Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. Shopping Plus Ultra

A dziś zobaczymy, czy bycie głupkowatym śmieszkiem to cecha rodzinna.

Trzydzieści dwa lata, to już trochę za dużo, żeby zarywać nocki i pracować do upadłego. Mefisto musiał przyznać przed samym sobą, że to już ponad jego siły. Znaczy się przyznałby to, gdyby zaraz po powrocie z komisariatu nie padł na twarz w przedsionku i nie zasnął. 

Oczywiście, w życiu każdego praca od zawsze odgrywała ważną rolę, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Bohaterzy, nauczyciele, pracownicy firm, czy zwykli sprzedawcy przeróżnych sklepów od rana do popołudnia, a nawet nocy, ciężko pracy. Szczególnie bohaterzy. Nie ważne, czy byli to już profesjonaliści, czy też dopiero czyniący pierwsze kroki uczniowie, roboty mieli od zawalenia. Walki, ochrona, patrole, raporty, na nude nie mogli w ogóle narzekać. Zdarzały się też i takie przypadki, kiedy to herosi trudnili się więcej niż tą jedną pracą. Idealnym przykładem był tego Present Mic pracujący jako bohater, nauczyciel języka angielskiego, prowadzący audycję w radiu i od czasu do czasu DJ. 

Ale, ale, kim że tak naprawdę był bohater? Zwykłym obywatelem swojego kraju. Człowiekiem. A jak wiadomo, nie samą pracą żyje człowiek, dlatego w końcu musiał nadjeść czas, kiedy to uczniowie zostali wypuszczeni na wolność...

I tak właśnie w najbliższą, piękną sobotę klasa 1-A szykowała się na wypad to centrum handlowego, w towarzystwie wychowawcy i zaprzyjaźnionego kuzynostwa Yamada. Wszyscy jako normalni ludzie, w cywilnych ubraniach. Tego dnia pogoda była wyjątkowa piękna, a temperatura wysoka, toteż za równo uczniowie jak nauczyciele wybrali lżejsze ciuchy. No, może prócz Aizawy. W czarnych, długich spodniach, czarnej koszulce z długim rękawem i włosami związanymi byle jak, bardziej sprawiał wrażenie żula idącego na pogrzeb, aniżeli opiekuna na zakupach. Oczywiście Hisako i Hizashi starali się wpłynąć na niego, by chociaż zamienił koszulę na zwykły T-shirt, jednak Aizawa pozostawał nieugięty. 

Będąc już w centrum handlowym, grupa z U.A zatrzymała się w bardzo taktycznym punkcie, jakim była wielka fontanna przy bardzo kolorowej kawiarni. 

- Dobra małe paskudy, słuchajcie mnie teraz. Zbiórka będzie tutaj, punkt piętnasta, co daje wam cztery godziny czasu wolnego. Możecie robić co chcecie, ale niech was nie kusi postawić nogę na zewnątrz. Macie cały czas przebywać na terenie centrum, dotarło?

Uczniowie zgodnie skinęli głowami.

- I pamiętajcie, że jesteście pod stałą obserwacją. - Hisako rzuciła Minecie znaczące spojrzenie, choć nie omieszkała uśmiechnąć się przy tym pod nosem. - A oni wszystko widzą i wszystko słyszą. 

Słysząc to, stojący z tyłu Denki nachylił się nieco do ucha Kirishimy.

- Trochę jakby zboczeńcy, nie? - zażartował chłopak. 

Kirishima potrząsnął głową, po czym obaj zaczęli się podśmiewać, starając się pozostać niezauważonymi. Ale jakie było ich wielkie zdziwienie, gdy jakaś kulka zgniecionego papieru spadła niespodziewanie z góry i poturlała się tuż pod ich nogi. Chłopcy spojrzeli po sobie zaskoczeni tym jakże dziwnym zjawiskiem. Po chwili ciszy, którą od czasu do czasu przerywał głos wychowawcy, Kaminari sięgnął po papierek, rozwinął go i szybko zerknął na jego zawartość.

"Popatrz w górę."

I tak zrobili, a ich szczęki momentalnie powędrowały w dół. Jedna szybka z całkowicie przeszklonego dachu została usunięta, a przez otwór zaglądała jakaś zamaskowana postać. Mało tego, pokazywała im oba środkowe palce! Natychmiast wbili oczy w stopy. Kirishime i Denkiego przeszył dreszcz, a ich serca zaczęły walić w piersi niczym dzwony kościelne. Zupełnie odechciało im się głupich tekstów i żarcików. A przynajmniej wobec specjalnych bohaterów, bo gdy tylko nauczyciele pozwolili im się rozejść, obaj przyczepili się do Bakugou niczym spragnione uwagi pijawki i ruszyli za nim na podbój sklepów. To samo uczynili pozostali uczniowie i nauczyciele.

Wiedząc, że Hex pozostawał w kontakcie, a także, że policja i dwaj koledzy zajęli się poszukiwaniami Endeavoura, Hisako mogła w miarę spokojnie cieszyć się dniem wolnym. Nie żeby zupełnie zapomniała o podwładnym i porwanym bohaterem, oj nic z tych rzeczy. Cały czas się o nich martwiła, jednak musiała czekać, oraz pozwolić pracować innym, w tym doświadczonemu koledze, którego dzięki nowo poznanej policjantce mogła mieć na oku. Poza tym i w centrum handlowym czekały na nią pilne sprawy, bowiem Aizawa nie miał garnituru na ślub i wesele, a Mic zapomniał kupić sobie do swojego smokingu pasujących butów. No i najważniejsze, trzeba było wyposażyć Aizawe w zestaw kociej niani. Tak, Hisako wkopała go w opiekę nad pupilem Hexa. Eraser zgodził się na tę propozycję i to z wielkim entuzjazmem, choć tak na prawdę nie miał pojęcia, na co się zgodził. Kot Hexa zdecydowanie odbiegał od kociej normy. 

Tak więc trójka już przyjaciół rozpoczęła zakupy od sklepu zoologicznego. Mic jak dziecko łaził za Hisako z gumową świnką i kurczakiem, chrumkając i piszcząc jej przy uchu. Ona zaś starała się uciec kuzynowi, jednak ten ciągle jej dokuczał. Aizawa zaś korzystając z okazji, że pozbył się głośnego kuzynostwa, spokojnie wybierał kocią karmę. W pewnej chwili pojawiła się Hisako, sięgnęła do trzymanego przez niego koszyka i sprawdziła produkty, które wziął. 

- Nie, nie, nie, to też nie. A tego to mu nawet nie wolno! 

- W czym ty widzisz problem? - zapytał zirytowany.

- E.T. nie może jeść wszystkiego. - wyjaśniła, wyjmując puszki i odkładając je kolejno na półki - Tuńczyka nie lubi, na indyka ma uczulenie, a wołowina i wieprzowina są za tłuste. Weźmiemy tylko łososia. Awokado i ketchup kupimy w markecie.

- Awokado i ketchup? - powtórzył z niedowierzaniem.

- Nic nie zrobimy, wdał się w właściciela. - uśmiechnięta Hisako wzruszyła ramionami. 

- Ej! Znalazłem zajebisty żwirek, który pachnie truskawkami! - zawołał z innej alejki Mic.

- Starczy zwykły. - mruknął Aizawa.

- Starczy otwarty sedes. - Hiasko znowu wyskoczyła z dziwną informacją, którą Aizawa przyjął z jeszcze większym zaskoczeniem.

Trochę wyżej, bo na drugim piętrze tej samej galerii, w szybie wentylacyjnym, równie wielkie zaskoczenie przeżył Mefisto, gdy podczas obserwacji grupy Bakugou zorientował się, że szli do sklepu z bielizną. Oczywiście niebezpieczeństwo mogło czaić się wszędzie, a i ciekawość trochę go zżerała, toteż zdecydował się wejść za nimi. Jednak w przeciwieństwie do nich nie mógł sobie tak po prostu wejść, bo raz, że był w pracy i musiał pozostać niezauważony, a dwa, jego maska i płaszcz zostały rozwalone podczas walki w mieście i jeszcze nie dostał nowego zestawu służbowego wdzianka. Dlatego musiał przejść kawałek w szybie, aby dostać się do części znajdującej się w tymże sklepie. Akurat poruszanie się w takich ciasnych miejscach miał w małym palcu, bo choć robił w specjalnym oddziale jako patolog, to nie minęły go egzaminy i praktyki ogólne, podczas których bardzo często ćwiczyli w tego typu miejscach. Czołgając się co jakiś czas przykładał ucho, aby coś usłyszeć i domyślić się, gdzie konkretnie był. I kiedy tak leżał i upewniał się, że jest nad rzeczonym sklepem, jedna z płytek z której ów szyb się składał pękła pod jego ciężarem i Mefisto runął w dół ledwo tłumiąc krzyk. Profesjonalizm zachowany. Niestety tak się złożyło, że będąc jeszcze na górze znalazł się centralnie nad jedną z większych przymierzalni. Otworzył oczy, które zacisnął spadając. 

- O-O Boże...

Okazało się, że przymierzalnia do której zleciał, była zajęta i to nie przez byle kogo. Jakimś cholernie cudownym zbiegiem okoliczności, którego ni jak sposób wyjaśnić, przebierającą się tam klientką była inspektor Kurostuchi, na którą spadł dosyć...jednoznacznie. Leżała pod nim, powalona ciężarem jego ciała, rozebrana do majtek. Mefisto natomiast pozostawał na klęczkach, mając dłonie na jej nagich piersiach, a ciało między nogami. 

- S-Se...

Nie dokończyła, Mefisto musiał zasłonić jej usta, bowiem z głębi sklepu usłyszał, jak obsługa idzie w ich stronę. Dużo wyboru nie miał, bo gdyby przyłapano ich w takiej sytuacji, zapewne wezwano by ochronę i mógłby wpaść na oczach Bakugou i jego kumpli. Szybko więc ściągnął z siebie czarny płaszcz, zarzucił na kobietę, żeby widok go nie rozpraszał i zaciskając ogon wokół jej ciała wskoczył skoczył do góry, złapał za krawędź szybu i wciągnął z powrotem do środka, w ostatnim momencie unikając kontaktu z niechcianymi świadkami. Zanim udało im się wejść do zamkniętej kabiny, on zdążył wejść w głąp szybu. Po dłuższym czasie czołgania się z dodatkową osobą zaczepioną na ogonie, mógł w końcu odetchnąć z ulgą, bowiem znalazł wyjście. Była to krata, którą szybko wywalił kopniakiem z miejsca. Wyszli z wentylacji prosto do męskiej toalety, co poznał po pisuarach. Na szczęście nikogo nie było. Mefisto puścił ją, wstał i wyprostował się, sapiąc przy okazji. Całkiem nieźle się wystraszył. Szybko jednak oprzytomniał i zdał sobie sprawę z tego, jaką wpadkę przed chwilą zaliczył i jak niekulturalnie się zachował wobec kobiety. 

- Boże, najmocniej przepraszam! Obserwowałem uczniów U.A z góry i nieopatrznie na panią wpadłem! Bardzo, bardzo za to przepraszam i że...no...spadłem, jak spadłem. Nie miałem zamiaru...eee...dotknąć pani w nieodpowiedni sposób i...

Nagle Mefisto zorientował się, że po tym jak zasłonił jej usta, nic nie powiedziała. Mało tego, nie zrobiła nic w tak krępującej sytuacji, nie krzyczała, ani nie starała się uciec, gdy zabrał ją ze sobą. Właściwie w ogóle się nie ruszała. Leżała na zimnych kafelkach okryta jedynie jego płaszczem. Mefisto kucnął przy niej, złapał za ramię i delikatnie, wręcz nieśmiało potrząsnął jej ciałem. Nic, zero odpowiedzi. I wtedy przemknął mu w głowie moment, jak przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Ona patrzyła mu w oczy! Serce podeszło mu do gardła. Szybko obrócił ją na plecy i przyłożył dwa palce do kluczowego miejsca na szyi. Ledwo wyczuwał puls. Ale żeby tragedii było mało, ktoś jeszcze wszedł do łazienki. Mefisto uniósł głowę. Na całe szczęście była to znajoma twarz, zabezpieczona okularami przeciwsłonecznymi.

- Gentarou? Co ty wyprawiasz? I czy ta laska jest goła? Czekaj, no chwilę, to jest Kurotsuchi! Boże, ty chyba nie...

- Co? Nie! To nie to co myślisz, Hawks! 

- Nie? Stary, czy ty wiesz, jak to wygląda z mojej strony?!

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Ale poważnie, to był wypadek!

- Czyżby? - Hawks położył ręce na biodrach i popatrzył na niego podejrzliwe, unosząc jedną brew. - To mów, jak było, bo inaczej wzywam ochronę.

- Serio? Serio stary? Znasz mnie już kupę czasu, a o takie rzeczy mnie posądzasz?! Dobra, nie ma problemu, to co chcesz usłyszeć? Prawdę? Proszę bardzo! Przytyłem dwa kilo, wentylacja się pode mną zawaliła, spadłem do przebieralni w sklepie z bielizną i jakimś zasranym cudownym sposobem akurat ona się tam przebierała! I spojrzała mi w oczy, ale się za późno zorientowałem, bo się tak spietrałem, więc teraz leży tutaj nieprzytomna z praktycznie zerowym pulsem! 

- Stary...To najlepsza akcja jaką odwaliłeś! - zawołał po chwili Hawks, wybuchając niespodziewanym śmiechem. - Ej, ej, a miałeś na sobie gacie?!

- A co to ma, cholera, do rzeczy?!

- No wiesz...- Hawks wyciągnął przed siebie obie ręce. Dwa palce lewej ręki ułożył w kółko, w które następnie włożył palec wskazujący drugiej ręki. - Nie wiem, czy świat jest gotowy na ewentualne pojawienie się waszego...połączenia, że się tak wyrażę.

Mefisto sam mało zawału nie dostał, a gdyby nie odcień skóry, to Hawks zobaczyłby, jak bardzo się zarumienił. Że niby on i ona mieliby mieć dzieci? Przecież spotkali się raz, raptem na chwilę! 

- Boże, Hawks! - krzyknął - Co ty sobie wyobrażasz! Jesteś obrzydliwy!

- Mnie tam bardziej ciekawi, co ty sobie wyobraziłeś, kiedy zorientowałeś się, na kogo wpadłeś. 

Nakamura nie miał już ani ochoty, ani siły, ani nawet pomysłu na odpowiedź. Również męska godność mu na to nie pozwalała. W dodatku nie miał zielonego pojęcia, jak wybrnąć z tej żenującej sytuacji, albo chociaż sprawić, żeby sprawy obróciły się na nieco mniej kłopotliwe. Szczerze mówiąc, najchętniej dałby stamtąd nogę i wrócił do obserwacji młodzieży udając, że nic takiego nigdy nie miało miejsca, jednak byłoby to skrajnie chamskie posunięcie. Poza tym jaki gentleman i to w dodatku bohater pozostawiłby biedną, nieprzytomną kobietę w męskiej toalecie?

- Nie masz przypadkiem przy sobie jakichś damskich ciuchów, co? - zapytał, choć w zasadzie sam nie widział, czemu zadał tak durne pytanie. 

- No patrz, akurat mi się skończyły! - powiedział Hawks, klepiąc się w kolano. 

- Przestań sobie jaja robić! Nie widzisz, w co się wpakowaliśmy? Siedzimy z gołą laską w męskim kiblu, w dodatku z moją straszną facjatą na wierzchu! Musimy coś zrobić, bo na prawdę zaraz ktoś tu przyjdzie i będziemy mieli przekichane.

- Haha! My? Pff, nieee! - wyśmiał go Hawks i machnął ręką - Nie ma żadnych "Nas", bo jesteś tylko ty. Narobiłeś sobie problemów, to sam je rozwiąż. 

- Co?! - szczęka mu opadła widząc i słysząc, jak złośliwy był Hawks. A najgorsze było to, że mówił to na poważnie - Błagam, Hawks, nie rób mi tego!

- Wybacz brachu, ale jestem zajęty. Umówiłem się dziś do kina z...

I nagle, ku ogromnej trwodze Mefista, obaj usłyszeli, jak ktoś otwiera drzwi.

- T-Takami? - niewinny, kobiecy głosik rozniósł się po pomieszczeniu - Nic Ci nie...

Ku jeszcze większemu przerażeniu, ale tym razem Hawksa, do łazienki zaglądnęła kobieta, z którą akurat umówił się do kina, Fuyumi Todoroki. Oczywiście, jak w przypadku każdego innego człowieka, oczy Fuyumi momentalnie spoczęły na czerwonym punkcie. Choć Mefisto bardzo się starał, to jego uśmiech wyszedł bardzo krzywo i niezręcznie. Był okropny do tego stopnia, że Fuyumi zsiniała jak nieboszczyk, a następnie zemdlała, wpadając w ramiona Hakwsa, który w ostatnim momencie zdołał ją złapać. 

W tym samym czasie uczniowie i nauczyciele kontynuowali swoje zakupy. Dziewczyny przeprowadziły zmasowany atak na drogerię, w której siedziały już dobre pół godziny. Oczywiście, każda potrzebowała czegoś innego. Yaoyorozu zabrakło w kosmetyczce odżywki do niesfornych włosów, Asui musiała uzupełnić zapas kremu nawilżającego, Minie skończyły się podpaski i tampony, a Uraraka, Jirou i Hagakure odczuwały wewnętrzny przymus przepuszczenia kieszonkowego na kosmetyki do makijażu. O ile dwie pierwsze uczennice miały po co ich używać, tak żadna z piątki dziewczyn nie była w stanie pojąć, po co niewidzialnej koleżance podkład, tusz, róż, puder i szminka. Ale cóż, skoro takie było jej pragnienie, to przecież nie mogły jej zatrzymać. Nim jednak dziewczyny ruszyły na podbój działu pełnego różu i kremowych błyszczyków, musiały zrobić kilka postoi na innych działach, a zaczęły od działu z produktami do włosów, gdzie spotkały nikogo innego, jak Kirishime.

- Hej, dziewczyny! - Kirishima niemal wydarł się na cały sklep, machając do nich ręką. - Możecie tu podejść? Potrzebuję pomocy, a wy jesteście w tych sprawach specjalistkami!

Te słowa bardzo im się spodobały i sprawiły, że poczuły się mistrzyniami, choć nie miały pojęcia, o co mogło mu chodzić. Zachęcone jego schlebianiem, wszystkie sześć ochoczo stawiły się u jego boku.

- Co tam brachu? Kłopocik? - zapytała szeroko uśmiechnięta Mina, która aż kipiała z dumy. - Wal śmiało, jesteśmy w swoim żywiole.

- Rany, tak się cieszę! Dzięki Ci świecie, że was tu znalazłem. Już wam mówię, o co chodzi. - Kirishima sięgnął po dwa pudełka stojące obok siebie na półce znajdującej się nad ich głowami, po czym pokazał oba koleżanką. - Chodzi o to, że skończyła mi się farba do włosów, a tutaj jej nie mają. Musicie pomóc mi wybrać jakąś, którą będę mógł ją zastąpić. 

- Kolor ma pozostać czerwony, tak? - dopytała Uraraka.

- Tylko i wyłącznie!

- Ale taki zwykły czerwony, czy może jakiś szkarłatny, karminowy, karmazynowy  albo rubinowy? - dopytywała Yaoyorozu. 

Kirishima zamrugał kilka razy, robiąc stojąc przy nich z najgłupszą miną swojego życia.

- Czerwony...czerwony.

Niespodziewanie Ashido wyrwała z rąk chłopaka obie farby i stając między nim, a regałem, pokazała mu opakowania. Była śmiertelnie poważna, czego jej przyjaciele jeszcze nie mieli okazji u niej zobaczyć. Trochę ich to nawet przerażało.

- Brachu, ale to przecież są dwa różne kolory! Ten jest krwistoczerwony! - dziewczyna potrząsnęła prawą ręką - A ten ciemnoczerwony! - powiedziała, machając drugą ręką. 

- Tak, zdecydowanie. - potrząsnęła głową Uraraka. 

- A tak nawiasem mówiąc, Kirishima, czy ty w ogóle wiesz, jaki skład miała twoja farba? - zapytała Yaoyorozu.

Kirishima zgłupiał jeszcze bardziej. Czemu one zadawały mu takie dziwne pytania?! Przecież miały mu pomóc z farbą, a nie mieszać jeszcze bardziej w głowie!

- A po kiego mi wiedzieć, jaki ma skład? Ma mi tylko zafarbować włosy i tyle!

- I tu się mylisz chłopaczku, bo dobry skład, to podstawa w kosmetykach. 

Wyrwani z rozmowy uczniowie odwrócili głowy jednocześnie, napotykając parę dużych, błękitnych oczu. Stała za nimi młoda, drobna blondynka ubrana w najbardziej wyzywający strój, jaki Kirishima widział na kobiecie. Hojnie obdarzona w kobiece krągłości kobieta miała na sobie czarną mini z wyjątkowo głębokim dekoltem, osłoniętym cieniutką siateczką, przez którą widać część ciała. Usta zdobiła czerwona szminka, a oczy miała przyprószone ciemnym cieniem do powiek. Pachniała czymś, co niesowicie przyciągało wszystkie siedem nosów. Drapieżnie, ale nadal słodko i kobieco. 

- Pani...Pani tu pracuje? - zapytała po chwili ciszy Asui.

- Nie, ale chętnie wam pomogę. - odparła - Czego młodzież szuka?

- Farby do włosów. - powiedział Kirishima - Czerwonej. Prostego, zwykłego koloru czerwonego. Taki jak mam obecnie.

- No dobrze, niech spojrzę. - mruknęła. 

Uczniowie byli przekonani, że piękna nieznajoma sięgnie zaraz po jakąś farbę, ale to, co się stało, zupełnie minęło się ich oczekiwaniami. Zamiast przeglądać farby, kobieta złapała Kirishime za głowę i pochylając go lekko ku ziemi, zaczęła oglądać jego włosy! Biedny Kirishima tak bardzo nie wiedział, co robić, że zamarł w bezruchu, kiedy ona tak dotykała jego głowy.

- Tak jak myślałam... - powiedziała tajemniczo i puściła jego głowę. - Widać, że nie zwracasz uwagi na skład kosmetyków. Pominę fakt, że masz rozdwojone końcówki, ale przesuszonych włosów tolerować nie mogę. To niedopuszczalne! Musimy coś z tym zrobić i to natychmiast! 

No i jak powiedziała, tak zrobiła. Po kolei brała wszystkie czerwone farby, posprawdzała ich składy, ucząc dzieciaki przy okazji kilku nowych rzeczy. Trwało to trochę długo, ale w końcu Kirishima mógł udać się do kasy z dwiema farbami, które miał zmieszać do uzyskania idealnego koloru, odżywką nawilżającą i olejkiem, który miał naprawić jego zniszczone włosy. Na tym jednak rola nieznajomej się nie kończyła, bowiem każda z dziewczyn chciała dostać poradę co do swoich własnych włosów. Ale i po ich badaniu nie nastąpił koniec, uczennice chciały więcej. Ta kobieta stała się ich mentorką od urody! Biedna blondynka nie mogła przeciwstawić się sześciu zachwyconym dziewczynom, które bez pytania zaciągnęły ją do pozostałych części sklepu. Następnym przystankiem były rzeczy do makijażu. Tam zadziało się szaleństwo zakupów. Zaczęły sprawdzać dosłownie wszystko, od zwykłych szminek po najdroższe cienie do powiek.

- Spójrzcie na to. - powiedziała Uraraka, tym samym zwracając na siebie ich uwagę. Trzymała w rękach mały, różowo-złoty kuferek lśniący od nadmiaru brokatu.

- Co to?

- "Zestaw do makijażu Plus Ultra. Makijaż trwalszy od samego All Mighta." - przeczytała na głos.

- Dobra reklama. - przyznała nieznajoma. 

Reklama okazała się na tyle dobra, że wszystkie panie go wzięły. Wszystkie, tylko nie Hagakure...

Piętro wyżej, w sklepie z garniturami dochodziło właśnie do scen iście dantejskich. A przynajmniej takie wrażenie odnosił Eraser, bo Present Mic i jego kuzynka bawili się całkiem dobrze, nabijając się z niego. Zaciągnęli go do tego sklepu, wepchnęli do przymierzalni i kazali mu czekać na kolejne ubrania. Nawet uciec nie mógł. Czemu? Bo Hisako zagroziła, że jeśli nie będzie współpracować, to odda kota Hexa pod opiekę komuś innemu. Do tego dopuścić nie mógł! Miał już plany co do tego kocura. 

- Sho, otwieraj! Mamy coś dla ciebie!

Będąc jeszcze w poprzednio przyniesionym garniturze, Aizawa szybko otworzył drzwi kabiny. Nie to, żeby tak bardzo się cieszył na widok kuzynostwa i kolejnego zbędnego ciucha, oj nic z tych rzeczy. Robił to tylko i wyłącznie dlatego, żeby jak najszybciej skończyć ten cyrk. 

- Mam nadzieję, że to już ostatni. - mruknął niezbyt zadowolony.

- Ostatnie dwa. - odpowiedziała Hisako z dziwnym uśmieszkiem. - Ten wybrałam Zashi. - kobieta podała mu czarny garnitur z granatową koszulą i czarnym krawatem. Zachichotała. - A ten wybrałam ja. Będzie się podobał mojemu kuzynowi.

Aizawa zamrugał kilkakrotnie, bo nie bardzo wiedział, czy niedowidzi, czy coś przegapił. Zabrał drugi wieszak z rąk Hisako. 

- Ale na tym wieszaku nic nie ma.

- No właśnie. - kobieta kilkakrotnie uniosła brwi w znaczący sposób. 

Kiedy Aizawa załapał, o co jej chodziło, momentalnie rzucił wieszakiem o ziemię, a biedną Hisako pchnął w ramiona kuzyna, a następnie zatrzasnął za sobą drzwi kabiny. Najwidoczniej chciał jak najszybciej zakończyć tę farsę, bo przebranie się zajęło mu o wiele mniej czasu niż przyokazji mierzenia wcześniejszych garniturów. I chyba nawet mu się podobał, bo kiedy wchodził z kabiny nie rzucił żadnym negatywny komentarzem, ani nie jęczał. 

- Tak! Ten jest świetny! - oczy Hisako zaświeciły się momentalnie, a źrenice powiększyły to nienaturalnie dużych rozmiarów.

- Mówisz? - Eraser wygładził dłońmi nieco przód materiału - W zasadzie...nie jest taki zły.

- Ej, ej, Sho!

- Czego znowu? - zapytał zerkając groźnie na swojego blond przyjaciela. Mic uśmiechał się do niego, jak debil, a to mogło oznaczać tylko jedno. Nadchodziło coś bardzo strasznego i żenującego. 

- Ej, Sho, wiesz, że jestem czarodziejem?

Gdy tylko wypowiedział to zdanie, Hisako momentalnie zacisnęła usta i powieki. Znała ten tekst, w końcu jego autorem był nie kto inny, jak jej narzeczony, który wymyślił go podczas jednej z legendarnych libacji, które zwykle miały miejsce po zakończeniu jakiejś większej misji. 

- Taa? - spytał od niechcenia Aizawa - Zgadniesz w takim razie, o czym teraz myślę.

- Nie, ale jedno twoje słowo, a sprawię, że wszystkie ciuchy, które masz na sobie znikną. 

Kamienny wyraz twarzy Aizawy nie zminił się ani na moment, czego nie można było powiedzieć o Hisako, która zaczęła wyć i tarzać się po sklepowej podłodze ze śmiechu. Wierzgała nogami, biła pięściami o kafelkach, nie mogąc złapać tchu, przez co już po chwili zrobiła się cała czerowna. Hizashi starał się zgrywać poważnego, ale i na jego twarzy pojawił się szeroki wyszczerz. Aizawa wetchnął ciężko.

- Wasza rodzina jest już stracona. - mruknął, odwrócił się na pięcie i wrócił do przymierzalni. 


Sytuacja w męskiej toalecie nieco się zminiła. Obie panie zdażyły się już ocknąć, a dzięki plus ultra zabezpieczeniu drzwi Hawksa, jakim był zablokowanie klamki kijem mopa nie musiały się martwić, że zostaną przyłapane na przebywaniu w nieswojej łazience. Reszta nie uległa zmiania, nadal pozostawali uwięzieni, a jedna z osób nadal miała na sobie tylko majtki. 

- Ktoś ma jakieś pomysły na roziwiązanie tego problemu? - Mefisto zadał pytanie z nadzieją w głosie. Gdyby nie honor i męska godność, już dawno by stamtąd uciekł, bowiem coraz gorzej szło mu opieranie się pokusie zerkania na prawo, czyli tam, gdzie stała inspektor Kurotsuchi. Oczywiście, płaszcz, który jej dał zakrywał ją, ale to nie zmieniało faktu, że umysł jak na złość podsuwał mu co chwilę wcześniej widziany obraz jej górnych części ciała. 

- Może któreś z nas pójdzie po ciuchy, które zostawiłaś w tym sklepie? - zaproponowała Fuyumi.

- A może użyjesz indywidualności i wrócisz do psiej formy. - dorzucił Hawks.

- Hawks, ja wiem, że żarty o tym konkretnym kolorze włosów nie wziął się znikąd i że mózg równie ptasi co quirk, ale weź się czasem wysil i pomyśl, zanim coś powiesz. Jak ty sobie wyobrażasz wilka wielkości małego konia, który od tak spaceruje sobie po centrum handlowym! 

- Czy ty mi sugerujesz, że jestem głupi?! - krzyknął oburzony Hawks.

- Takami...

- Możesz rozpiąć pasek? - rozległ się nagle głos drugiej kobiety.

Mefisto i Hawks natychmiast przestali na siebie warczeć. Ponieważ prośba kierowana była ewidentnie do męskiej części, obaj spojrzeli najpierw po sobie, a potem na swoje spodnie. Hawks nie miał paska, spodnie były wystarczająco dopasowane, aby trzymały się na tyłku bez pomocy. 

- Pardon? 

- Pasek. - powtórzyła - Czy mógłbyś go odpiąć? Chce z niego skorzystać.

Mefisto, któremu robiło się już słabo, ledwo skinął głową. Okazało się, że wykonanie tak prozaicznej czynności, jak rozpięcie paska stało się rzeczą nie możliwą do zrobienia. Miał supeł w żołądku, a nogi i dłonie trzęsły mu się jak szturchana galareta. Ledwo zdołał złapać za metalową część, ale odblokować go już nie potrafił. I to był gwóźdź do trumny, bowiem dobroduszna Kurotsuchi postanowiła mu pomóc, widząc jak się męczył. Odblokowała klamerkę i jednym pociągnięciem wysunęła pasek ze szlufek. Zaraz potem docisnęła do ciała jego płaszcz i owijając sobie pasek wokół talii, zapięła go, tworząc w ten sposób całkiem niezły, nowy strój. 

- Z każej sytuacji znajdzie się wyjście. - powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym odwróciła się do stojącej za jej plecami pary - To co, idziemy?

- Ale pięknie to wygląda! Muszę to opatentować! - zachwyciła się Fuyumi. 

Gentarou zgłupiał już do reszty. Praktycznie goła kobieta, której jedyną osłoną był jego płaszcz, pozbawiła go paska do spodni. W publicznej toalecie. W obecności przyjaciela i jego partnerki. Tego było za wiele, za dużo wstydu i niemoralnych myśli. Brzydził się, że coś takiego w ogóle przyszło mu do głowy, zaczął się potwronie stresować. Chciało mu się wymiotować. Chciał się zapaść pod ziemię, wyczyścić sobie pamięć i dać sobie po mordzie. Ale zamiast tego jego ciało i mózg przeciążone emocjami postanowiły odmówić posłuszeństwa i się wyłączyć. Zemdlał. Przywalił twarzą o kafelki akurat, kiedy Hawks odkładał na bok mopa blokującego drzwi.

- Bomba. - mruknął marudnie. Po raz kolejny z winy Mefista musiał blokować drzwi. 

Po drugiej stornie tego samego piętra uczniowie zorganizowali sobie przerwę na lunch. Bakugou sączył sok pomarańczowy przez słomkę, zaś Denki i Sero uporczywie starali się zwrócić na siebie jego uwagę, co skutecznie uniemożliwiał im portal społecznościowy, która Bakugou akurat przeglądał na swoim telefonie. Katsuki na chwilę zerknął znad telefonu i spojrzał kątem oka na stolik obok. Siedziały tam dziewczyny i Kirishima, śmiejąc się i gadając o jakiś kosmetycznych bzdurach, co w mniemaniu Bakugou było czystą hipokryzją ze strony Red Riota. Niby taki męski, a plotkował o babskich pierdołach. Z kolei przy trzecim stoliku, tym po jego lewej stronie przesiadywał nikt inny, jak Deku w towarzystwie półgłówka Todoroki'ego, lizusa Iidy, przykurcza Minety i lalusiowatego Aoyamy. Katsuki miał nadzieję, że ten cholerny brokuł udławi się lodami czekoladowymi, które akurat spożywał. Bakugou chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, jak długo się na niego gapił, bo Midoriya odwrócił głowę w jego stronę i popatrzył na niego zatroskany.

- Czego, cwelu? - warknął Bakugou.

- Widziałem, jak wychodziłeś z apteki. Czyżbyś źle się czuł, Kacchan? - zaptał z troską w głosie.

Gdyby Izuku wiedział co stanie się później, w życiu by się nie odezwał. Katsuki wstał z miejsca, idąc złapał Deku za kołnierz i pociągnął za sobą, aby finalnie zatrzymać się przy koszu na śmieci i wsadzić go tam do połowy, głową do dołu.

- Bakugou! - zawołały obużone dziewczyny.

- Bakugou, dlaczego wsadziłeś Midoriye do kosza na śmieci?! - zawołał Kirishima, gdy ten wracał już do stolika.

Katsuki usiadł na swoim miejscu, wyssał trochę soku i wytarł wierzchem dłoni usta.

- Bo jak sama nazwa wskazuje, jest to kosz do wyrzucania śmieci. - odparł zupełnie spokojnie i jak gdyby nigdy nic wrócił do przeglądania telefonu.

 Jakiś czas później nadeszła godzina zakończenia wycieczki. Każdy uczeń trzymał jakąś torbę z zakupami. Spotkali się przy fontannie. Aizawa policzył wszytskie osoby, Hizashi kończył rozmiwać przez telefon, a Hisako przeglądała internetowy portal dla bohaterów. I nagle na wyświetlaczu pojawiła się ona, pomarańczowa koperta. Odebrała wiadomość. Serce jej stanęło momentalnie. Nadchodziły kolejne kłopoty. Odezwał się jej były trener i wteran oddziałów specjalnych. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro