6. Trucizna
- Myślałam że daemony wygineły.
- Jak widać nie...
- Miko nie jestem pewna czy ją uratuje. W jej ciele jest pełno trucizny ... to cud że jeszcze żyje.
- Ale możesz jakoś ją zatrzymać prawda ?! - ktoś uderzył w stół.
- Nevra uspokój się... mogę ale ... nie wiem czy to coś da.
Byłam pół przytomna. Słyszałam czyjeś głosy, niby znajome ale nie potrafiłam ich rozpoznać. Wszystko czułam jak przez mgłę. Ostatnie co pamiętam to ból, ciemność ... i głos ... Nevry? Chyba tak.
- To powinno pomóc...
Poczułam coś cienkiego wbijajacego się w moją rękę po chwili chłód i ból od miejsca ukłucia. W jednej chwili moje serce zaczęło bić jak szalone a ja się obudziłam. Mimowolnie zlapałam się za serce chcąc się uspokoić lecz ból był nie do zniesienia. Zaczęłam kaszleć i dławić się krwią. Przeturlałam się na łóżku ostatecznie z niego spadając na podłogę. Słyszałam wokół siebie wzburzone, pełne paniki głosy ale nie rozumiałam ich. Moje usta były pełne krwi. Splunełam na ziemię czarną krwią która wręcz się gotowała i zmieniała kolor na czerwony. Widząc to, odrazu sięgnęłam do kieszeni po trucizne i szybkim ruchem wbiłam sobie igłe w szyję. W mgnieniu oka zawartość zniknęła a mnie zaczął opuszczać ból. Klęczałam tak na ziemi próbując się uspokoić zupełnie ignorując otoczenie i fakt że moje usta , koszulka jak i podłoga są całe w czarno- czerwonej krwii.
- N.. następnym razem ... jak będziecie chcieli mnie zabić ... uprzedzicie mnie - wychrypiałam odgarniając włosy z twarzy by jeszcze bardziej ich nie umazać.
- Lau ! Czy ty możesz nam wyjaśnić co tu się właściwie stało ?! - kitsune uderzyła laską w ziemie wkurzona. Nie dziwię jej się, w takiej sytuacji też bym była.
Ktoś złapał mnie w pasie a później pomógł wstać i usiąść na łóżku. Po chwili zauważyłam że to Nevra. Na jego twarzy malowało się coś na kształt ulgi. Skuliłam się czując poza bólem w piersi, ból w boku. Dyskretnie przycisnełam dłoń do rany. Wiem że nic mi to nie pomoże ale chociaż trochę się uspokoje.
- C..Chyba nie chce ...wyjaśniać - wysyczałam starając się opanować ból. Daemony nie lubią pokazywać swoich słabości.
- Nie obchodzi mnie to! To rozkaz ! Masz powiedzieć co to było i o co w tym wszystkim chodzi! -chciała do mnie podejść ale Nevra zagrodził jej drogę.
- Miko ona jest ranna ... nie męcz jej jeszcze bardziej.
- Eh ... dobrze - zamilkła robiąc głębszy wdech, wbijając w Nevre ostre spojrzenie. Po chwili powiedziała już spokojniejszym tonem. - Możesz nam to wyjaśnić?
Chciałam zaprotestować ale Nevra położył mi dłoń na ramieniu dodając otuchy i zachęcając do mówienia.
- Nie wiem od czego zacząć... - zacisnełam dłoń na swoim boku. Przez ten ból miałam ochotę wyrwać w tym miejscu dziurę byle by pozbyć się tego uczucia.
- Może najpierw od tego, co sobie wstrzyknełaś? - elfka podeszła do mnie z ręcznikiem w ręce podając mi go.
- Trucizne - wzięłam od niej ręcznik wolną ręka ocierajac sobie twarz z krwii. Ich wyraz twarzy był dość zabawny, niby byli w szoku a jednak dalej dość ciekawscy. - Jestem specyficznym daemonem. Moja krew to po prostu silnie żrąca trucizna. Nie przeszkadza mi to jednak nie mogę stosować żadnych lekarstw bo w dużym stężeniu mogą mnie nawet zabić.
- T..to ... interesujące - Miko sprawiała wrażenie jakby nie była pewna co ma powiedzieć. Albo wiedziała tylko nie chciała nic mówić? - W takim razie odpoczywaj, a gdy tylko będziesz na siłach zdasz raport z misji. Ewelein mogę Cię prosić na moment ?
Otworzyła drzwi i wyszła razem z elfką. Zostałam sama z Nevra. Usiadł obok mnie wzdychając.
- Nie strasz nas tak więcej...
- Ooo czyżby największy podrywacz w K.G się o mnie martwił? - wyszczerzylam się do niego odkładając ręcznik na stolik.
- Nie ... Ale byłem pewny że nie żyjesz.. - był całkiem poważny gdy to mówił. - Gdy Cię znalazłem nie czułem pulsu ...
- Musiałam zatrzymać krążenie. Nie przejmuj się, czasami tak mam. Nie panuje nad tym, ale to coś na kształt systemu obronnego. - uderzyłam go w ramię - Może trucizna nie robi mi krzywdy ale gdy tracę przytomność nie panuje nad nią więc wyłączają mi się wszystkie akcje dopóki się nie obudzę.
- Żywy trup ? - zaśmiał się przez co sama się uśmiechnęłam. - Chyba Ez będzie mieć dla Ciebie nową ksywkę.
- O nie ! Ani mi się waż mu o tym wspominać ! - znowu go uderzyłam na co on mnie szturchnął ramieniem.
Choć trochę poprawiłam mu humor. Ale to ciekawe, mówi że nie martwił się o mnie ale wygląda to zupełnie inaczej. Nie wiem, nie znam się na facetach. Do przychodni wróciła Ewelein wyrzucając z niej wampira. Obejrzała mnie jeszcze raz i kazała ściągnąć zakrwawioną koszulkę i spróbować odpocząć. Wykonałam jej polecenia, bo w końcu nie będę spać w zakrwawionym ubraniu. Położyłam się w miarę wygodnie na łóżku przykrywając się i powoli zasypiając.
Nie wiem po jakim czasie poczułam czyjąś zimną dłoń na moim czole. Obudziłam się wystraszona łapiąc rękę intruza. Gdy zobaczyłam kto to jest odrazu się rozluźniłam puszczając jego nadgarstek.
- Przepraszam Leiftan ... Gdy jestem ranna staje się trochę nadpobudliwa.
- Nic się nie stało - uraczył mnie jednym z tych swoich uroczych uśmiechów i znowu położył dłoń na moim czole. - Jesteś rozpalona...
- To pewnie przez te leki ... chyba mi zaszkodziły. - zamknełam oczy. Jego dłoń była tak przyjemnie zimna.
- Słyszałem ... to coś niesamowitego że potrafisz żyć z takim ... darem.
- Albo przekleństwem - otworzyłam oczy gdy zabrał dłoń. Chciałam się obrócić lecz znowu poczułam ból w boku.
- Lau ... czy trucizna reaguje tak samo na maści lecznicze? -obserwował mnie uważnie po czym obszedł mnie tak że teraz stał po mojej lewej stronie. - mogę zobaczyć?
- Nigdy nie testowałam ... Ale chyba tak. - odsunełam kołdrę na bok by mógł zobaczyć mój zabandażowany brzuch. I mnie w staniku! Zupełnie o tym zapomniałam!
W momencie zrobiłam się czerwona spoglądając w bok. Nie wiem czy zauważył moje rumience ale na pewno starał się nie patrzeć na mój biust. Dziękuję Ci za to ! Gdy dotknął bandaży i zaczął je delikatnie usuwać, przeszedł mnie zimny dreszcz. W jego dotyku było coś elektryzującego. Ściągnął cały opatrunek ukazując zaropiałą ranę. Syknełam na ten widok.
- Nie wygląda to dobrze ... - spojrzał na mnie ale zaraz odwrócił wzrok.
- Mógłbyś przemyć ranę? Wystarczy zwykłą wodą.... proszę.
Bez pytań wziął ręcznik namoczony wodą i najdelikatniej jak tylko umiał starał się przemyć ranę. Mimo wszystko sprawiało mi to ogromny ból, nie obyło się więc bez moich syknięć i cichych przekleństw. Gdy tylko rana była czysta, moja krew zaczęła ja zasklepiać. Nie minęła chwilą a rana zniknęła, jednak ból pozostał. Leiftan był w nie małym szoku. Czasami umiem zaskoczyć. Wziął kołdrę i przykrył mnie po samą szyję tak bym miała wygodnie.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego .
- Drobiazg, a teraz odpoczywaj - poglaskał mnie po głowie - brakuje mi tych twoich rogów.
- Mi też... - szepnełam zasypiając z uśmiechem na ustach.
Byłam w przychodni jeszcze jeden dzień, puki Ewelein nie upewniła się że wszystko jest w porządku. Wyszłam wieczorem. Odrazu udałam się do swojego pokoju. I tak wszyscy już spali więc nie miałabym nawet z kim pogadać. Ogarnęłam się i ubrałam w krótkie czarno czerwone kimono z wychaftowanymi czerwonymi kwiatami wiśni. Lubię w tym siedzieć albo spać. Mam go po mamie, więc może dlatego tak go lubię.
Usiadłam na łóżku wyciągając spod niego butelkę z czerwonym płynem. Odkreciłam ją wypijajac prawie połowę jej zawartości. Musiałam jakoś ugasić pragnienie... Głośne pukanie do drzwi sprawiło że podskoczyłam wystraszona prawie się dławiąc płynem. Szybko zakręciłam butelkę i wrzuciłam ją pod łóżko.
- Lau ... śpisz? Moge wejść? - za drzwiami rozległ się przyjemny i spokojny głos Leiftana.
Podeszłam do drzwi otwierając je i wypuszczając go do środka.
- Hej ... Coś się stało? - zamknełam drzwi odwracając się do niego.
- Nie ... Chciałem tylko sprawdzić jak się czujesz. Nie miałem dzisiaj zbyt dużo wolnego czasu by odwiedzić Cię w przychodni i ... - kopnął w butelkę która potoczyła się z powrotem pod łuzko. - Co to ...? - schylił się po butelkę.
- Leiftan ... to nie .. - cała się spiełam a moja skóra przybrała kolor włosów ze strachu. Już po mnie ...
Odkręcił butelkę wąchając jej zawartość po czym odrazu ja zakręcił kładąc na łóżku.
- Lau ... - jego głos się zmienił. Nie był już spokojny i przyjazny, bardziej groźny i nie znoszacy sprzeciwu. Odwrócił się w moja stronę twardo na mnie patrząc.
- To nie tak, ja ci wszystko wyjaśnie! - zaczęłam się cofać wyciągając przed siebie ręce chcąc go choć trochę udobruchać. Nigdy nie przypuszczała bym że może być tak stanowczy. Zesztywniałam gdy moje plecy dotknęły ściany a jego rękę znalazła się w mgnieniu oka tuż obok mojej głowy.
- Co to ma znaczyć ?! Od kiedy pijesz krew ?! - warknął na mnie zły. Skuliłam się patrząc w podłogę, albo chociaż starałam się w podłogę bo jego odsłonięty tors skutecznie mnie rozpraszał.
- O....od zawsze - szepnełam. Nie wiem czy to przez szok spowodowany jego agrwsywną reakcją czy po prostu bałam się że ktoś inny mnie usłyszy. - Muszę ją pić by nie oszaleć... Ale to nie jest krew nikogo z K.G ... przywiozłam ją z domu ...Znaczy... starego domu.
Słysząc świst wypuszczanego powietrza, ostrożnie podniosłam na niego wzrok.
- To dlatego nie musiałaś jeść? Wystarczyło że masz krew ? -te słowa wypowiedział już spokojniej, jednak dalej czułam w tym złość. Kiwnełam niepewnie głową. - Przepraszam ... poniosło mnie. ... Nie powinienem był tak reagować.- odsunął się odemnie zabierając również swoją dłoń.
- Jasne ... Ale nie mów nic nikomu, a szczególnie Miko. - spojrzałam mu w oczy - Niech to zostanie między nami. Twój wybuch i moja ... przypadłość.
Chwilę nic nie mówił przejeżdżając dłonią po twarzy. Wyglądał jak by zastanawiał się co ma zrobić, albo próbował się do końca uspokoić.
- Zgoda - przesunął się do mnie i pocałował mnie w czoło. - Nie będę ci już przeszkadzać. Dobranoc.
Wyszedł z pokoju a ja stałam dalej w tym samym miejscu. Nie wiem co bardziej mną wstrząsneło, to że Leiftan potrafi wybuchnąć i być przy tym naprawdę straszny, czy to że pocałowal mnie w czoło. Dotknełam miejsca które jeszcze chwile temu dotykały usta chłopaka. Sama nie wiem czy jest to sen czy nie, ale jeśli to sen ... Nie chce się z niego budzić.
Kolejny rozdział bardziej przybliżający "wygląd " głównej postaci. W następnym postaram się dać nieco akcji a może będzie coś strasznego? Zobaczymy w praniu xd
Napiszcie co o tym myślicie. A może chcielibyście jakiś konkretny wątek ?
Ps. Nie było żadnych pytań więc bonusu brak. Może na następny rozdział coś narysuje. :3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro