Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Misja

Rozłożyłam się na gałęzi wiśni przymykając oczy. Ogon oplotłam wokół niej by nie spaść a ręce założyłam za głowę. To są plusy mojej demonicznej formy, jest wręcz stworzona do tego by się wspinać i utrzymać się w trudnych do tego miejscach. Pewnie jak bym się postarała to bez większych problemów mogła bym się uczepić sufitu. Westchnełam. Znowu zapowiadał się nudny dzień. Jestem tu już miesiąc a nie zrobiłam nic oprócz "pomocy " temu idiocie. No dobra, może jeszcze trenowałam trochę sama poza murami K.G. Ale tylko gdy Miko o tym nie wiedziała. Jakoś nie chce by ktokolwiek widział moją formę, gdy nie jest to konieczne. Co za paradoks, nie chce by ktoś to widział ale paraduję z rogami i ogonem na wierzchu. Czasami się zastanawiam czy jeszcze myślę czy już nie koniecznie.
- Lau! ... Ej Lau! Zejdź na dół!
Leniwie otworzyłam oczy. Chyba za bardzo pogrążyłam się w myślach i musiałam przysnąć.
- Chrom czego chceeeeeesz? - ziewnełam przeciągając się i spoglądając na mojego rozmówcę na dole.
- Miko Cię wzywa ! Podobno chodzi o jakąś misję! - wyszczerzył się do mnie. Pewnie Karen znowu podsłuchiwała i musiała mu powiedzieć.
- Jeśli będzie to coś w stylu, 'idź do elfa on da ci listę i poszukasz tych składników" to ja to pierdole ! - fukłam. Bez chowańca takie szukanie to udręka.
Odwinełam ogon i zgrabnie zaskoczyłam na ziemię.
- Hahaha - schował ręce do kieszeni szczerząc się do mnie. - Z tego co wiem to coś poważnego.
- Niech no zgadne.... Karen ci powiedziała ? - poczochrałam jego włosy na co warknął. Nie lubił tego, ale ja lubiłam to robić. Był uroczy gdy się tak denerwował.
- Może... - odwrócił wzrok udając że nie wie o kogo chodzi.
- Czyli jednak. Dzięki Chrom ! - rzuciłam przez ramie udając się do K.G.
Niby poznałam go i siostrę Nevry jakiś tydzień temu, ale już naprawdę dobrze się dogadujemy. Chociaż wścibskość Karen trochę mnie drażni, ale tylko gdy mnie podsłuchuje w innym wypadku jest to bardzo pomocne. Weszłam do sali drzwi po czym skierowałam swoje kroki do kryształowej sali. Zatrzymałam się przed drzwiami gdy usłyszałam za nimi jakąś rozmowę. Nie byłam do końca pewna kto tam jest ani o czym rozmawiają. Eh, zdecydowanie mam zbyt słaby słuch by podsłuchiwać. Już miałam wejść do środka gdy drzwi się otworzyły, a na mnie prawie wpadł Leiftan.
- Wybacz Lau, nie zauważyłem Cię ... Miko na Ciebie czeka - uśmiechnął się delikatnie po czym mnie wyminął. Sprawiał wrażenie zamyślonego albo zmartwionego? Nie jestem pewna.
- Eee.. Leiftan ? - obejrzałam się za nim ale nawet się nie zatrzymał. Chyba bardzo się śpieszył.
Pokręciłam głowa i weszłam do sali gdzie czekali już Miko i Nevra. Kitsune odrazu przeniosła na mnie swój wzrok.
- Cieszę się że Cię widzę - uśmiechneła się a ja podeszłam bliżej.
- Już się boję... - mruknełam pod nosem. Ostatnio trochę ją wkurzałam. Ale żeby nie było, to wszystko przez tego niebieskiego idiote! - Podobno chodzi o jakąś misję? - wyszczerzyłam się radośnie machając kościanym ogonem. Można powiedzieć że wyglądało to jakbym była skrzyżowaniem grzechotnika i kota.
- Tak mam dla waszej dwójki zadanie. -widząc moje zdziwienie westchneła- Nie znasz jeszcze tego terenu więc musisz być z kimś w parze.
- Spoko rozumiem - uśmiechnęłam się do Nevry który to odwzajemnił. - A na czym będzie ona polegać?
- Mieszkańcy skarżyli się na jakieś dziwne zjawiska w lesie. Musicie to sprawdzić. - uderzyła laską w podłogę. - Nie możemy tego tak po prostu zignorować. Ruszycie odrazu tylko zabierzcie potrzebne wam rzeczy. To wszystko możecie iść.
Wyszliśmy z sali kryształu i zatrzymaliśmy się na korytarzu.
- Zabierz co potrzebujesz i za 15 minut spotkamy się przed murami K.G. - uśmiechnął się do mnie.
- Tak jest ! - zasalutowałam śmiejąc się. W ciągu tego miesiąca o wiele bardziej się zaprzyjaźniliśmy, chociaż nadal uważam go za skończonego podrywacza.
Udałam się do pokoju. Przebrałam się w coś bardziej odpowiedniego, czarne spodnie, bluzkę na ramiączkach i kurtkę tego samego koloru. Stanełam przed jedną z szafek wyciągając z niej fiolke z czarną gęstą cieczą. Była to skoncentrowana trucizna której nawet opary mogły zaszkodzić. Fiolka była wyposażona w mała igłe dzięki której można było bez problemu wstrzyknąć cała zawartość w kilka sekund. Dawno nie musiałam tego używać.
- Może mi się przydać... nigdy nie wiadomo. - schowałam fiolkę do kieszeni spodni tak by nie wypadła ani by nie było jej widać.
Wyszłam z pokoju zamykając go na klucz po czym udałam się przed główną bramę. Czekał tam już na mnie Nevra, rozmawiał z jakąś dziewczyna. Gdy tylko mnie ujrzał pocałował dziewczynę w czubek głowy żegnając się. Urocze ...
- Możemy ruszać czy mam was zostawić samych? - minełam go kierując się w stronę lasu.
- Tak ale ... ej Lau poczekaj! - odrazu znalazł się przy mnie zruwnując ze mną krok. - Co Cię ugryzło? Czyżbyś była zazdrosna? Wiesz mnie starczy dla wszystkich . - puścił mi oczko uśmiechając się szelmowsko.
- Nie ! - uderzyłam go w ramie przez co się zaśmiał. - Nie lubię takich sytuacji bo nie wiem gdzie mam w tedy patrzeć.
- Tak sobie to tłumacz skarbie. - wyprzedził mnie i to teraz on prowadził.

Nie jestem pewna ile tak chodziliśmy po lesie, szukając śladów tego czegoś co niepokoi mieszkańców. Nic nie znaleźliśmy. Powoli nasze pole widzenia malało a wokół nas zaczynała panować ciemność. W pewnym momencie Nevra się zatrzymał i zaczął coś składać na ziemi. Było tak ciemno że już ledwo co widziałam.
- Nevra co ty ... - źrenice mi się zwęrzyły gdy wampir rozpalił małe ognisko które powoli zaczął powiększać odkladając patyków. - Zostajemy tutaj?
- A mamy inny wybór? Chyba nie boisz się przebywać ze mną sama w lesie i to w nocy - posłał mi uśmiech przez ramie sugestywnie ruszając brwiami. Postanowiłam pograć w jego grę.
- Sama nie wiem w końcu jesteś taki straszny - usiadłam pod drzewem blisko ognia. - Jeszcze mnie niecnie wykorzystasz i zostawisz.
- Oczywiście! - usiadł obok mnie - Tylko na to czekałem!
Oboje wybuchneliśmy śmiechem. Zauważyłam że dość często tak żartujemy, nawet przy innych. I było to dość miłe uczucie tak się z kimś podroczyć. Objełam się rękami czując jak robi mi się zimno i chce mi się spać.
- Oprzyj się o mnie ...będzie ci wygodniej. - spojrzałam na niego ale odwrócił głowę. I tak pomimo ogniska mało co było widać.
- Nie trzeba ja sobie pora... - przysunął się bliżej mmie i złapał delikatnie moja głowę kładąc ją na swoim ramieniu.
- Nie kłuć się ze mną....
Westchnełam, ale nie podniosłam głowy. Jak już chce być poduszką to niech będzie. Zamknęłam oczy i zasnełam. Poczułam jeszcze coś miękkiego na czole ... usta ? Sama nie wiem.

Rano obudził mnie niespokojny ruch mojej poduszki. Podniosłam głowę przecierając oczy. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że nie spaliśmy na siedząco tylko teraz leżeliśmy na ziemi a ja wtulałam się w jego bok. Jakim cudem nie poczułam wogole że położyliśmy się na ziemi ?! Wstałam na równe nogi odsuwając się lekko zarumieniona, budząc tym samym wampira.
- Już uciekasz ? - ziewnął siadając - A było tak miło.
- Nie było... - zamilkłam gdy Nevra stanął na równe nogi zatykajac mi usta dłonią.
- Słyszysz? -pokręciłam głową nadal z zatkanymi ustami. - Coś się zbliża... - odsunął się odemnie wyciągając zza paska sztylet. - Masz broń?
- Nie ... Ale moje ciało to jedna wielka broń - machłam ogonem.
Słysząc szmery w krzakach niedaleko nas przybrałam pozycję do ataku. Lekko ugiełam nogi i wysunełam ogon do przodu gotowa do ataku. Po chwili z krzaków wyszło coś co przypominało leśną driadę ale .... była cała czarna, jakby oblepiona czymś. Zanim się obejrzeliśmy skoczyła na nas. Chciałam zadać jej cios jednak coś innego rzuciło się na mnie z prawej strony. Odskoczyłam i zamarłam.
- Są dwie ?! Nevra to chyba ... Nevra ?
Szybko rzuciłam okiem na okolice. Jedna z driad zniknęła tak samo jak wampir. Warknełam pod nosem. Musiały nas rozdzielić, ale to lepiej dla mnie ... nie muszę się chamować. Moje oczy zmieniły kolor na złoto czarne a ciało zaczęło niebezpiecznie drżeć. Po chwili z mojego ciała wyszło parę żeber, wyglądały narazie jak licha zbroja chroniącą narządy, a moje palce zmieniły się w kościane pazury. Nie minęła chwilą a ja byłam w swojej formie daemona.
- Jakieś ostatnie życzenie?
Driada skoczyła na mnie jednak bez większych problemów unikałam jej ataków i ciełam ją pazurami jak i ogonem. Po wymianie ciosów odskoczyłam oceniając jej stan. Pomimo moich ataków nic jej nie było... Jakby przeszły przez nią. Driada wydała z siebie dziwny jęk po czym znowu na mnie natarła. Zablokowałam jej atak jednak ta zamiast uciec mocno mnie objęła.
- Co ..!? Aaaaaaa ! - wrzasnełam czując jak moje ciało przechodzi fala energetyczna.
Można było zobaczyć ją gołym okiem, jak jaskrawo biała energia kotłuje się wokół nas. Jedna z "błyskawic" uderzyła w drzewo które zaczęło niebezpiecznie przechylać się w naszą stronę. Nie byłam w stanie się ruszyć. Nie tylko przez porażenie moich nerwów ale też przez żelazny uścisk driady, miałam wrażenie jakby ktoś związał mnie żelaznym łańcuchem. Nie miałam wyjścia musiałam tego użyć. Drzewo upadło z ogromnym hukiem na nas.
Upadłam na ziemię plując krwią i spoglądając na resztki szkieletu pod ogromnym drzewem. Co tak właściwie zrobiłam? Użyłam mojej ostatniej deski ratunku. Jestem w stanie raz na jakiś czas porzucić mój stary szkielet na rzecz nowego i tym samym uratować się przed śmiercią. Z tym że ma to swoją cenę. Tracę dużo siły no i oczywiście nie moge przyjąć swojej demonicznej formy przez jakiś czas. A o stracie rogów i ogona nie wspomnę! Większość daemonów po prostu przybiera swoją formę i tyle, jednak przez to że moja forma składa się z kości, wyrastanie rogów i ogona sprawia mi ogromny ból dlatego chodzę z nimi cały czas.
- Ha ...haha - usiadła na nogach śmiejąc się - chyba coś ci nie wyszło... Nie tak łatwo mnie zabić...ekh..
Źrenice mi się rozszerzyły czując ogromny ból w lewym boku. W ustach poczułam metaliczny smak krwii. Spojrzałam na swój bok. Był przebity czymś na kształt sztyletu. Przeniosłam spojrzenie za siebie. Stała za mną nie kto inny jak driada. Tylko jak!? Nie mogła uciec to niemożliwe ale jeśli.... To duch! Dlatego nie zrobiłam jej krzywdy i nie zgineła od upadku drzewa. Z trudem obruciłam lewą rękę w jej stronę szepcząc zaklęcie. Nie jestem w tym dobra ale parę zaklęć znam. Od mojej dłoni rozszedł się błysk światła który zniszczył ducha a ja upadłam na ziemię ciężko oddychając. Zaczęłam kaszleć dławiąc się krwią i powoli tracąc kontakt z rzeczywistością.
- Lau ... Lau ! ..
W oddali słyszałam czyjś głos lecz mnie zaczęła ogarniać ciemność.


Rozdział dłuższy niż ostatnio ale nie chciałam tego rozbijać na dwa. Mam nadzieję że scena walki nie wyszła mi tragicznie bo nie jestem w tym dobra.
A tak wogole jako że już 75 wyświetleń pomyślałam że można by zrobić coś na kształt Q&A. Zadajcie mi w komentarzach pytania (co do mnie, postaci, fabuły czy innych rzeczy) a odpowiedzi do nich pojawią się jako bonus w następnym rozdziale :)
Na zakończenie mam dla Was mały szkic rogów Lau i ogólnie jej wyglądu.

Ps. Gdyby obrazy były obrucone to bardzo przepraszam ale dodaje na telefonie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro