Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

A za mną stał blondyneczek... Leiftan. Po nim tego się nie spodziewałam.
-Czy Ty mnie podglądałeś!?-Zapytałam oburzona jednak miałam do tego powód.
-Nie...
-Może?-Dodał po chwili i rzucił głupim uśmiechem, już miałam podejść mu przywalić ale do kuchni weszła jakaś ruda dziewczyna. Spojrzała na nas, wzięła swoją porcję jedzenia i wyszła, blondyn chwycił mnie w tali i gwałtownie przyciągnął do siebie.
-Nawet pachniesz cudownie...-Powiedział w moje brązowe włosy. W końcu udało mi się wyszarpać z jego uścisku, wziełam swój posiłek i wychodząc rzuciłam mu chłodne spojrzenie spod byka. Czy wszyscy są tu nachalni lub nie mili? Będąc w pokoju Ezarela czułam się swobodnie, tak bezpiecznie, po chwili do pokoju wszedł niebieskowłosy... O wilku mowa. Usiadł na jednym z foteli nie zwracając na mnie uwagi i zaczął studiować jakąś książkę.
-Nie powinnaś już się kłaść spać?-Powiedział nie odrywając swojego wzroku od nieznanego mi pisma w książce.
-Powinnam ale nie potrafiła bym zasnąć.
-Dlaczego?-Odwrócił się gwałtownie.
-Za dużo się dziś wydarzyło... Ty byś potrafił zasnąć gdybyś trafił do innego świata gdzie nikt Cię nie chcę i na dodatek próbuje Cię... A nie ważne.-Po chwili tłumaczenia stwierdziłam że to bez sensu... Ezarel jest zbyt zimny i oschły żeby zrozumieć moją sytuację i tak jak myślałam po chwili jego wzrok wrócił w książkę.
-Połóż się spać. Posiedzę jeszcze dłuższą chwilę, nie chcę żebyś mnie rozpraszała...-Powiedział robiąc łobuzerski uśmiech, przewróciłam oczami i położyłam się spać. Następnego dnia w pokoju nigdzie nie było widać Ezarela, o dziwo tutaj istnieje takie coś jak zegarek... jest godzina 5 a na 6 mam być pod bramą i spotkać się z szefem mojej straży. Z trudem zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki, po chwili byłam gotowa do wyjścia i ruszyłam w stronę bramy. Wychodząc na zewnątrz słońce dopiero wschodziło a powietrze było przyjemnie wilgotne, trawa była pokryta błyszczącą rosą a promienie ledwo widocznego słońca delikatnie ogrzewały moje brązowe włosy. Szef mojej straży już na mnie czekał... rozciągając się i napinając mięśnie.
-3 minuty spóźnienia...-Powiedział odwracając się do mnie przodem.
-Nie toleruje spóźnienia ale tym razem Ci daruję... Bierz kij.- Wzrokiem szukałam mojej broni treningowej i czekałam na dalsze rozkazy.
-Pamiętaj że gniew nie może dominować podczas walki. Musisz być skupiona i analizować to co się dzieje...-Mówił obchodząc mnie dookoła.
-Musisz przewidywać ruchy przeciwnika i skutecznie ich unikać.-W pewnym momencie podchaczył mi nogi i upadłam.
-Właśnie o ty mówiłem.-Wstałam przywracając oczami. Wykonał wolny atak w moją stronę żebym mogła go zablokować. Następnie przyśpieszył stopniowo ataki, po 30 minutach kapał ze mnie pot jak z prysznicu.
***
Po odświeżeniu się udałam się na obiad... jest godzina 12. W stołówce  na szczęście nie było Ezarela ale był Nevra. Super, z deszczu pod rynnę! Szybko wyszłam z pomieszczenia tak żeby ciemnowłosy mnie nie zauważył i poszłam z daniem do pokoju elfa. Na spokojnie zjadłam swój posiłek i położyłam się na łóżku, nagle przez okno wszedł Nevra i nic nie mówiąc przygwoździł mnie do łóżka.
-Czemu mnie unikasz?-Wyszeptał mi uwodzicielsko do ucha.
-Masz na tyle dziewczyn że następna nie jest Ci potrzebna-Powiedziałam oschle... może zbyt oschle bo wampir usiadł na łóżku i wpatrując się w swoje buty westchnął głęboko i zaczął mówić...
-Słyszałaś więc ze jestem tym który może mieć każdą? Tak wcale nie jest... nie mogę mieć każdej.-Przerwał sobie na chwilę i patrząc na mnie tłumaczył dalej...
-Fakt, wszystkie dziewczyny się wokół mnie kręcą ale ja ich nie chcę, są nudne i zbyt zepsute. Chcę upolować na stałe małą brązową sarenke która ucieka przed mną cały czas, wyślizguje mi się z rąk. Ale kiedy ją złapie już jej nie puszczę...-Nevra zaczął niebezpiecznie się do mnie zbliżać a jego oczy zabłyszczały. Nie wyglądał jakby kłamał ale... no właśnie ale. Odepchnęłam czarnowłosego od siebie i chwilę na niego popatrzyłam.
-Nevra... ta mała sarenka wcale nie ucieka przed tobą tylko... tylko... potrzebuję więcej czasu na poukładane sobie wszystkiego.-Po tych słowach chłopak wstał...
------
Mały polsacik. Jeśli Ci się spodobało proszę zostaw po sobie ślad. ❤
*Nie sprawdzone*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro