Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|| Moja Piękna || [Leiftan]

  Przyłożyła nóż do mojej szyi. Dałem moim czarnym skrzydłom bezwładnie opaść. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Jeszcze pół roku temu była taka bezbronna, kiedy pojawiła się w Kryształowej Sali. Ezarel i Nevra straszyli ją tym, że kiedyś nastanie czas, gdy elf ją ogłuszy, a wampir wbije w nią swoje kły i „zrobią z niej" oficjalną członkinię Straży. Chciałem ich wtedy zabić. Zabić za krzywdzenie mojej małej księżniczki, którą pokochałem. Jej nieziemskie oczy, które przeszywały mnie na wylot, uśmiech, który rozpraszał ciemne chmury, zbierające się nade mną. Przytłaczało mnie jej piękno, empatia i dziecinna radość, którą czerpała z poznawania nowych elementów naszego świata.

– Jesteś taka piękna i waleczna – wyszeptałem przez łzy. Wiedziałem, że to mój koniec, ale wewnętrznie cieszyłem się, że to ona położy kres mojemu istnieniu. Wolałem, by zabiła mnie moja miłość, zamiast jakiegoś dziecinnego i żałosnego elfa. Nie rozumiałem, dlaczego jemu oddała swoje serce, po tym wszystkim co jej zrobił. – A tak niedawno płakałaś w moich ramionach i bałaś się przez Ezarela i Nevrę. Zmieniłaś się. Jestem z ciebie dumny, Gardienne.

– Zamknij się, idioto! – wysyczała i przycisnęła ostrze do mojej krtani. – Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego zdradziłeś mnie?! Dlaczego zdradziłeś nas wszystkich?! Nienawidzę cię!

  Mimo panującego dookoła mroku byłem w stanie dostrzec łzy spływające na jej różanych policzkach. Wiedziałem, że znienawidzi tą wyspę, na której się znajdowaliśmy jeszcze bardziej. Zastanawiało mnie tylko to skąd wiedziała, że jestem akurat tutaj.

– Tak niedawno odkryłaś tu swoją moc. Dlaczego otoczyłaś wtedy Ezarela magiczną barierą? On skrzywdził ciebie, mogłaś pozwolić na to, by Maria-Anna skrzywdziła i jego. – Uniosłem delikatnie dłoń i pogładziłem ją po policzku, ścierając jej łzy. Widok jej płaczu był najgorszą rzeczą jaka tylko dla mnie istniała. – Wiem, że musisz mnie zabić, ale pamiętaj, że od zawsze cię kochałem. Od zawsze czekałem, aż tylko pojawisz się przy mnie i będę mógł obdarować cię swą miłością. Jesteś tą jedyną, moja piękna.

  Dziewczyna zawahała się przez chwilę i odsunęła nóż od mojej szyi. Przez dłuższą chwilę patrzyłem i gładziłem ręką jej policzek, gdy płakała tuż nade mną. Jej łzy spływały na moją pogodną i uśmiechniętą twarz. Wtuliła twarz w moją rękę i z widocznym bólem na sercu spojrzała prosto w moje oczy.

– Zabij mnie – wyszeptałem błagalnie. Nie chciałem dłużej patrzeć na jej cierpienie. Nie zależało mi w tej chwili na zniszczeniu Kryształu, Kwatery, lecz na tym by wykonała swoje zadanie. – Zabij mnie, tak będzie lepiej dla wszystkich.

  Ponownie posłałem Gardienne zachęcający uśmiech. Podniosła nóż i uniosła go na tyle wysoko jak potrafiła. Chwilowo się zawahała, a potem poczułem jedynie przeszywający ból w klatce piersiowej.

  I wtedy nastała ciemność.

~~~

Słowa: 432

Tym razem trochę krócej.

Nie wiem co mnie naszło, by pisać cokolwiek o Leiftanie (wszyscy wiemy, że uważam go za śmiecia), ale są święta, dam mu trochę ciepełka, chociaż raz.

W sumie to i tak zginął, więc nie bij mnie, Iga...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro