Rozdział 28
Przede mną stanął Nevra i bez słowa opatulił mnie swoimi ramionami, przez co zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Zaprowadził mnie do pokoju i usiadł ze mną na łóżku.
-Co się stało?- Zapytał cicho kiedy ja nadal nie przestawałam płakać.
-On... on mnie okłamał.- Wydukałam ledwo, Nevra westchnął i mocniej mnie przytulił. Po chwili oboje poszliśmy spać... Obudziłam się i zobaczyłam że spaliśmy opatuleni kołdrą, przyciągnęłam się z pomrukiem a następnie wstałam żeby poszukać... nie jednak go nie idę szukać, mam go gdzieś.
-Jak się czujesz?- Zapytał sennie Nevra.
-Em... dobrze.- Odpowiedziałam krótko a do pomieszczenia jak na zawołanie wpadł Ezarel.
-Gotowi?- Spytał z pogardą w głosie kiedy na mnie spojrzał. O co mu chodzi? To ja powinnam być na niego wściekła. Nevra pomógł mi z plecakami i ruszyliśmy w stronę stajni gdzie ruszyliśmy w dalszą podróż na swoich wierzchowcach, po kilku godzinach od świtu dotarliśmy do ogromnego królestwa w którym było bardzo dużo mieszkańców. Ledwo co przejechaliśmy pomiędzy mieszkańcami do stajni, tam zostawiliśmy konie i ruszyliśmy do ogromnego pałacu. Nasza kwatera główna przy tym to jest orzeszek... Milcząc dotarliśmy pod salę królowej i od razu wypuścili nas do środka. Wystrój sali był elegancki i zapewnienie bardzo drogi złote obramowania, złote kielichy i złote żyrandole.
-Witaj, o królowo. - Rzekł Nevra i się ukłonił a za nim ja wraz z Ezarelem.
-Witajcie, wojownicy. Mam nadzieję że sprostacie tej nie łatwej misji.- Rzekła kobieta. Była piękna... sama Afrodyta nie dorastała jej do pięt.
-Nie martw się Pani... zrobimy co w naszej mocy.- Odpowiedział Nevra.
-Nocleg oraz wyżywienie zafunduje wam królestwo...
-Dziękujemy.- Wampir odwrócił się zarzucając pelerynę. Wyszliśmy z pałacu i udaliśmy się do noclegu gdzie zostawiliśmy rzeczy.
-Jedziemy już... - Westchnął Nevra i udał się do stajni. Ja jeszcze odpinałam swój łuk od plecaka a Ezarel stał za moimi plecami i się mi przyglądał.
- Ładnie to tak się na kogoś gapić?-Sykłam i odpiełam w końcu łuk. Ezarel jakby był głuchy nadal patrzył na mnie tępym wzrokiem.
-Chodź...- Rzekłam i przeszłam obok niego nawet nie patrząc w jego stronę.
-Jesteśmy.- Rzuciłam krótko w stronę Nevry który siodłał swojego konia. Nasze były gotowe więc od razu ruszyliśmy w stronę lasu gdzie dochodziło do porwań. Podobno naszym celem jest zmniejszenie liczby Black Dog'ów w tym lesie, a co się kryje za przyczyną ataków tych stworzeń?
-Atakujemy grupą, nie rozdzielamy się...- Powiedział Nevra jadąc przed nami.
-I nie dajemy zjeść...- Rzucił chłodno w moją stronę Ez. Auć. Boli...
-Chyba mnie nie doceniasz niebieski...- Elf od razu na te słowa się naburmuszył i lekko zaczerwienił ze złości.
-Zobaczymy. Tylko ja Cię ratować nie będę.- Auć po raz drugi... Nagle cały las przeszyło przerażające wycie. Konie się spłoszyły i Ezarel niefortunnie spadł na ziemię. Wraz z Nevrą zeskoczyliśmy z koni a te w strachu wyrwały się nam i zwiały w kierunku królestwa. Ezarel wyglądał jak przerażone dziecko bo po upadku nie wiedział co się dzieje, po chwili z czeluści lasu wyłoniła się jedna z kreatur a za nią następne.
-Dariel. Założę się że zabiję więcej od Ciebie.- Burknął Ezarel z głupim uśmieszkiem.
-Oj chyba śnisz!- Odpowiedziałam mu sztucznym uśmiechem i naciągnęłam cięciwe wraz ze strzałą w prost w głowę jednego z wilków. Potem z świstem strzała wbiła się w sam środek głowy wilka a ten upadł z skomleniem na ziemię próbując wyciągnąć przednimi łapami strzałę z głowy. Ez się nie odbijał i rzucał w wilki swoimi eliksirami czy co on tam ma...
-Siedem!- Krzykłam celując już w następną kreature.
-Osiem!- Dodałam. Ezarel spojrzał na mnie i przez swoją nie uwagę jedna z besti przygniotła go do ziemi kłapiąc nad nim kłami. Chcąc strzelić w następną bestię która ruszyła w jego kierunku spudłowałam przez co wilczek chyba się wkurzył bo skierował się w prost na mnie. Skoczył... wyciągnęłam przed siebie łuk a bestia nadziała się na końcówkę mojej broni i upadła. Kiedy spojrzałam w stronę gdzie leżał Ezarel z ulgą zobaczyłam że Nevra go wyswobodził, ponowne wycie sprawiło że musiałam zakryć uszy ponieważ czułam się jakby głowa miała mi eksplodować. Wszystkie kreatury warknęły i wróciły z powrotem w ciemny las.
-No, no szpiczasty. Nie popisałeś się.- Zaśmiał się Nevra wyciągając miecz z leżącego Black Dog'a.
-Valkyon dobrze ją wyszkolił.- Zignorował docinke kolegi i zmienił temat. Jak zwykle...
-Dobra, wracamy.- Dodał elf i udał się w kierunku królestwa. Spojrzałam na Nevre ale ten był pochłonięty spisywaniem pewnie raportu na kartkę. Zawsze myślałam że to Ezarel jest bardziej odpowiedzialny niż Nevra a tu proszę. Szliśmy już godzinę a ja czułam jak moje nogi robią się jak z waty.
-Nevra... ja nie dam rady iść dalej.- Powiedziałam opierając się o jego ramię. Ten wziął mnie na ręce i uśmiechnął się, Ezarel tylko prychnął i spojrzał na swoje buty.
-Cofam swoje słowa. Jest słaba...- Auć po raz trzeci...
-A co Ty ode mnie wymagasz?!- Krzykłam poirytowana.
-To jest moja pierwsza poważniejsza misja i po tak długiej podróży mam prawo być zmęczona!- Dodałam na co Ezarel się lekko speszył bo jego twarz nieco złagodniała.
-A może ja nie bajerowałam żadnego faceta w barze może to przyniesie mi więcej siły, co Ezarelku?- Koniec. Wyeksplodowałam.
-Że co?-Spytał marszcząc czoło.
-Może teraz sobie pójdę i będę kokietować jak ty wczoraj! Hm?!- Zapytałam z pretensją i zerwałam się z objęć Nevry.
-Jeszcze jedna obelga w moją stronę a ci wbije strzałę w ten pusty łeb!- Krzykłam i wyszłam na przód.
-Hej, stary... ja nie wiem co Ty zrobiłeś ale lepiej uważaj...- Usłyszałam zza pleców głos Nevry. Szybkim krokiem poszłam przed siebie, co on sobie wyobraża? Że jest pępkiem świata?! Chciałby! Z moich myśli wyrwał mnie warkot z pobliskich krzaków. Nagle zaświeciły się białe kły a potem z krzaków wyszła cała kreatura... ten był inny. Jakoś tak większy od pozostałych, wielkości konia! Wiedząc że jeden fałszywy ruch dzieli mnie od śmierci delikatnie sięgłam po nóż.
-No chodź...- Powiedziałam pod wpływem adrenaliny która ze mnie jeszcze nie zeszła. Zwierz skoczył ale po chwili przed mną pojawiła się biała mgła, eliksir.
-Dariel! Uciekaj! -Usłyszałam głos ciemno włosego i tak jak poradził zaczęłam biec...
Bez tej notatki równo tysiąc słów! Mam nadzieję ze również i ten rozdział wam się spodoba!
Rozdział nie sprawdzony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro