Rozdział 21
W kwaterze panował pół mrok, więc po cichu w trójkę weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się w stronę pokoi kiedy na głównymi holu spotkaliśmy Nevre który do końca chyba nie wyczeźwiał.
-Łooo mój bracie niebieski! Nieźle Cię załatwili!- Zaczął bełkotać głośno wampir więc od razu rzuciłam się na niego i zakryłam jego usta ręką.
-Zamknij się debilu!- Wyszeptałam mu w ucho a ten się tylko uśmiechnął.
-Nie miałeś go odprowadzić do pokoju?- Zapytałam Valkyon'a który nadal podpierał nabitego elfa. Gdyby Miiko nas teraz zobaczyła mielibyśmy nieźle przerąbane!
-Musiał imbecyl wyleź z tej nory!- Bronił się białowłosy. Westchnęłam męczeńsko i wzięłam wampira pod ramię co mu się najwidoczniej spodobało bo ten głupi uśmiech nie schodził mu z twarzy, spojrzałam na niego chłodno na co on się jeszcze bardziej wyszczerzył.
-Na co się gapisz?- Wyszeptałam, o nie. Zabrzmiało jak tekst tego egoistycznego rasisty.
-Patrzę sobie na siódmy cud świata...- Ojeju, zaraz się zrzygam.
-Przestań mnie podły wampirze tu czarować bo zostawię Cię pod drzwiami Miiko.- Wredna Dariel wkracza do akcji. W końcu dotarliśmy pod pokoje chłopaków.
-Idź odprowadzić Eza a ja położę go...- Valkyon kiwnął głową i bez sprzeczek poszedł dalej ciągnąc za sobą Ezarela jak jakieś zwłoki. Natomiast ja weszłam do pokoju Nevry który wyglądał jak jeden wielki śmietnik, następnie położyłam wampira na łóżku i kierowałam się w stronę wyjścia ale Nevra chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął. Oczywiście na moje "szczęście" nogi mi się poplątały i upadłam na tors chłopaka.
-Nevra puszczaj mnie!- Powiedziałam podnosząc głos ale na wampirze to nie zrobiło wrażenia i opatulił mnie ramionami tak, że nie mogłam się z nich uwolnić. No cholera... co robić? Co robić?
-Nevra... jeśli mnie nie puścisz powiem Miiko że robisz sobie obiadki z dziewczyn które należą do straży.- Powiedziałam na jednym wdechu, Nevra zrobił grymas niezadowolenia na twarzy i z niechęcią mnie puścił. Więc natychmiast udałam się do wyjścia.
***
Następny dzień, nie zapowiadał się dobrze. Nevra chodził i marudził że boli go głowa... Gdyby nie wychlał tyle to by go głowa nie bolała. Znów Ezarel był na jakiś swoich przeciwbólowych proszkach ze swojego laboratorium, był jakiś... hmm... miły? Nie odpyskował mi ani razu. Nagle zobaczyłam na korytarzu Ykhar, podeszłam powoli a następnie chwyciłam króliczyce za ramię a ta podskoczyła do góry co wyglądało dosyć zabawnie.
-Jezu, dziewczyno!- Krzyknęła łapiąc się za pierś.
-Przepraszam... Nie chciałam Cię wystarszyć.- Spojrzałam na nią przepraszająco na co ta westchneła.
-Potrzebujesz może pomocy?- Zapytałam nie pewnie na co Ykhar się uśmiechnęła.
-Tak, mogłabyś zanieść te dokumenty Leiftan'owi, te zanieść Miiko a te Kero?- Heh, mała pomoc. Kiwłam głową i z niechceniem siegłam po dokumenty... O są na szczęście podpisane. Dobra, blondynek landrynek powinien...
-Dariel? Widziałaś może Ykhar?- O być tu!
-Leiftan! Właśnie Cię szukałam.- Spojrzał na mnie nie pewnie.
-Mnie?- Założył ręce na tors.
-No tak. A mamy tu innego Leiftan'a?- Zapytałam i podałam mu dokumenty na co się uśmiechnął lekko.
-Właśnie tego potrzebowałem.- Powiedział i odwrócił się. A "dziękuję" to gdzie? Ehh, mniejsza Miiko powinna być tam gdzie zawsze... W kryształowej sali. Powolnym i swobodnym krokiem poszłam do kryształowej sali gdzie siedziała Miiko łapiąc się za głowę.
-Dariel widziałaś Ykh...
-Tak widziałam i kazała mi to ci przekazać.- Przerwałam jej i podałam dokumenty.
-Ohh... dziękuję.- No i to rozumiem. Następny jednorożec, zapewne siedzi w bibliotece i czyta te księgi i różne inne duperele.
Kiedy dotarłam do biblioteki tam go... nie zastałam. No ba! Za łatwo by było! Wyszłam z biblioteki i z góry spojrzałam na korytarz, super. Nigdzie go nie ma więc jest gdzieś na zewnątrz. Szybkim krokiem zbiegłam ze schodów i udałam się do schroniska. Tam zobaczyłam jednorożca który bawił się z małym Mery'm. Wyglądało to tak słodko ze nie chciałam im przerywać ale obowiązki to obowiązki.
-Um, Kero?- Powiedziałam jąkając się bo głupio było mi przerywać im zabawę.
-Dokumenty od Ykhar?- Zapytał na co kiwłam głową. Wstał, otrzepał się z trawy i wziął ode mnie dokumenty.
-Wiesz co to są za dokumenty?- Zapytałam. Jednorożec uśmiechnął się tajemniczo.
-Chcesz zobaczyć? - Zapytał z cwaniackim uśmiechem. O kurczaki, tego się nie spodziewałam. Kiwłam jesczcze raz twierdząco a jednorożec uchylił teczkę...
----------
Kolejny rozdział trochę dłuższy 💖 mam nadzieję że jak reszta przypadnie wam do gustu.
Do przeczytania w następnym rozdziale! 👌
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro