Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

34. Przebaczenie?

Wyszłam z kryształowej sali. Nie czekając na innych ruszyłam korytarzem w kierunku swojego pokoju. Stukot obcasów odbijał się echem w praktycznie pustym korytarzu. Już dawno nie było tak spokojnie i ...
- Lau!
Tylko nie on. Przyśpieszyłam kroku. Im szybciej znajde się w swoim pokoju, tym szybciej pozbędę się go z oczu. Nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę... szczególnie po tym wszystkim. Zagryzłam wargę czując ból w sercu.
- Lau! - Leiftan złapał mocno mój prawy nadgarstek. Zatrzymałam się. - Musimy pogadać.
- Nie mamy o czym. - warknełam spoglądając na niego przez ramie. Jego twarz nie wyrażała emocji jednak oczy zdradzały zdeterminowanie i coś jeszcze czego nie potrafiłam nazwać.
- Owszem, mamy ... - Odpowiedział kładąc nacisk na ostatnie słowo.
- Nie! - warknełam uderzając ogonem o posadzkę. Dźwięk pękających kafelek rozniosł się po korytarzu. - Zostaw mnie w spokoju!
Uścisk na nadgarstku stał się jeszcze mocniejszy. Szarpnełam się jednak nic to nie dało. Nie chciał mnie puścić. Czułam jak jego palce boleśnie wbijają się między kości. Może w innej sytuacji sykneła bym z bólu jednak teraz nie dam po sobie poznać słabości, nie jemu.
Między nami zapanowała złowieszcza cisza przerywana dźwiękiem uderzajacych o posadzkę kości. Patrzyliśmy sobie w oczy. On z determinacją i chęcią pokazania swojej racji, ja z żądza mordu. Nigdy nie będę uległa, to nie w moim stylu. Żadne z nas nie chciało dać za wygraną. Pewnie stali byśmy tak jeszcze z godzinę gdyby nie Erica. Podbiegła do nas łapiąc Leiftana za przedramie.
Daemom puścił mnie, dopiero teraz uświadomiłam sobie jak mocno ściskał mój nadgarstek. Moja dłoń była blada z wyraźnie rysujacymi się czarnymi żyłami pod skórą. Nie czułam bólu... a przynajmniej nie tak mocno jak powinnam, to pewnie wynik panującego nade mną szaleństwa. Twarz Laiftana znowu przybrała spokojny wyraz. Jebany aktor.
- L... Leiftan... Lau... - Ziemianka pochyliła się do przodu opierając jedną z rąk na kolanie. Jej oddech był nierówny a puls przyspieszony. - Las ... feary..
- Spokojnie, co się stało? - Leiftan położył dłoń na jej ramieniu uśmiechając się pocieszająco.
Warknełam uderzając po raz kolejny ogonem o posadzkę, kolejna kafelka pękła wydając z siebie głuche brzdękniecie. Irytowało mnie jego zachowanie. Czemu nie może być taki dla mnie!?
Skrzyżowałam ręce na piersi dalej warcząc. Wcale nie jestem zazdrosna ... skrzywdził mnie! Wogóle mi na nim nie zależy!
- Musicie ze mną pójść ... oni ... - Erica podniosła na nas wzrok pełen przerażenia i bólu. Z jej oczu płyneły łzy, spływając po policzkach i szyji by zniknąć za materiałem koszulki.
- Do rzeczy. - wtrąciłam zirytowana.
Erica przeniosła na mnie wzrok głośno przełykając śline.
- Strażnicy... znaleźli w lesie ... - zamilkła zaciskając usta w wąską linię. Z jej oczu popłyneła kolejna fala łez jednak pomimo tego wydusiła z siebie łamiącym się głosem. - feary ... oni ... Nie żyją! Musicie pójść ze mną.... proszę.
Niezauważalnie zacisnełam dłonie w pięści. Feary w lesie a do tego martwi... Kurwa! Musieli znaleźć ofiary mojego szaleństwa. Co teraz? Jeśli się dowiedzą że to moja sprawka jestem skończona. Chyba że...
- Erica ... - na dźwięk mojego głosu drgneła. - Prowadź, jeśli to czyjaś sprawka inni mieszkańcy także są zagrożeni. Mam rację?
- Tak ... - wzrok Leiftana spoczął na mnie by po chwili przenieść go na ziemianke. Domyśla się? - Zaprowadz nas tam.
Erica skineła głową po czym ruszyła przez korytarz trzymając Leiftana za rękę.

Odrąbać!

Fuknełam słysząc obok siebie szepty szaleństwa. Znowu próbowało nade mną zawładnąć przez swoje kuszące propozycje.
Zignorowałam go idąc za pozostałą dwójką. Nie mogę się zdradzić. Jeśli zauważą moje dziwne zachowanie może nie skończyć się tylko na wizycie w lochach. Cholera wie co by się ze mną stało.... o Yarnam i królowej nawet wolę nie myśleć.
Dotarliśmy do głównej bramy. Po prawej stronie muru stało kilka osób nad czymś się pochylając. Nie musiałam widzieć by wiedzieć że pochylają się nad ciałami trzech osób.
- Moje dziecko! To moje dziecko! Zostaw mnie! - młoda kobieta szarpała się w objęciach Nevry chcąc dostać się do przykrytych płachtą zwłok.
- Nevra zabierz ją proszę... - Wampir bez gadania wykonał polecenie podczas gdy Miiko uklękła na przeciwko elfa badającego jedno z ciał... dziecko pozbawione głowy. - Straszne...
Podeszłam bliżej zaglądając przez ramię szefowej. Ciało zaczęło się rozkładać wydzielając charakterystyczny zapach zgniłego mięsa jednak nie zauważyłam śladów larw czy też ataku "zwierząt " poza moim. Przedstawienie czas zacząć.
- Wygląda jak robota Blackdoga.
- Skąd wiesz że to jego sprawka? Zresztą Blackdogi nie występują w lasach wokół kwatery. - Ezarel podniósł na mnie wzrok przykrywajac ciało płótnem.
- Ma ciało rozerwane przez pazury. Oderwana głowa... - wzruszyłam ramionami. - Co innego mogło go tak urządzić?
- I mówisz to z takim spokojem?! - Spojrzałam przez ramię na Erice. Dalej trzymała dłoń Leiftana. Fuknełam podchodząc bliżej. Za jej plecami pojawił się obślizgły cień.

Zabić!

Musiałam go zignorować.
- Zapominasz gdzie się wychowałam. Widok trupów mnie nie rusza. - Minełam ją przy okazji szturchając ramieniem tak by puściła rękę mężczyzny.
Ruszyłam w kierunku kwatery. Nic tu po mnie. Zasiałam ziarno "prawdy" i nic więcej nie mogę zrobić. Jeśli zaczęła bym drążyć temat na pewno zaczęli by dociekać skąd tyle wiem i kim jestem. Nie jest mi to ani trochę na rękę. Po co mają wiedzieć że jestem nekromantą? Z kolei jeśli nic bym nie zrobiła w tedy pewnie podejrzenia padły by na mnie. W końcu zmienił mi się kolor oczu... Bez powodu, do tego moje dziwne zachowanie.
Zatrzymałam się na korytarzu straży czując mocne szarpniecie za rękę. Nim się obejrzałam drzwi pokoju zatrzasneły się a ja zostałam przyparta do ściany. Obok mojej głowy spoczywała ręka a prosto we mnie wpatrywała się parą czarno zielonych oczu.
Nie usłyszałam go? Aż tak się zamyśliłam czy po prostu on potrafi tak cicho chodzić? Zacisnełam dłonie w pięści.
- Mówiłam że nie mamy o czym rozmawiać! - warknełam uderzając ostrzegawczo ogonem o ścianę.
- To twoja sprawka? - warknął nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Nie wiem o czym mówisz... - skrzyżowałam ręce na piersi. Nie mogłam pokazać mu swoich emocji.
- O trupach przy głównej bramie. To ty ich zabiłaś. - wpatrywał się we mnie wyczekująco. Chyba nie da za wygraną.
- Nic nie zrobiłam. Chyba że to twoja sprawka i chcesz wszystko zwalić na mnie? - uśmiechnęłam się przebiegle. Może i jest to mało skuteczne kłamstwo ale powinno ...
- Nie ważne... - zabrał dłoń odsuwając się.
... zadziałać? Chwila czy on właśnie zrezygnował?
Leiftan odwrócił się by podejść do łóżka i po chwili się nad nim nachylić. Nie widziałam co tam robi, może czegoś szukał? Za to mogłam bez przeszkód podziwiać jego plecy z których wyrastały czarne skrzydła. Piękne... Nie! Lau nie myśl o nich! Wogóle nie myśl o NIM!
- Nie po to zaciągnąłem Cię do pokoju. - Odwrócił się do mnie trzymając coś w dłoni. - Chce porozmawiać i wszystko wyjaśnić.
- Ciekawe jak chcesz to zrobić? - Uniosłam brew zaciekawiona. - Nie wierzę ci. Jesteś zwykłym kłamcą.
- Tak samo jak ty. - Leiftan podszedł bliżej tak że nasze ciała dzielił od siebie tylko niewielki odstęp. - Mimo że wiem iż to ty zabiłaś tamtych mieszkańców nadal temu zaprzeczasz.
- Bo to nie ja ... - Uśmiechnełam się niewinnie.
- Więc kto? - Ujął moją dłoń by po chwili coś do niej wepchnąć. Przedmiot? Miało dziwny kształt, było twarde, gładkie i zimne. Kamień?
- Nie wiem ale na pewno nie byłam to ja... - zamilkłam gdy w pomieszczeniu rozbłysło czerwone swiatełko. Poruszyłam się niespokojnie szukając jego źródła które dochodziło z ... mojej dłoni. Otworzyłam ją by ujrzeć średniej wielkości kryształ mieniący się krwistą czerwienią. To właśnie jego Leiftan chwilę wcześniej wcisnął do mojej dłoni. - Co to jest?
- Verum crystal. - Odpowiedział z uśmiechem - Kryształ prawdy znany również jako zguba kłamców. Przygotowałem go specjalnie na tą rozmowę. Gdy mówisz prawdę mieni się zielenią za to gdy kłamiesz...
- ... czerwienią. - dokończyłam patrząc dalej na krwisto czerwony kamień.
Wiedział. Od początku wiedział że kłamie. Nie dał nic po sobie poznać, a ja nawet nie sądziłam że może być do tego zdolny. Kurwa ...
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Kto by pomyślał że dojdzie kiedykolwiek do takiej sytuacji. I co teraz? Będziemy się spowiadać ze swoich grzechów? I tak nie muszę mu mówić o wszystkim. Zatajenie prawdy to nie kłamstwo. Tylko czy chce to robić?
- Skąd go masz? - przerwałam panującą ciszę przenosząc na niego wzrok. Wpatrywał się we mnie z wyższością oraz radosnym uśmiechem na ustach.
- Od "przyjaciela". - Powoli położył prawą dłoń na moim policzku. Nie ruszyłam się. Stałam dalej wpatrując się w jego czarno zielone oczy. Były piękne... pełne mroku który tak mnie pociągał. - Wiem że mi nie wierzysz  tak samo ja tobie. Ale z tym nie będziemy w stanie skłamać. Będzie o wiele prościej gdy na zmianę zadamy sobie pytania.  - Zagryzłam wargę odwracając wzrok. - Zgoda?
Z trudem wypuściłam powietrze z płuc. Cała złość w jednej chwili odeszła, choć nie do końca. Jestem zła... Nawet bardzo ale sam fakt że chce ze mną porozmawiać. Kurwa ... czemu nie mogę mieć spokojnego życia?! Zawsze pod górkę!
- Zgoda... - Nadal nie podnosząc wzroku na mężczyznę powiedziałam. - To ja ich zabiłam.
Kryształ w mojej dłoni przybrał kolor żywej zieleni. Wyciagnełam dłoń by dać mu kamień jednak nie pozwolił mi na to. Wolną ręką złapał moją dłoń   nie pozwalając abym oddała mu czy nawet wypuściła klejnot.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Ty do tego doprowadziłeś. - Leiftan otworzył szerzej oczy, nie wiedział co dokładnie mam na myśli. Zanim zdąrzył cokolwiek powiedzieć wtrąciłam. - Szaleństwo. Zawładneło mną a ja nie potrafiłam nad nim zapanować, nadal nie umiem. Zresztą widać to po moich oczach, nie potrafię ich zmienić na te bardziej ludzkie. To taki jeden szczegół po którym można wykryć u mnie jego objawy.
- Czyli zrobiłaś to bezwiednie? - poruszył skrzydłami prostując je a po chwili znowu składając za plecami. - I dlaczego uważasz że to przeze mnie?
- Stało się to po naszej kłótni więc sądzę że to z Twojego powodu... -zamilkłam szukając odpowiednich słów. - Narazie mogę się tylko domyślać czym było to dokładnie spowodowane.
Przeniosłam wzrok na kryształ. Świecił zielonym blaskiem a kolor ani przez moment nie zrobił się czerwony. Tak jak myślałam, jeśli użyje się odpowiednich słów kryształ nie będzie w stanie wykryć kłamstwa. W końcu dobrze wiem że szaleństwo wywołała moja miłość do niego ... chociaż bardziej mogła oddziałać jego kłamstwo, to jak poczułam się przez niego zdradzona. 
- Teraz ty. Pytaj o co chcesz. - puścił moją dłoń samemu biorąc kryształ.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi że jesteś daemonem? Czemu ....
- Aengelem... - wtrącił mróżąc groźnie brwi.
- Jeden chuj. - fukłam krzyżując ręce na piersi. - To i tak to samo.
- Nie, jest między nami duża różnica. - zabrał dłoń z mojego policzka.
- Pfff parę różnic w mocy, wyglądzie i charakterze. - przewróciłam oczami - Nic szczególnego. Więc? Dlaczego nic nie mówiłeś?
- Chciałem, ale nie w ten sposób. - westchnął ciężko. Jego ramiona i skrzydła wcześniej spięte z nerwów teraz się rozluźniły. - Myślałem że powiem ci to w najbliższym czasie tak byś się nie czuła zraniona czy oszukana. Niestety wyszło tak a nie inaczej. Nie sądziłem że odkryjesz prawdę ... - zamilkł. Spojrzałam na kryształ, dalej mienił się zieloną barwą, nie kłamał.
- Jestem cwańsza niż myślisz. - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Zauważyłem.
Leiftan ujął moją prawą dłoń unosząc ją na wysokość klatki piersiowej po czym położył klejnot na jej wewnętrznej stronie.
- Od jakiegoś czasu zastanawia mnie pewna rzecz. - dalej trzymał moją dłoń delikatnie gładząc ją kciukiem. - Lau, kochanie powiedz mi dlaczego zabiłaś swojego chowańca?
Słysząc pytanie poczułam jak by coś we mnie pękło. Tafla szkła oddzielająca wydarzenia które chciałam pamiętać i zapomnieć tak po prostu pękła, skruszyła się a cienie przeszłości niebezpiecznie ścisły moje serce. Całe moje ciało zdretwiało ogarnięte dziwnym paraliżem. Cienie w pokoju zaczęły drgać, ruszać się i zbliżać do mnie.
- Lau? - głos mężczyzny wyrwał mnie z odretwienia. Szybko rozejrzałam się po pokoju, żaden cień się nie ruszył.
- Nie zabiłam go... - patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. - To nie ja...
Klejnot w dłoni zmienił kolor na krwisto czerwony. Nie patrzyłam na niego jednak kątem oka mogłam dojrzeć jego blask.
- Kłamiesz... dlaczego? - chciał dotknąć mojego policzka jednak odsunełam się o krok, na tyle pozwalała ściana za mną.
- Skąd to wiesz?! Kto ci powiedział?! - zgiełam się nieznacznie gdy fala bólu przeszyła serce. Nie sykłam, nie wydałam żadnego dźwięku, jedynie zacisnełam zęby z bólu.
- Lau, wszystko w porządku? - zabrał kamień by móc mnie objąć.
- Kto ci to powiedział?! - warknełam.
Cienie wokół znowu się poruszyły. Obrzydliwe wilgotne cienie przemykały po ścianach i podłodze. Zbliżały się do mnie, chciały dręczyć, dusić ... zabić. Zamknęłam oczy.
- Lau, spójrz na mnie! - Otworzyłam oczy rozgladając się w panice. Siedziałam na łóżku a Leiftan klęczał na przeciwko mnie. Żadnych cieni, nic nie chciało mnie zabić... chyba.
- Spokojnie kochanie ... - ujął moją dłoń, delikatnie ją głaszcząc a jego skrzydła otoczyły nas tak że nie mogłam zobaczyć nic, poza nim samym. Wpatrywał się we mnie pięknymi a jednocześnie mrocznymi czarno zielonymi oczami z wyrażoną troską. - Naytili powiedziała mi wszystko co wiedziała. Ale ja chcę usłyszeć to od Ciebie, dlaczego? I co się dzieje? Zachowujesz się inaczej. - Milczałam, nie potrafiłam nic powiedzieć.
Spuściłam wzrok na nasze dłonie. Leiftan wsunął kryształ w moje dłonie by po chwili zamknąć je w swoim czułym uścisku.
Pierwszy raz nie wiedziałam co zrobić. Nie mam co ukrywać skoro wie już tyle ale ... no właśnie ale, granica dzieląca wspomnienia pękła. Boję sie... Boję sie że oszaleje, stracę kontrolę i go zabije. Nie chce tego.
- To przez szaleństwo. - Aengel drgnął słysząc mój głos pełen smutku. - Straciłam kontrolę i świadomość. Gdy się obudziłam wszędzie była krew a chwilę później rozległ się huk. Mój hydracarys padł za mną i umarł. Musiałam go poważnie zranić... jednak starał się żyć do momentu gdy się nie obudziłam... - głos mi się łamał.  - Nigdy nie zależało mi na niczym innym tak mocno jak na Shiro. A nieświadomie ją zabiłam...
Czułam gule w gardle. Nie umiałam mówić przez ból wywołany wspomnieniami z tamtego dnia.
- To dlatego nie chcesz mieć innego chowańca? - samotna łza spłynęła po policzku jednak szybko starałam ją dłonią.
- Tak  ... nie chce żeby znowu się to wydarzyło. - Zabrałam rękę by ściągnąć kaptur z głowy. Już mnie irytował. - Wiesz kim jestem?
- Co masz na myśli?
- To że jestem nekromantką... - Westchnełam
- Wiem, wspomniała o tym. Mówiła też że jesteś bardzo dobra w torturach  ale to mogłem zauważyć po jej stanie. - delikatnie się uśmiechnął. - Nie wyglądała za ciekawie.
- Uczyłam się od najlepszych. - Odwzajemniłam uśmiech. - Od dziecka babram się w trupach więc wszystkiego się nauczyłam, a czego nie umiałam nauczył mnie ojciec.
Naszą rozmowę przerwało natarczywe i głośne pukanie do drzwi. Leiftan wstał składając skrzydła by po chwili przybrać swoją zwykłą postać.
- Kto tam?
- Chrome, musimy pogadać! Pilnie! - zabrzmiał głos wilkołaka zza drzwi.
- Wchodź... - rzucił z wyraźną niechęcią.
Młody wilk wpadł do pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi. Nie zwracając na mnie uwagi podbiegł do Leiftana lekko zdyszany. Po jego roztrzepanych na wszystkie strony włosach i wściekłym wyrazie twarzy mogłam stwierdzić że sprawa o którą chodzi dość mocno go zdenerwowała a może nawet i rozwścieczyła.
- Leiftan nie tak się umawialiśmy miałeś tylko ... - zamilkł orientując się że w pokoju nie są sami. - ... czy ona może wyjść?
- Coś ci się nie podoba ...!? - warknełam krzyżując ręce na piersi oraz zakładając nogę na nogę. Mimo że bardzo lubię Chroma, szykowałam już bardzo skomplikowaną wiązankę przekleństw i wyzwisk w jego stronę. Niestey nie było mi dane dojść do słowa gdyż wtrącił się mój chłopak.
- Lau zostaje, musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić więc nic się nie stanie jeśli też będzie o tym wiedzieć.
- O nie... Nie wiem co knujecie ale nie mam ochoty w tym uczestniczyć. - wstałam z łóżka i nie spoglądając na nich przeszłam do drzwi. Oczywiście nie obyło się bez wściekłego stukania ogonem o posadzkę. - A i żeby nie było, nadal jestem na Ciebie zła. - fukłam spoglądając przez ramię.
- Lau czekaj ... - Aengel złapał mnie za rękę kompletnie ignorując wilka.
- To może ja ... zostawię was samych? Ok? - Chrom wycofał się by zniknąć za drzwiami które po chwili zamknął.
- Kochanie. - Przeniosłam wzrok na Leiftana, po raz kolejny zmienił swój wygląd na ten prawdziwy. Może to dla niektórych wydawać się dziwne ale wśród naszej rasy jest to uznawane za znak zaufania. - Wiem że jesteś zła i jeszcze długo bedziesz ale pozwól że ci coś powiem. - ujął moją dłoń z której wyjął kryształ. Kompletnie zapomniałam o tym że go trzymam. - Gdy zobaczyłem Cię pierwszy raz nie sądziłem że będziemy razem. Pierwsze co pomyślałem, to że będziesz idealną ofiarą w razie gdyby mi czy Ashkore powineła się nogą. Później trochę Cię poznałem i czułem że stajemy się sobie coraz bliżsi. A nim się obejrzałem omotałaś mnie sobie wokół palca ... po prostu się w tobie zakochałem. - położył lewą dłoń na moim policzku delikatnie go gładząc. - Chciałam Ci wszystko powiedzieć jednak bałem się że mnie zdradzisz, a później wyszło jak wyszło. Kocham Cię i to nigdy nie było kłamstwo.
Spojrzałam na kamień w jego prawej dłoni. Przez cały czas nawet na moment nie zmienił koloru, był zielony. Nie kłamał.
- A uwierzysz mi, jeśli ci powiem że zależy mi na tobie? Pomimo tego jak się obecnie czuje? - ściszyłam głos patrząc z pod przymrużonych powiem w jego piękna czarno zielone oczy.
- Myślę że nawet bez kryształu uwierzył bym ci ... Ale tylko pod jednym warunkiem. - zbliżył się tak ze nasze Twarze dzieliło kilka centymetrów.
- Jakim?
Na to pytanie już nie uzyskałam odpowiedzi, a przynajmniej nie taką jakiej się spodziewałam. Leiftan złączył nasze usta w czułym pocałunku który stopniowo zmienił się w namiętny i porządliwy. Położyłam dłonie na jego piersi całkowicie oddając się chwili. Tak bardzo mi go brakowało. Niestety pocałunek zakończył się zdecydowanie zbyt szybko.
- Czyli co ... zgoda? - Szepnął opierając czoło o moje, nasze rogi zderzyły się ze sobą na co się zaśmiałam.
- Nadal jestem zła. - odsunełam się by pocałować go w nos. - Ale myślę że ci wybacze.


2827 słów x.x Wow
Nie potrafiłam tego krócej napisać a jeszcze pewnie bede to ciągła przez kolejny rozdział.
W każdym razie mam nadzieję że rozdział jak i sama ilustracja się wam spodobają.  Trochę nad nią siedziałam ale jestem zadowolona.

A w ramach bonusu taka mała ciekawostka. W poniedziałek byłam robić tatuaż (już trzeci) i oto co powstało na mojej łydce. :D

Oczywiście standard dodaje zdjęcia na telefonie więc wszystko jest bokiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro