłuchując. - Nie wiem czy to możliwe ale naprawdę słyszę taki sam szept jak w Jeziorze. Możemy to sprawdzić?
- Oczywiście, ale jak narazie to ty musisz prowadzić. Ja kompletnie nic nie słyszę.
- Jasne. W takim razie mów gdzie są przejścia na wyższe pietra. - Złapała za jego dłoń lekko się rumieniąc. Pociągnęła go na korytarz a później na pierwsze piętro, jedyną trasą jaką znała.
***
Echo kroków roznosiło się po pustym korytarzu. Chodzili tam i z powrotem wzdłuż głównej ściany tworząc na bardzo zakurzonej posadzce "czystą" ścieżkę. Podążyli za szeptem aż na trzecie piętro do nieużywanej części domu .... i właśnie tu się zatrzymali. Nie mieli jak przejść dalej.
- Chyba dochodzi stąd... - Daemon przyłożył ucho do ściany po czym uderzył w nią otwartą dłonią parę razy nasłuchując. Dźwięk rozniósł się w charakterystyczny sposób zdradzając obecność pustego pomieszczenia do którego nie dało się wejść, po tej stronie nie było żadnych drzwi a dalej nie było przejścia.
Daemon zaczął słyszeć szept dopiero na drugim piętrze więc i tak głównie prowadziła ich Kiri, on jedynie wskazywał drogę którą będą w stanie przejść wyżej. Na pierwszy rzut oka ich dom, a właściwie część domu którą używali, była bardzo prosta i ciężko było się zgubić ale za to reszta ... była jednym wielkim labiryntem. Jeśli ktoś nie znał drogi mógł błądzić korytarzami godzinami.
- Sousuke... wydaje mi się że szept dochodzi z piętra nad nami. - Kiri zbliżyła się do Daemona nastawiając uszu. Tak jak mówił mężczyzna głos dochodził zza ściany... ale piętro wyżej, dzięki bardzo dobremu sluchowi mogła wyłapać takie rzeczy.
- Nie da się wejść wyżej. Są tylko wieże i to daleko od nas. Zresztą byliśmy na jednej...
- Napewno? Bo wiesz.... skoro stamtąd dochodzi szept, to twoja matka jakoś musiała tam wejść żeby zostawić kawałek lustra. Patrząc na to logicznie tam da się wejść tylko... jakoś inaczej...
- Matka potrafiła tak jak ojciec przemieszczać się w specyficzny sposób, między lustrami. - Sousuke przeczesał dłonią włosy odsłaniając drugie oko. - Jeśli raz zobaczyła się w lustrze mogła później do niego wejść i przenieść się do innego które widziała. Może właśnie tam jest jakieś całe lustro ...
- No ale musiało się tam jakoś znaleźć ... - Kiri fukła już zirytowana.
- Właśnie do tego dążę mokra kulko futra. - Rzucił z złośliwym uśmiechem wywołując tym samym rumieniec u dziewczyny. Odwrócił się na pięcie ruszając z powrotem korytarzem. - Jedyną osobą w tym domu, która nie ma ograniczeń co do mocy jest Azazel. Jeśli ktoś miał by wrzucić tam lustro, to tylko on. Więc powinien wiedzieć co tam się znajduje. - Kiri szybko znalazła się u jego boku. Widząc cały labirynt korytarzy, pokoi i pustych pomieszczeń, wolała nie zostawać z tyłu. - Już się mnie nie boisz co ?
- Hm? Nie... znaczy może trochę ale dlaczego pytasz ?
- Bo jeszcze minutę temu na mnie fuczałaś. Wcześniej byś się nie odważyła. - Zaśmiał się, przypominając sobie minę dziewczyny jeszcze chwilę temu. Zdążył zauważyć że gdy fuczy jej nos lekko się marszczy a uszy lekko się kładą. Całkiem uroczy widok.
- To nie tak! Ja nie chciałam! Po prostu ... zależy mi żeby znaleźć ten ostatni kawałek i ....
- Rozumiem, spokojnie. - Złapał dłoń Kiri i pociągnął ją w inny korytarz. - Nawet jeśli przestanie szeptać, to wiemy gdzie szukać.
Zeszli schodami na drugie piętro po czym skręcili w inny korytarz. Po dłuższej chwili otaczający ich kurz i pajęczyny zmniejszyły swoje natężenie co świadczyło o tym że weszli do bardziej uczeszczanej części domu. Zatrzymali się przy dużych, drewnianych drzwiach na których powierzchni był wyrzeźbiony bardzo misterny wzór. Plątanina głębokich lini tworzyła spirale te zaś zmieniały się w kwiaty jednak nie pozostawały nimi długo, tworzyły całe panoramy by znowu zmienić swoje ułożenie. Wzory trwały długo w jednej pozycji lecz nie na tyle by powiedzieć co przedstawiają. Gdy Daemon złapał za klamkę wzory zastygły w bez ruchu nie przedstawiając zupełnie nic.
- Te drzwi... są zaczarowane?
- Tak, przedstawiają wszystko na co mają ochotę, głównie przyrodę. - Mężczyzna pchnął drzwi wchodząc razem z kitsune do środka, jednocześnie puścił jej dłoń. Była to ogromna biblioteka utrzymana w ciemnych kolorach brązu. Ogromne, wypchane po brzegi książkami, regały sięgały aż do wysokiego sufitu z którego zwisały kryształowe żyrandole. Na wprost wejścia stały dwie ustawione na przeciwko siebie ciemno brązowe, skórzane kanapy, między nimi stał czarny drewniany stolik przypominający wyglądem trumnę ... którą w rzeczywistości był. Za nim prawie pod ogromnymi oknami, przysłoniętymi bordowymi zasłonami, stało masywne ciemno brązowe, drewniane biurko za którym siedział Azazel. Gdy tylko usłyszał kroki, podniósł wzrok znad sterty książek i papierów. - Tato, wiesz może co znajduje się na trzecim piętrze przy zachodnim korytarzu? Za ścianą jest pusta przestrzeń ale nie ma żadnych drzwi.
- Nic co powinno Cię interesować. - Mruknął chłodno, przyglądając się uważnie synowi jak i kitsune która pod wpływem jego wzroku dosłownie schowała się za Daemonem tak że Azazel widział tylko jej ogony wyłaniające się zza Sousuke. - Dlaczego pytasz? - Wrócił do studiowania papierów.
- Słyszeliśmy szept, taki sam jak w Niegasnącym Jeziorze gdy szukaliśmy duszy mamy. - Azazel podniósł wzrok na syna, zupełnie przerywając obecną czynność. - Brakuje nam jednego kawałka do poskładania lustra. Wydaje nam się że ostatni fragment znajduje się tam... albo raczej nad tym pomieszczeniem.
- W oranżerii. - Mruknął pod nosem.
- Tak ... - Białowłosy zmarszczył nieznacznie brwi gdy po chwili zrozumiał sens wypowiedzianego słowa. - Chwila, to my mamy oranżerie?
- Czy ja mówię niewyraźnie? - Głos mężczyzny stał się chłodniejszy i bardziej ostry, zdradzając jego zirytowanie. Nie lubił się powtarzać, nawet jeśli pytały go jego własne dzieci. - Nie mów mi że przez tyle lat, mieszkając w jednym i tym samym domu, nie wiecie co się w nim znajduje. Kuro i Lau jeszcze zrozumiem ale Ciebie?
Sousuke przełknął głośniej śline czując jak atmosfera w bibliotece robi się wręcz grobowa. Gdyby mógł cofnął by się aż pod drzwi, jednak Kiri przylgneła do jego pleców całkowicie uniemożliwiając mu "ucieczkę ".
- Jakoś tak wyszło... Więc, mógłbyś powiedzieć jak się do niej dostać?
- Eh... - Azazel westchnął kręcąc głową z rezygnacją. - Oranżeria znajduje się na czwartym piętrze w samym centrum domu. Musisz przejść przez jadalnię drzwiami na wprost a później tak jak biegną korytarze. - Po dłuższej chwili dodał, wracając do sterty książek. - Pod żadnym pozorem nie wchodzcie do obrazu na trzecim piętrze.
- Co się stanie jeśli wejdziemy?
- Umrzecie. - Odpowiedział bez najmniejszych emocji. - Pytałeś o "puste" pomieszczenie na trzecim piętrze, przez obraz da się do niego wejść ale na własną odpowiedzialność. Twoja matka zaczarowała go tak by rośliny z oranżerii mogły tam zapuścić korzenie i nie potrzebowały ludzkiej pomocy by się odżywiać. Nie mieszam się do jej roślin więc nie do końca wiem co może się tam znajdować, ale dla własnego bezpieczeństwa radzę omijać obraz.
- Dobra kumam ... dzięki tato.
Szybko opuścili bibliotekę i udali się na parter.
- Twój ojciec jest przerażający.
- Czasami ... Jego po prostu nie można denerwować. - Mruknął otwierając drzwi do jadalni. Nic się nie zmieniło, całość pokrywała grubą warstwą kurzu i pajęczyn. - Do Lau jest zupełnie inny.
- Co masz na myśli? - Kitsune niepewnie weszła za mężczyzna do pomieszczenia. Ogony trzymała blisko siebie by przypadkiem nie zrobiły się szare od kurzu, choć i tak nie wyglądały najlepiej.
- Lau jest jego oczkiem w głowie. - Podszedł do drzwi znajdujących się na przeciwko. Chwycił za klamkę chcąc je otworzyć jednak te ani drgneły. Schylił się chcąc zobaczyć przez dziurkę od klucza co znajduje się po drugiej stronie. - Na przykład, ojciec bardzo nie lubi się powtarzać. Widziałaś chwilę temu jak się zirytował, gdyby spytała go moja siostra, zareagował by dopiero za którymś razem. Pamiętam że za dziecka to on jej zawsze pozwalał na więcej ale też więcej wymagał. Z drugiej strony Lau nie dogaduje się z matką. - Wstał po czym jednym mocnym ruchem uderzył całym ciężarem ciała w drzwi. Odrazu ustapiły otwierając się na oścież. - Mówiąc prościej, Lau dogaduje się z ojcem a my z matką.
Kiri skineła na znak że rozumie, choć mężczyzna nawet na nią nie spojrzał. Wyszła za nim na korytarz. Prowadził tylko w lewą stronę prawdopodobnie do samego końca budynku, na całej prawej stronie znajdowały się brudne i w niektórych miejscach pęknięte okna. Ruszyli przed siebie pozostawiając ślady na zakurzonej podłodze, korytarz skręcał w lewo. Na jego końcu znajdowały się schody a po prawej w połowie drogi, szklane drzwi zarośnięte od zewnętrznej strony bluszczo podobną rośliną o czerwonych liściach.
Nim się obejrzeli, znaleźli się na trzecim piętrze obok nieszczęsnego obrazu. Było to jedyne malowidło na korytarzu, rozciągające się od podłogi aż po sufit. Na pierwszy rzut oka wydawało się zwyczajne, przedstawiało ludzi w pięknym ogrodzie pełnym kwiatów, drzew i krzewów. Jednak gdy spojrzało się na niego z dalszej odległości poniżej lini trawy gdzie zaczynała się ziemia, można było dostrzec ciała martwych ludzi których wyciągnięte na powierzchnię kończyny zmieniały się w rośliny. Korzenie drzew łamały ciała przybierając czerwoną barwę. Im niżej obrazu tym więcej pojawiało się zwłok oraz czystych szkieletów.
- "Kwiaty rosną najlepiej w martwej glebie." - Kitsune wskazała napis przy podłodze, ledwie widoczny.
- To już wiemy co jest za ścianą...
- Chyba nie chciałam tego wiedzieć. - Podniosła się z klęczek poprawiając na sobie kimono. - Mam wrażenie że twoja matka też jest ... dość przerażająca.
- Szczerze? Nie wydaje mi się. Nie przypominam sobie sytuacji by była nawet w małym stopniu tak "straszna" jak ojciec. - Ruszyli w dalszą drogę korytarzem.
- Jeśli mogę wiedzieć... jaka ona jest ?
- Hmm ... powiedział bym że jest zupełnym przeciwieństwem Azazela. Wiecznie uśmiechnięta, opiekuńcza ... zawsze stawiała rodzinę na pierwszym miejscu. Była jednym z Władców Pogorzelisk, co za tym idzie zabijała ale w taki sposób że nikt by jej o to nie podejrzewał. Powiedzmy że na pierwszy rzut oka wygląda naprawdę nieszkodliwie i jest swego rodzaju spoiwem naszej dziwnej rodzinki. - Dotarli do krętych metalowych schodów oplecionych w górnych partiach czerwono złotym bluszczem. Daemon po chwili mruknął ledwo słyszalnie. - Polubiła by Cię....
- Co?
- Nie, nic.
Na końcu schodów nie było żadnego korytarza jedynie zielonkawe szklane drzwi. Gdy tylko zostały otwarte uderzyła w nich fala ciepłego i wilgotnego powietrza jak i mnóstwo zapachów, począwszy od słodkiego aż do przypominajacego zgnilizne. Wnętrze oranżerii było ogromne, zajmowało całe piętro i było zupełnie niewidoczne z zewnątrz. Sufit stanowiły tafle szkła przepuszczające wystarczającą ilość światła by rośliny mogły żyć. Od drzwi biegła kamienna ścieżka oddzielając od siebie wielobarwne wysepki z roślinami. Drzewa, krzewy, kwiaty duże czy małe... było ich tak wiele że ciężko było przyjrzeć się każdej z osobna.
- O matko ... - Kiri opuściła ogony jak i ręce wzdłuż ciała. Była w szoku jak i pod ogromnym wrażeniem. Jej wzrok błądził od jednej do drugiej znajdując coraz ciekawsze i dziwniejsze okazy. - Jakim cudem te wszystkie rośliny tu weszły?
- Nie mam bladego pojęcia... - Sousuke podszedł do najbliższej wysepki z roślinami. Jego uwagę przykuły niewielkie kamienie które... puszczały kwiaty. Tuż za nimi rosły niewielkie krzaki których owoce wyglądały jak małe czaszki.
- Ciekawe czy są tu wszystkie gatunki jakie istnieją? - Kitsune ruszyła ścieżką prowadzącą w głąb oranżerii. Nastawiała uszu jednak nie słyszała żadnego szeptu, jedynie kroki stawiane na kamiennej ścieżce, Daemon musiał za nią pójść.
- Będziesz mogła ją o to zapytać. Chociaż sądząc po wielkości tego miejsca .... to bardzo możliwe. - Zrównał z dziewczyną krok. - Słyszysz coś?
- Niestety nie... Może masz pomysł gdzie mogła ukryć lustro? Może jakaś roślina była jej ulubioną?
- Nie wiem. Nigdy nic takiego nie mówiła, a wspomnienia które mi pokazywała nie były nawet związane z tym miejscem czy roślinami. - Zatrzymali się przed średniej wielkości oczkiem wodnym w którym znajdowały się jakieś dziwne liście oraz białe i różowe kwiaty. W jego centrum znajdowała się mała wysepka w całości zajęta przez jedną roślinę, kwiat sięgający kilku metrów wysokości. - Skąd ona je wytrzasła?
Kiri wzruszyła ramionami podchodząc do jeziorka przy którym kucła. Wyciągnęła dłoń dotykając jednego z białych kwiatów unoszących się na wodzie.
- Te chyba pochodzą z Lordran. Widziałam podobne za świątynią Władcy, ma tam piękny ogród.
Daemon przewrócił oczami, sama wzmianka o Daikim działała mu na nerwy. Ruszył wzdłuż ścieżki wokół jeziorka przyglądając się rośliną. Niedaleko nich rósł kolejny ogromny czerwony kwiat który wydzielał obrzydliwy zapach zgnilizny, wokół niego znajdowały się części drzewa jak i mnóstwo zielonego mchu. Dalej jego uwagę przykuło drzewo którego liście miały biały, lekko niebieskawy kolor i wyglądały jak sopelki zwieszajace się nad ścieżka. Tuż przy jego pniu rosły niepozorne kwiaty wyglądające jakby były zrobione z lodu albo szkła. Mech albo mały krzak wyglądający jak szron czy dziwne kwiaty z płatkami poskrecanymi w różne strony.
Z całą pewnością oranżerie można by nazwać swoistą "Krainą Czarów". To miejsce było jak oderwane od rzeczywistości, jakby byli w zupełnie innym świecie daleko od Yarnam które znajdowało się praktycznie za ścianami budynku. Ilość roślinności, kolorów, kształtów czy zapachów była wręcz przytłaczająca jednak nie miało się tego dość. Z każdym krokiem pojawiała się również coraz większa ciekawość, co znajduje się dalej? Czy za rogiem znajdę kolejną dziwną a może niepozorną rośline? Ile ich jest? Czy są tu jakieś niebezpieczne okazy?
- Sousuke! - Daemon wyrwał się z zamyślenia spostrzegając iż znajduje się po drugiej stronie jeziora, tuż obok skupiska dziwnych kwiatów przypominających małe duszki. Mógł by przysiąc że gdy tylko skupił na nich wzrok, cofneły się. - Hej! Słyszysz mnie!?
- Tak! - Krzyknął odwracając się w stronę dziewczyny. Dopiero gdy odwrócił wzrok od kwiatów usłyszał szept... i to bardzo wyraźny. Kitsune wskazywała energicznie na swoje uszy po czym wskazał drugą stronę jeziora.
Daemon skinął na znak zrozumienia po czym oboje ruszyli w wskazanym przez dziewczyne kierunku. Mijając kolejne rośliny wolał się im nie przyglądać. Miał dziwne przeczucie że wcale nie są takie milutkie na jakie wyglądają i za jakie je mieli na początku. Spotkali się przy końcu jeziora na rozwidleniu ścierzek.
- Nie słyszałeś mnie? Krzyczała na Ciebie chyba z pięć minut.
- To kwiaty ....
- Co? - Kitsune zmarszczyła brwi nic nie rozumiejąc.
- Wydaje mi się że tamte kwiaty mnie... zachipnotyzowały? Albo coś w tym rodzaju. - Mężczyzna przetarł oczy dłonią. - Musimy uważać, mam wrażenie że nie wszystkie rośliny są przyjaźnie nastawione, a skoro mogą tu być wszystkie odmiany...
- To także te zabójcze. Dobrze rozumiem?
- Tak... Nie wiemy które mogą nam zrobić krzywdę, tym bardziej jak są posadzone .... - Po chwili dodał ciszej. - A w obecnym stanie prędzej się przewróce niż będę walczył z przyrodą.
- Racja ... więc trzeba szybko znaleźć to lustro. Chodź... - Kiri złapała jego dłoń po czym pociągnęła, zaczynając biec jedną z alejek. - Nie mamy chwili do stracenia!
Biegli kamienną ścieżką w głąb oranżerii. Małe kamyczki chrzęściły i rozpryskiwały się pod wpływem kroków. Kitsune nasłuchiwała coraz głośniejszego szeptu, wybierając najszybszą ścieżkę do celu. Mijali wiele wielobarwnych drzew, liści, krzewów czy kwiatów. Znalazły się także pokaźnych rozmiarów grzyby a nawet jakieś owocowe drzewka.
Zatrzymali się przed wysepką o dość specyficznym wyglądzie. Ta wyjątkowo miała czarne podłoże na którym rósł mech przechodzący z koloru czerwonego przez pomarańcz aż do żółtego. Tworzył imitacje lawy. Na środku stał złamany pień drzewa wyglądający jak te z Niegasnącego Jeziora, wokół niego zadomowiło się kilka rodzajów kwiatów. Jedne z nich wyglądały jak czerwone gwiazdy które spadły na ziemię, nie miały żadnych łodyg czy liści, jedynie kwiat. Inne upatrzyły sobie płynącą kore, uczepiły się jej jak pasożyty. Miały długie czarne liście i podobne do pnączy korzenie a ich kwiaty mieniły się barwami ognia i lawy. Było jeszcze kilka innych okazów jednak ich uwagę przykuł fragment lustra wystający z kory drzewa, tuż obok jakiegoś dziwacznego żółtego grzyba wyglądającego jakby się rozpływał. Choć może rzeczywiście tak było?
- Pójdę po niego.
- Nie, poczekaj tu. - Sousuke uprzedził dziewczynę która już chciała iść w tamtym kierunku. Puścił jej dłoń po czym wszedł na teren wysepki. Rośliny jakby drgneły niezadowolone z faktu że ktoś wchodzi na ich teren. Choć może tylko mu się tak wydawało? Podszedł do drzewa i ostrożnie wyjął z niego kawałek lustra. Grzyb obok napęczniał jakby miał zaraz wybuchnąć ... Ale nic takiego nie nastąpiło. Daemona szybko wrócił na ścieżkę ale nie mógł pozbyć się wrażenia że ktoś powstrzymywał rośline przed wybuchem .... i nawet się domyślał kto. - Możemy iść.
- Jasne tylko ... - Dziewczyna rozejrzała się po okolicy. Wcześniej biegła tak szybko co róż skracają w inną alejke że teraz nie była do końca pewna w która stronę powinni iść. - Chyba się zgubiłam.
- Na szczęście ja wiem w która stronę iść. - Pomachał odłamkiem lustra, uśmiechając się. - Już tego nie słyszysz ale moja mama trochę się rozgadała. Uprzedzając pytanie jej dusza nie jest w komplecie puki nie złożę lustra ale mam wszystkie kawałki więc może do mnie mówić. - Zamilkł na chwilę. - Mówi że jeśli chcemy możemy zwiedzać oranżerie bo bardzo niebezpieczne okazy są zamknięte w innej części. No i każe ci podziękować za znalezienie fragmentów w Jeziorze.
Kiri wpatrywała się w mężczyzna wielkimi oczami. Potrzebowała dłuższej chwili by przetrawić to co do niej mówił przez co dopiero po chwili szeroko się uśmiechnęła a ogony za jej plecami zaczęły się delikatnie kołysać.
- To drobiazg. Cieszę się że mogłam pomóc. - Ruszyli ścieżka, spokojnie przechadzając się alejlami, podziwiając rośliny. Powoli zapadał zmrok przez co niektóre rośliny zaczęły delikatnie świecić. - Chyba będę musiała już wracać. Mam nadzieję że uda mi się przemknąć obok rodziców, jak zobaczą jak wyglądam.... to po mnie.
- Wiesz, zawsze mogę poprosić brata by przeniósł Cię bezpośrednio do pokoju. Chociaż to też może być podejrzane.
- I to bardzo. - Uśmiechnęła się krzywo. - Wystarczy jak mnie odprowadzisz. Chyba że nie masz ...
- Odprowadze. - Przerwał dziewczynie. - Może jestem osłabiony ale nogi mnie jeszcze nie bolą.
Oboje parskneli śmiechem. Zdecydowanie dzisiaj mieli bardzo dużo chodzenia. Kiri czuła że jutro mogą czekać ją zakwasy ale nie żałowała. Mimo początkowych przygód wszystko skończyło się dobrze.
Zatrzymała się zaintrygowana jednym z drzew. Było niedużej wielkości, gałęzie pokryte pudrowymi, drobnymi listkami wykręcały się w różne strony a kwiaty miały wygląd czerwonych serc zwieszajacych się z gałęzi. U podnóża drzewa rosły małe, gęste krzewy o podobnym ubarwieniu przez co opadajace sercowe kwiaty wyglądały jakby leżały na poduszce.
- Jest śliczne... - Odwróciła się do białowłosego niecachcy wpadając na niego. Nie sądziła że podszedł tak blisko. Wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał a uderzenie szybko przywróciło go do rzeczywistości. - Sousuke? Coś się stało?
- Nie... Chyba nic. - Spojrzał gdzieś w bok udając że zainteresował się inną rośliną.
- Napewno?
- Ta... - Wziął głębszy wdech wracając wzrokiem do dziewczyny która wpatrywała się w niego wyczekująco. Nie wierzyła mu, nawet odrobinę. - Chociaż... - Kiri postawiła uszy. - Jest coś co powinienem zrobić.
Nie czekając aż dziewczyna zdąży zareagować nachyliła się i delikatnie pocałował ją w usta. Nie był to żaden wymyślny pocałunek o których nie raz gadał Kuro i tak go w tedy nie słuchał. Był zwyczajny, ot zwykłe muśnięcie, według niego wystarczające. Nie chciał umrzeć z i tak dużego stresu, bo wbrew pozorą przeżywał to bardziej niż było widać, a przede wszystkim nie chciał spłoszyć kitsune. Ale takiej reakcji się nie spodziewał...
Kiri poczuła się jak by czas na moment stanął w miejscu. W jednej chwili poczuła ciepłe wargi przylegające do jej, a w drugiej wpatrywały się w nią szare tęczówki. Jej twarz zrobiła się równie czerwona co kwiaty sercowego drzewka tuż za jej plecami. Wydała z siebie bliżej nieokreślony pisk i nie widząc za bardzo miejsca gdzie mogła by się schować... po prostu przylgneła do kolekcjonera chowając twarz w jego klatce piersiowej.
- Przepraszam .... spanikowałam. - Burkneła w materiał jego koszulki. Czuła jakby miała nogi z waty i gdyby nie to że Sousuke odrazu ją objął, prawdopodobnie już leżała by na kamiennej ścieżce. - Więc.... to znaczy że my .... no wiesz ... jesteśmy razem ?
- Na to wygląda.... Chyba że nie chcesz ...
- Chce! - Podniosła wzrok cała czerwona. - Tylko... mogę mieć jedną prośbę? Mógłbyś się.... trochę pochylić?
Daemon nachylił się tak jak chciała Kiri, a ona szybko cmokneła go w usta i wróciła do chowania się w jego torsie. Ta kryjówka nie dawała jej nic ale tak mogła uspokoić myśli i rozszalałe serce, bijące równie mocno co te Sousuke.
***
Drzwi do ledwie oświetlonego gabinetu otwarły się z głośnym skrzypnięciem. Sebastian ostrożnie wśliznął się do środka czując na sobie czujne spojrzenie mężczyzny.
- Masz to o co prosiłem? - Chłodny głos rozniósł się po pomieszczeniu przyprawiając o ciarki.
- Tak ... - Podszedł do biurka wyciągając zza płaszcza żółty kryształ wielkości dłoni. Wyglądał dość niepozornie jednak gdy lepiej się przyjrzeć, można było dostrzec szalejące w jego wnętrzu błyskawice.
- Wspaniale. Świetnie się spisałeś Sebastianie. Królowa jest z Ciebie dumna. - Mężczyzna odebrał kryształ stukając w jego powierzchnię pierścionkami. Wampir lekko się skłonił po czym szybko opuścił pomieszczenie. - Hmm... Ezekiel zawsze był minimalistą, ale miałem nadzieję że wymyśli coś bardziej oryginalnego.
- Panie... - Zakapturzona postać wcześniej ukrywająca się za drzwiami, podeszła bliżej zatrzymując się tuż przed biurkiem. - Może przed przystąpieniem do działania, chciałby Pan poznać przyszłość?
- Nie wierze w przepowiednie, przeznaczenie w każdej chwili da się zmienić.... Ale skoro nalegasz, sprawdźmy czego się nauczyłaś. - Mężczyzna odłożył klejnot na mały stojak tuż obok błękitnego.
Kobieta zsuneła kaptur ukazując swoje fioletowe oczy. Jej skóra miała jasno różowy odcień a krótkie włosy fioletowy kolor. Wyciągnęła z specjalnego pokrowca przy pasku talie kart, o pięknym przypominającym kosmos rewersie. Przetasowała je po czym płynnym ruchem rozłożyła przed mężczyzną.
- Jeśli chce się Pan dowiedzieć czegoś o konkretnej osobie, proszę o niej myśleć i wybrać jedną kartę. Jeśli chce Pan poznać nadchodzący los, proszę zrobić to samo i wybrać trzy karty ustawiając je po kolei na stole.
- Oczywiście. - Mężczyzna nonszalancko sięgnął po jedną z kart z prawej strony. Zabrał ją by przyjrzeć się przedstawianej ilustracji. Była to postać bez twarzy przed którą leżały różnego rodzaju noże. Tło stanowiła ściana pokryta różnego rodzaju maskami wyrażającymi wiele emocji. Można było odnieść wrażenie że maski tak naprawdę są zerwanymi twarzami innych ludzi. - Mag... - Położył kartę na stole przenosząc uważny wzrok na kobietę.
- Mag jest kartą wszechstronność i pewności siebie. Opowiada o przezwyciężaniu przeciwności za pomocą intelektu i siły woli. - Kobieta położyła dłoń na karcie. - Mag jest intrygantem, który trzyma w zanadrzu niejedną sztuczkę, zawsze stara się utrzymać na powierzchni i pozostać panem własnego losu. - Zabrała kartę chowając ją do tali którą przetasowała. - Myślał Pan o sobie, prawda?
- Oczywiście, musiałem sprawdzić czy twoje karty się nie mylą. Jestem pod wrażeniem, trafiły idealnie. - Kobieta rozłożyła po raz kolejny karty na blacie. - Zobaczmy co powiedzą mi o nim ... - Sięgnął po kartę na wprost. Przyjrzał się jej marszcząc w grymasie brwi. Karta przedstawiała postać w koronie siedzącą na tronie, u jej stóp leżało mnóstwo ciał. Niezadowolony położył kartę na biurku. - Cesarz ... ja bym powiedział że idealny był by głupiec.
- Cesarz reprezentuje władze, cieszącego się autorytetem wizjonera. Cesarz ustala zasady i egzekwuje je dla dobra ogółu. Prestiż ma jednak swoje ciemne strony: cesarz jest dominujący i bezwzględny, dąży do celu po trupach. - Kobieta zabrała kartę po raz kolejny przetasowując talie. Rozłożyła karty na biurku.
- Schowaj karty. - Mężczyzna machnął od niechcenia ręką skupiając cała swoją uwagę na żółtym krysztale.
- Ale Panie.... Nie chce Pan poznać swojej przyszłości albo losu królowej? Teraz gdy mamy duszę Ezekiela możemy ich powstrzymać.
- Już wszystko jest przesądzone. - Rzucił chłodno biorąc do ręki kryształ. - Królowa umrze a my zostaniemy w grze. W tym momencie wskrzeszenie Ezekiela było by marnotrastwem. Jeszcze trochę się z nimi pobawie ...
Słowa: 4808
To miał być krótki przerywnikowy rozdział.... a wyszło jak zwykle xd
Pojawiła się nowa postać, a właściwie to dwie tajemnicze postacie. Jeśli ktoś jest bardzo uważny i czyta dosłownie wszystko, nawet komentarze, to myślę że domyśli się kim jest ów mężczyzna ;)
Swoją drogą jak wam się podoba jego zarys? A tak ze co myślicie o scenie z Sousuke i Kiri? Chętnie poczytam wasze opinie. Zachęcam również do zostawiania gwiazdek bo ostatnio zrobiło się ich strasznie mało :(
I jeszcze na koniec ciekawostka. Wiecie że niektóre rośliny opisane w oranżerii można spotkać naprawdę? Co prawda niektóre były lekko przerysowane jednak kwiat na środku jeziorka to tak naprawdę Dziwidło Olbrzymie. A sercowe drzewko to kwiat o nazwie krwawiące serce. Pojawił się także trupi kwiat oraz przerysowana odmiana storczyka :)
Z ogłoszeń parafialnych przypominam że będziecie mogli mnie spotkać na Ryuconie w Krakowie 30 lipca :)
Będę w cosplayu Damiana z SPY X Family. Więc jeśli ktoś będzie zapraszam do pogadania, zrobienia zdjęć. Nie gryzą serio xd Po konwencie wrzucę jakieś zdjęcie pod rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro