Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66. Układ cz.2

- Mówiąc od wschodu do zachodu słońca, nie myślałam że wyciągniesz mnie z łóżka o tak chorej godzinie ... - Lau westchneła wychodząc przed domostwo, gdzie na brudnych od krwi schodach siedział Shadow. - I powiesz mi w końcu co planujesz? I dlaczego muszę wychodzić z domu?
Zaciągneła na głowę ciężki kaptur płaszcza uważając na swoje rogi. Promienie słońca powoli przebijały się przez mroczne budynki coraz bardziej oświetlając ponure ulice Yarnam. O tej porze można było spotkać tylko resztki potworów które nie skończyły jeszcze grasować. Mieszkańcy wychodzili znacznie później gdy robiło się w miarę bezpiecznie a zagrozić mógł co najwyżej inny mieszkaniec czy Władca Pogorzelisk.
- Nic specjalnego ... myślałem że pojdziemy do mnie i na spokojnie porozmawiamy. - Daemon podniósł się ze schodów. Spojrzał przez ramię na kobietę posyłając jej lekki uśmiech. - Mówiłem że ma być jak kiedyś.
- Eh .... to jeden punkt mamy zaliczony. - Shadow lekko uniósł brew w pytającym geście. - Gdy się spotykaliśmy byłam zawsze nie wyspana, teraz zresztą też. Więc ten punkt mamy odchaczony.
Oboje się zaśmiali. To prawda, kilkanaście lat temu gdy jeszcze się między nimi nie popsuło, widywali się prawie codziennie. Potrafili spędzić cały dzień i noc na rozmowach a gdy tematy się kończyły po prostu siedzieli w swoim towarzystwie. Co za tym idzie Lau była zawsze nie wyspana przez co później zasypiała ucząc się tego co kazał jej ojciec, a to miało swoje nie miłe konsekwencje.
Daemon zszedł po schodach powoli ruszając drogą w kierunku swojego domu, Astralnej Wieży Zegarowej. Białowłosa schowała ręce do kieszeni płaszcza ruszając za nim. Szybko zrównała z nim krok tak że teraz szli obok siebie.
- Jak się czujesz? - Shadow przeniósł wzrok z drogi na dziewczynę. - Nie masz żadnych objawów histerii.... ani szaleństwa?
- Nie... chociaż szalona jestem cały czas. - uśmiechneła się od niechcenia rozglądając się wokół.
- Martwisz się o ojca?
Nastała między nimi niezręczna cisza. Shadow nie potrzebował jej odpowiedzi, dobrze wiedział że się martwi. Poznała sposób na jego uratowanie ale ... no właśnie ale. Wystarczyło go pokonać. Niby nic, a sami nie byli pewni czy dadzą radę we czterech. Dodatkowo pozostał jeszcze jeden problem który uświadomili sobie dopiero później. Walki władców z reguły kończyły się śmiercią. Nie byli pewni czy to samo nie stanie się z jednym z nich. A co najgorsze dla Lau, ponowną śmiercią ojca którego chciała uratować.
- Cały czas... - Odezwała się po długim czasie. Byli już w połowie drogi. - Nie wiem czym bardziej.... tym że może się nie udać... czy tym że nie dojdzie to do skutku i zabije mnie zanim się to wogóle zacznie.
- Gdyby miał Cię zabić już pewnie by to zrobił. Myślę że do waszego domu też może wejść bez większych problemów.
- Teoretycznie tak ... Ale on zawsze wolał siedzieć w Psychiatryku. - po chwili dodała. - Po prostu wiem że tam nie przyjdzie....
Mężczyzna skinął lekko głowa na znak zrozumienia. Ta rozmowa nie toczyła się tak łatwo jakby tego chciał.

***

Słońce oświetlało pełne krwi i martwych ciał ulice. Targ w centrum już zapełnił się sprzedawcami jak i mieszkańcami którzy musieli kupić jedzenie, ubrania czy inne rzeczy za cenę krwi. Choć Yarnam było ogromne a niektóre tereny miały swoje własne małe targowiska, ten w centrum był najbardziej oblegany. Można tu było znaleźć dosłownie wszystko dlatego wielu feary przychodziła tu nawet z najbardziej odległych rewirów krainy.
Białe puszyste uszy drgneły delikatnie wywołując cichy brzdęk kolczyków. Kitsune pakowała szybko ostatnie zakupy do torby po czym równie szybko ulotniła się ze straganu prowadzonego przez Lamie o dość przerażającym uśmiechu. W dodatku odgłos grzechotania przyprawiał ją o ciarki.
"Nigdy więcej zakupów tutaj...." - pomyślała wypuszczając ze swistem powietrze. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła wstrzymywać oddech.
Rozejrzała się wokół nastawiając uszu na ewentualne zagrożenie.
- Kolekcjoner? - szepneła dostrzegając charakterystyczne białe włosy. Dodatkowo pomógł jej brak feary wokół straganu z którego wyszedł. Nie była pewna czy było to spowodowane szacunkiem czy może strachem wobec Władcy. Sama skłaniała się ku drugiej opcji.
Chcąc nie chcąc ruszyła w tym samym kierunku co on. Dzieliła ich dość duża odległość jednak gdy oddalili się od targu a uliczki zrobiły się bardziej wąskie, mogła by przysiąc że specjalnie zwolnił.
- Długo tak będziesz za mną iść? - Daemon zatrzymał się odwracając się w jej kierunku na co sama zatrzymała się ze strachu. Przytuliła do siebie mocniej torbę z zakupami a uszy położyła po sobie.
- To nie tak! Ja po prostu ... tedy wracam do domu ... i no ....
Zamilkła słysząc cichy śmiech władcy. On się z niej śmiał? Czy może to tylko jej słuch sprawiał psikusa. Postawiła lekko uszy po czym powoli do niego podeszła. Trochę już zdąrzyła go poznać jednak dalej wolała zachować ostrożność.
- Więc? Mówisz że wracasz do domu? - rzucił unosząc lekko brew.
- Tak .... - skuliła się znowu kładąc uszy pod intensywnym spojrzeniem Daemona. Miała wrażenie że czyta z niej jak z otwartej księgi. - A ... Ale dlaczego pytasz?
- Powiedzmy że.... chyba za daleko poszłaś. Z targu masz szybszą drogę do domu. Chyba że wolisz robić sobie spacer przez mój teren w tedy nic mi do tego. - Wzruszył ramionami czekając na reakcję kobiety.
Kitsune zamrugała kilka razy po czym dosłownie zaczęła się obracać wokół własnej osi by rozeznać się w terenie. Sosusuke miał zupełną rację, już dawno powinna skręcić w inną uliczkę. Czyżby tak się na nim skupiła że zapomniała o wszystkim?
- Ja ....
- Dobra chodź już... nie będziesz się wracać. - Rzucił ruszając dalej. - Nie bój się nie zabije Cię.
Postawiła uszy patrząc przez dłuższą chwilę na odchodzącego mężczyznę. Szybko pobiegła za nim.
- Wolisz cały czas chodzić z tym metalem? - zwolnił by dziewczyna zrównała z nim krok.
- He? - spojrzała na pas swojego kimona do którego przymocowała metal. Miał jej pomóc z halucynacjami podczas wczesnego stadium histerii, co prawda teraz już go nie potrzebowała jednak chciała mieć go blisko siebie. Może na wszelki wypadek a może z innego powodu. Sama nie była pewna. - Tak. Jakoś tak ... Dzięki, jeszcze raz ... no wiesz .... że mi pomogłeś.
- Nie ma za co.
- Czy ... mogę Cię o coś zapytać? - Sousuke skinął lekko przenosząc na nią spojrzenie przez co skuliła się lekko. Nie była pewna czy się nie wkurzy. - Więc.... W tedy mówiłeś że wcale nie nienawidzisz mojej rasy .... że nas lubisz i ... - spojrzała w bok nie mogąc znieść jego spojrzenia.
- To raczej nie jest odpowiednie miejsce na taka rozmowę. - Rzucił ucinając temat czym zwrócił na siebie uwagę kobiety. - Powiem Ci jedynie że dobrze kombinujesz. Jeśli myślimy o tym samym.
- Rozumiem ... - wbiła wzrok w drogę pokrytą krwią. Czuła się źle, nie powinna o to wogóle pytać.
- Powiedz mi ... potrafisz rzucać czary ochronne? Takie które dały by radę powstrzymać kogoś przed wtargnieciem na przykład na jakiś rytuał? Słyszałem że kitsune z tego słyną.
- To nie do końca czary ale tak. - podniosła na niego spojrzenie krwistych tęczówek. - Używany do tego specjalnych harmów. Nawet jeśli ktoś wtargnął by tak jak mówiłeś na rytuał to bardzo mało prawdopodobne żeby się przez nie przebił.
- W takim razie będę miał do Ciebie prośbę. - zatrzymał się co uczyniła również kitsune. - Potrzebuje byś potraktowała tymi waszymi rzeczami jedno miejsce. W zamian odpowiem na twoje pytania. Zgoda?
Kiri przez dłuższą chwilę milczała wpatrując się w Daemona. Nie mogła uwierzyć że on, Sousuke, jeden z Władców Pogorzelisk którego każdy z jej rasy się obawiał poprosił ją o przysługę.
- Tak, tylko muszę odnieść to do domu i wziąść stamtąd wszystkie potrzebne rzeczy. - ścisneła mocniej torbę z zakupami.
- W takim razie spotkajmy się w kuźni. Pamiętasz gdzie to jest?
- Tak. - Mimowolnie się uśmiechnęła. - będę za kilka godzin.

***

- Jeśli dobrze pamiętam było tu kiedyś piętro... - Białowłosa rzuciła płaszcz na kanapę rozglądając się po salonie. Była ubrana w zwykle potargane granatowe spodnie i cieplejszą szarą koszulkę z długim rękawem.
- Nadal jest. - Shadow uśmiechnął się lekko, obserwując nekromantke. Sam odłożył płaszcz w to samo miejsce co dziewczyna zostając w czarnych spodniach i miedzianej koszuli na której znajdowała się ciemno zielona kamizelka. - Szukaj.
- Czy ja ci kurwa wyglądam na chowańca? - Rzuciła z udawaną złością.
- Może czasami. - zignorował jej spojrzenie podchodząc do regału pełnego książek. Pociągnął za jedną z nich a tuż obok otworzyło się przejście. - Panie przodem. - skłonił się puszczając Lau przodem.
Na piętro prowadziły kręte metalowe schody które oświetlały magiczne żółte kamienie osadzone w ścianach. Pierwsze co rzucało się w oczy po wejściu na piętro była ogromna przestrzeń a także sufit. Przedstawiał on kosmos pełen gwiazd i planet który poruszał się tak jak prawdziwy. Na wprost schodów znajdowała się górna część tafli zegara przez którą był jeszcze lepszy widok na Yarnam. Podłoga była zrobiona z ciemnych płyt tak by pasowała do mieniącego się kosmosu. Pozatym było kilkanaście kolorowych poduszek położonych na grubym kocu przed taflą zegara. Niby niewiele a jednak wystarczająco.
- Mam wrażenie że nic się nie zmieniło... - Lau weszła w głąb pomieszczenia patrząc z fascynacją na sufit. Mienił się czernią fioletem i błękitem. Migoczące gwiazdy jak i konstelacje wręcz hipnotyzowały.
- Może.... choć to najbardziej zmienne pomieszczenie w całej Wieży. - podszedł do przygotowanego wcześniej miejsca z kocy i poduszek. - Chodź, siadaj.
Shadow poklepał miejsce obok siebie które po dłuższej chwili zajęła nekromantka. Siedzieli w ciszy wpatrując się w widok rozciągający się za taflą zegara. Nawet dla demona czasu ten czas bardzo szybko leciał choć tak naprawdę minęło tylko parę minut.

"Co jeśli świat jutro się skończy
My nadal milczeć będziemy
O tym co mogło być między nami
O tym co mogło nas łączyć

Czy wystarczy wspomnienie
Rzucanych ukradkiem spojrzeń
Czy nie zaboli świadomość
Że nie podjęliśmy dążeń

By dusze bratnie mogły wpaść w objęcia
Że strach wziął górę
Blokując drogę do szczęścia

W wyobrażeniach i skrytych spojrzeniach
Ta miłość znajdzie swój kres
W proch się przemieni
I wiatr rozdmucha
To co być mogło
Lecz z naszej winy
Nie jest "

- Ej... - Daemon złapał się za ramię w które "uderzyła" go nekromantka, posyłając jej pytające spojrzenie.
- Znowu zaczynasz. - lekko się uśmiechnęła. - Twoje wiersze są zawsze o miłości i o mnie. Za chwilę znowu zaczniesz mnie podrywać.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - Uśmiechnął się szelmowsko. - Chociaż nie do końca mi o to chodziło.
- Niemożliwe. Znudziło ci się?
- Ty nie potrafisz się znudzić. - położył się na lewym boku opierajac się o poduszki by swobodnie patrzeć na dziewczynę. - Zresztą sama dobrze wiesz że Cię kocham. Mówiłem to nie raz.
- Wiem. - podwineła bliżej siebie nogi tak by bez problemu owinąć je rękami. - Co Cię tak nagle wzięło na ten temat?
- Cóż... myślę że się domyślasz o co chce Cię zapytać. Skoro i tak rozmawiamy, chciał bym się dowiedzieć dlaczego w tedy nic nie odpowiedziałaś. - Cały czas ją obserwował. - Tylko szczerze.
Nastała cisza którą przerywało jedynie miarowe cykanie zegarowego mechanizmu. Dopiero po długiej chwili Lau prychneła a na jej usta wkradł się lekki uśmiech.
- Zabij mnie ale nie wiem. To było dawno temu ... już nie mówię że byłam głupia bo z perspektywy czasu tak to dla mnie wygląda. - westchneła z lekkim zrezygnowaniem. - O tym że moja psychika rozwijała się i nadal rozwija inaczej już nawet nie mówię. 
- Mam ci przypomnieć co się w tedy wydarzyło?
- Dobrze pamiętam co się wydarzyło. Zapytałeś mnie czy czuje to samo co ty. Nic ci nie odpowiedziałam. Gdy zacząłeś nalegam na jakąkolwiek odpowiedź po prostu cię zjebałam i spierdoliłam do domu. - prychneła ewidentnie zła. Tylko na kogo? - Niczego tak nie spierdoliłam jak tego momentu.
- Nie umiem się z Tobą nie zgodzić. Wystarczyło powiedzieć zwykłe nie.
- I tak byś nie odpuścił. Zresztą jak widać. - spojrzała na niego. - Dlatego teraz wydaje mi się to głupie. W sumie z mojej winy prawie straciłam przyjaciela.
- Czyli nadal nim jestem? Myślałem że do reszty się odemnie odciełaś... - po chwili dodał podnosząc się do siadu. - Chociaż po tym jak naprawiłaś mi oko, miałem wrażenie że znowu jest tak jak kiedyś.
- Zawsze nim byłeś... i będziesz. - zamilkła na dłuższą chwilę.
- Hm? - Daemon szturchnął jej ramię swoim. - Mów co ci leży na sercu.
- Eh .... że jak tak teraz myślę to nie chciałam żeby coś się między nami przez to zmieniło. Chuj wie ... może się bałam. - westchneła. - Ostatecznie i tak się spierdoliło, ale z mojej winy.
- Teraz to już nie ważne. To co? Wracamy do tego jak było czy dalej będziesz mnie unikać?
- Wracamy. - uśmiechneła się jednocześnie wbijajac koniec ogona w jego bok. Shadow lekko od niej odskoczył po czym oboje wybuchli śmiechem. - Chyba mi tego brakowalo.
- A moim żebrą nie. - Zaśmiał się jednak szybko spoważniał znowu patrząc ma Lau. - A co jeśli znowu zadał bym to pytanie? - posłał jej szelmowski uśmiech.
- To bym ci powiedziała że masz chujowe wyczucie momentu. - Zaśmiała się widząc jego minę, przypominała trochę zbesztanego chowańca. - No co? Nie powiedziałam nie.
- Czyli mam szansę?
- Może. - uśmiechneła się niewinnie. - Musiałabym się zastanowić ale nie mam czasu.... ej!? - Zasłoniła się rękami przed kolejnym uderzeniem poduszki. - Jak ja ci zaraz przyjebie!
- Tylko spróbuj.

***

Kitsune ostrożnie wślizneła się do kuźni, która kiedyś pełniła coś na kształt kościoła. Pomimo nazwy zachowała swój pierwotny wygląd. Wysoki sufit podtrzymywało osiem filarów, po cztery z każdej strony. Od drzwi w kierunku ołtarza stało kilka zniszczonych ławek, reszta została zwyczajnie usunięta. Jedyne światło wpadało przez zniszczony dach z którego zwisały ciężkie łańcuchy. Nad ołtarzem z czarnego kamienia zostały powieszone czaszki, choć sądząc po ich obecnym stanie były wieszane zaraz po ścięciu, stąd kawałki starego mięsa i zacieki z krwi na ścianie.
Kiri poprawiła torbę na ramieniu podchodząc bliżej ołtarza gdzie Sousuke majstrował coś na ziemi. Dopiero gdy podeszła bliżej mogła rozpoznać w tym jeden z bardziej zawiłych pentagramów.
- Nie rozumiem .... - Daemon podniósł na nią wzrok przerywając rysowanie pentagaramu sproszkowanymi kośćmi. - Po co ci ochrona do tego?
Ostrożnie go obeszła chcąc zajrzeć do księgi która leżała obok niego i z której przerysowywał ów symbol.
- Bo jeszcze mi się nie śpieszy na tamten świat. - wstał otrzepując ręce z proszku. Zupełnie nie przejął się tym że kitsune z zaciekawieniem zagląda to na księgę to na symbol. Widział że chciała coś powiedzieć jednak nim zaczęła on ją wyprzedził. - A tobie co się stało?
- Nie rozumiem ... - Jak na komendę wyprostowała się kładąc po sobie uszy.
- Masz cały fioletowy policzek. - wskazał na jej lewy profil gdzie szybko położyła rękę by go zasłonić.
- To nic takiego .... uderzyłam się przed wyjściem. Kolor musiał dopiero teraz wyjść.
- Kłamiesz. Widziałem to już gdy wracałaś z targu. Masz tak jasną cerę że wszystko widać. Nie ukryjesz tego nawet pod krwistym makijażem.
Kiri skuliła się w sobie podwijając pod siebie ogony. Miała nadzieję że nikt tego nie zauważy a już napewno nie on. Jak widać nadzieja jest matką głupich.
- Mówiłam ci że u mnie żegna się na zawsze .... więc ... rodzicą nie spodobało się że wróciłam.
- Nie rozmawiałaś o tym z waszym Władcą?
- Rozmawiałam. - wbiła wzrok w zniszczoną podłoge dalej trzymając dłoń na policzku. - Odrazu do niego poszłam. Wyjaśnił im wszystko, nawet powiedział że powinni być ze mnie dumni bo wykonałam zadanie i wróciłam. Ale .... ojciec ma inne zdanie na ten temat.
- Czyli to jego sprawka? - Kitsune skineła niepewnie głową. - A matka?
- Ona nie ma zdania. Tak samo moje rodzeństwo. - Po chwili dodała niechętnie opuszczając dłoń. - Dlatego przyszłam tak późno. Czekałam aż ojciec wyjdzie i będę mogła się wymknąć. Teraz nie spuszcza mnie z oka i wymyśla jakieś dziwne zasady .... nie mam ochoty tam siedzieć chociaż to jedyne bezpieczne miejsce.
Nie wiedziała dlaczego mu to wszystko powiedziała, może potrzebowała się komuś wygadać a może tylko jemu choć trochę ufała. Choć to dziwne w jego towarzystwie czuła strach jednak jakaś część ufała mu. Miała tylko nadzieję że to ją nie zgubi.
- Rozumiem bicie jak jeszcze jest się dzieckiem. Sam dostałem tak że nie wiedziałem jak się nazywam a przez płacz nie potrafiłem powiedzieć ani słowa. Jednak jak się jest starszym to już przesada. - Kitsune podniosła na niego wzrok w lekkim szoku. Nie sądziła że ktoś taki jak on mógł być bity a już wogóle że się przed nią otworzy. - Pytałaś po co mi ochrona. Właśnie z tego powodu, żeby własny ojciec mnie nie zabił. - uklękł przed symbolem biorąc do ręki proszek. - Może wiesz ale właśnie on jest teraz Pierwszym Władcą Pogorzelisk ... Z tym że nie jest sobą. Chcemy przywrócić mu własną wolę ale by to zrobić musimy go pokonać. - wziął głęboki wdech po czym kontynuował - Razem z siostrą dzielę jedno życie.  Jeśli ona umrze to ja również. Jeśli ja umrę to i ona. Dlatego chce podczas walki dawać jej moc i przyjmować bądź leczyć ewentualne rany które mogły by ją spowolnić jednak ...
- Jest szansa że zaatakuje Cię tutaj gdy będziesz to robić. Gdy będziesz bezbronny. - Kiri uklękła na przeciwko niego ściągając torbę.
- Dokładnie tak. Dlatego chce byś zapieczętowała to miejsce jakąś barierą ochronną.
- Nie. To nic nie da. - postawiła uszy rozglądając się wokół. Czuła na sobie czujne spojrzenie Władcy. - Otocze barierą tylko pentagram. Harmy będą znajdować się gęściej przez co bariera będzie jeszcze mocniejsza. Nawet jeśli będzie znajdować się tuż obok, nie przebije się.
- Zgoda. W takim razie rób swoje. - zaczął malować resztę misternego symbolu.
Kitsune chwilę przyglądała się daemonowi. Mimo że ewidentnie przerysowywał wzór z księgi, jego ruchy były pewne a linie które tworzył nienaganne. Po chwili sama wyciągneła żółte kartki z torby oraz czerwony atrament i pędzel. Odrazu zabrała się do pracy, musiała na każdej z kartek narysować osobny symbol ochronny co zajmowało sporo czasu.
- Jeśli chcesz o coś zapytac to się nie krempuj. Tak jak mówiłem odpowiem ci na wszystko. - przesunął się na posadzce robiąc miejsce na kolejne linie.
- Wiesz .... chciałam wiedzieć na czym dokładnie polega twoje szaleństwo. - zatrzymała pędzel nad kolejną z kartek. - Wiem że ma to związek z naszymi ogonami ale dlaczego?
- Zacznijmy od tego że nikt nie ma wpływu na to jakie szaleństwo mu się trafi. - wyprostował się by obejrzeć dotychczasową pracę po czym wziął kolejny worek proszku i nasypał go na dłoń. - Zawsze podobała mi się wasza rasa a już szczególnie ogony. I na to właśnie padło. Określił bym to jako chęć posiadania lub coś w tym stylu. Kilka razy oszalałem co kończyło się mordem i oderwanymi ogonami. Dopiero później zacząłem z nich robić koce poduszki ... wszystko żeby nie gniły i żebym nie szalał. Teraz już nawet nie wiem ile bez tego wytrzymam bo zawsze w jakimś miejscu jest coś z futra.
- Rozumiem .... A tak na przykład... no wiesz czysto teoretycznie. - zamilkła szukając odpowiednich słów. - Gdybyś teraz oszalał to bardzo możliwe że pozbawił byś mnie ogonów? - poczuła małą gule w gardle.
- Nie powinienem oszaleć skoro jesteś obok. Prędzej zabił bym z kaprysu jeśli o to chodzi. - Uśmiechnął się lekko. - Ale gdyby się tak zdarzyło, wystarczyło by żebyś otuliła mnie ogonami i mi przejdzie.
Kiri w momencie zrobiła się czerwona. Musiała zakryć twarz dłonią z pędzlem żeby ukryć rumieńce. Ich ogony były szczególnie wrażliwe na dotyk można powiedzieć że było to ich miejsce erogenne tak jak uszy.
- Ja sobie zdaję sprawę z tego jak to brzmi. - rzucił śmiejąc się z reakcji dziewczyny. - Dlatego zabieram wam ogony. Raczej nie widzę siebie chodzącego od kitsune do kitsune, prosząc o możliwość głaskania ogonów.
- P... przepraszam - Kiri opuściła dłoń również się śmiejąc. Nie umiała się powstrzymać przed wyobrażeniem tej sytuacji. Na samą myśl chciało jej się śmiać. - Mogę jeszcze o coś zapytać? Jak chciałeś powstrzymać ewentualne szaleństwo podczas tego rytuału? - stłumiła śmiech nie chcąc narażać się Władcy.
- Myślałem żeby otulić się kocem .... albo wziąść coś futrzanego na kolana. - Wzruszył ramionami po czym nachylił się do symbolu aby wykonać ostatnie linie.
- Wiesz ... Jeśli mówisz że w mojej obecności nie oszalejesz, to może będę tu podczas rytuału? Oczywiście jeśli chcesz. - wbiła wzrok w kartki na których już kończyła robić ostatnie znaki. Uszy jednak dalej miała postawione jak dwa radary a ogony za jej plecami lekko merdały. - Ty nie oszalejesz a ja będę mieć barierę na oku.
- To nie jest zły pomysł. Tylko żebyś później nie miała problemów albo spotkania z moim ojcem. - Podniósł się otrzepując ręce z pyłu. Zabrał księgę z podłogi po czym spojrzał na jeden jak i drugi symbol sprawdzając czy wszystko się zgadza.
- Poradzę sobie.

***

Czas upłynął im bardzo szybko. Spędzili go głównie na rozmowie, bitwie na poduszki no i wspólnym gotowaniu. Teraz siedzieli na piętrze obserwując miasto nocą przez tafle zegara.
- Odprowadzić Cię do domu?
- Już chcesz się mnie pozbyć? - Nekromatka wypiła resztę krwi z kieliszka po czym odłożyła go na bok.
- Nie. Po prostu jest już po zachodzie, umowa dobiegła końca i pomyślałem że chcesz wrócić do domu.
- Wrócę rano. - położyła się na poduszkach i szczelnie otuliła innym kocem.
- Chcesz tu spać?
- Tak. Przecież nie będę spała z Tobą w łóżku. 
- Szkoda .. ej! - zakrył się ręką przed kolejnym atakiem poduszki. - Przecież żartuję.
Shadow położył się obok biorąc dla siebie drugą część koca.
- Co ty robisz? - Lau spojrzała przez ramię na mężczyznę.
- Idę spać - posłał jej niewinny uśmiech.
- Jesteś niemożliwy.... - przewróciła oczami po czym ułożył się do snu przywłaszczając sobie większość koca. - Dobranoc.
- Dobranoc

Słowa: 3364

Dawno mnie tu nie było. Minął praktycznie rok od ostatniego rozdziału. Przyznam się nie miałam chęci do pisania tego ale ostatnio widząc nadal zainteresowanie moją twórczością i poruszona pewną osobą która wysłała mi swojego fanarta, stwierdziłam że chyba najwyższy czas wrócić i skończyć to co zaczęłam.  :)

Rozdziały będą pojawiać się w tedy gdy je napiszę. Na pewno będą minimum 2 w miesiącu ale wszystko będzie zależeć od mojej weny i czasu.

Jeśli to przeczytaliście dajcie jakiś komentarz lub gwiazdkę  ♡
No i jak zawsze chętnie poczytam wasze spekulacje co do przyszłych wydarzeń.

Ps. Po tym rozdziale stwierdzam że Sousuke x Kiri to życie ♡♡♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro