Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

70. Kryształowa jaskinia

Kiri po raz kolejny uderzyła puchatą gąbeczką w swój policzek tworząc wokół chmurke białego pyłu. Jej twarz była kompletnie biała od pudru, oczy odznczały się krwistym makijażem podkreślając równie krwiste tęczówki. Mimo to dalej prześwitywał fiolet siniaka na lewym policzku podchodzący pod oko. Usta mimo podkreślenia równie krwistą szminką były pęknięte, co było widać. Im dłużej wpatrywała się w swoje odbicie, tym bardziej chciała się gdzieś zaszyć, zniknąć.
Od niechcenia strąciła jedno z luźnych pasm białych włosów okalających jej twarz. Sięgnęła po złotą szpilke zakończoną kwiatem, zdobionym czerwonymi kryształami z którego zwisały czerwone wstążki. Wbiła ją w misternie ułożony, wysoki kok po czym to samo zrobiła z zwykłą złotą szpilą. Zmieniła kolczyki w uszach tak że oprócz zwykłych małych złotych kółek, znajdowały się tam wiszące dzwoneczki z czerwoną kokardką, które dzwoniły przy każdym ruchu.
Założyła na ręce czarne rękawiczki do łokcia bez palców, zakrywając kolejne fioletowe ślady na bladej skórze. Przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Na pierwszy rzut oka była ładna, wręcz przykuwała spojrzenie. Czerwone kimono z długimi rękawami, ozdobione czarnymi i białymi akcentami podkreślało jej figurę jak i niespotykaną urodę. Wśród jej rasy taki widok zapierał dech w piersi.
Kiri brakowało go od dwóch dni. Żebra bolały przy każdym ruchu a najmniejszy oddech był jak wbicie noża. Ręce tak jak policzek, bolały przy każdym dotyku.
- KIRI! - Do uszu kitsune dotarł wkurzony głos ojca.
- Idę! - Odpowiedziała ostatni raz spoglądając w odbicie, po czym wyszła z łazienki.

***

Lordran tętniło życiem. Teren przed wielką świątynią, siedzibą Władcy Pogorzelisk został zapełniony różnego rodzaju stoiskami, ozdobionych w czerwień, czerń i biel. Czerwone lampiony, białe harmy jak i papierowe kolorowe liście były nieodzownym elementem jesiennego księżycowego festiwalu. Gdzieniegdzie stały w wielkich donicach krzewy których gałęzie zwijały się w różne strony tworząc spirale, koła i inne formacje. Na ich gałęziach przywiązanych było mnóstwo kolorowych wstążek jak i kartek z "życzeniem". Zwieńczeniem festiwalu był pokaz ognia który odbywał się w nocy gdy księżyc osiągał najwyższy punkt.
Kiri poruszyła uszami wywołując tym dzwonienie małych dzwoneczków. Jej wzrok bładził wśród tłumu wypatrując znajomych twarzy czy też co gorsza rodziców. Może pozwolili jej chodzić samotnie po festiwalu ale to wcale nie znaczyło że nie mieli jej na oku. Pilnowali jej o wiele bardziej niż zazwyczaj a każda oznaka niesubordynacji, była karana. Jeśli zauważą że nie ma jej na pokazie ognia albo co gorsza, że opuszcza teren Lordran... będzie martwa. I to dosłownie.
- Proszę, moje dziecko ... - Kitsune szybko wróciła wzrokiem do starszej kobiety sprzedającej na stoisku. Nie miała ogonów. Przez czas jaki tu spędziła zdążyła usłyszeć historię życia kobiety. Kogo kochała, kiedy wyszła za mąż, ile miała dzieci a także co się z nimi stało. Usłyszała co dzieje się u sąsiadów staruszki, kto kogo zdradza, kto według niej trzyma potwory w piwnicy a kto handluje jakimiś dziwnymi substancjami. Dodatkowo dowiedziała się jakim okropnym, bezdusznym, brutalnym i nieobliczalnym jest Kolekcjoner, oraz że całe nieszczęście w Lordran to jego wina. Było w tym ciut prawdy jednak w dużej mierze opowieść staruszki wydawała jej się przerysowana.
- Dziękuję. - Zabarała z dążących, pomarszczonych dłoni, czerwone ozdobne pudełko po czym wręczyła staruszce woreczek krwi, nim ta zaproponowała jej pobranie. Nie cierpiała tego. Jedna igła wielorazowego użytku. Każde stoisko posiadało mały sprzęt do pobierania krwi, w przypadku gdyby akurat ktoś nie miał jak zapłacić. W większości przypadków były to używane stare igły, brudne od zaschniętej krwi, kurzu i innych dziwnych rzeczy. Obrzydliwe i niehigieniczne, ale sprzedawców to nie obchodziło.
Szybko oddaliła się. Staruszka nie była jedyną osobą sprzedającą specjalne festiwalowe słodycze, obok siebie stało przynajmniej pięciu, każdy z innymi wyrobami choć bardzo do siebie podobnymi. Jednak według Kiri, właśnie te od starszej pani były najlepsze, nawet jeśli musiała czekać dłużej czy nawet słuchać histori jej życia, cztery razy do roku. Było warto.

"Sousuke chyba by zwariował "

Uśmiechnęła się na tą myśl gdy po raz kolejny przeciskała się między cudzymi ogonami w tłumie kitsune.

***

Kitsune chwyciła ciężka kołatke i uderzyła kilka razy w drzwi posiadłości. Powoli zapadał zmrok, a koniec festiwalu zbliżał się wielkimi krokami. Miała mało czasu i było to dość ryzykowne jednak musiała sprawdzić czy z daemonem wszystko w porządku. Gdy razem z Shadowem opuściła posiadłość dwa dni temu, nie wyglądał za dobrze ... nikt z nich nie wyglądał. Pewnie gdyby nie wiedziała o ich umiejętnościach, stwierdziła by że już dawno nie żyją.
Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem a w nich stanął Kuro trzymając w dłoni jakiś mały pojemnik. Na sobie miał tylko zwykłą czarną koszulkę i szare dresowe spodnie oraz najzwyklejsze buty.
- Część ja .... - Kitsune uśmiechnęła się lekko. - Chciałam sprawdzić jak się czujecie i ...
- Sousuke jest w swoim pokoju. - Smok uśmiechnął się przebiegle puszczając oczko, czym wywołał rumieniec u dziewczyny. Cofnął się z przejścia wpuszczając ją do środka. - Po schodach i pierwsze drzwi na lewo. A jak już tam będziesz, daj mu to.
- J... jasne ...
Kiri zabrała pudełko w którym znajdowały się trzy tabletki. Weszła w głąb korytarza po czym udała się po schodach na piętro w czasie gdy smok zamykał główne drzwi. Miała dziwne wrażenie że ją obserwuje.

Gdy na początku myślała by odwiedzić Sousuke i sprawdzić jak się czuje, wydawało jej się to banalnie proste. Przecież to nic takiego, po prostu idziesz jak do kogoś z sąsiedztwa .... z tą różnicą że ta osoba jest głównym zagrożeniem dla Twojego gatunku ... No i podoba ci się w mniejszym lub większym stopniu .... zdecydowanie w większym stopniu. Teraz gdy tak stała przed drzwiami jego pokoju, miała wątpliwości. No bo jak to będzie wyglądać? Może pomyśli że jest natarczywa i w akcie zemsty urwie jej ogony? A może powie że za dużo sobie wyobraża i ma mu dać spokój? A może to wszystko było kłamstwem i gdy tylko przekroczy próg ... zginie?

Potrząsneła energicznie głową chcąc odgonić wszystkie niedorzeczne myśli, tym samym wywołała charakterystyczny dźwięk dzwoneczków. Wzięła głębszy wdech zaciskając lewą dłoń na czerwonym pudełku które trzymała przy brzuchu, po czym wolną dłonią zapukała do drzwi. Słysząc krótką odpowiedź brzmiącą jak "Proszę", jej serce zaczęło szybciej bić. Chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi. Pokój nie zmienił się od jej wcześniejszej wizyty. Dalej dominowały szarości oświetlane magicznym światłem z kryształowej lampy wiszące na suficie, po lewej stronie drzwi znajdowała się kanapa z futrzanymi poduszkami które były zrobione z ogonów jej pobratymców. Bardziej po lewej stronie w głębi pomieszczenia stała szafa z innymi szafkami a przed samymi drzwiami znajdowało się dwuosobowe łóżko stojące w poprzek, po jego bokach stały szafki nocne a za nim na równoległej ścianie znajdowało się duże okno zza którym powoli robiło się ciemno.
Sousuke siedział na łóżku w otoczeniu futrzanych poduszek o które się opierał, do połowy przykryty beżowym futrzanym kocem. Czytał książkę którą teraz położył na nogach, skupiając swoją uwagę na kitsune. Po jego zaskoczonej minie miała pewność iż na pewno się jej nie spodziewał.
- Hej ... - Zamknęła za sobą drzwi. - Chciałam sprawdzić jak się czuje ... znaczy czujecie.
- Hej. - Daemon uśmiechnął się lekko zamykając książkę, odłożył ją obok na prawą stronę łóżka, tak by mu nie przeszkadzała. Po chwili poklepał miejsce po swojej lewej stronie chcąc dać do zrozumienia Kiri, gdzie ma usiąść. - Nadal czuje się słabo, ale jest lepiej niż dwa dni temu. Lau też jakoś żyje, chyba dalej siedzi w psychiatryku z ojcem. - Kitsune lekko uniosła brew nie rozumiejąc. - Składa jej rękę. Tutaj nie ma warunków ani materiałów, pozatym tak samo jak ja nie mają tyle siły więc to trwa ...
- Rozumiem ... A właśnie! Kuro kazał ci to dać. - Po dłuższej chwili podeszła bliżej, siadając na brzegu łóżka. Podała daemonowi pojemniczek z tabletkami który wcześniej trzymała na pudełku. Sousuke zerknął przelotnie na zawartość pojemnika który szybko przechylił wrzucając tabletki do ust. Połknął je jakby to były zwykłe cukierki. - Jeśli mogę wiedzieć, co to za leki ?
- Nic takiego, witaminy i środek wspomagający stabilizację energii, czy jak kto woli manny w organiźmie. Ogólne zalecenie ojca. Pozatym mam odpoczywać i nie używać mocy. - Posłał kitsune delikatny uśmiech który szybko zniknął. - Powiedz mi.... chce wiedzieć co tym razem się stało? - Wyciągnął dłoń lekko dotykając zewnętrzną stroną palców jej policzka. Odrazu osadził się na nich nadmiar pudru.

- Wiesz... - Położyła uszy odsuwając się od jego dłoni, którą zabrał wycierając resztki pudru o futrzany koc. Nie miała jak tego przed nim ukryć. Było pewne że odrazu zauważy siniak na policzku i nie powstrzyma go nawet tak gruba warstwa makijażu. - W tedy .... nie powinnam wychodzić z domu. Gdy wróciłam, rodzice już wiedzieli że uciekłam i ... nie ominęła mnie kara. Resztę możesz dopowiedzieć sam.
- Czyli teraz też się wymknełaś?
- Tak, ale jeśli wrócę prze końcem festiwalu .... - Postawiła energicznie uszy, dzwoniąc dzwoneczkami. Tak skupiła się na Sousuke że zupełnie zapomniała o pudełku które wciąż trzymała na kolanach. - Zapomniała bym, to dla Ciebie. - Wyciągnęła w jego stronę ozdobne czerwone pudełko. Był zaskoczony. - To nasze specjalne festiwalowe ciasteczka, pieką je raz do roku. Pomyślałam że się ucieszysz ... Chyba że nie lubisz słodkiego?

- Lubię... ale nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem coś słodkiego. - Zabrał od dziewczyny prezent odrazu zaglądając do środka. Pudełko po samo wieko wypełniły okrągłe, małe i grube ciasteczka których wierzch mienił się na miedziany kolor, zapewne za sprawą karmelu. - Mówiłaś coś o festiwalu? .... Nie wiedziałem że jest coś takiego w Yarnam.
- Jest tylko w Lordran. Obchodzimy festiwal księżyca cztery razy do roku, zawsze ostatniej pełni wiosny, lata jesieni i zimy. W tym roku jesienna pełnia wypadła dość późno. - Kitsune uważnie obserwowała Daemona który wyjął jedno ciastko z pudełka, później odłożył je na bok, obok książki. Chwile przyglądał się słodkości po czym je ugryzł nieznacznie marszcząc brwi. Jakby nie umiał stwierdzić jaki mają smak, albo spodziewał się czegoś innego. - Na górze jest zaschnięty syrop a w środku cynamonowe jabłka. Każdy festiwal ma swoje unikalne ciastka. Smakuje ci?
- Wyglądało jak karmel... - Powiedział jedząc resztę ciastka. - Strasznie słodkie ale mi smakują.
- Mówisz poważnie czy nie chcesz zrobić mi przykrości? - Zagadneła uśmiechając się. Kto by pomyślał że zjedzenie przez sympatię głupiego ciastka może tak cieszyć.
- A wyglądam jakbym nie mówił szczerze? - Daemon również się uśmiechnął.
- Hmmm myślę że nie. - Ogony za jej plecami zaczęły radośnie machać. Spojrzała w stronę okna gdzie było już ciemno. - Muszę już iść.
- Jeśli chcesz, Kuro może Cię przenieść przez portal. Nie będziesz musiała iść sama w nocy.
- Dziękuję ale... myślę że sobie poradzę. - Wstała posyłając mu delikatny uśmiech. - Tym razem mam ze sobą parę talizmanów obronnych.
- Jasne. - Sousuke uśmiechnął się. - W takim razie uważaj na siebie.
- Postaram się.
Kiri sięgnęła do klamki, a gdy otwarła drzwi, do środka o mało co nie wpadli Lau razem z Kuro. Szybko odzyskali rezon po utracie oparcia w postaci drzwi i zachowywali się jakby nic się nie stało a oni znaleźli się akurat w tym miejscu przez przypadek. Kiri otrząsneła się z lekkiego szoku po czym nieśmiało wymineła ich i udała się do wyjścia. Lau odprowadziła ją wzrokiem aż do momentu gdy usłyszeli charakterystyczny dźwięk zamykania drzwi.
- Czy wy podsłuchiwaliście!? - Oboje podskoczyli na podniesiony ton Sousuke.
- Nie, ja tylko przechodziłam obok. - Białowłosa posłała bratu niewinny uśmiech. Oparła się o framuge drzwi. Miała na sobie skórzane czarne spodnie, buty na wysokim obcasie oraz szary top przez co doskonale była widoczna nowa prawa ręka. Była w całości owinięta bandażem który w niektórych miejscach był brudny od krwi.
- A ja miałem zamiar zapytać czy czegoś ci nie trzeba. - Kuro również się uśmiechnął widząc jak jego brat kręci głową z rezygnacją. Nie wierzył im ale najwyraźniej nie chciał drążyć tematu. I tak niewiele usłyszeli. - To kiedy masz zamiar się z nią umówić?
- Co?
- No Kurwa Sousuke! - Kuro uderzył ogonem o posadzkę przez co nawet Lau się wzdrygła zaskoczona. - Laska specjalnie siedziała z Tobą w kuźni. Przyprowadziła na wpół żywego do domu, gdzie inna kitsune pewnie wbiła by ci nóż w plecy. A teraz specjalnie przyszła zobaczyć czy jeszcze dychasz. Jak ty się z nią kurwa nie umówisz, to ja to zrobię!
- Pff... powiedział smok który myśli tylko chujem. - Prychnął krzyżując ręce na piersi.
- Kurwa wy to chyba macie rodzinne, oboje ślepi. Tobie laska wyznała by co czuje i byś nie zwrócił uwagi a Lau ma jakieś dziwne uprzedzenia do Shadowa...
- Ej! Mnie w to nie mieszaj! - Nekromantka warkneła wbijając spojrzenie w brata.
- Jeszcze mi powiedz że tak nie jest? - Smok odwrócił się do białowłosej krzyżując ręce na piersi. - Ile lat on do Ciebie zarywa? Kurwa chyba od samego początku, nawet śmialiśmy się że oboje zachowujecie się jak stare małżeństwo. Praktycznie jest na każde kiwnięcie twojego palca. Uratował was obu przed śmiercią, a Ty się nawet nie zainteresowałaś czy wszystko z nim w porządku.

Nekromantka wydała z siebie bliżej nie określone dźwięki oburzenia. Odepcheneła się od framugi po czym odwróciła się na pięcie uderzając ogonem o posadzkę i drzwi, tak by podkreślić swoje oburzenie. Nim się obejrzeli jej już nie było.
- Jeszcze się obraziła... - Kuro prychnął wracając wzrokiem do brata. - Więc...
- Pomyślę o tym ...

***

Nie zdąrzyła. Pokaz ognia dobiegł końca, tak samo mowa Władcy Pogorzelisk. Widziała jedynie jego dwanaście ogonów i to jak oddala się do swojej siedziby. Mieszkańcy Lordran rozpieszchli się do swoich domów, ulice powoli pustoszały a stragany zamykały się.
Ruszyła do domu. Miała nadzieję że rodzice nie zauważyli jej zniknięcia. A nawet jeśli to uda się jej jakoś wymigać.
Pisneła czując jak coś łapie ją za kostkę. Uścisk nie był mocny ale stanowczo kazał jej się zatrzymać. Była gotowa w każdej chwili zdeptać to coś i uciekać ile sił. Spojrzała pod nogi. Z ziemi wychodziły trzy małe pokraczne stworzenia, wyglądały jak bardzo zmniejszone istoty, ludzkiej budowy z tym że miały puste oczodoły a ich blada skóra mocno opinała kości. Słyszała o nich kiedyś. Podobno byli posłańcami. Jeden z nich trzymał małą karteczkę którą wyciągał na swojej lichej rączce w jej stronę. Niepewnie sięgnęła po kartkę a gdy tylko ją zabrała, stworzenia zakopały się pod bruk nie pozostawiając żadnego śladu. Rozwinęła kartkę. Jej spojrzenie odrazu przykuło staranne pismo. Uśmiech mimowolnie pojawił się na jej twarzy. Nawet gdyby się nie podpisał wiedziała by że to od niego.

Spotkajmy się jutro w południe w tym samym miejscu.

S.

***

Stanęła przed drzwiami swojego domu w którym paliły się światła. Dopiero teraz zaczęła się naprawdę martwić. Jeśli wpadnie na ojca ....
Chwilę stała w miejscu jakby kalkulowała wszystkie za i przeciw. Nawet nie miała dużego wyboru i tak chcąc nie chcąc musiała wejść do środka. Gdzie indziej miała się zatrzymać?

Otworzyła drzwi i weszła do środka. Nawet nie zrobiła jednego kroku a już napotkała wrogi wzrok matki. Stała w korytarzu krzyżując ręce na piersi, jej ogony wrogo kołysały się za jej plecami.
- Kiri, co to ma znaczyć!? Dlaczego nie było Cię na pokazie!? Ba, na przemówie Władcy!? Czy ty wiesz w jakim świetle stawia to naszą rodzinę!?
Kitsune położyła po sobie uszy i wbiła wzrok w drewnianą podłogę. Zasuneła za sobą drzwi nawet na nie nie patrząc. Reprymenda od matki była lepsza niż rękoczyny ojca ale czasami bolała równie mocno. Przez to zapomniała o karteczce którą dalej trzymała.
- Co to jest? - Głos matki jakby złagodniał. Zabrała kartkę z dłoni córki odrazu ja czytając.
- Mamo to ... no ...
- Spotkałaś jakiegoś chłopca? - Kobieta postawiła uszy jak dwa radary a w jej oczach pojawiły się iskierki ekscytacji. Po jej wrogim nastawieniu nie było śladu, jakby wogóle go nie było. - Kim on jest? Znamy go? Pochodzi z dobrej rodziny?
- Więc.... wygląda na kogoś z dobrej rodziny.... - Oczywiście jeśli liczyć to że każdy z rodziny Sousuke był lub nadal jest Władcą Pogorzelisk. I rodzina Nekromantów o pewnie bardzo długim drzewie genealogicznym według standardów jej matki, powinna uchodzić za dobra albo raczej bogatą. Zresztą jej zawsze chodziło tylko o to by powiększyć rodzinny majątek.... Ile już razy słyszała że ma wyjść za mąż? Na szczęście jeszcze nie chciała jej swatać. - Nie jestem pewna czy go znacie.... Poznałam go na festiwalu i ... mogę się z nim jutro spotkać?
- Możesz. - Na usta kobiety wkradł się szeroki uśmiech gdy oddawała swojej córce karteczkę z wiadomością. - Dam ci później jakiś specyfik na siniaki. Musisz dobrze się prezentować przed może przyszłym narzeczonym.
Kitsune oblała się soczystym rumieńcem. Nie chciała burzyć wielkich planów swojej matki w jakieś jej wymyślonej rzeczywistości. Lekko skineła głową na zgodę i udała się do swojego pokoju.

***


Słońce powoli osiągało najwyższy punkt na niebie, przebijając się przez gęste zimowe chmury. Mimo pory dnia, panowała szarość a lekko czerwona mgłą unosiła się nad zalanymi krwią ulicami, ukrywając bardziej lub mniej zmasakrowane szczątki mieszkańców Yarnam. Sięgała jedynie do połowy łydek jednak ktoś nieuważny mógł zrobić sobie krzywdę i w najgorszym wypadku zasilić szeregi leżących na ulicy trupów.

Kiri poprawiła nerwowym ruchem splecione w misterny dobierany warkocz włosy, sięgający do połowy pleców. Zawsze miała włosy spięte w kok, nowa fryzura to fanaberia matki która stwierdziła że musi dobrze wyglądać na "randce". Czy była to randka? Nie wiedziała.... chociaż w głębi serca miała taką nadzieję. Małą ale jednak.
W kilku skokach pokonała schody prowadzące do drzwi posiadłości, uwalniając się od krwawej mgły. Już miała wyciągnąć dłoń do kołatki gdy drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Sousuke wyszedł na zewnątrz szybko zamykając je za sobą. Mogła by przysiąc że słyszała jakieś szepty ... chyba Lau i Kuro. Daemon miał na sobie czarny płaszcz zakrywający resztę ubioru.
- Hej. - Rzuciła uśmiechając się lekko.
- Hej .... - Daemon odwzajemnił uśmiech, jednocześnie przejeżdżając wzrokiem po ubiorze kobiety. Miała na sobie czerwone kimono w białe wzory zakończone przy rękawach i kołnierzu białym futerkiem, czarny pas oraz czarne buty do kolan. - Chciałem... - Przejechał dłonią po karku spoglądając gdzieś w bok. - Chciałem pokazać ci jedno miejsce. Ładnie wyglądasz ale niestety musisz dla bezpieczeństwa założyć to. - Podał jej czarny płaszcz z kapturem podobny do tego który miał na sobie.
- Dzięki... - Zarumieniła się lekko ubierając na siebie płaszcz, nie był nawet taki ciężki. - A mogę wiedzieć gdzie mnie zabierasz ?
- Cóż... to niespodzianka, mam nadzieję że Ci się spodoba. - Zbliżył się do kitsune zakładając na jej głowę kaptur tak by nie dotknąć jej uszu. - Mogę ci jedynie powiedzieć że znajduje się na terenie Yahar'gul.
- Yahar'gul? Tej wioski rybackiej? - Jej mina mówiła wszystko, nie była zadowolona że musi tam iść. Wioska budziła w niej wstręt. Była wręcz obrzydliwa ... Ale Sousuke mówił że jej się spodoba, więc może nie będzie tak źle?
- Nie rób takiej miny, to miejsce poza główną wioską. - Zaśmiał się. - Zaufaj mi dobra?
- Ufam ... w końcu jeszcze mnie nie zabiłeś co nie? - Również się uśmiechnęła.
- A chcesz?
- Nie!
Oboje wybuchneli śmiechem. Musiała przyznać że z dnia na dzień rozmawiało im się coraz swobodniej a co najważniejsze, przestała się go bać. Nawet nie zauważyła kiedy.

***

- To miejsce jest ....
- Straszne?
- Nie ... znaczy tak. Bardziej miałam na myśli że jest obrzydliwe .... - Kiri mocniej złapała dłoń Daemona. Trzymała go tak od momentu gdy przekroczyli granicę z Yahar'gul. O dziwo, nie miał nic przeciwko temu ... może nawet mu to pasowało?
Od wejścia na teren wioski rybackiej, towarzyszył im widok wiszących na hakach syren, walających się w błocie kości i innych szczątek oraz beczek pełnych flaków. Powietrze było ciężkie, przesiaknięte zapachem zgnilizny i szlamu. Nie pomagał nawet zimny wiatr wiejący od morza.
- Raczej nie jesteś przyzwyczajona do takich widoków mieszkając w Lordran? - Zeszli po drewnianych schodach na szaro - czarną plażę. Tu również było pełno trupów oraz szlamu wyrzuconego przez morze. Szli z dala od wody. Jej ciemny kolor sprawiał że kitsune miała ochotę uciec jak najdalej, co pewnie wyczuł Daemon.
- Nie.... zdecydowanie nie. U nas nie zobaczysz trupa ... a już tym bardziej krwi na ulicach. Ciebie to pewnie nie rusza? - Naciągneła mocniej kaptur. Wiatr się wzmógł a fale stały się jeszcze większe uderzając z impetem w brzeg, wrzucając więcej szczątek. Ostatnie domy z Yahar'gul były widoczne wysoko nad nimi na szczycie kamiennej ściany. Powoli zbliżali się do klifu który pojawił się na horyzoncie.
- Od dziecka mam kontakt ze śmiercią więc nie bardzo. W Yahar'gul też byłem nie raz, czy to jako dzieciak czy już jako dorosły.
- No tak ... - Kitsune wbiła wzrok w piasek który przybrał prawie czarną barwę. - ... Pozatym jesteś Władcą Pogorzelisk, sam zabijasz więc znasz ten widok. Głupie pytanie ...
- Wcale nie głupie. Moja matka też była jednym z Władców i nie widziała żadnej śmierci. - Kiri podniosła zaciekawiony wzrok na Daemona. - Potrafiła tak namieszać w psychice że ofiary bardzo długo cierpiały po czym same się zabijały. Mógł minąć dzień, tydzień, rok albo kilka minut.
- Rozumiem. Swoją drogą, co z twoją matką? Mówiłeś że nie ma jej w kuźni.
- Ojciec mówi że straciła za dużo energii i pewnie przeniosła się na swój teren. - Sousuke westchnął ciężko naciągając mocniej kaptur. Ten wiatr robił się uciążliwy. - Muszę po nią iść w najbliższym czasie. Jeśli chcesz możesz iść ze mną.
- Chętnie!

Nim się obejrzeli znaleźli się pod klifem, dopiero z tej odległości było widać ukrytą jaskinię do której prowadziły prowizoryczne schody z kamieni. Z pomocą Sousuke wdrapała się na skały.
- To tutaj? - Niepewnie zajrzała do wnętrza jaskini. Nie była w stanie nic zobaczyć przez panującą ciemność. Przeniosła wzrok na Sousuke mocniej ściskając jego dłoń. Dopiero teraz zauważyła że jego oczy zmieniły kolor na jej zdaniem bardziej pociągający i mroczny. Nie wiedzieć czemu miała wrażenie że mogła by siedzieć i wpatrywać się przez wieczność w te czarno złote oczy.
- Tak. - Sousuke lekko ścisnął jej dłoń a ona miała nadzieję że jest to spowodowane chęcią dodania otuchy a nie tym że przez moment wbijała w jego dłoń paznokcie. - Nie jest tam niebezpiecznie ale jeśli chcesz możemy zrezygnować...
- Nie! - Krzyknęła po czym szybko dodała już spokojnej i ciszej. - Nie ... to nie tak. Ja po prostu no ... trochę się boję. Nie wiem co tam jest i ... - Spojrzała na swoje brudne od krwi i szlamu buty.
- Ze mną nie musisz się bać, w najgorszym wypadku Cię obronie. - Sousuke wszedł do jaskini lekko ciągnąć za sobą kitsune. Ogarnęła ich ciemność choć miała wrażenie że momentami widzi jakieś światełka. Mocno trzymała jego dłoń pozwalając się prowadzić. - Wiesz skąd biorą się kryształy?
Głos Daemona przyprawił ją o gęsią skórkę na całym ciele. Nie była pewna czy był to efekt jego, chyba specjalnie, ściszonego niskiego tonu czy może panującej wokół ciemności przez którą była zupełnie zdana na jego ruchy. Gdyby ten głos zabrzmiał tuż przy jej uchu to pewnie już miała by nogi jak z waty i nie potrafiła by utrzymać się na nich.
Potrząsneła energicznie głową przypominając sobie o pytaniu jakie zadał. Pewnie przez swoje myśli już była czerwona jak krew.
- Z kopalni.... Wiem że kilka jest daleko stąd w ruinach magicznej ziemi Laskyar i chyba jakaś w Grobowcu Oedona.
- To tylko małe złoża, ale bardzo bezpieczne do wydobywania. Pozatym są też takie miejsca....

Zatrzymali się. Sousuke "pstryknął" palcem jeden z świecacych obiektów który okazał się kryształem. Cała jaskinia rozświetliła się a kitsune otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Puściła dłoń Daemona mijając go by dokładnie przyjrzeć się otoczeniu. Każdy kawałek jaskini pokrywały różnokolorowe świecące kryształy. Mieniły się kolorami od jasno żółtego przez czerwone aż po niebieski.
- To jest.... - Kiri obkręciła się parę razy wokół swojej osi patrząc na wiszące na sklepienie jaskini kryształy, przez co kaptur zsunął się z jej głowy ukazując postawione jak radary uszy. Z perspektywy Sousuke wyglądało to dość zabawnie ... i uroczo. - Skąd wiesz o tym miejscu?
- Kiedyś na nie trafiłem. W tedy było tu o wiele więcej kryształów. - Podszedł bliżej kitsune sciagajac kaptur. - Takie miejsca trzeba znaleźć samemu. Jeśli zapytałabyś kogokolwiek z Yahar'gul, nawet jeśli by wiedział, nie powiedział by. To samo tyczy się innych mieszkańców. Takie jaskinie są zbyt cenne, jeśli wiedział by o nich każdy, nie było by tu ani jednego kryształu.
- To logiczne... - Odwróciła się do Daemona z szerokim uśmiechem. - To miejsce jest jak spełnienie marzeń. Ale nie widzę żadnych czarnych ...
- Dawno zostały wydobyte... Kto pierwszy ten lepszy, albo je zdobył albo umarł.
- Umarł? - Kitsune po raz kolejny obrzuciła jaskinie wzrokiem. Nigdzie nie widziała żadnego trupa ... nawet małej kości. - Mówisz że umarli jak stąd wyszli?
- Nie. Umarli w tym miejscu. - Prychnął rozbawiony widząc lekko przerażoną mine dziewczyny. - Jeśli ktoś znalazł tę jaskinię przypadkiem i były w środku czarne kryształy, pójście po kilof czy cokolwiek innego czym zdołał by je wydobyć było zbyt ryzykowne. W takich jaskiniach żyją kryształowe jaszczurki. Są raczej pacyfistami ale jeśli za bardzo zbliżysz się do ich młodych albo zabierzesz kryształ z ich ciała.... zaatakują. Zniszczą każdy kryształ na swojej drodze ale skubane nie odpuszczą puki nie zabiją intruza. Takiemu delikwentowi albo się udało albo nie. - Wzruszył ramionami. - Jeśli już kogoś zabiły to pewnie zjadły jego zwłoki, dlatego ich nie ma.
- Dobrze że tu ich nie ma .... - Odwróciła się dla pewności spoglądając na kryształy. - Nie ma tu żadnej prawda?
- Ja widzę jedną... - Załapał kitsune za ramiona odwracając ją w stronę dalszego przejścia. - Widzisz te małe kryształy na przejściu? - Kiri po dłuższej chwili skineła. Białowłosy dalej trzymając dłonie na jej ramionach obrócił ja bardziej w prawo. - To jest ogon. A bardziej w prawo jest ciało. - Puścił jej prawe ramię by pokazać jej palcem w przybliżeniu położenie wielkiego ciała jaszczurki, przylegającego do jednej ze ścian. Było to wielkie skupisko grubych i krótkich kryształów. - A tam dalej jest głowa.

Kitsune musiała bardzo wytężyć wzrok by wśród tych wszystkich kryształów zobaczyć głowę jaszczurki o kolorze skóry przypominającej skały. Leżała do nich bokiem i łypała na nich czujnym spojrzeniem. Była ogromna. Zajmowała jedna czwartą jaskini.
- Ona na nas patrzy... - Cofneła się o krok wpadając na klatkę piersiową Daemona.
- Spokojnie, nic nam nie zrobi. - Uśmiechnął się szerzej. Miał ochotę ją objąć ale nie był pewien czy to najlepszy moment. Puścił jej ramię nieznacznie się odsuwając. - Poczekaj tu chwilę.
Nim zdarzyła zareagować minął ją, przeszedł nad ogonem jaszczurki i ruszył w głąb jaskini. Im dalej szedł tym napotykał więcej jaszczurek jak ich młodych uciekających na jego widok między kryształami. Skręcił w inną odnoge tunelu prowadzącą w górę. Na jej końcu znajdowało się prawie okrągłe pomieszczenie z kryształów. Przez dziurę w sklepieniu wypadało światło oświetlając kryształowe róże wyrastające z krysztalowych skał. Odszukał wzrokiem konkretny kwiat po czym odciął go za pomocą cieni.

Sosuke wrócił do głównej jaskini gdzie Kitsune z wielkim zainteresowaniem wpatrywała się w kryształy. Próbowała nawet jeden z nich oderwać jednak skończyło się to jedynie na jej niezadowolonym prychnieciu. Siedziały bardzo mocno w ścianie, nawet jeśli któryś wyglądał licho to i tak nie dało się go wydobyć.
- Przynieść Ci kilof? - Kiri podskoczyła wystraszona. Jej policzki oblały się delikatnym rumieńcem.
- T... to nie tak, ja .... wydawał się odpadać i chciałam sprawdzić.... - Wbiła wzrok w podłogę.
- Lubisz kryształy? - Uśmiechnął się podchodząc bliżej.
- Można tak powiedzieć.... moja rasa me lekkiego fioła na ich punkcie. - Podniosła na niego wzrok. Mimo że kryształy dawały wystarczające światło, jego oczy dalej miały czarno złoty kolor. - Nie ważne czy są czerwone, przezroczyste czy czarne, jeśli jest w nich magia to przygarniemy je w każdej ilość.
- Dobrze wiedzieć, w takim razie to powinno ci się spodobać. - Sousuke wyciągnął trzymaną za plecami kryształową różę. Mieniła się wszystkimi możliwymi kolorami. - To tak zwany tęczowy kryształ. Im więcej ma w sobie magi tym kolory stają się wyraźniejsze. Jeśli zaś wsadzisz go do atramentu, przybierze granatowy, nawet czarny. Jeśli się zranisz, zrobi się czerwony i tak dalej.
- J... Ja... dziękuję. - Policzki kitsune zrobiły się krwiście czerwone. Niepewnie sięgnęła po róże uważając by nie skaleczyć się o jej kolce. Kwiat zmieniając swoje położenie zmienił również kolory. - Jest piękna. Naprawdę dziękuję... nie musiałeś.
- Ale chciałem. - Sięgnął do kaptura zakładając go na głowę. - Chodźmy już.

***

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Spędzili w jaskini o wiele więcej czasu niż na początku myśleli. Wrócili na teren Górnego Rewiru Katedralnego który sąsiaduje z Lordran. Zatrzymali się przy moście łączącym oba tereny.
- To ... dzięki za dzisiaj. - Kiri uśmiechnęła się ściągając z siebie płaszcz, który oddała daemonowi. W dłoni dalej trzymała kryształową różę. - Naprawdę mi się podobało.
- Cieszę się. - Po chwili dodał spoglądając gdzieś w bok. - Może chciał byś pójść że mną jutro do Niegasnącego Jeziora? Zobaczysz jak tam jest a przy okazji sprowadze matka do domu.
- Jasne. - Uśmiechnęła się szeroko. - To do jutra?
- Do jutra ...
Sosuke nie zdąrzył nawet pozbierać myśli gdy Kiri w jednej chwili znalazła się przy nim. Pocałowała go krótko w policzek po czym trzmychneła ile sił w nogach na swój teren znikając za domami. Dopiero po chwili dotarło do niego co się właśnie stało. Przejechał dłonią po policzku lekko się rumieniąc. Postanowił że następnym razem nie da jej uciec.

Słowa: 4596

Rozłożyła mnie choroba ... Ale może to i dobrze, bo w końcu mogłam w spokoju skończyć rozdział.
Mam nadzieję że nie wyszedł tak źle jak myślę. Co prawda jest tu trochę przeskoków między wydarzeniami ale chyba idzie się połapać .

Ps. Rozdział miał się skończyć normalnym pocałunkiem jednak stwierdziłam że było by to zbyt szybko ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro