Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

52. Szósty Władca - Sagness

Spojrzałam przez ramię Kuro, już od kilku godzin skrzętnie przygotowywał składniki by teraz z gotowej masy tworzyć małe zielone kulki. Z tego co mówił jest to bardzo silny lek działający na każdą truciznę. Dzięki zmieszaniu substancji z zaczarowaną wodą oraz jej specyficznymi właściwościami, istnieje możliwość aplikacji odtrudki bezpośrednio po kontakcie ze skórą.
Chciałam mu pomóc lecz w tym przypadku nawet bardzo mały kontakt z tą substancją wywoła u mnie więcej szkody niż pożytku, dlatego teraz tylko obserwowałam jego poczynania.
- Skończyłem. - Smok wrzucił ostatnią kulkę do szmacianego woreczka. W sumie było ich cztery, po jednym dla każdego. Ja ich nie potrzebowałam, jestem odporna na trucizny a nawet jeśli została bym zatruta, to wzmocni to jedynie moją własną.
Kuro wstał biorąc worki po czym oboje wyszliśmy z pomieszczenia udając się do reszty która siedziała w salonie. Po wypadzie do Dantego, mój brat wrócił dopiero nad ranem przez co straciliśmy cały dzień na przygotowanie odtrutek. Takim sposobem zostały nam trzy dni.
Miejsce do którego musieliśmy się udać, znajdowało się w najbardziej odległej części Yarnam, z dala od wielkich budynków. Było znane pod wieloma nazwami jednak Władcy mowili na nie Zakazany Las.
- W każdym z woreczków jest piętnaście odtrutek ... - Smok podał każdemu jeden woreczek po czym swój przywiązał do paska spodni. - Jeśli poczujecie się inaczej niż zwykle, macie je natychmiast zażyć lub rozgnieść w palcach.
Valkyon podniósł woreczek na wysokość twarzy uważnie się mu przyglądając. Po chwili westchnął i przymocował go przy spodniach.
- Co to za miejsce? Wcześniej nie były potrzebne aż tak skrupulatne przygotowania.
- Zakazany Las. - Odpowiedział Sousuke. - Jedno z bardziej niebezpiecznych miejsc w Yarnam. Jeśli nie zabiją Cię tam potwory to zrobi to teren i wszechobecna trucizna. - po chwili dodał z lekkim uśmiechem. - Trochę głupio gdybyś umarł przez jakiś mały trujący kwiatek, nieprawdaż?
Szef Obsydianu jedynie skinął na znak zrozumienia. Kuro stanął w wolnej części pokoju szepcząc zaklęcie otwierające portal, gdy ten się otworzył bez wahania wkroczyliśmy w jego wnętrze.

Stanęliśmy na dużych kamieniach które kiedyś stanowiły ścianę zniszczonego budynku, znajdującego się za naszymi plecami. Z każdej strony otaczał nas las którego drzewa były wysokie na kilkanaście metrów. Część terenu stanowiła dolina oraz bagna przez które biegła prowizoryczna ścieżka, reszta to kamienne wzniesienia które miejscami sięgały połowy wysokości drzew. W oddali po prawej stronie można było dostrzec fragment ogromnego cielska pokrytego łuskami które leżało nieruchomo na jednym ze wzniesień. Należało ono do ogromnego węża zwanego "Naga", tutejszego potwora który podobno swoim ogromnym cielskiem oddzielał Zakazany Las od reszty Yarnam. Ile w tym prawdy? Nie wiem. Nikt nie był tak odważny by przejść cały teren wzdłuż ciała gada z powodu jego trujących łusek które wydzielają niewidoczną truciznę mającą dość duży zasięg. Poza tym faktem był prawie nieszkodliwy, większość czasu spał a gdy już się budził to poruszał się dość leniwie, jedynie jego pysk z ostrymi kłami oraz umiejętność  plucia trucizną, mogły być... dużym kłopotem. Jednak na tak ogromnym obszarze, pilnując mniej więcej położenia jego ciała, trafienie na pysk gada jest praktycznie niemożliwe.
- Może pójdę przodem? - skoczyłam na kamień przede mną a potem na kolejny. - Będę waszym radarem na trucizny.
- Tak by było najbezpieczniej. - Stwierdził Kuro skacząc na kamień za mną.
- Z tym że nie wiem gdzie to cholerstwo ma leże... - zaskoczyłam na twardszy grunt a po chwili kamień na którym stałam utonął w bagnie. - Dobra... już nie lubię tego miejsca.
Nie patrząc na resztę ruszyłam wyboistą niby ścieżką by po chwili dostać chmurą zielonego pyłu prosto w twarz. Kaszlnełam odruchowo zamykając oczy i zakrywając twarz przedramieniem.
- Lau!? - usłyszałam za sobą krzyk Leiftana. Wyciagnełam drugą rękę na znak by nie podchodzili bliżej.
Pył opadł a ja mogłam w końcu otworzyć oczy by zlokalizować jego źródło, był nim na pozór niegroźny kwiat przypominający z wyglądu purchawke o pstrokatym kolorze. Machnełam ogonem miażdżąc kwiat który w ostatniej chwili swego żywota wypuścił więcej trucizny. Po drodze mijaliśmy jeszcze więcej podobnych roślin które kończyły swój żywot w ten sam sposób.
Zatrzymaliśmy się pod jednym z większych kamiennych wzgórz, dojście tutaj zajęło nam zbyt wiele czasu a to wszystko z powodu tych głupich roślinek i małych węży ukrytych w mule. Ostatecznie, mimo moich starań i tak musieli użyć odtrutek. Spojrzałam na swoje dłonie, żyły przybrały ostry fioletowy kolor i były doskonale widoczne przez skórę, która przypominała cienki pergamin. To wszystko sprawka trucizn których się nawdychałam. Wyglądało groźnie lecz tak naprawdę to tylko przedawkowanie które moja krew próbowała przerobić na swoją korzyść... nic szkodliwego.
- Lau... ? - Podniosłam wzrok napotykając zmartwione spojrzenie Leiftana.
- Nic mi nie jest, nie martw się. - Delikatnie się uśmiechnęłam łapiąc jego dłoń.
- Na pewno? Nie wygląda to za dobrze .... - położył wolną dłoń na moim policzku delikatnie gładząc go kciukiem.
- Na pewno. - Przewróciłam oczami słysząc warczenie Kuro, któremu nie podobała się zaistniała sytuacja. Co z tego że nic złego nie robiliśmy?
Odsunełam się od Leiftana, ku jego niezadowoleniu. Schowałam ręce do kieszeni płaszcza odchodząc kawałek by rozejrzeć  się po terenie. Zwykle siedziby Władców były doskonale widoczne ale w tym przypadku tak nie było. Tutejszy Władca albo raczej Władczyni, nie lubiła pozostawać na widoku, co mogło sugerować że swoje leżę ma gdzieś pod ziemią. Z tym że na powierzchni nie było nic co wyglądało by na wejście.
- Kurwa! - Odwróciłam się dostrzegając Kuro odskakującego w bok przed atakiem kilku metrowego węża. Gad uderzył z impetem o ziemię która niebezpiecznie zadrżała. Nim się obejrzeliśmy grunt pod naszymi stopami pękł a my runeliśmy w przepaść.

Otworzyłam oczy wydając z siebie jęk bólu. Leżałam na plecach do połowy zanurzona w zimnej wodzie a kilkanaście metrów nade mną rozciągała się ogromną dziura która powstała po uderzeniu węża. Podparłam się rękami o fragment dużego kamienia obok mnie, wstając.  Musiał tu wylądować w skutek zawalenia podłoża. Szybko omiotłam jaskinie spojrzeniem z ulgą stwierdzając iż reszta towarzystwa znajduje się niedaleko mnie a ich stan nie jest wcale taki zły.
- Kogo my tu mamy? Czym zawdzięczam sssssobie tą wizytę?
Jaskinie wypełnił dźwięk syku i poruszania jakiegoś dużego ciała. Po chwili przed nami na znajdującą się w cieniu stertę kamieni, przypominającą coś na kształt tronu, wpełzła Lamia. Była to kobieta o zielonkawych włosach sięgających łopatek. Jej piersi jak i brzuch pokrywały ciemno zielone łuski z żółtymi wzorami a od bioder jej ciało zmieniało się w węży ogon tego samego koloru, znikający z naszego pola widzenia.
- Sagness. - Oczy Lami zabłysły w półmroku ukazując siedem źrenic. - Sądzę że wieści już do Ciebie dotarły? - Głos Sousuke rozniosł się po jaskini.
- Mówisz o głosssssowaniu? - Lamia położyła się na skale opierając głowę na lewej dłoni a reszta jej ciała poruszyła się nieznacznie oplatając najbliższą skałe. - Sssssłyszałam.
Sagness co parę sekund wystawiała czarny wężowy język badając otoczenie. Trudno powiedzieć czy to gatunkowy nawyk czy jej wzrok jest słabszy z powodu ilości źrenic, w każdym razie żaden jej ruch nigdy nie był przypadkowy.
- Sądząc po wassssszym pytaniu .... chcecie coś osiągnąć. - Kobieta podniosła się by zacząć przemieszczać się wokół nas między skałami. Dopiero teraz mogliśmy dojrzeć jak długi jest jej ogon. - Jesteście szaleńcami ale nie do tego sssssstopnia by przychodzić na mój teren bez wyraźnego powodu. Chodzi o Ziemianke?
- Ta ... chcemy byś zagłosowała przeciwko królowej. - Odpowiedziałam na co Sagness zatrzymała się, kończąc nas okrążać. Mogła bym przysiąc że czułam jak bada mnie spojrzeniem.
- Nie wiem czy mi się to opłaca. Królowa nie lubi zdrajców, a ja lubię ssssssswoją pozycje.
- W takim razie co mamy zaoferować byś się zgodziła? - Wtrącił zdeterminowany Valkyon co spotkało się z spokojnym sykiem kobiety świadczącym o jej zaciekawieniu.
- Nie jessssssstem wybredna. - wyprostowała się podwijając pod siebie część ogona sprawiając tym samym wrażenia jak by siedziała na tronie. - Zawsssssze chciałam mieć taką przyjaciółkę. - Usta Lami wygieły się w przebiegłym uśmiechu. - Gdy głossssssowanie dobiegnie końca a my wygramy, przyprowadzicie ją do mnie. Chciałabym ją poznać w bardziej .... zwyczajnych warunkach.
Prychnełam pod nosem. Ten uśmiech nie wróżył nic dobrego. Trzeba by było być idiotą by nabrać się na jej słodkie gierki i udawanie niewiniątka, w końcu z byle powodu nie otrzymała tytułu Władcy.
- Zgoda ...
Wszyscy spojrzelismy na Szefa Obsydianu który przerwał panującą ciszę. Jego spojrzenie wyrażało czystą determinację i chęć ratowania Ericki za wszelką cenę .... Szkoda że ratując ją od jednej śmierci by wpakować ją w inną. Wydaje się że wogole nie wyczuł podstępu w słowach Sagness.
- W takim razie mamy umowę. Dotrzymam sssssswojej części a wy dotrzymacie wassssszej. - Lamia uśmiechnęła się szeroko. Wyciągnęła przed siebie ręka wskazując ścianę za nami. - Tamtędy wyjdziecie na powierzchnię i będziecie mogli bez przeszkód otworzyć portal.
Spojrzeliśmy po sobie jednak nikt nic nie powiedział, chociaż korciło by rzec "to było zbyt proste" albo " tylko tyle?". Ruszyliśmy do wyjścia jednak mnie zatrzymał głos Sagness.
- Lau ... - zrobiła przerwę czekając aż pozostali znikną w tunelu. - Jestem ciekawa jak długo pozostaniesz Władcą Pogorzelisk. - uśmiech nie schodził z jej twarzy a od ścian jaskini odbijały się ciche dźwięki jej śmiechu.
- Co masz na myśli? - Zmrużyłam groźnie oczy ostrzegawczo uderzając ogonem o tafle wody, rozchlapując ją na boki.
- No wiessssssz ... Trudno być bezwzględnym Władcą gdy trzeba martwić się o przyszłe potomssssssstwo.
- Słucham!? - Fukłam zaciskając dłonie w pięści. - Chyba trucizny ci szkodzą bo to jest fizycznie niemożliwe.
- Mów co chcesz ale mnie nie ossssssszukasz. - Sagness położyła się na skale opierając głowę na lewej dłoni. - Widzę twoją aurę, a ta jest inna niż zwykle. Dokładnie taką mają kobiety w ciąży.
- Jak już mówiłam jest to fizycznie niemożliwe a twój wzrok się myli! - warknełam odwracając się.
- Nigdy się nie mylę ... Co teraz zrobisz? Zabijesz je?
- Nie twój interes! - warknełam posyłając jej groźne spojrzenie czarno złotych oczu. Lamia odrazu skuliłam się gotowa do ucieczki. Weszłam do tunelu chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce.
- Jessssssteś chora ...
Wyszłam na powierzchnię gdzie przy otwartym portalu czekał już Kuro. Był sam więc reszta musiała znajdować się po drugiej stronie.
- Zobaczymy jeszcze co u Raya... - zamilkł widząc moje zmienione oczy - wszystko w porządku?
- Tak ... chodźmy już z tąd. - Zbyłam go machnieciem ręki przechodząc przez portal.

Szliśmy ulicami Dolnego Rewiru Katedralnego... i tyle wiem. Nie zwracałam żadnej uwagi na otaczający mnie świat a słowa Sagness ciągle dzwonił mi w głowie. Nie muszę zadawać pytań dlaczego i kiedy to się stało. Kurwa, trudno było by tego nie pamiętać i może nawet rozważyła bym opcje zestawienia płodu w świętym spokoju gdyby nie kilka bardzo istotnych faktów. Po pierwsze nie jestem gotowa na ... to coś, a myśl że będzie to we mnie rosło napawa mnie obrzydzeniem. Pozatym mam wystarczająco problemów na głowie... nie potrzebuje jeszcze pasożyta. I najważniejsza sprawa ... Trucizna. Nawet jeśli zrobiła bym sobie pranie mózgu i zmieniła poglądy, to ona zniszczy wszystko, przez co ciąża jest fizycznie niemożliwa.
Tylko... do jakiego stopnia zniszczy? Pozbędzie się go całkowicie czy tylko częściowo? Mam się nie martwić czekając na rozwój wydarzeń? A może urodzić i zobaczyć jak zostało zniszczone by odliczyć minuty do jego śmierci?
O nie! Nie będę się męczyć! Pozbędę się go raz a skutecznie! Tylko Jak? Mogła bym po prostu usunąć go operacyjnie ... z tym że muszę to zrobić w psychiatryku, a tam wrócić nie mogę.  A może by tak...
- Ała! - złapałam się za czoło posyłając gniewne spojrzenie Kuro, który chyba chwilę wcześniej uderzył mnie z główki by wyrwać mnie z zamyślenia.
- W końcu wróciłaś do świata żywych! - warknął. - Od kilku minut próbuje ...
Naszą rozmowę przerwało głośne i przeszywające uderzenie dzwonu Astralnej Wierzy Zegarowej. Wszyscy spojrzelismy w tamtą stronę odliczając bicia zegara.

DWA!

Sousuke

TRZY!

Kuro

CZTERY!

Shadow

PIĘĆ!

Dante

SZEŚĆ!

Bicie dzwonu ucichło. Staliśmy w miejscu wpatrując się w przestrzeń ze świadomością że nasze starania poszly na marne ....
Szósty Władca Pogorzelisk Sagness ... nie żyje.

Słowa - 1920
Tam tam tam! Tego raczej nikt się nie spodziewał xd
I tutaj muszę sprostować postawę Lau. Jak było mówione ma ona problemy z psychiką co w dalszych rozdziałach będzie coraz bardziej się ujawniać - czego skutkiem jest również decyzja względem płodu. Ale nawet gdyby ich nie miała i tak by chciała je usunąć. ... no ... takie bezwzględne stworzenie, cóż zrobić?

Następny rozdział pojawi się dopiero 23 listopada! Głównie z powodu kończenia cosplayu na Tsuru. Na który chciałam was bardzo serdecznie zaprosić.  :3

Oraz ... pochwalić się fanartami od  PaulinaPaulaPL które ostatnio dostałam <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro