24. Znowu gorąco: Hero vs Hero!
Przygotowania do wycieczki to jedno, ale przygotowania do misji ochrony uczniów i potencjalnego starcia z najlepszym bohaterem w kraju to drugie. Nie było miejsca na najmniejszy błąd, w końcu chodziło o bezpieczeństwo nie tylko licealistów, ale i cywilów, bo i oni mogli ponieść szkody, gdyby już doszło do konfrontacji. Ale nie można było zapomnieć o innych klasach, które miały mieć swoje zajęcia normalnie, choć w akademikach. Dlatego właśnie Hisako zdecydowała się na niezbyt lubiany przez szefostwo ruchu, czyli współpracę z innymi, znanymi bohaterami. Po nocnej dyskusji z braćmi i narzeczonym, oraz telekonferencji udało jej się przekonać szefa i innych kapitanów do jednorazowego zjednoczenia się. Większość nauczycieli miało podzielić się obowiązkami i poprowadzić zajęcia. Na początku miały one odbywać się w dormitoriach, jednak w ostatnim momencie zmieniono decyzję i lekcje zorganizowano normalnie w szkole. Z jednym wyjątkiem. Całe U.A zostało obstawione przez zawodowych bohaterów, którzy pod przykrywką doglądali budynku i znajdujących się w środku uczniów. Do tego zadania przydzielono między innymi Mount Lady. Oczywiście nie mogło zabraknąć i Fat Guma, który za cel obrał sobie ochronę klasę swojego stażysty.
Ostatnią lekcją klas pierwszych były łączone zajęcia prowadzone przez Midnight, która zgodziła się zamienić matematykę Vapor na swoje z nowoczesnej sztuki bohaterstwa. Kiedy uczniowie zagłębiali się w temat bardzo przez nich lubiany, a mianowicie współpracę z mediami i sztukę poprawnego zachowania podczas wywiadu, Hisako i Aizawa przygotowywali się do wyjścia.
Zbliżało się południe, a słońce grzało jak szalone. Choć piękna był ta pogoda, Hisako niespecjalnie uśmiechało się pracowanie w taką pogodę, bowiem jej quirk należało raczej do tych działających w specyficznych warunkach. Nie chodziło o to, że przestanie działać, ale jakość pary. Cała sztuczka Yamady polegała na przemianie zebranej w organizmie wody w parę, a następnie wyemitowanie jej przez skórę na zewnątrz. Problem leżał w tym, że podczas upałów szybciej się odwadniała, a to natomiast sprawiało, że mgła była rzadsza i tworzona w mniejszej ilości. Dlatego właśnie Hisako zmuszona była przygotować sobie zapas wody w bidonach, ale i tu pojawiał się problem. Dużo wody równało się z częstą potrzebą wizyty w toalecie. No ale cóż, tak już działa quirk, miały dużo zalet, ale i kilka wad. Ale nie czuła się z tego powodu źle, w końcu nie ona jedyna miała kłopoty ze swoim darem. Izuku łamał sobie coś przynajmniej raz w tygodniu, Uraraka haftowała, Denki zmieniał się w idiotę, Aizawa miał problemy z oczami, Mick często kończył z tabletkami na gardło, Hex pozbawiony został uczuć, a jego brat kilkakrotnie za bardzo przypatrzył się swojemu odbiciu w lustrze i przestraszył się tak bardzo, że sam siebie sparaliżował. Ale i tak, z tych wszystkich przypadków, najbardziej żal jej było biednego Aoyamy, bo to on doświadczał najgorszych skutków ubocznych, a ich efekty często prowadziły do żenujących sytuacji.
W pokoju Hisako, na tym samym piętrze, gdzie Eraser miał swoją sypialnię, kończyło się właśnie naprawdę szybkie zebranie. Zjawił się na nim Aizawa, Drug Queen, Mefisto i Hex, który po prawdzie był już jedna nogą w grobie. Nie dość, że czuł się paskudnie, bo migrena, to jeszcze po długiej przerwie brat zmusił go do zażycia lekarstw, które jego ciało niechętnie przyjęło. Prawdę mówiąc jeszcze przed wyjściem z samego mieszkania obaj musieli się przebrać dwa razy, bo Hex miał ,,Wypadek". Ale nie tylko jemu się to nie podobało, Gentarou warczał ze złości, nerwowo miotając ogonem raz w jedną, raz w drugą stronę. Hisako również była zdenerwowana, ale nie na Hexa, a szefa, który doskonale zdając sobie sprawę z jego stanu, kazał Nakamurze brać udział w całej akcji.
- No dobrze, szybkie podsumowanie planu. - powiedziała w końcu Hisako, lustrując swoich ludzi, stojących naprzeciw niej - Podczas naszej nieobecności Best Jeanist, Mount Lady i Fat będą obserwować teren szkoły. Aizawa, Vlad, Cementoss, Mic i ja bierzemy na siebie obie klasy. Hawks patroluje z góry. Wy natomiast przemieszczacie się miastem. Macie zniknąć, ale cały czas obserwować. To co zwykle. Co do quirk, macie pozwolenie na używanie go publicznie. Ja jestem spalona przez walkę w szkole, więc z góry mówię, że nie będę w stanie was zasłonić. Musicie walczyć bez przykrywki. To chyba nie problem, prawda?
- Dla mnie żaden - Drug Queen machnęła ręką, ale zaraz potem skrzyżowała ręce na piersi i zerknęła na rogatego mężczyznę. - Pytanie co z Mefistem, w końcu jego quirk idzie z ukazaniem twarzy.
- Nie potrzebuję daru, żeby kogoś połamać. - odpowiedział poważnie, zerkając na nią nieco spode łba. Nie cierpiał, gdy ktoś mówił coś takiego o jego indywidualności. Czuł się wtedy, jakby ktoś patrzył na niego z góry, bo w końcu takie typu dary były uważane za gorsze, bowiem w ich zawodzie liczyła się anonimowość i dyskrecja. - Nie kuś mnie, bo jeszcze będziesz miała tę nieprzyjemność się o tym przekonać.
- Dobra, dobra, czaję. Jesteś starym zakapiorem i nie potrzebujesz pomocy. Matko, w tym zawodzie nawet pomartwić się nie można.
- Męskie ego - Hisako wzruszyła ramionami - Nic na to nie poradzisz.
- Lepsze nasze męskie ego, niż wasze babskie humory-hormony. - mruknął Aizawa.
- Taa, bo ty to masz na ten temat wiele to powiedzenia. Jesteś tak samotny, że obściskujesz przez sen skurczybyka, który zrobił z ciebie internetowe pośmiewisko. - powiedział Hex, przecierając mokre od potu czoło - Boże, czemu tu tak gorąco? Ledwo oddychać mogę.
Aizawa i drużyna Vapor wymienili znaczące spojrzenia. Wszyscy mieli takie samo zdanie co do decyzji szef o wysłaniu Hexa na ewentualne pole walki. Aizawa powoli wątpił w profesjonalizm tych służb, bo tylko skończony idiota wysyła do walki kogoś, kto sam potrzebuje pomocy. Choć grał obojętnego, nie był pozbawionym uczuć draniem, jak Hex, dlatego nawet trochę żal mu się zrobiło martwego bohatera. No i oczywiście bał się o swoich uczniów, bo jak ten człowiek miałby chronić ich, skoro ledwo kontaktował ze światem. Nie musiał być lekarzem, żeby domyśleć się, jaki nowy objaw pojawił się tuż przed wyjściem, ale widząc skrzywienie na twarzy Mefista, który kładł dłoń na czole brata, Aizawa zrozumiał, że było jeszcze gorzej.
- Jest gorący. - powiedział, odwracając się do nich.
- Wielkie dzięki za komplement, ale pragnę zauważyć, iż jesteśmy braćmi. Poza tym gustuje w szatynkach, a nie szatanach.
- A ja pragnę zauważyć, że masz chyba czterdzieści stopni gorączki i na taką temperaturę najlepiej działają czopki, cwaniaczku.
- Mam sobie poradzić, czy mi je wsadzisz?
- Chce to zobaczyć! - pisnęła Drug Queen.
Mefisto z całego serca pragnął coś mu powiedzieć, ale musiał ugryźć się w język, bo dobrze wiedział, że w ten sposób tylko nakręciłby tę spiralę przekomarzanek. Jeszcze parę lat temu by się nie powstrzymał, ale gdy przez jedną taką kłótnię i kilka dwuznaczności Fat wziął jego i Hexa za parę, musiał wprowadzić małe zmiany. Nie, całkowicie nie zrezygnował z braterskich kłótni, po prostu robił to w odpowiednim miejscu, przy odpowiednich ludziach. A Aizawa zdecydowanie nie należał do takich osób, choć zapewne w swojej karierze nauczycielskiej słyszał podobne rzeczy.
- Hex, dasz radę nam pomóc w mieście? - zapytała Hisako poważnym tonem - Muszę mieć więcej, jak sto procent pewności, że jesteś w stanie podjąć się ewentualnej walki. Nie mówię, że to na pewno się stanie, ale trzeba się spodziewać wszystkiego.
Hex, który siedział dotychczas na łóżku Vapor, odchylił tułów i głowę do tyłu, wbijając wzrok sufit. Wpatrując się tak w górę, splótł ze sobą palce od małego, do wskazującego, zaś kciuki zetknął ze sobą opuszkami, kierując je ku górze. Zamilkł i zesztywniał.
- Ma jakiś atak? - zapytał Aizawa, odwracając głowę w stronę Vapor.
- Coś w tym stylu. Myśli. - wytłumaczyła Yamada. - Jak już zacznie, to jakby się wyłączał. Potrafi tak nawet godzinę.
Wbrew powszechnej opinii krążącej wśród członków specjalnych oddziałów i innych ludzi, Hex wcale nie głupim facetem, którego tylko interesowało dziecinne życie. Gdy chciał, kiedy miał w czymś interes, albo coś zdołało go zainteresować, potrafił skupić się do takiego stopnia, że zapominał o całym świecie, a nawet swoich zwykłych, ludzkich potrzebach, takich jak jedzenie, czy picie. Był cholernie inteligenty, ale musiał mieć ochotę to pokazać. Potrafił zakładać różne scenariusze, nim jeszcze prawdziwa zabawa się zaczynała. Planował, zakładał, a nawet czasem knuł tak, aby wygrać, nawet kosztem jakiegoś kolegi z pracy. Szaleństwo i niekonwencjonalne myślenie potrafiły sprawiać cuda. Właśnie za to Vapor go kochała i ceniła. Był tak walnięty, że nawet najbardziej doświadczeni i najokrutniejsi złoczyńcy nie potrafili mu stawić czoła. Nigdy, absolutnie nigdy nie dało się przewidzieć następnego ruchu martwego bohatera.
Powoli jeden kącik ust zaczął unosić się do góry. Oczy, które jeszcze niedawno ledwo było widać zza powiek otwarły się szeroko, a wściekle czerwone tęczówki spoczęły na czwórce bohaterów. Szczerzył się do nich, wpatrując i chichocząc szaleńczo.
- Wiesz, chyba jednak tu zostanę. Ktoś musi ich powitać, gdyby jednak zdecydowali się rozkręcić tu imprezę.
- Czujesz się na siłach? - zapytała druga kobieta.
- Rozwaliłem dwa tuziny zbirów ze złamaniem otwartym i trzema połamanymi żebrami. Myślisz, że niecałe cztery stopnie w górę robią mi różnicę?
- Jasne, że nie. Tobie nic nigdy nie robi różnicy. - westchnęła Hisako. Nie podobało jej się, że Hex jednak zdecydował się walczyć, mimo pozostania na ternie szkoły. Ale co mogła zrobić? Rozkaz, to rozkaz. - Dobra, będziemy się zbierać. Czy są jakieś pytania?
Oczywiście, blada ręka pojawiła się w górze. Hisako skinęła głową.
- Czy jakbym wszedł w ciało Taia, zaciągnął Cię do łóżka i zapłodnił, to kto by był ojcem? On, ja, czy my? I czy byłaby to zdrada?
Reakcje były różne. Drug Quenn zaczęła głośno myśleć, Gentarou padł na kolana, waląc pięścią w podłogę i lamentując. Hisako spaliła buraka życia i czym prędzej czmychnęła za plecy Aizawy, który nie wiedział czy się załamać, czy jednak taktycznie dać nogę z tego pokoju wariatów.
W końcu, na sam koniec spotkania, gdy wszyscy się uspokoili, Yamada mogła rozdać swoim ludziom ich mundury, nieco różniące się od tych, w których pojawili się na apelu uczniowskim. Męski strój składał się czarnego, opinającego kombinezonu z kołnierzem do szyi, luźnego, białego płaszcza z głębokim kapturem sięgającego kolan i wysokich, ciężkich butów. Damska wersja kończyła się na czarnym body i tym samym płaszczu, oraz czarnych kozaków. Dostali również ciemne maski, z czego ta toksycznej bohaterki zaopatrzona była o dwa filtry wychodzące z boku. Na sam koniec Hisako rzuciła im do rąk ich pasy. Niby niepozorne pasy wojskowe ze specjalnymi miejscami na przedmioty, były w rzeczywistości kluczem każdej akcji. Dlaczego? Bo były najbardziej indywidualną częścią danego człowieka. Każdy dopinał do nich co chciał, co potrzebował. Mefisto zwykł nosić ze sobą opatrunki, skalpel, ale też noże do rzucania. Drug Queen odtrutkę na własny narkotyczny gaz, zaś Hex scyzoryk i Tanto. Yamada również miała swój pas, z tą różnicą, że jej nie był czarny, a różowy.
- Przebierzcie się tutaj. Za półgodziny wychodzimy z uczniami, do tego czasu macie być już w mieście. Dokładną trasę wysłałam wam na zegarki. Ustawcie się jak wam wygodnie, bylebyście nas kryli. - rzuciła szybko, a następnie zwróciła się do Hexa - Weź jakiś paracetamol i wejdź na dach szkoły, żebyś wszystko widział z góry. W razie ataku na szkołę skup się na złapaniu złoczyńców, a ochronę uczniów zostaw szkole. I miej na oku Taishiro, żeby przypadkiem nie zgniótł nam ani podejrzanych, ani dzieciaków.
- Się zrobi, szefowo.
Hisako skinęła głową, po czym razem z Aizawą wyszła z pokoju, mijając swoich ludzi, którzy zaczęli się już przebierać.
Będąc jednym z trzynastu kapitanów specjalnych składów, Yamada wyróżniała się na najbardziej, bowiem była młoda, subtelna i jeszcze nie do końca doświadczona. Wysokie stanowisko piastowała zaledwie kilka lat, co w porównaniu do pozostałej dwunastki było niczym. Najstarszy, zaraz najpoważniejszy człowiek z tej grupy miał przeszło trzydzieści lat doświadczenia i mógł bez problemu postawić się Todorokiemu.
Hisako jako tako nie należała do najsilniejszych fizycznie, jednak miała na tyle dużo innych zalet, aby stanowić duże zagrożenie dla potencjalnego wroga. Była szybka, zwinna i diabelnie sprytna, czego zwykle przeciwnicy się nie spodziewali. I to był ich najgorszy błąd. Po drobnym, na pierwszym rzut oka kruchym ciałem kryła się prawdziwa bestia. Jak to mówił Endeavour "Zdolna bestia". Kilkakrotnie pokonała Hawksa w walce jeden na jeden, trzy razy skopała kuzynowi, a jednego dnia razem z Miruko, bohaterką z piątego miejsca, udało się rozłożyć na łopatki sześćdziesięciu zbirów. Każdy z indywidualnością i bronią. Co zabawne, tego samego dnia poznała BMI Hero, ale to już osobna historia. Jednakże aby wykorzystać cały swój potencjał i w końcu pokazać niedowiarkowi Aizawie, kim w rzeczywistości była i z kim miał do czynienia, musiała najpierw przebrać się w swój prawdziwy strój.
Nadeszła nareszcie ta godzina. Gdy tylko rozbrzmiał ostatni dla 1-A i 1-B tego dnia dzwonek na przerwę, uczniowie obydwu klas rzucili się do wyjścia. Nie było wśród nich osoby, która nie cieszyła się z tego kilkugodzinnego wyjścia. Nawet z twarzy Bakugou zniknął grymas, a to już coś. To wyjście znaczyło dla nich bardzo wiele, od dawna nie mogli spokojnie udać się na zakupy, do kawiarni, czy zwykły spacer. Każdy potrzebował chwili poza murami szkoły i akademików. Musieli odetchnąć świeżym powietrzem, rozprostować kości, wyjść do ludzi i choć na chwilę zapomnieć o permanentnej inwigilacji i zagrożeniu. Byli jeszcze dzieciakami.
Obie klasy spotkały się przed szkolą, rozdzielone na dwie grupy. Przewodniczący starali się utrzymać porządek i pozorny spokój, gdy wychowawcy nadchodzili z oddali. Aizawa nie wyglądał na szczęśliwego, wlókł się za Vladem i Cementossem powoli, jakby od niechcenia. Tuż obok niego dziarsko podążał Present Mic, a po drugiej stronie szła...
No właśnie, uczniowie nie wiedzieli, czy to żart, sen, czy efekt spędzania czasu z Minetą. O ile po Midnight można było spodziewać się odważnych strojów, tak po drugiej nauczycielce w ogóle się tego nie spodziewali. Gdzie podziały się białe leginsy? Co stało się długimi rękawiczkami i wysokimi butami? Nie wiedzieli. Wiedzieli tylko, że dostali starą-nową nauczycielkę w bardzo wyzywającym stroju, który wręcz atakował biednych chłopców. Denki niechcący kopną jedną iskierką stojącą obok Ashido. Mienta zaczął się ślinić jak pies, ktoś gwizdnął, Monoma rzucił jakiś komentarz, za co oberwał od przewodniczącej. Uraraka i Midoriya zrobili się nieludzko czerwoni, niewiele brakło im do Nakamury. Najlepszy był jednak Iida, któremu nie tylko zaparowały okulary, ale i jakimś cudem samoistnie odpaliły silniki. Wszyscy musieli oddać, że pomimo mniejszych krągłości od Midnight, robiła wrażenie.
Aizawa znalazł się między dwiema górami, co było dość przytłaczającym uczuciem. Z jednej strony miał najlepszego kumpla, który, co zwykle się nie zdarzało, miał poważny wyraz twarzy, zaś z drugiej jego kuzynkę odzianą tylko w biały, sportowy stanik bez ramiączek i majtki z króciutkimi nogawkami tego samego koloru. Szła na boso, a jednymi dodatkami stroju były stalowe opaski na nadgarstkach i różowy pas z doczepionymi kastetami i trzema bidonami. Nie chowała też już oka za grzywką, spięła opadające włosy trzema wsuwkami. Skromny strój, wręcz wulgarny, a jednak wzbudzał jakiś dziwny respekt. Onieśmielał i intrygował równocześnie.
- Gapią się na Ciebie, Sako. - mruknął pod nosem Mic. - Twój strój nie jest najlepszy do pracy z dzieciakami w tym wieku. Szczególnie z Minetą.
- Wiem, dlatego w szkole noszę bardziej zabudowaną wersję. Ale dobrze czasem wrócić do starego, dobrego stylu. Nawet jeśli jest trochę za dużo pokazuje, to całkiem lubię ten stój.
- Według Ciebie to jest trochę?! - w uszach czwórki nauczycieli rozbrzmiał niezadowolony, donośny głos. Każde z nich miało w uchu małą, czarną słuchawkę, aby móc kontaktować się pozostałymi członkami zespołu. Mic, Aizawa i Vlad niespecjalnie zdziwili się, słysząc niemalże warczenie FatGuma, gdy tylko temat zszedł na jej ubiór.
- A-Ale o co Ci chodzi? - wydukała - Przecież to tak jakbym miała na sobie strój kąpielowy.
- To co innego!
- Wcale nie. - próbowała się bronić, choć sama nie wierzyła w swoje słowa.
- Wybacz mała, ale koleś ma rację. Plaża, a miasto, to co innego. Inna sprawa, że pracujesz, ale o tym już nie wspomnę. - powiedział Mic.
- Wspomniałeś. - zauważył Aizawa.
- A czy ja mogę wspomnieć o twoim...
- Nie, nie możesz! - przerwał bratu Mefisto.
- Możesz, chętnie się dowiem, o co chodzi. - w słuchawkach znowu rozbrzmiał głos Toyomitsu, który tym razem wydawał się bardziej zaciekawiony, aniżeli zły. - Chyba, że mówisz o tym dziwnym śnie Erasera, bo o tym mi już powiedziałeś.
Hisako i Aizawa momentalnie spojrzeli na siebie z szeroko otwartymi oczami. Oboje byli przerażeni. Eraser już widział, jak ogromny bohater spuszcza mu przepotężny łomot za nieprzyzwoity sen o koleżance. Hisako natomiast wyobrażała sobie jaką aferę zrobi jej narzeczony, gdy już będzie po wszystkim. W najlepszym wypadku nie będzie w stanie się ruszać przez kilka dni, a w najgorszym odwołają ślub. Istniała możliwość udobruchania go jedzeniem i swoją osobą, choć tego drugiego wolała uniknąć. Nie byłaby wtedy w stanie się za dobrze ruszać.
- Jaki sen Erasera? - to z kolei była Mount Lady. - Możecie trochę więcej szczegółów? Jakaś laseczka mu się śniła? A może Mic?
- Joke jak nic! - zaśmiał się Hawks - Choć z drugiej strony to wtedy byłby dla niego koszmar, a nie zwykły sen. Ale jak Cię to pocieszy, to też miałem ostatnio miły sen z taką jedną. Aż mi się pióra nastroszyły! Nawet nie wiedziałem, że mam taką wyobraźnię! Cholerka, ale ta moja laska miała kuper. Gorąca laska, ale zimna, mała...
- Te, chicken nugget, weźże już zamknij dziób, bo Aizawa zaraz zapali się bardziej ze wstydu, niż twój przyszły teść ze złości. - odezwała się w końcu Vapor. Powoli ta rozmowa zaczynała ją denerwować.
- Mmm, kurczaczki. Zjadłbym. - wymruczał Hawks.
- To może po robocie skoczymy na żarcie? - zaproponowała Mount Lady - Dawno nie jadłam na mieście. Mam ochotę na Anmitsu.
- Takoyaki! - zawołał Fat.
- Jeść nie chcę, ale chętnie urżnę się w trupa.
- Nie ma picia alkoholu na lekach, gówniarzu. Imprez też nie, więc nawet się nie nastawiaj. - skarcił brata Mefisto. - Wracamy po robocie od razu do domu.
- Matko, ludzie, zamkniecie się już w końcu? Uszy mi zaraz odpadną od tego jazgotu.
I nastała cisza, ale nie dlatego, że tak im kazano, ale dlatego, że osobą która to powiedziała, był ten najbardziej rozwrzeszczany Hizashi Yamada. Dla wszystkich słuchaczy był to szok, ale Aizawa odczuł to chyba najbardziej, bowiem znał go od czasów liceum i jeszcze nigdy nie słyszał, żeby ton głosu przyjaciela był taki szorstki i nieprzyjemny. Dosłownie jak nie Present Mic, zawsze uśmiechnięty i skory to głupstw radiowiec.
Uczniów również skołowała ta sytuacji. Nie dość, że ich jedna z nauczycielek była na wpół naga, to z ich perspektywy wyglądało to tak, jakby gadali sami ze sobą o cholera wie czym, cisnąć jakimiś przypadkowymi zdaniami. Kogo wyzwano od nuggetsów? Dlaczego ich wychowawca miałby spalić się ze wstydu? Jaki teść? Ci nauczyciele wyglądali bardziej jak grupka znajomych wracających z imprezy, aniżeli jak profesjonalni pedagodzy elitarnego liceum. Obie klasy zaczynały obawiać się tej wycieczki szczególnie, że na twarzy uwielbianego przez nich nauczyciela angielskiego zabrakło uśmiechu. Strasznie było go widzieć takiego poważnego.
- C-Czy mi się wydaje, czy Present Mic jest dziś przerażający? - wybełkotał Deku.
- Przerażający i niemiły. - przytaknęła Uraraka.
- Ale nadal wygląda trochę jak przygłup. - Jiro szepnęła do ucha Yaoyorozu.
- Słyszałem to, mała pyskówo. - zawołał blondyn. - I zapamiętałem. Za to przygotujesz dwa razy dłuższy referat.
- A-ale..
- Bez alleli mi tu. To nie biologia.
I już każdy wiedział, że z Present Mic nie było tego dnia żartów. Ani trochę.
Nauczyciele szybko wytłumaczyli uczniom, jak się zachowywać, co robi i czego nie robić w razie ewentualnego ataku, oraz przypomnieli, że są cały czas obserwowani przez bohaterów. Zabronili używać indywidualności i walczyć. Wyznaczono również osoby odpowiedzialne za zorganizowanie ewakuacji i trzymania pieczy nad spokojem podczas chaosu. Padło na Iide, Todorokiego i Kendo.
- Tyle z formalności. Zbieramy się. - oznajmił Vlad i ruszył ku bramie szkoły.
Na to uczniowie czekali najbardziej, na sygnał do rozpoczęcia wycieczki, na której tak bardzo pragnęli. W tamtej chwili brama wejściowa szkoły nie przedstawiała się już jako wrota męczącej budy, a magicznym przejściem ku wolności. Świeże powietrze, ciepłe promienie słońca muskające ich twarze i podmuchy wiatru, tego właśnie potrzebowali. Zwykłej, prostej wolności.
W drodze do kina dało się Vlad i Aizawa zauważyli, jak bardzo obie klasy lgną do siebie. Kirishima i Tetsutetsu ani na chwilę nie oddalali się od siebie, gadając, krzycząc i żartując. Siłą dołączyli do siebie Bakugou, który pozostał u ich boku chyba tylko dlatego, żeby wreszcie dali mu spokój. Kendo, Jirou i Denki również znaleźli wspólny język, czyli temat muzyki. Okazało się, że nie tylko dzielili gust muzyczny, ale i byli na tych samych koncertach! Iida i Jurota Shishida zatracili się w temacie okularów. Wymienili się nawet na chwilę okularami. Asui natomiast została zasypana paplaniną Setsuny Tokage, najsilniejszej uczennicy z klasy B. Z początku nieśmiało jej odpowiadała, ale im droga mijała, tak i strach odchodził. Kto by przypuszczał, że płazy i gady mają tyle wspólnego. Yaoyorozu, Yui, Reiko, Uraraka, Ashido, Hagakure i jeszcze kilka dziewczyn oddały się rozmowie na temat mody. Co prawda każda miała inny gust, ale ile się dowiedziały od siebie nie sposób ocenić. Obiecały sobie zrobić babski wieczór. Reszta chłopaków gadała o grach, filmach i ulubionych bohaterach. Tylko Mineta nie znalazł partnera do rozmowy, dlatego posępnie szedł między innymi uczniami, próbując zatracić się w tłumie. O dziwo nie pomyślał nawet o zajrzeniu dziewczętom pod spódniczki.
Nauczyciele także cieszyli się wolną chwilą i przyjemnym spacerem. Nawet Present Mic nieco już zluzował, choć nadal pozostawał wyjątkowo czujny. Idąca z nim na czele Hisako co chwilę zagadywała go, próbując rozbawić i odstresować. Szturchała go łokciem, na co on odpowiadał czochraniem szarych włosów. Vlad, Cementoss i Aizawa natomiast szli na końcu, nie spuszczając oczu z pleców idących przed nimi uczniów. Dawno nie rozmawiali tak po prostu, jak zwykli koledzy.
Wszystko zapowiadało się dobrze. Piękna pogoda, uśmiechy, żarty i radość wymalowana na każdej uczniowskiej twarzy. Dla prawdziwego nauczyciela nie było nic cenniejszego od szczęścia ucznia. Sielanka i beztroska, można by tak rzec.
Ale to by było za proste, zbyt piękne. A nie taka była rzeczywistość bohatera. Ani ucznia U.A. Ich prawdziwe życie zawsze zaskakiwało, a każdy kolejny krok mógł być tym ostatnim. Wycieczka nie była wyjątkiem.
Jakieś pięć minut od celu, gdzieś na wysokość kwiaciarni, do której udał się Hex, zaczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. Nagle ziemia zaczęła się trząść, a temperatura wzrosła. Hisako, z natury bardzo wrażliwa na temperaturę czuła, co się święci. Niespodziewanie z nieba zaczęły zasypywać ich szkarłatne pióra, pomoc, ale też śmiertelną broń. W tamtej chwili stały się pociskami, które leciały prosto na uczniów. Cementoss zareagował błyskawicznie, kładąc dłonie na drodze i otaczając grupę uczniów wysokimi, solidnymi ścianami. To była pierwsza faza planu współpracy. Kousei, uczeń z klasy B jako jedyny dostał pozwolenie na użycie quirk i ile tylko miejsca miał w płucach, nabrał powietrza i wydmuchał przezroczystą barierę, którą szczelnie zamknęła górę, chroniąc ich przed piórami Hawksa. Obie klasy zamknięto w cementowym kole z wieczkiem.
To, co działo się na zewnątrz, uczniowie nie mogli zobaczyć, a było warto, choć zapewne widok byłby dla nich wielkim szokiem. Oto w powietrzu przepychało się dwóch identycznych blondynów z tak samo czerwonymi skrzydłami, a na ziemi, przed pięcioma nauczycielami stało pozostałych dziewięciu najpotężniejszych bohaterów. Ryukyu w smoczej formie, Kamui Woods, szczerząca się dumnie Miruko, Best Jeanist, Edgeshot i pozostała czwórka top dziesiątki. Na ich czele stał sam Endeavour, buchający płomieniami. Patrzył beznamiętnie na nauczycieli, jakby byli niczym, marnym zerem. Po chwili z nieba runął Hawks, uderzając prosto w cementowy blok. Drugi blondyn natomiast wylądował miękko u boku Todorokiego. On także wydawał się być obojętny.
- Vapor, co tu się do licha dzieje? - Aizawa zerknął na nią, przygotowując szal.
- Musieli zostać zamienieni w marionetki, ale... - Hisako spojrzała za siebie - Dlaczego jest wśród nich Hawks?
Nim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć, zza ich pleców wyskoczyły dwie postacie w płaszczach i maskach, lądując przed nimi na lekko zgiętych nogach. Mefisto i jego przyjaciółka byli w pełni przygotowani.
- Vapor...Pamiętasz, co mówił Fat? - głos Nakamury rozbrzmiał w słuchawce każdego bohatera - Nie da się ściągnąć tej pieczęci, nie wiemy jak. Jedyny sposobem jest zniszczenie marionetek. A te marionetki to ludzie.
Hisako przełknęła ślinę, czując na sobie wzrok przyjaciół. Wiedziała, że patrzą, że słyszą. Ona dowodziła, ona wydawała rozkazy i to jej mieli słuchać. Jej decyzje, niczyje inne. Zdawała sobie sprawę z tego, że każdy, kto wiedział o akcji i widział to, co się działo, czuł to samo. Presję, szok, stres, ale i strach. Tu już nie chodziło tylko o ochronę uczniów, ale i uratowanie przyjaciół. Tylko nie mieli pojęcia, jak zapobiec oczywistej tragedii, skoro jedynym sposobem na to szaleństwo, było zabicie dziesięciu bohaterów. Hisako drżała na samą myśl o zabiciu tych ludzi. Kropla potu płynęła jej po skroni, co tylko bardziej spotęgowało uczucie niepewności i strachu. Tak, bała się, bała jak nigdy dotąd.
Ale to nie było miejsce, ani czas na zawahania. Nie, gdy bezpieczeństwo uczniów i cywilów wisiało na włosku. Tym bardziej nie w chwili, kiedy stawką było życie ludzi, którzy każdego dnia ryzykują zdrowiem i poświęcają się dla słabszych.
- Połamiemy im kości. - powiedziała w końcu - Połamiemy kości w kończynach, przetniemy ścięgna, będziemy uderzać tak długo i mocno, aż w końcu padną! Nie przestaniemy ani na chwilę!
Mic uśmiechnął się pod nosem. Kochał ją taką. Zawziętą, odważną i pewną siebie. Gotową na wszystko.
- Będę się darł tak głośno, dopóki nie stracą przytomności. - powiedział.
- Podetnę Ryukyu skrzydełka. - dodał Hawks, wyrywając sobie dwa największe pióra. W ten sposób zrobił uzbroił się w dodatkową broń, ostrza. - A potem pójdę na tego kurczaka.
W przeciągu kilku sekund obie grupy ruszyły na siebie.
Do starcia doszło pośrodku miasta, gdzie nie brakowało budynku i ludzi. Nie było nikogo, ani niczego, co by nie było zagrożone. Ludzie, sklepy, biura, kawiarnie, dosłownie wszystko mogło zniknąć z powierzchni tego miejsca. To była walka o wszystko.
Wszystko, albo nic. Walka o życie, o przyjaciół. Bohaterowie vs Bohaterowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro