Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

²⁵ - ᴍᴀᴋᴇ ʜɪꜱ ʟɪꜰᴇ ᴀ ʟɪᴛᴛʟᴇ ᴇxᴛʀᴀᴏʀᴅɪɴᴀʀy

↷ 더 큰 모험엔 언제나
위험이 따르는 법

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Środowe popołudnie Jongin mógł spędzać na wiele różnych sposobów, począwszy od zakupów z Baekiem, zadręczanie swojej starszej siostry, wyśmiewanie Xiana czy proszenie swojego szefa o podwyżkę.

Jednak żadna z tych opcji nie była trafna, gdyż właśnie siedział w kuchni i plotkował z Tao, jedząc dużą porcję bingsu które wcześniej wybłagał od chińczyka.

—Kocham tego kto wymyślił zajęcia poza szkolne do późnego wieczoru — Wybełkował z buzią pełną deseru, plując na stolik, co nie bardzo spodobało się Tao, który z niesmakiem walnął go z drewnianą łyżką w tył głowy.

— Tak, ten kto wpadł na ten pomysł, musiał nienawidzić dzieci tak samo jak my — Zgodził się z Kimem. — Kto by pomyślał, że banda tych trzech szatanów potrafi tak człowieka wykończyć

— Nie gadaj głupot, bliźniaczki są bardzo kochane. Przynoszą mi kwiaty, śpiewają przed snem i co najważniejsze potrafią się same sobą zająć, gdy trzeba

— To nie ciebie próbowały wczoraj oślepić brokatem, który nie wiadomo skąd wytrzasnęły — Burknął, wzdrygając się na samą myśl o wczorajszych wydarzeniach, gdy dziewczynki uparły się, że go pomalują kosmetykami niewiadomego pochodzenia.

Ponad godzinę zmywał z siebie i ze swoich włosów złoty brokat, który okropnie śmierdział i przyprawiał go o mdłości.

Nie byłby zdziwiony, gdyby ukradły go tej mendzie Xianowi - coś tak taniego i głupiego mogło należeć wyłącznie do niego (ewentualnie do jakiejś prostytutki, jednak wątpił w to, iż dziewczynki znały takową osobę).

— Wzięły go ode mnie z pokoju, dziubku — Kim zaśmiał się, puszczając Chińczykowi oczko, który patrzył na niego spod byka, przerywając czyszczenie płyty indukcyjnej.

Mógł się domyśleć, że nie kto inny jak żywy playboy może lubić takie oklepane „gadżety".

— Pracowałeś w klubie ze striptizem, że posiadasz takie rzeczy?

— Uwierz, ale nie, wyrywałem na brokat do ciała przystojnych korpo garniaków w klubach — Wyjaśnił. — Wystarczyły dwa psiknięcia tego i żaden mi się nie oparł. W ciągu jednego wieczora wychodziłem nawet z czterema facetami, którzy robili to co tylko chciałem

Westchnął, powracając wspomnieniami do dni swojej młodości, gdy imprezował jak szalony, zmieniał partnerów jak rękawiczki i nie liczyło się dla niego nic, tym bardziej ludzkie uczucia

Przyznaje to szczerze, był mendą, która nie była najlepszym człowiekiem i za wiele głupich akcji będzie odpokutowywać w przyszłości.

Teraz, gdy był bliżej trzydziestki i nie miał żadnych planów co do przyszłości, zaczynał patrzeć na świat nieco inaczej.

Kontakty ze swoją rodziną miał żadne, prawie zerowe jak miałby być szczery, był samotny i zaczynał się starzeć a najlepszą pracą jaka mu się trafiła jest praca niani przy trzech dziedzicach, których kieszonkowe wynosiło więcej niż jego półroczna pensja (miał wgląd do konta Sungmina i gdy tylko zobaczył jakie sumy dzieciak co miesiąc dostaje od ojca i dziadków, to prawie się udusił z zazdrości).

— Nie wiem czy mam ci pogratulować wigoru czy się z tobą przespać, uprawiając niezwykle dziki i namiętny seks do samego rana — Skwitował Zitao, próbując doczyścić przypalony blat, na który Jongin kilka dni temu położył swoją rozgrzaną lokówkę.

— Wiesz, że dzieli nas tylko kilka pokoi więc jeśli jesteś samotny to wystarczy, że powiesz słowo a ja się zjawie i zrobię co zechcesz — Powiedział, pół żartem pół serio, puszczając do niego oczko uwodzicielsko.

Za to właśnie go kochał - mógł być tak bardzo wulgarny, sprośny i niegrzeczny jak tylko chciał a Huang dopasowywał się do niego idealnie, nie oceniając, lecz odpowiadając mu również w ten sam sposób.

Był dla niego tak ważny jak Baekhyun i nawet, jeśli nie znał go nie dłużej niż kilka miesięcy, to czuł że są dla siebie niczym bracia, których rozdzielono przy porodzie.

— A myślałem, że zostawiasz swoją cnotę dla księcia na białym koniu, który będzie traktował cię niczym księżniczkę

— A daj spokój. Jestem tak spragniony miłości, że rzuciłbym się na pierwszego faceta, który wejdzie do kuchni — Wyznał, jednakże szybko pożałował tych słów, widząc jak do pomieszczenia wchodzi ubrany cały na szaro Xian, z telefonem w jednej ręce i e-papierosem w drugiej. — Cholera, ja to zawsze paplam tym jęzorem niepotrzebnie

— Co macie takie miny, jakbyście zjedli cytrynę? — Chińczyk widząc jak mężczyźni patrzą na niego z głupim wyrazem twarzy, próbował dowiedzieć się o czym rozmawiali przed jego pojawieniem się.

— Nic nie poradzimy, że na twój widok chce nam się żygać żółcią, dźgając się przy tym nożem w śledzionę — Odpowiada mu Zi bez zastanowienia, robiąc przy tym minę jakby faktycznie chciałoby mu się wymiotować.

— Nie masz może kibli do wyczyszczenia czy klamek do poprzecierania? Te twoje dociski robią się naprawdę żałosne

— Spokojnie, zostawię ci otwartą klapę byś miał się z czego napić, oddany jamniku Kyungsoo — Odciął dumnym tonem, imitując szczekanie psa, co bardzo zirytowało Xiao, który pomrukując coś pod nosem cofnął się do drzwi wejściowych, wściekły niczym osa,

— Musiałeś na niego szczekać?

— Niektórzy uznają to za coś seksownego, więc niech się cieszy, że nie musiał za to płacić

— Ciekawego co pociąga naszego seksownego pracodawcę, pana „zbyt zajęty i pobożny na związek" Do — Zaczął zastanawiać się Kai, gdy Tao podsunął mu swoimi nieudanymi podrywami pewną myśl, która zżerała go od środka niczym robak średniej jakości marketowe jabłko.

Jakby na to nie patrzeć, pan Soo przypomina bardziej zakonnika i gdyby nie znał jego dzieci, w życiu nie domyśliłby się, że mężczyzna jest ojcem i do tego spał w jednym łóżku z kobietą - WIĘCEJ NIŻ JEDEN RAZ.

Zawsze elegancko ubrany, bez poczucia humoru i z okularami, które ktoś ukradł dziewięćdziesięcioletniej bibliotekarce.

Jak wyglądał, gdy był zakochany?

Czy miał motyle w brzuchu, myśląc o obiekcie swoich westchnień?

Pisał miniaturowe liściki miłosne, używając zapachowego pergaminu?

Miał tyle pytań dotyczących życia miłosnego bossmana, że gotowy był stanąć na rzęsach i pogodzić się z własną siostrą, by tylko mężczyzna uchylił mu rąbka tajemnicy.

— Nie próbuj nawet Nini — Pogroził mu nożem Zi, który zwietrzył co ten kombinuje i wiedział, że nie jest to dobry pomysł. — Nie minęły nawet trzy lata, odkąd jego żona odeszła a on wciąż za nią tęskni i ją wspomina. Randkowanie i pójście o krok dalej to dla niego wrażliwy temat

— Nie denerwuj się tak dziubku, nie zamierzam przekroczyć jego granic, lecz lekko je podważyć i sprawdzić, czy jest gotowy się ich pozbyć. Odrobina flirtu i kokieterii nikomu jeszcze nie zaszkodziła

— Jesteś tykającą bombą seksu, kto jak kto, ale ty nie nadajesz się do nauki flirtu

— Tylko go nauczę, jak się chodzi na randki i cieszy z życia — Prychnął, urażony tym, jakie okropne zarzuty w swoim kierunku usłyszał. — Jeśli będę chciał się z nim przespać to zrobię to dla naszych noworocznych podwyżek, mój niewdzięczny chiński tygrysku


Huang Zitao dostawał zawsze dobrego humoru, gdy wybijała oczekiwana przez niego godzina i mógł zakończyć kolejny udany dzień pracy.

Miał wtedy czas tylko dla siebie i mógł robić co tylko chciał.

Bez żadnego zastanowienia, poszedł prosto do całodobowego sklepu nocnego, w którym zakupił przekąski, kilka butelek soju i dwie butelki napoju na kaca, który pozwoli mu jutro funkcjonować w miarę normalnie bez chęci zagryzienia tego padalca...

O wspomnianym padalcu mowa.

Był już pod bramą wejściową do posiadłości Do gdy prawie zderzył się z Li, który przypatrywał się dziwnie jego siatce z zakupami, nie skacząc od razu do niego z awanturą jak miał to w zwyczaju.

Był jakiś... dziwny?

To dobre słowo?

Czy określenie „dziwny" był w stanie oddać to jak naprawdę wyglądał?

— Dlaczego wałęsasz się o tak późnej godzinie po ulicy? O tej porze dnia nie jest zbyt bezpiecznie — Zapytał on Zitao, a w jego głosie było czuć coś w rodzaju zmartwienia? W każdym razie brzmiał zbyt miło jak na Xiana którego znał już tyle lat.

— Byłem po coś do zjedzenia i wstąpiłem do apteki, bo skończyły mi się suplementy — Wyjaśnił, machając swoją siatką, którą trzymał mocno w ręku. — Jutro mam wolne i chciałem obejrzeć coś ciekawszego niż psi patrol i unboxing aparatów, którymi katują mnie dzieciaki w ciągu dnia

— Rozumiem. W takim razie już ci nie zajmuje czasu, miłego wieczoru Tao. Zasługujesz w końcu na porządny odpoczynek — Pożegnał się, kłaniając nisko na odchodne, po czym skierował się w stronę swojego samochodu, który zaparkował.

Nie przeszedł nawet pięciu kroków, gdy został zatrzymany przez Huanga, który wcisnął mu w dłoń niebieskie opakowanie z jakimiś lekami.

— To tabletki z magnezem — Wytłumaczył pobieżnie, widząc jego pytające spojrzenie. — Miałem ci je wsunąć do neseseru jutro jak nie będziesz patrzył, jednak, skoro nadarzyła się okazja to daje ci to teraz. Znowu podupadasz na zdrowiu i masz zadrapania na dłoniach, szyi i zapewne też klatce piersiowej, dlatego bierz je dwa razy dziennie, popijając tylko ciepłą przegotowaną wodą. To powinno pomóc

Skończywszy wyjaśniać, odwrócił się na pięcie i odszedł w kierunku bramy wejściowej, zostawiając samego Xiana, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jego strony.

Miał gdzieś co powie i jak zareaguje.

Nawet nie interesowało go to czy przyjmie jego drobną pomoc i zacznie brać magnez.

Nie był jego niańką by latać za nim jak pies i patrzeć czy przemądrzały panicz bierze swoje leki.

Jednak Tao nie mógł poradzić nic na to, że nawet po upływie ponad piętnastu lat, wciąż obchodziło go to co działo się z Li i gdy tylko widział, że ten podupada na zdrowiu albo się czymś męczy, potajemnie mu pomagał, nieważne jak bardzo rozum wałczył o to by zaprzestał robienia tego, nawet jak jego serce wciąż lubiło go chociażby w dwóch procentach, tak jak za czasów, gdy byli parą głupich i niczego nie świadomych nastolatków

『mam nadzieję, że rozdział wam się podobał
i nadal towarzyszycie kaiowi oraz soo.

zwlaszcza teraz gdy zamierzam nadrobić ich
historię z racji pracowania nad kaisoo o
motywie mafia boss x policeman

bardzo dziękuję, że jesteście tu ze mną i
pamiętajcie, że mocno was kocham,
moje diamenty 🤎』


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro