Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Następny dzień, obudziłam się wcześniej więc postanowiłam wziąć Ringa... Tak dokładnie, nazwałam wilczka Ring a tak dokładnie to Ring Of Fire. Nie wiem czemu tak go nazwałam, usiadłam pod jednym z drzew i puściłam psiaka żeby pobiegał. Mimo opatrunków radził sobie świetnie, patrząc jak się rusza można było wywnioskować że ból przeszedł.
-A co Ty tu robisz?!- Wyświergotała Alajea wychylając się zza drzewa a mi serce podskoczyło pod samo gardło.
-O Jezu, Alajea! Mówiłam Ci nie rób mi tak już...- Złapałam się za skroń ale syrena miała to że tak sobie powiem... w dupie. Piskła a jak podniosłam wzrok w celu zobaczenia co jest takiego fajnego ze moje uszy muszą cierpieć...
-CO TO ZA SŁODKI, MAŁY TYGRYSEK?!- Zaczęła krzyczeć i wzięła Ringa na ręce.
-To jest...Ring. Odstaw go proszę bo mu jeszcze bębenek w uchu wybuchnie jak będziesz mu tak piszczeć do tego ucha.- Powiedziałam zmęczona tą sytuacją jak zwykle syrena pcha się tam gdzie nie trzeba.
-Nie masz czegoś czasem do roboty?- Syrena spojrzała na mnie swoim dziecięcym wzrokiem a potem uśmiechała się szeroko...
-No właśnie mam! Przyszłam Ci powiedzieć ze koleżanka Ykhar dowiedziała się od innej koleżanki o tym że jakaś inna koleżanka...- Ok. Wyłączyłam się na trzeciej koleżance.
-I dlatego zachowuje się tak jak inny Ezarel.- Skończyła... Nic sobie z niej nie robiąc rysowałam dalej w moim dzienniku. Wiem, może to i egoistyczne ale pragnę mieć chociaż chwilę spokoju.
-Właśnie. Dariel?
-Ech... słucham cie.-Powiedziałam nie odrywając wzroku od kartki.
-No bo za nie długo jest bal, nie wiem czy wiesz. Jest to bal na który została zaproszona nasza cała kwatera.- No i to mnie zaciekawiło.
-Kto to organizuje?
-Król.- Powiedziała krótko i na temat. Król? Jeszcze go ani razu nie widziałam, cóż jeszcze połowy osób i rzeczy z tego świata nie widziałam. Alajea coś tam sobie jeszcze pogadała i sobie poszła... O tak. Chwila ciszy i spoko...
-Dariel?- NO CO JEST?!
-Ech... kogo niesie tym razem?
-O tu jesteś.- Zza drzewa wychyliła się lisica. Hehe... mam nadzieję że nie słyszała tego odszczekania.
-Alajea poinformowała Cię o balu?
-Um... Tak i o paru innych rzeczach.
-Jak zwykle... więc jeśli będziesz mieć pytania kieruj się do któregoś szefa straży.- Powiedziała chłodno i udała się do kwatery po drodze jeszcze nawrzeszczała na Jamona, który spuścił głowę i podążał za lisicą słuchając jej kazań. Bal ma być za dwa tygodnie, do tego czasu codziennie będą zwaidy. Minęły dwa kolejne dni a ten czas upłynął zaskakująco spokojnie, miałam więcej czasu dla Ringa. Który wygląda już na okaz końskiego zdrowia i od czasu kiedy tu przybył wyrosnął już trochę do góry. Jest ślicznym wilczkiem z niebieskimi oczkami

no i jak przystało na młodego wilka rozrabia niemiłośiernie ostatnio nawet... ukradł z pokoju Ezarela jego buty i jednego wrzucił do garnka Karuto przez co znowu oberwało się elfowi. Ezarel chyba się zorientował czyj chowaniec za tym stoi bo właśnie zmierza w moim kierunku z miną seryjnego mordercy...



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro