Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


Minęło kilka dni odkąd elf remontował mój pokój, i muszę przyznać że wyszło to całkiem nieźle... Ściany są koloru o który go prosiłam, na środku biały puszysty dywan i wielkie łózko. Oczywiście elf się na mnie obraził i się do mnie nie odzywał, ale pech chciał że jesteśmy razem w parzę i idziemy na zwiady. Godzina 8, mieliśmy się spotkać pod bramą ale nigdzie nie widzę tego bezczelnego, egoistycznego...

-Cześć piękna- Odwróciłam się a za mną stał Nevra.

-O, hej... um... widziałeś gdzieś Ezarela?

-Tak, Karuto kazał mu sprzątać całą kuchnie bo wszedł do niej... ale jak wychodziłem to już kończył. O...- Powiedział i wyglądał jakby zobaczył ducha.

-O wilku mowa...- Odwróciłam się a Ezarel szedł dumnym krokiem w naszą stronę.

-Witaj zadufany elfie-Rzucił Nevra a Ezarel rzucił mu tylko chłodne spojrzenie i po chwili uśmiechnął się pod nosem.

-Czego chcesz pijawko?

-Ja? Nic... egoistyczny elf.

-Wredny, pusty kobieciarz...

-Niebiesko włosa gnida...

-Możecie przestać?- W końcu dodałam swoje trzy grosze a oni się na mnie spojrzeli jakbym dopiero przyszła.

-Racja, nie będę się użalał nad tym zielarzem... nie wiadomo co on w tym laboratorium wciąga.- Powiedział Nevra i już miał się odwrócić ale Ezarel chwycił go za ramię i tak oto zaczęli się szarpać, ja westchnęłam i po prostu ich ominęłam. Skierowałam się w stronę lasu a za swoimi plecami słyszałam Ezarela który mnie wołał, zignorowałam to i po chwili elf był już przy moim boku.

-Głucha jesteś czy jak?- Zapytał kąśliwie lecz to również zignorowałam...

- O bogowie, nie dość że głucha to jeszcze głupia.- I to również... kątem oka widziałam jak działa na niego ignorowanie, wkurza się i za wszelką cenę próbuję na siebie zwrócić uwagę. Byliśmy w środku lasu, właśnie wchodzimy w ciemniejszą stronę kiedy Ezarel szarpnął mnie do tyłu i schowaliśmy się za drzewem. Już miałam mu coś powiedzieć ale...

-Shhhhh!- Uciszył mnie chłopak i wskazał na drogę którą szliśmy... tam stał przeogromny wilk. Miiko mi o nich wspominała kiedyś, black dog. Kiwłam twierdząco i czekaliśmy aż zwierz się zmyję, po chwili zobaczyłam że balck dog ciągnie za sobą jakiegoś martwego chowańca umazując drogę krwią, tego widoku nie da się zapomnieć... zakrwawiony chowaniec w zakrwawionej paszczy black doga, nic przyjemnego. Po dłuższej chwili zwierz się zmył a my wróciliśmy do kwatery poinformować Miiko, minęło 30 minut i w końcu jesteśmy w jadalni! Wzrokiem przeszukałam całą salę i zobaczyłam plotkujących...

No właśnie Nevre i Ezarela, mówili coś do siebie a potem zerkali na mnie. Heh, to również zignorowałam. Po chwili dołączyła do mnie Alajea oraz Ykhar...

-Jak wam poszło na zwiadach?- Zapytałam.

-Powiem ci gdyby nie to że Alajea się zgubiła było by świetnie...- Rzuciła Ykhar chłodnym tonem i ostrym spojrzeniem w stronę syreny.

-Nie moja wina że obok drzewa biegał sobie ten mały, słodki becola.- Po chwili zrobiła minę obrażonego dziecka i siedziała tak nadąsana. Ykhar tylko westchnęła męczeńsko i kontynuowała swój posiłek...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro