Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Kradzież cz.2 (+18?)

Oparłam dłonie na stole, pochylając się nad nim. Mój wzrok spoczął na otwartej księdze nad którą wcześniej rozmyślał Ezarel. Na lewej stronie znajdowała się ilustracja przedstawiająca miksturę o jasno zielonej barwie, zaś na prawej stronie znajdował się przepis, lecz niestety jego nazwa była zamazana.

1 łza druidki
2 oczyszczone wody
1 świecąca gąsienica
1 płomienny kwiat
3 koniczyny szczęścia
1/3 pyłu z bryłki złota
3 świszczące źdźbła

Czyżby był to eliksir ochrony? Nie ... barwa na ilustracji się nie zgadza. Pomimo podobnego składu ta mikstura ma intensywny czerwono - złoty kolor. A może eliksir oczyszczenia? Też nie, do niego powinien być dodany złoty nektar i kwiat bawełny.
Podniosłam zamyślony wzrok znad książki. Tak jak mogłam się spodziewać, elf miał już wszystko przygotowane a także gotowy prototyp eliksiru, z tym że jego kolor nie był taki jak na ilustracji. Zamiast pięknej jasno zielonej barwy miał kolor podobny do zgniłej trawy.
A jeśli przepis jest zły? Spojrzałam na zapisane składniki. Żeby uzyskać barwę taką jak na ilustracji powinna zostać dodana jeszcze jedna łza druidki oraz szczypta złota, co za tym idzie płomienny kwiat musiał by zostać usunięty z przepisu. Jeśli przyjmiemy że to da nam pożądany efekt i eliksir wyjdzie jasno zielony w tedy otrzymamy ... eliksir ukrycia zwany potocznie jako mikstura wyciszająca moc. Jej działanie jest dość specyficzne gdyż nie pozwala innym istotą wyczuć że jesteś daemonem, smokiem itp. pod warunkiem że Twojego pochodzenia nie zdradza wygląd. Tylko po co mu to? Przecież on nie musi się ukrywać. Chyba że robi go dla kogoś. W takim razie znowu nasuwa się pytanie, po co i dla kogo?
Odgłos kroków stawał się coraz głośniejszy aż w końcu drzwi otwarły się z wielkim impetem a do sali wkroczył wzburzony Ezarel. Rozejrzał się po pomieszczeniu by ostatecznie zatrzymać wzrok na mnie.
- Co ty robisz? - rzucił podejrzliwie krzyżując ręce na piersi. Jego ton nadal był pełen jadu jak i wrogości.
- Patrzę nad czym tak myślałeś. - wyprostowałam się obrzucając go obojętnym spojrzeniem. Nie mogę się zdemaskować, a co za tym idzie nie wykonać zadania i ośmieszyć się w oczach ukochanego.
- Pfff - prychnął - Ktoś taki jak ty nawet tego nie rozgryzie, szkoda Twojego czasu biała wszo. - rzucił pogardliwie.
- Tak? A to ciekawe, bo ty jakoś nie wpadłeś na to że przepis jest błędny. - Na mojej twarzy zagościł wredny uśmieszek. Odsunełam się od stołu by podejść do elfa i stanąć z nim twarzą w twarz. - Płomienny kwiat powinien zostać z niego usunięty a na jego miejsce należy dodać kolejną łze druidki oraz szczypte złota. Tyle, cała filozofia. - wzruszyłam ramionami chcąc pokazać jak proste było znalezienie błędu. Już nie wspomnę że zajęło mi to niecałe pięć minut. Dokładnie tyle czasu minęło od momentu gdy usłyszałam jego przyśpieszony krok na korytarzu. - Nie dziękuj. - pokazałam mu język po czym jak gdyby nigdy nic minełam go kierując się do drzwi.
- Zaraz! - Słyszałam jak sam podchodzi do biurka. - Jak do tego doszłaś!? Siedzę już nad tym ... - zamilkł.
- Nie bez powodu trafiłam do tej straży. - Zaśmiałam się podchodząc do drzwi. Mam swoisty talent do wszystkiego co powiązane z nekromancją nie wspominając o tym że u mojego ojca rozpoznawanie mikstur po składnikach, barwie, zapachu czy innych właściwościach było podstawą. Był strasznie surowy a lekcje z nim nigdy nie należały do prostych. - Widać jestem lepsza od Ciebie. - złapałam za klamkę.
Ezarel warknął coś pod nosem w nieznanym języku. Nie jestem pewna ale chyba był to staro elficki. Kątem oka dostrzegłam jak się odwraca. Mimo tak dużej odległości mogłam zobaczyć jak jego mięśnie się napinają.
- Lau! Gdzie ona jest!? - krzyknął odwracając się w moją stronę.
Tak blisko wyjścia i akurat teraz musiał zauważyć brak fiolki. Niby Leiftan ostrzegał mnie że odrazu to dostrzeże, jednak nie sądziłam że będę jeszcze w pomieszczeniu gdy do tego dojdzie. Chyba będę musiała po raz kolejny improwizować i choć tego nie lubię, udawać idiotke która o niczym nie wie.
- O czym mówisz? - Puściłam klamkę by odwrócić się w stronę Elfa. Oparłam ręce na biodrach.
- Na półce stała mała turkusowa fiolka! Gdzie ona jest!? - skrzyżował ręce na piersi. Jego oczy wręcz ciskały we mnie piorunami.
- Nie wiem o czym mówisz, nic takiego nie widziałam...
- Kłamiesz! Była tu jeszcze za nim przyszłaś! - podszedł do mnie ilustrując mnie wzrokiem. - To pewne że ją ukradlaś!
- Mówisz tak tylko ze względu na moją rase i dlatego że mnie nie lubisz. - warknełam uderzając ogonem o posadzkę. Machnełam ręka wskazując na pomieszczenie. - Nie wiem czy zauważyłeś ale panuje tu jeden wielki burdel! Może po prostu gdzieś się zawieruszyła?
- To niemożliwe! Koniec gierek Lau, oddaj to co ukradłaś!
- Niczego nie ukradłam! - warknełam zaciskając dłonie w pięści. - Nie wierzysz mi!? Proszę bardzo!
Wsadziłam dłonie do kieszeni spodni by wyciągnąć je na wierzch tak by pokazać że nic tam nie ma. Elf wypuścił powietrze z nieukrywaną irytacją.
- Mogłaś ją ukryć w staniku. Jest wystarczająco mała.
- Chyba cie kurwa pojebało! Chcesz zobaczyć cycki to sobie znajdź dziewczynę ... A przepraszam, żadna nie wytrzyma z takim gburem! - warknełam odwracając się do drzwi.
- Gdzie idziesz!? - złapał mnie mocno za ramię. - Jeszcze nie skończyłem!
- Ale ja tak!
Poczułam szarpniecie za ramię albo bardziej konkretnie za ramiączko bluzki i stanika. Warknełam uderzając po raz ostatni ogonem o posadzkę. Elf jednak kompletnie zignorował moje ostrzeżenie.
Nie będzie mnie jebany chuj tak traktował a już napewno nie rozbierał. Po moim jebanym trupie!
W pomieszczeniu rozniosł się głośny plask. Ezarel zatoczył się do tyłu chwytając za policzek na którym chwilę wcześniej wylądowała moja dłoń pozostawiając po sobie czerwony ślad. Odwróciłam się by wyjść jednak wpadłam na coś ciepłego i twardego. Podniosłam wzrok napotykając znajome zielone tęczówki. Przedemną stał nie kto inny jak Leiftan.
- Co tu się dzieje? Słychać was aż w kryształowej sali. - zamknął za sobą drzwi obrzucając nas swoim standardowym niewinny spojrzeniem.
- Leiftan, twoja dziewczyna ukradła fiolkę ze smoczymi łzami! Musimy jak najszybciej zgłosić to Miiko i niech...
- Niczego nie ukradłam! - wtrąciłam wściekle fucząc. - Na pewno jest gdzieś w tym burdelu, tylko oczywiście pan przemądrzały jest zbyt dumny by samemu poszukać! Najlepiej oskarżyć niewinnego daemona!
- W takim razie udowodnij że niczego nie chowasz w staniku!
- Spierdalaj! Nie będę się przed Tobą rozbierać!
- Spokój! - zamilkliśmy słysząc podniesiony głos Leiftana. - Lau mogła byś... ?
- Nie! - warknełam - Nie rozbiorę się przed Tobą a tym bardziej przed tym chujem!
- Spokojnie ...
- Jestem spokojna! - wbiłam w niego wściekłe spojrzenie. - Jestem oazą spokoju! Pierdolonym kurwa zajebiście wyciszonym kwiatem lotosu na zajebiscie spokojnej tafli jebanego jeziora! Jestem wręcz jak jebana świątynia pełna pierdolonych medytujących mnichów!
Skrzyżowałam ręce na piersi obrzucając obu wściekłym spojrzeniem. Leiftan objął się lewą ręką by móc oprzeć na niej prawą a dłoń przybliżył do ust jakby prubował ukryć swoje rozbawienie. No tak ... najlepiej śmiać się z tragicznego położenia swojej dziewczyny.
- Ezarel ... - zaczął spokojnie Aengel... znaczy Lorialet. - Masz stu procentową pewność że to właśnie Lau ukradła fiolkę? Z tego co wiem to przez ostatnie włamanie, Miiko kazała ci ją lepiej ukryć i zabezpieczyć.
- Nie zdarzyłem tego zrobić przez misję, jednak jestem pewien że to ona. - rzucił z pogardą.
- Dobrze więc .... - przeniósł wzrok na mnie. - Lau ...
- No dobra! - fukłam podwijając bluzkę tak by było widać brzuch ale nic poza nim, po czym odpiełam stanik. Potrząsnełam energicznie materiałem lecz nic nie wypadło. - Zadowoleni!?
Obaj stali zarumienienia i w lekkim szoku wpatrując się w moją osobę. Chyba nie spodziewali się takiej reakcji z mojej strony. Nie powiem widok delikatnego rumieńca u mojego ukochanego jest dość przyjemnym widokiem ... ale nie u tego chuja! Obrzydliwe! Zapiełam stanik poprawiając w nim piersi i opuściłam koszulkę. Obrzuciłam obu wściekłym spojrzeniem po czym zgrabnie wyminełam Leiftana i wyszłam z sali trzaskakając drzwiami. Dotarły do mnie jeszcze jakieś stłamszone krzyki ale zignorowałam je.
Gdy byłam na korytarzu straży usłyszałam za sobą przyśpieszone kroki. Spojrzałam przez ramię. Na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech widząc Leiftana poprawiajacego płaszcz na ramionach. Zatrzymałam się.
- Tak szybko wyszłaś że nawet nie zdarzyłem rozkazać Ezowi by Cię przeprosił. - stanął przede mną odwzajemniając mój uśmiech.
- Te przeprosiny może sobie wysadzić, jeszcze chwila w jego obecności i bym go zabiła. Chyba nie chciał byś tego oglądać. - warknełam przypominając sobie sytuację z przed paru minut. Chyba będę mieć uraz na psychice.
- Raczej nie. - podszedł do drzwi prowadzących do jego pokoju. Wyciągnął klucze z kieszeni płaszcza by otworzyć zamek i zaprosić mnie do środka. Weszłam do pokoju a za mną Aengel zamykając drzwi na klucz. - I jak?
- A jak myślisz? - uśmiechnęłam się niewinnie. Widziałam w jego spojrzeniu pewną wątpliwość. Wyciagnełam w jego kierunku dłoń. - Koooochanie ... daj mi sztylet. Proooosze. - Przeciągnełam kilka liter patrząc na niego błagalnie. Nie będę po raz kolejny męczyć się i rozrywać ciała paznokciami.
Mężczyzna z lekkim ociąganiem podszedł do szafki nocnej, otworzył szufladę po czym sięgnął pod nią wyciągając ukryty sztylet. Nawet nie wiedziałam że ma takie kryjówki w pokoju, a już napewno nie wiedziałam że trzyma sztylet przy łóżku. Chociaż to nie jest aż tak dziwne, ja w Yarnam trzymałam miecz w szafie z tym że tutaj nie trzeba się tak martwić o swoje marne życie.
- Co chcesz z nim zrobić? - Stanął na przeciwko mnie z wyciągniętą ręką na której spoczywał sztylet.
- Nic specjalnego. - zabrałam od niego narzędzie. - Zresztą zaraz zobaczysz.
Lewą dłonią podciągnełam materiał koszulki ukazując płaski brzuch z przechodzącym przez pępek srebrnym kolczykiem, po jego lewej stronie miałam wytatuowane trzy czarne łapki z których ostatnia znikała za materiałem spodni. Czułam na sobie baczne spojrzenie Leiftana. Ukradkiem spojrzałam na jego twarz. Nie krył się ze swoim zaciekawieniem jak i małym rumieńcem który dodawał mu uroku.
Zbliżyłam sztylet do miejsca które wcześniej rozerwałam paznokciami, było dokładnie między łapkami a pępkiem. Zacisnełam usta w cienką linię z nieprzyjemnego uczucia bólu. Leiftan drgnął niespokojnie jakby chciał mnie powstrzymać lecz nic nie zrobił. Sprawnie rozciełam warstwę skóry, mięśni i tłuszczu tworząc otwór wielkości ukrytej fiolki. Siłą woli powstrzymywałam krew by nie wypłyneła na zewnątrz, w tym czasie wyjęłam fiolkę która nadal siedziała sobie bezpiecznie między jelitami. Złączyłam ze sobą rozciete fragmenty ciała pozwalając by krew znowu popłyneła i połączyła je w jedno, po ranie nie został nawet ślad.
- Tadam! - Odłożyłam sztylet na szafkę a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech widząc szok malujący się na twarzy ukochanego. Złapałam fiolkę za szyjkę machając nią na boki z wyciągniętą ręką przed nosem Leiftana. - Łatwizna.
- Znowu Cię nie doceniłem. Myślałem że Ci się nie uda i wszystko się wyda. A Ty ukryłaś fiolkę w sobie. - Uśmiechnął się.
- Najlepsze wyjście, w końcu nikt nie będzie tam szukać. - Aengel wyciągnął dłoń po fiolkę jednak szybko zabrałam ją z jego pola zasięgu. - Myślisz że po tym wszystkim tak po prostu ci ją oddam?
- Lau ... - Zmrużył groźnie oczy, które przybrały swój mroczny czarno zielony kolor. - Oddaj ją. Już.
- Nie. - Z wrednym uśmiechem schowałam fiolkę do stanika. - Najpierw musisz się o nią postarać. - skrzyżowałam ręce na piersi.
Leiftan patrzył na mnie przez moment by po chwili prychnąć pod nosem i pokręcić z rozbawieniem głową.
- Co Cię tak bawi? - fukłam. Starasz się, dajesz facetowi sygnały a jego to jeszcze bawi.
- Nic kochanie. - zbliżył się obejmując mnie w pasie. - Chcesz mi powiedzieć że mam ją sobie sam zabrać? - Szepnął kusząco niskim głosem prosto do mojego ucha. - Jesteś tego pewna? - przygryzł płatek ucha już i tak pokrytego prawie w całości kolczykami, przez co wydałam z siebie cichy jęk zaskoczenia.
Nie spodziewałam się że tak zareaguje. Będąc szczerym, myślałam że wogole nie domyśli się o co mi chodzi. A tu taka miła niespodzianka.
- Pomyślmy... - zarzuciłam mu ręce na szyję wtulajac się w niego. - Ja Ci jej po dobroci nie oddam. Więc sądzę że będziesz musiał sobie jakoś z tym poradzić. - pocałowałam go w policzek cicho się śmiejąc.
- Dobrze ale sama tego chciałaś ... - rzucił tajemniczo.
Odsunął się by odrazu przyciagnąć mnie bliżej i złączyć nasze usta w pocałunku. Smakowaliśmy swoje wargi najpierw leniwie by robić to coraz bardziej zachłannie. Podałam się tej przyjemnej pieszczocie przymykając oczy i rozchylając usta, co odrazu wykorzystał by pogłębić pocałunek. Nasze języki ocierały się o siebie w walce o dominację... którą niestety przegrałam. Nie lubię być uległa, a już tym bardziej po tym jak dowiedziałam się ze Leiftan jest Aengelem. Po prostu godzi to w mój charakter.
Wplotłam palce w jego miękkie włosy jeszcze raz próbując go zdominować. Otarłam się językiem o jego i ...
- Iiii! - pisnełam otwierając szeroko oczy. Mój język został delikatnie ugryziony a przez kolczyk nie potrafiłam uciec. Leiftan puścił mnie by spojrzeć na mnie z wyższością i nieukrywanym rozbawieniem. - Ugryzłeś mnie! - fukłam nieznacznie nadymając policzki.
- Sama się o to prosiłaś. - Uśmiechnął się mrocznie. Zabrał dłoń z mojej tali by chwycić dwoma palcami moją szczękę i policzki. W tej chwili pewnie wyglądałam jak mała wkurzona dziewczynka ... z rogami. - Jesteś urocza gdy się wkurzasz.
Wypuściłam powietrze dalej gromiąc go spojrzeniem. Nie zważając na moją reakcję znowu się przybliżył. Poczułam jego ciepły oddech na szyji. Składał na niej czułe pocałunki po których zostawał palący ślad. Od czasu do czasu skubał zębami już i tak rozpaloną skórę powodując tym samym przyjemne dreszcze podniecenia przechodzące przez całe ciało.
- Nie rób tak .... - spojrzałam w bok zarumieniona. Jego dłoń skutecznie uniemożliwiała mi obrucenie głowy.
- Dlaczego? - odsunął się z wrednym uśmiecham. - Wydawało mi się że Ci się podoba. Chyba że tak nie jest?
Wysunął wolną dłoń pod koszulkę nieznacznie ją unosząc. Przyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa gdy zaczął gładzić skórę na moich plecach. Puścił moją szczękę przenosząc dłoń na policzek, delikatnie gładził go kciukiem przez co mimowolnie odchyliłam głowę w bok. Aengel nie czekając znowu przybliżył się do mojej szyji, złapał ustami kawałek skóry i mocno się na nim zassał. Nim zdąrzyłam oprzytomnieć odsunął się, z dumą patrząc na swoje dzieło.
- Leiftan! - dotknęłam szyji. Nie mogłam tego zobaczyć jednak byłam pewna że pod dłonią znajduje się duża fioletowa malinka która będzie bardzo widoczna na tle mojej bladej skóry. - Miałeś tak nie robić!
- Miałem Cię nie gryźć. Przyznaj że Ci sie podoba.
- Nie podoba ... - odwróciłam wzrok.
- Kłamiesz ... - zbliżył się drażniąc oddechem mój policzek. - Twoje ciało mówi co innego.
- To lepiej niech się zamknie. - fukłam uderzając ogonem o ziemię.
- Lau - delikatnie złapał moją szczękę zmuszając bym na niego spojrzała. - Powiedz szczerze podoba Ci się? Mam kontynuować czy może jednak przestać?
- Podoba mi się .... - szepnełam jeszcze bardziej się rumieniąc.
- Skoro tak to dlaczego mówisz że mam przestać? - puścił mój policzek by obiema rękami gładzić moje plecy.
- Bo się stresuje ... - schowałam twarz w jego piersi nie chcąc by na mnie patrzył. Chociaż bardziej pasuje, bym ja nie musiała patrzeć w jego oczy. - Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie brałam nigdy przykładu z brata i nie rzucałam się na wszystko co się rusza. Tak więc no .... - po chwili dodałam ciszej. - To mój pierwszy raz i się stresuje ...
Żyje w mieście w którym śmierć jest na porządku dziennym. Uczyłam się od małego że z feary da się zrobić wszystko, od tortur po wyciąganie na żywego wnętrzności. Babrałam się w zwłokach i sama zabijałam na miliard sposobów. Żyje w jednym wielkim koszmarze który nie ma końca.... A boję się czegoś takiego jak zbliżenie z mężczyzną którego kocham. Mam ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.
- Ja się z tego cieszę. - poczułam delikatne muśniecie w głowę przez co nieznacznie się odsunełam podnosząc wzrok. - Jeśli będziesz chciała to przerwę. Chociaż w tym będziesz mieć kontrolę... ale w niczym innym. - dodał z wrednym uśmiechem. Pociągnął pasmo włosów przez co odchyliłam głowę a on złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Zgoda ... możesz robić wszystko ale nie toleruje ciągnięcia za włosy. - położyłam dłoń na głowie tak by wypuścił moje włosy z dłoni.
- Dobrze, mi pasuje - mruknął z dzikim błyskiem w oczach. Chyba nie do końca przemyslałam swoje słowa.
Pisnełam zaskoczona gdy nagle zostałam podniesiona. Oplotłam go w pasie nogami oraz ogonem A ręce mocniej zacisnełam na materiale jego koszulki. Przez moje nagłe szarpniecie płaszcz ześliznoł się z ramion Leiftana ładując na podłodze.
Podszedł ze mną do łóżka na którym mnie położył. Oparł się prawą ręką obok mojej tali by móc się nachylić i złączyć nasze usta w pocałunku pełnym miłości i podniecenia. Wysunął lewą dłoń pod koszulkę gładząc brzuch, od czasu do czasu zachaczając o materiał stanika. W końcu złapał bluzkę podwijając ją i ściągając ze mnie.
Był lekko zarumieniony gdy badał moje ciało wzrokiem, od tatuażu skrywającego się pod spodniami aż do czarnego koronkowego stanika zza którym schowana był fiolka. Zasłoniłam dłońmi piersi choć i tak niewiele to dało. Odwróciłam wzrok czując jak policzki palą mnie od narastajacych rumieńców. Muszę teraz strasznie wyglądać... mienie się kolorami od białego koloru włosów, przez czerwoną twarz aż po fioletiwą malinke.
- Nie zasłaniaj sie... jesteś piękna. - Szepnął koszuaco zbliżając się by pocałować mój policzek.
Odchyliłam głowę by miał lepszy dostęp. Przeniósł się z pocałunkami na szyję, dłużej zatrzymując się na malince po czym znowu zaczął wytyczać mokrą ścieżkę z pocałunków aż do obojczyków a z nich powoli na piersi. Zabrał moje dłonie z piersi samemu niepewnie przejeżdżając po nich przez materiał stanika.
- Mam ją. - zaśmiał się pokazując mi małą fiolkę ze smoczymi łzami. Nawet nie poczułam gdy ją wyjmował.
- Niech ci bedzie ... wygrałeś. - mrukłam kładąc dłonie na jego piersi, próbując choć trochę opanować ich drżenie.
Aengel uśmiechnął się zadziornie po czym złożył kilka pocałunków na moim dekolcie. Jeśli to możliwe to w tym momencie moja twarz przyjęła kolor wściekle czerwonego jabłka albo ognistego miodu. I to nie dlatego że tak namiętnie całował mój dekolt ... po prostu poczułam pewną wypukłość która zaczęła wbijać się w moje udo i poruszała się tak jak jej właściciel. Gdybym nie żyła to pewnie z tego stresu już dawno bym umarła.
Dłoń mężczyzny zjechała wzdłuż mojej tali aż do spodni powodując fale przyjemnych dreszcz. Sięgnął do zamka by rozpiąć i zdjąć ze mnie spodnie gdy rozległo się pukanie do drzwi. Wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk paniki wtulajac się w jego klatkę piersiową.
- Leiftan!? Jesteś tam? - za drzwiami rozbrzmiał spokojny lecz stanowczy ton Valkyona.
Spojrzałam w kierunku drzwi wydając z siebie serię fuknięć spowodowanych stresem, irytacją i niedowierzaniem w to że ktoś śmiał nam przerwać. Chuj że prawie tu umieram ze stresu ale jak on śmiał! To było miłe!
- Tak. O co chodzi? - Leiftan starał się mówić spokojnie pomimo panującego nad nim podniecenia i chęci wybuchniecia śmiechem na widok mojej reakcji.
- Miiko wzywa na ważne zebranie. Będzie za pięć minut w kryształowej sali, obecność obowiązkowa. - po chwili dodał. - Jeśli znajdziesz Lau przekaż jej że również ma się stawić.
- Dobrze. - Nastała cisza podczas której mogliśmy usłyszeć jak szef straży Obsydianu odchodzi.
- Naprawdę!? W takim momencie!? - warknełam mocniej przylegając do jego piersi.
- Mi również się to nie podoba. - Cmoknął mnie w czubek głowy. - Obiecuję że dokończymy innym razem. Myślę że w tedy nie będziesz się tak stresować i będzie ci o wiele lepiej.
- Eh ... dobra. - Westchnełam zrezygnowana... I rozczarowana.

Ubrałam bluzkę a Leiftan zabrał swój płaszcz po czym udaliśmy się do kryształowej sali. Musiało być to bardzo ważne zebranie skoro oprócz szefów straży znajdowało się tam jeszcze parę osób, a mianowicie Kero, Ykhar, Ewelein i Erica .
Patrzyłam na zgromadzonych nie wiedząc co mam zrobić. Mówili ale nic nie rozumiałam, słowa były proste ale nie chciały dojść do mojej świadomości. Obraz stawał się niewyraźny. Przez głowę przemkła mi tylko jedna myśl "To jakiś żart ".

Kolejny rozdział za nami. Szczerze ? Pisząc te niby erotyczne sceny przypomniał mi się mój pierwszy raz ... I był identyczny xd Tak samo się stresowałam. Z tym że doszedł do skutku a nie jak u mojej Lau został brutalnie przerwany.

Jak wam się podoba? Domyślacie się jaki zwrot akcji zobaczycie w kolejnym rozdziale ? ;)

Jak coś błędy poprawię później xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro