Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Do kuchni weszła lisica początkowo zaskoczona moją obecnością, spojrzała na elfa A potem na Jamona który stał za nią.
-Co tu się dzieje?-Zapytała.
-Znalazłem ją grzebiącą w jedzeniu...-Podniósł moją rękę która nadal trzymał do góry.
-Jamon, czy ja Ci nie kazałam zamknąć ją w lochach?
-Jamon zamknąć i nie wypuścić.-Bronił się. Po chwili weszło jeszcze kilka osób. W tym... JEDNOROŻEC?
-Czy wy nie macie co robić?-Wysyczała lisica.
-Miiko uspókuj się...-Powiedział elf.
-Ezarel nie denerwuj mnie! Jest tyle pracy i na dodatek miesza się to z zamieszaniem! I jeszcze ona...- Wszyscy się na mnie spojrzeniu jakbym nie dawno stanęła przed nimi. Więc powoli... elf to Ezarel, lisica Miiko a stwór Jamon a reszta to niby kto?
-Nevra, Ty nie masz nic do roboty zaprowadź ją do lochu.-Odezwał się Ezarel zakładając ręce na klatkę piersiową.
-A mogę przed tym się z nią pobawić?-Zapytał czarnowłosy imieniem Nevra... serio? Nevra?
-Nie!-Krzyknęła Miiko, stałam i nie odzywałam się.
-Może posłuchajmy co ma do powiedzenia.-Zapytał JEDNOROŻEC.
-Dobry pomysł Kero. Jak się tu znalazłaś? I jak masz na imię?-Lisica po tych słowach usiadła na jednym z krzeseł i oparła się ręką.
-No w-więc mam na imię Dariel... Sama nie wiem jak tu trafiłam, p-po prostu weszłam w jakiś dziwny krąg grzybów i wylądowałam w sali gdzie jest ten kryształ a potem spanikowałam...-Mówiłam to coraz cięższym głosem a łzy napływały mi do oczu.
-I wylądowałaś od razu w kryształowej sali?- Zapytał białowłosy który od początku w ogóle się nie odzywał. Matko coś czuję że to będzie długie przesłuchanie... no w sumie się nie dziwię trafiłam do innej krainy!
-Tak... ja na prawdę nie mam pojęcia jak i co i g-gdzie jestem.-Patrzyli na mnie jak na wariatke...
-To teraz nie istotne... nie mam czasu na nią. Zaprowadzcie ją do tego lochu. Potem coś zrobimy.-Powiedziała suchym głosem i już miała wychodzić ale jednorożec o imieniu Kero ja zatrzymał.
-Miiko... czy to konieczne?
-Jest jakiś problem znów do jasnej cholery?
-Przecież to nie jej wina że tu trafiła. Może ja przeszkolimy i się na coś przyda?-Heh. Dzięki.
-W porządku. Ale Ty się nią zajmujesz chyba że ktoś będzie ci chciał pomóc...-Rzuciła mrużąc oczy i wyszła. Po chwili w spiżarni nie było nikogo oprócz mnie i Kero.
-Chodź... oprowadze Cię.-Powiedział zrezygnowany. Czuję się w tym świecie zbędna, nie potrzebna. Kiedy obeszliśmy większość kwatery głównej Kero opowiedział mi o strażach i o tym że będę musiała przystąpić do jednej z nich.
-Teraz czeka nas rozmowa z Miiko. Nie przejmuj się nią, z czasem jej przejdzie.
-Właśnie... Kero? Kiedy będę mogła wrócić do domu?-Chłopak spojrzał na mnie błagalnie ale w końcu mi powiedział.
-Nie będziesz mogła wrócić... nie wiemy jak się tu dostałaś a co dopiero jak Cię odesłać.-Wzrok spuścił na swoje stopy...
No pięknie! Nie wiem gdzie jestem i na dodatek nie wiem czy wrócę?! A co z moim życiem? Co z moją rodziną?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro