Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 - Siedem życzeń

Któregoś razu po przyjeździe, Joanna nie zastała czekającego na nią jak zawsze Maćka. Stojąc zdezorientowana, zobaczyła po chwili podchodzącego do niej Marco.

— A Maciek? — zapytała zdziwiona.

— Maciek jest w szpitalu — powiedział chłodno Marco.

— Co mu się stało? — Asia była zaskoczona. — Jedźmy do niego.

— Nie — przytrzymał ją i ciężko westchnął. — Wiesz, on wolałby sam ci o tym powiedzieć i pewnie będzie na mnie wściekły, ale ja przecież jestem tym złym.

— Gadaj co z nim jest — przerwała mu, a on sapnął ze złości. Czasem miał ochotę przyłożyć jej, choć to właśnie ona była jedyną dziewczyną, której nigdy by nie skrzywdził.

— Jest chory — odpowiedział.

— Na co? — szarpnęła go za rękaw, a w jej oczach pojawiły się łzy.

— Na AIDS — powiedział i przyciągnął ją do siebie, co zdarzyło mu się po raz pierwszy.

— Czy...

— On umiera — powiedział, a ona wtuliła się w niego. — Nie zostało mu już wiele czasu...

Tamtego dnia nie było zoo, nie było spaceru, ani kina. Nie było nawet klubu. Marco zabrał ją na dach jakiegoś pustego budynku i rzucali znalezionymi tam kamieniami, których było sporo, gdyż budynek był stary i przeznaczony do rozbiórki. 

 — Nie powiedzieliście mi — powiedziała w pewnym momencie i spojrzała na niego wściekle, a później zaczęła okładać go pięściami.

— Chryste nie rób tego, bo niechcący cię skrzywdzę — warknął, odsuwając ją, co spowodowało, iż upadła na ziemię.

— Zostaw — powiedziała, gdy próbował pomóc jej się podnieść. — Dlaczego nie powiedziałeś? — zapytała, kierując pytanie bezpośrednio do niego.

— Maciek nie chciał — oznajmił.

— A jak miałam się dowiedzieć?!

— Odwlekaliśmy to — powiedział cicho — Słuchaj Aśka, musisz się uspokoić. Nic nie da się już zrobić.

— Jak? — zapytała, a on początkowo nie zrozumiał o czym mówi. — Jak się zaraził?

— Dziewczyna, z którą się spotykał była chora. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero, gdy była już w zaawansowanym stadium — warknął ze złością.

— Trzeba było zabić sukę — powiedziała z wściekłością.

— Skąd wiesz, że tego nie zrobiłem — stwierdził, uśmiechając się nieznacznie.

— A zrobiłeś? — zapytała zaskoczona.

— Oczywiście, że nie — odpowiedział, a po chwil dodał: — Maciek nie pozwolił.

Usiadłszy obok niej westchnął, a po chwili wyjął ze swej czarnej skórzanej kurtki jakieś kartki, próbował coś rozprostować, ale były zbyt pogniecione.

— Weź to. — Podała mu jakieś stare bilety kolejowe. — Po co ci one?

— Zaraz zobaczysz — powiedział i wygrzebał długopis, po czym podał jej go z jednym z biletów. — Napisz życzenia.

— Co?!! Odbija ci? Jakie życzenia? Dla kogo...

— Nie, dla kogo. Napisz pięć rzeczy, które chciałabyś, aby się stały, takie, które chciałabyś w przyszłości spełnić. — Spojrzała na niego dziwnie. — Oj Aśka, dawaj to. Zabrawszy jej bilet, napisał pięć podpunktów. — Czego zawsze chciałaś? — zapytał.

— Rower górski — bąknęła.

— Przecież możemy ci kupić.. — zaczął, ale zobaczył na jej twarzy uśmiech. — Powiedz poważnie. Czego...

— Siedem — powiedziała pewnym głosem.

— Jakie siedem? — zapytał marszcząc czoło. — Zaczynasz mnie...

— Siedem życzeń. 

— Dlaczego siedem? — dociekał.

— Bo lubię siódemki — powiedziała, a on roześmiał się, co było u niego niespotykane.

— Dobra. Pisz — nakazał, wkładając jej w dłoń kartkę.

— A ty? — zapytała, a on zobaczywszy jej minę, zaklął pod nosem i wyjął z jej ręki jeden z biletów, po czym napisawszy coś, oddał jej długopis. — Tylko jedno?

— Ja mam wszystko, czego chcę — oświadczył stanowczo.

— Jak widać, nie wszytko — powiedziała, zerkając na dłoń, w której trzymał papier.

— Piszesz czy nie? — warknął, po czym dodał spokojniej. — Wiesz, że nie mam cierpliwości do kobiet, więc..

— Czy to się kiedyś skończy? — przerwała mu, a on przyjrzał jej się uważniej. — Czy kiedyś będziesz traktował mnie jak kobietę, wiesz, gdy stanę się już kobietą — powiedziała.

— Mówisz poważnie? — zapytał, a ona przytaknęła, co spowodowało jego głośny śmiech. — Kretynka. Przecież ty już jesteś kobietą. Chyba, że coś mi umknęło.

— To dlaczego się na mnie nie wyżywasz tak jak na wszystkich dziewczynach? Boisz się, że Maciek...

— Nie boję się Maćka — odparł, wpatrując się w nią z uwagą.

 — Acha — szepnęła głupio. — Więc dlaczego... 

 — Bo jesteś aseksualna i w dodatku głupia — powiedział, uśmiechając się pod nosem.

— Co to znaczy aseksualna? — spytała, a on spojrzał na nią zaskoczony.

— Pytasz serio?

— Nie — palnęła i roześmiała się, co rozdrażniło chłopaka.

— Piszesz, czy chcesz wracać do domu? — warknął.

— Chcę kiedyś przejechać całą Road 66 — powiedziała, szeroko się uśmiechając. 

 — A wiesz co to jest Road 66? — zapytał, spoglądając na nią pobłażliwie.

— Oglądałam taki film i...

— Oczywiście, film — parsknął. — Możemy cię tam zabrać... — umilkł, zdając sobie sprawę, że „możemy" jest w tym wypadku niezbyt odpowiednim słowem.

— Ty nie łapiesz — powiedziała zasmuconym głosem... — Ja wiem, że wy możecie. Ale ja chcę sama, kiedyś w przyszłości. Przecież mówiłeś, że to mają być rzeczy, które...

— Dobrze, mądralo — przerwał jej, zniecierpliwiony. 

— Co dalej?

— Jak to co? Kolejna rzecz. — zarządał. — Zaczynasz mnie drażnić, a wiesz, że to nie skończy się dobrze.

— Cóż, zaryzykuję. Jestem przecież aseksualna i głupia — zaśmiała się, a później popatrzyła na niego poważnie. — Powiedz mi o sobie coś, czego nikt nie wie... Widziała na jego twarzy zdziwienie, które pomału zmieniało się w złość. Przysunął swoją twarz do niej, a ona miała wrażenie, że za moment ją trzepnie. — Masz piękne oczy — powiedziała, mrugając powiekami, zawsze tak robiła, gdy czegoś chciała. — A twoje włosy są jak jedwab i..

— Dobra, tylko skończ wreszcie — poprosił. — Cokolwiek, tylko nie próbuj tych swoich sztuczek, bo kiedyś nie zadziałają, a później Maciek będzie miał do mnie żal. Powiem ci coś, o czy nikt nie wie, ale najpierw napiszesz wszystkie rzeczy na tej kartce.

— Dobrze — przytaknęła i zaczęła pisać. Siedzący obok chłopak, co chwila zerkał na kartkę i unosił ze zdziwieniem brwi, czasem się uśmiechając pod nosem. 

 — Jeszcze jedno — powiedział, widząc jak oddaje mu długopis.

— Nie — oświadczyła stanowczo. — Siódmą rzecz zachowam na kiedyś. Teraz jest dla mnie jeszcze tajemnicą. Wiem, że kiedyś coś się pojawi, a ja muszę mieć na nią miejsce. Wtedy ją dopiszę.

— Niech ci będzie — zgodził się po chwili.

— Teraz twoja kolej — oznajmiła. — Obiecałeś, a ty zawsze dotrzymujesz obietnic. Powiedz mi.

Tamtego dnia Joanna dowiedziała się jednej ważnej rzeczy. Marco powiedział jej o czymś, czego nie wiedział nikt. Paradoksalnie było to również tym, co napisał na kartce. Było to również tym, co kiedyś stanie się siódmą pozycją na kartce dziewczyny... Od tamtej pory oboje nosili przy sobie kartki, a właściwie bilety, na których tamtego dnia napisali rzeczy, jakich pragnęli. Tamtego dnia Marco odwiózł Asię do domu samochodem, gdy wysiadała zatrzymał ją, a spojrzawszy w oczy, powiedział:

— Wiesz, ludzie często mówili mi, że czegoś nie zrobię, że nie dam rady — wyznał, a Joanna popatrzyła na niego zaskoczona.

— Co im wtedy odpowiadałeś? — spytała cicho.

— Nic. Po prostu to robiłem — stwierdził, po czym uśmiechnął się do niej lekko. — Jesteś taka sama jak ja. Nie zapomnij o tym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro