9. Płomień
To co zrobiła Hisako, było dla jej zdrowia sporym wysiłkiem. Całkowite rozpłynięcie porównać można było do chwilowej śmierci. Przez kilka sekund nie miała ciała, nie oddychała. To był jeden z specjalnych ataków, które Mglista Bohaterka posiadała. Co dziwnego, nie ona wpadła na pomysł stworzenia takiego ruchu tylko jej nauczyciel. Nie kto inny jak bohater numer dwa, Endeavour. Pracowała u niego tylko rok, a poziom jej umiejętności znacznie wzrosł. Z bohatera średniej klasy stała się mało znanym, lecz wyłapywanym herosem specjalizującym się w cichym wykańczaniu przeciwników. Nieuchwytna, niezauważalna, dyskretna Vapor, bohaterka tajemnicza jak mgła.
Obecność Endevadoura była zastrzykiem, który dodał jej niesamowitych pokładów energii. W jej oczach to on funkcjonował jako bohater numer jeden, nie All Might. Łączyły ich relacje bliższe, niż te zawodowe. O wiele bliższe. To właśnie powód, dla którego tak się starała. Nie chciała, aby zmienił o niej zdanie, bo liczyło się dla niej najbardziej na świecie. Kochała go równie mocno, co jedynego kuzyna, tyle że w inny sposób.
Do swojej normalnej postaci wróciła, gdy dym wśliznął się do środka przez szczelinę drzwi. Pod stopami znowu twardą, nieco chłodnawą powierzchnię. Była idealnie gładka. Otworzyła oczy i skupiła się na tym, co miała przed sobą. Drzwi splątane w jakichś kablach między którymi tkwiły ładunki wybuchowe. Źle to wyglądało. Ledwo znalazła zapalnik, a już coś tknęło jej palce. Spojrzała w dół, gdzie znalazła skrajnie cienki telefon. Na ekranie czekała już wiadomość. Szybko przeleciała wzrokiem tekst, której jej przysłano i odpowiedziała w skrócie. Wysłała wiadomość zwrotną. Nie mogła czekać jednak na odpowiedź, została zaatakowana. Została chwycona za kark i pociągnięta do tyłu z taką siłą, że gdy napastnik ją puścił, poleciała kilka metrów do tyłu i uderzyła plecami o ścianę. Nie pozostała mu dłużna. Błyskawicznie, z całej siły wycelowała nogą w jego brzuch, jednak on chwycił ją za kostkę i przyciągnął bliżej do siebie. Nie była to przyjemna sytuacja, bo walczyła zupełnie nago z wyjątkowo obleśnym typem. Mężczyzna w średnim wieku, na oko czterdzieści lat, z grubym, czarnym wąsem i zaczesanymi do tyłu włosami tego samego koloru gapił się na nią głodnym spojrzeniem. Jego zielone oczy przeczesywały niemal każdy zakątek jej ciała. Wykorzystała to. Podciągnęła się ile tylko mogła do góry, złapała za jego szyję, ściągnęła nieco na dół i z całej siły przywaliła mu z główki. Rozwaliła mu nos, łuk brwiowy i ogłuszyła na dłuższą chwilę, z której skorzystała, aby skoczyć na nogi, obrócić jegomościa, powalić na kolana i unieruchomić. Wyciągnęła wcześniej przyuważony nóż, który schowany był za skórzanym paskiem. Wprawiona w używaniu tego typu broni otworzyła go i obracając w palcach, przyłożyła ostrze do szyi złoczyńcy. Znajdowali się idealnie naprzeciw zaminowanych drzwi.
- Uważaj ślicznotko, bo się pokaleczysz - powiedział, uśmiechając się nonszalancko.
Hisako wywróciła oczami i przycisnęła ostrze bliżej krtani. Przestał się uśmiechać. Zaczął się pocić i drżeć.
- Szybko się pojawiłeś. Pilnowałeś drzwi, prawda? To znaczy, że te bomby to twoja sprawa. Rozbrój je, a wstawię się za tobą, kiedy już będzie po wszystkim. Nie mówię, że unikniesz więzienia, ale może dostaniesz mniej lat.
- Zgadzam się.
Natychmiast zabrała broń. Mężczyzna wstał i od razu ruszył w kierunku drzwi. Z jakiegoś powodu uwierzyła w jego słowa. Spuszczony wzrok, strach i uległość mówiły wiele. Albo był to amator, albo...
- Nie jesteś tu z własnej woli, zgadza się? - zapytała ponuro.
- Nie - odparł, wyciągając z kieszeni spodni cążki - Jestem pirotechnikiem, pracuje przy pokazach. Nie chciałem tu być. Zmusili mnie.
- Czym Cię szantażowali?
- Gdybym im nie pomógł, skrzywdziliby moją rodzinę.
Oprawca okazał się być ofiarą, z tym się jeszcze nie spotkała. Żal się zrobiło tego człowieka. Najadł się strachu i pewnie żył w stresie przez kilka ostatnich dni. To była jedna z wad pracy bohatera. W okrutny sposób byli uświadamiani, że nie każdy życzy drugiemu jak najlepiej. Na świcie żyli ludzie, dla których życie innych nie miało znaczenia.
Po kilku minutach wszystkie przewody i ładunki opadły na podłogę korytarza. Drzwi znowu były bezpieczne. Mężczyzna odsunął się na bok, pozwalając bohaterce dojść do wyjścia. Vapor chwyciła za klamkę. Ostateczna próba. Nacisnęła klamkę, a drzwi lekko zaskrzypiały. Kamień spadł jej z serca. Nie, nie bała się, że coś wybuchnie, martwiła się o coś zupełnie prostszego. Obawiała się, że drzwi otwierają się na zewnątrz, a ona nadal pozostawała naga. Na całe szczęście było odwrotnie. Otwarła szeroko drzwi, równocześnie chowając się za nimi. Sekundę później do środka wszedł piekielny numer dwa.
Gunhead, Endeavour i Best Jeanist przewodzili grupie. Todoroki obrócił głowę w lewo. Zza drzwi wyłoniła się ręka. Oddał kobiecie jej bohaterski strój.
- Idziemy sprać im tyłki - zarządził Todoroki.
- Tak jest! - krzyknęli wszyscy, w tym przebierająca się za drzwiami Yamada.
Chwilę po ich przegrupowaniu się na górę, mglista bohaterka była gotowa. Wyszła zza drzwi, naciągnęła mocniej rękawiczki i zlustrowała swoją grupę. Kamui i dziewięciu innych bohaterów czekało na jej polecenia. Nagle usłyszeli wrzask, i wielki huk, który rozniósł się echem po całym budynku.
- Zaczęli - mruknęła pod nosem - Dobra, teraz posłuchajcie mnie proszę uważnie. Mamy pięćdziesięciu zakładników, a nas jest tylko dziesięcioro. Widziałam wcześniej plany budynku i wychodzi na to, że w każdej sali jest okno. Wykorzystamy to, nie możemy ich ewakuować tędy, bo mogą oberwać od tych walczących - popatrzyła na Kamui'ego, a on stanął na baczność - Rozwalimy okno. Kamui, jesteś w stanie zrobić coś na zasadzie liny, aby mogli się ześliznąć na zewnątrz?
- Tak, dam radę, ale mam jedno pytanie.
- Słucham?
- Czemu nie możemy wynieść ich głównym wyjściem? -spytał- Jest już przecież bezpieczne.
- Na górze zrobi się chaos i ktoś mógłby oberwać podczas ucieczki - wyjaśniła i przeniosła wzrok na pozostałych - Jakieś inne pytania? Nie? W takim razie idziemy!
I ruszyli. Wszyscy razem pobiegli na górę, gdzie czekało na nich zadanie.
Na piętrzę czekało na nich niezłe piekło. Na prawo od schodów walczył Todoroki, Best Jeanist i pięciu innych bohaterów, a na lewo Gunhead, Death Arms i kilku nieznanych jej bohaterów. Enji odwrócił się na chwilę i gestem głowy dał znak, że mogą iść. Vapor nie musiała nawet pytać, które drzwi były właściwe, wołanie o pomoc było aż nadto donośne. Dopadła drzwi, otwarła je gwałtownie, niemal wyrywając z zawiasów i nim reszta zdążyła pójść za nią, zatrzymała ich wysuwając dłoń. Jednym susem zawitała do środka. Nie miała czasu żeby nawet mrugnąć, bo już ktoś rzucił się na nią z pięściami. W ostatnim momencie przechyliła głowę unikając uderzenia. Atakująca kobieta przeleciała do przodu, a wtedy Vapor obróciła się i unosząc nogę do góry, kopnęła ją prosto w żebra. Czarnowłosa uderzyła o ścianę, na której wisiała biała tablica i nieprzytomna opadła na ziemię.
- Czysto! - zawołała.
Rozejrzała się po klasie. Porozwalane krzesła i stoliki, podarte zeszyty i większa grupka dzieci, które białowłosa zasłaniała własnym ciałem. Na widok bohaterki rozłożone wcześniej ręce opadły i zawisły wzdłuż ciała. Otworzyła szeroko oczy i usta i niemal płacząc rzuciła się szarowłosej na szyję.
- Senpai!
Hisako objęła ją i oparła brodę o jej ramię.
- Długo się nie widziałyśmy, co nie, Fuyumi? - powiedziała łagodnie, odsunęła się troszkę i uśmiechnęła delikatnie - Nie bój się, zaraz zabiorę was z tego piekła.
- Co za szczęście - Todoroki wyraźnie odetchnęła z ulgą.
- Mało was tu - zauważyła Hisako - gdzie reszta dzieci?
- W klasie obok - odparła - To równoległa klasa do mojej. Ich też ktoś pilnuje.
Vapor odwróciła się do reszty i po raz kolejny przyjrzała im się uważnie. Trzeba było zmienić plan, co było wyjątkowo im nie na rękę. Yamada wpadła jednak na rozwiązanie tego problemu. Skoro klasy były obok siebie, zapewne ich okna wychodziły na tę samą stronę, co oznaczało, że jeśli Kamui użyje obydwóch rąk, obie klasy można by wydostać z budynku równocześnie. Niewiele myśląc podeszła do okna i uderzyła w szybę. Na początku pojawiła się jedna rysa, potem druga, trzecia, aż w końcu całe szkło pokryło się jakby pajęczynką zrobioną z pęknięć, które po piątym uderzeniu rozsypało się na kawałeczki.
Gdy tylko szyba pękła, Kamui popędził w stronę okna i wyskoczył z budynku. W locie obrócił się na plecy, użył indywidualności i wydłuży ramiona, tworząc z nich solidne, proste gałęzie, które połączyły go z obydwoma zewnętrznymi parapetami. Wylądował na lekko ugiętych nogach. Wyprostował się i krzyknął, dając znać, że jest gotów.
Hisako rozdzieliła ich grupę na kolejne dwie. Pięć osób wybiegło z sali i udało się do tej obok, natomiast reszta zajęła się klasą Fuyumi. Hisako kazała jej uciekać jako pierwszej, gdyż to ona znajdowała się najbliżej okna. Todoroki odmówiła, co spotkało się z niezadowoleniem szarowłosej.
- Jako cywil, powinnaś wykonywać moje polecenia - powiedziała Hisako.
- Jako nauczycielka, powinnaś mnie zrozumieć, Senpai! Nie mogę uciec i zostawić moich uczniów! Jestem za nich odpowiedzialna!
Hisako nie mogła się z nią kłócić. Fuyumi miała rację, jako nauczycielki miały swoje obowiązki, ale też honor i dumę. No i przysięgę złożoną między sobą. Obiecały sobie, że w razie potrzeby oddadzą życie za swoich podopiecznych.
Siedzący w sali konferencyjnej Present Mic nie potrafił już dłużej patrzeć w ekran. Poprawił sobie głośnik na szyi i podciągnął zamek nieco go góry, zapinając kurtkę.
- A ty gdzie? - zapytał Aizawa leniwie.
- Po moją kuzynkę - odpowiedział i ruszył w stronę drzwi.
- Mój przyjacielu, więcej wiary w nią - zawołał All Might.
Drzwi jednak się zamknęły. Eraser westchnął ciężko. Przez Hisako jego przyjaciele zachowywał się jeszcze bardziej nieobliczalnie niż zazwyczaj, a zazwyczaj już było upierdliwe.
- Pójdę za nim - powiedział i skierował się w stronę wyjścia - A ty Snipe, idziesz ze mną.
- Ja? Na jaką cholerę? - zdziwił się strzelec.
- Bo jak już się wszystko skończy, strzelisz temu idiocie w łeb.
Gdy Aizawa i Snipe próbowali dogonić Mica, Hisako właśnie szykowała ostatniego ucznia do ewakuacji. Posadziła go okrakiem na drewnie i popychając lekko, pozwoliła zjechać mu na dół, gdzie czekali na niego pozostali. Drugiej klasie udało się wydostać chwilę wcześniej. Bohaterowie i dzieci czekali już na nich na zewnątrz. W klasie została już tylko ona i Fuyumi. Niby wszystko poszło bez problemu, a jednak martwiło ją coś. Gdy oddawała ostatniego ucznia zauważyła, że tylko bohaterowie z jej drużyny czekali na zewnątrz. Po grupie walczącej nie było śladu. Nie mogła tego wcześniej zauważyć, była zbyt skupiona na zadaniu. Poleciła Fuyumi zjechanie na dół, co tym razem zrobiła bezzwłocznie, bez gadania. Hisako została sama. Czuła, że coś wisi w powietrzu. Ruszyła w kierunku drzwi. Gdy tylko znalazła się na korytarzu oniemiała. Niemal wszyscy złoczyńcy i bohaterowie leżeli nieruchomo na podłodze. Tylko Todoroki trzymał się na nogach, odwrócony do niej plecami.
- Endeavour-san, czy wszystko dobrze? - spytała podejrzliwie.
Todoroki odwrócił się. Hisako serce podeszło do gardła. To nie był on. Jego tęczówki zmieniły kolor na żółty, a na wiecznie skrzywionej twarzy pojawił się szeroki, złowrogi uśmiech. Rzucił się na nią z płonącymi pięściami. Zrobiła unik, skłoniła się i podcięła mu nogi. O dziwo przyszło jej to z łatwością. Odskoczyła od niego i skupiła swój wzrok na nim. Wstawał z podłogi. Niespodziewanie ktoś chwycił za kostkę. Popatrzyła w dół. Jeden z opryszków patrzył jej prosto w oczy.
- N-Nie zatrzymasz go...
- To twoje dzieło?! Jeśli tak, lepiej powiedz, jak go zatrzymać!
Nale w ich kierunku zaczęła pędzić seria ognistych kul. Vapor zrobiła kilka efektownych uników, jednak ostatniej nie zdążyła uciec i płomienny pocisk musnął jej nagi bok, parząc skórę. Krzyknęła z bólu, zachwiała się i upadła na kolana. Trzymając się za oparzone miejsce patrzyła, jak Todoroki kroczy w jej stronę. Cały płonął. Hisako zacisnęła zęby i zaczęła wstawać. Nie mogła się poddać. Wstała na równe nogi i szybko rozejrzała po korytarzu. Znalazła wyjście z sytuacji. Leżało dokładnie za bohaterem numer dwa. Odbiła się od podłogi i puściła się pędem w jego stronę, a gdyby dosłownie kilka centymetrów od jego torsu zrobiła wślizg i przejechała między jego nogami. Jadąc ciągle na plecach, złapała leżącą gaśnicę, odbezpieczyła ją, a kiedy od odwrócił głowę, wystrzeliła mu białą pianą prosto na twarz. Oślepiony Enji cofnął się kilka kroków, a ona wyskoczyła w powietrze i zdzieliła go ciężkim żelastwem w twarz, powalając go na ziemię. Wyminęła go, złapała złoczyńcę za rękę i zaciągnęła do klasy. Oparła go o ścinę zaraz pod oknem i kucnęła przy nim.
- Jak to zatrzymać?!
- Nie mam pojęcia, to nie moje quirk, tylko szefa. Ale...Ale chyba kiedyś ktoś wybudził się z tego transu. Wiem! Trzeba czegoś bardzo, bardzo głośnego. Jakiegoś wielkiego głośnika czy coś.
I właśnie gdy miała stracić nadzieję, usłyszała swoje imię. Wstała jak na zawołanie i wychyliła głowę przez okno. Jej oczom ukazał się wybawiciel. Present Mic, bohater z najpotężniejszym głosem. Już miała do niego krzyknąć, gdy wtem, tuż obok głowy przeleciała jej kolejna ognista kula. Została złapana za rękę, odwrócona i niemal położona na framudze. Druga ręka przeniosła się na gardło i odsunęła ją jeszcze dalej. Głowa zwisała jej w powietrzu.
- M-Mic! Wrzeszcz! - krzyknęła.
Present Mic był dobrze znanym bohaterem, więc każdy wiedział, co robić. Wszyscy zasłonili sobie uszy, a on wydarł się ile tylko miał miejsca w płucach.
- Głośniej! - zwołała.
Mic zdziwił się trochę, ale podkręcił głośnik na szyi, wziął powietrze i wrzasnął jeszcze raz.
- Wyżej! - krzyknęła.
Snipe szepnął coś na ucho Aizawie.
- A co ja kurna jestem?! - krzyknął normalnie Hizashi - Śpiewaczka operowa?!
I wtedy do akcji wkroczył Snipe. On i Aizawa stanęli za nim, a Eraser zasłonił strzelcowi uszy. Snipe złapał blondyna za ramiona. I nagle, dokładnie w chwili, gdy Shouta zorientował się, że jego uszu nic nie chroni, Snipe wziął zamach i z całej siły przyłożył Yamadzie w przyrodzenie. Takie wrzasku świat jeszcze nie usłyszał. W mieście popękały chyba wszystkie szyby i bębenki.
Pomoc okazał się tym razem skuteczna. Mimo dzwonienia w uszach, Hisako zdołała się uśmiechnąć do Todorokiego, który patrzył już na nią swoimi zwykłymi, turkusowymi oczami. Podciągnął ją do góry i popatrzył na nią uważnie. Był totalnie zagubiony. Nie pamiętał co się stało, ani czemu chciał zrzucić Vapor z okna.
Bo zakończeniu akcji ratunkowej, z budynku wyszli ostatni ludzie. Endeavour i Vapor szli obok siebie, tak jak kiedyś to bywało. Szarowłosa cieszyła się tego spotkania, nawet jeśli okoliczności były takie a nie inne. Stanęli kilka metrów od wejścia do szkoły i odwrócili się do siebie twarzami i ścisnęli sobie dłonie. Błysnął flesz jakiegoś aparatu.
- Jak zwykle świetna robota, Endeavour-san - powiedziała z uśmiechem.
- Jestem zadowolony z twojej pracy - odparł - Ale popracuj nad gubieniem ciuchów, bo latanie nago nie jest zbyt profesjonalne.
Po tych słowach rozstali się. Dziennikarze dopadli Todorokiego, za to Hisako udało się wymknąć. Podeszła do grupki mężczyzn, kolegów z pracy. Jej kuzyn leżał skulony na ziemi, płacząc i szlochając. Snipe głaskał go po plecach i mówił coś, zapewne starał się wytłumaczyć swój atak i jakoś pomóc uśmierzyć ból. Kilka kroków za strzelcem stał Aizawa, zasłaniając sobie uszy. Pomiędzy palcami ciekła mu krew, a on sam darł się z bólu, co jakiś czas bluźniąc.
- Na miłość boską, Mic! Zgwałciłeś mi uszy!
Hisako stuknęła go palcem w plecy. Odwrócił się i popatrzył na nią. Niemal mordował spojrzeniem.
- W-wszystko dobrze? - spytała nieśmiało.
- Czy u was rodzinne jest zadawanie durnych pytań?! - krzyknął wściekły - To Ci wygląda na ,,wszystko dobrze''?! Głupia jesteś?! Każesz mu drzeć japę i pytasz czy wszystko jest dobrze?! I co się mnie pytasz, jak sama jesteś ranna?!
Jego wyraz twarzy i wściekłość zmroziło jej krew w żyłach. Ten człowiek przerażał ją bardziej, niż cokolwiek innego. Nie wiadomo czy to z powodu stresu, bólu, czy może jego przerażającej furii, ale Hisako niespodziewanie zachwiała się, zamknęła oczy i straciła przytomność. Spadła prosto na tors Aizawy, który odruchowo objął ją i przytrzymał.
- Poleciała na ciebie - zażartował Snipe.
Słysząc to, wychowawca klasy A przewrócił tylko oczami.
Ci z rodziny Yamada naprawdę byli męczący. Jeden darł japę tak, że niemal zabijał, a druga mdlała co spotkanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro