23. Punkt zaczepienia
Bóg mu świadkiem, że gdyby mógł, odrąbałby sobie głowę. Te przeklęte migreny były sto razy gorsze od najgorszego kaca. Hex miał wrażenie, jakby jakiś młot pneumatyczny próbował rozerwać mu głowę od środka. W dodatku te przeklęte mdłości. Nie pamiętał zbyt wiele, ostatnie co kojarzył, to zimny chodnik i czyiś dotyk. Jeszcze nie otworzył oczu, a już wiedział, gdzie wylądował. W mieszkaniu brata. Nie trudno było mu to wywnioskować, czuć było siarkę.
- Oh Verdammt.
Powoli, niechętnie zaczął otwierać oczy. Okazało się to cięższe niż przypuszczał, ale jakoś mu się udało, choć oczy również go bolały. W pokoju panowała zupełna ciemność, a przez otwarte na oścież okno wpadało świeże, rześkie powietrze. Żaluzje nie były opuszczone, co znaczyło, że obudził się bardzo późno. Hex przekręcił się na bok, podciągnął do góry i usiadł niezgrabnie na skraju łóżka, spuszczając nogi na podłogę. Była ciepła, podgrzewana. Jego brat specjalnie wybierał mieszkania w lepszych dzielnicach, właśnie dla takich wygód. Nie tylko dlatego, że lubił ciepło, ale też z powodu węża, którego czasem puszczał wolno z terrarium. Hex natomiast nie przywiązywał żadnej wagi do tego rodzaju udogodnień. Odepchnął się od materaca. Ledwo udało mu się ustać, nogi miał jeszcze jak z waty. Chwiejnym, powolnym korkiem skierował się do wyjścia. Nie pierwszy raz spał u brata w pokoju, ale nic nie widział i nie miał pewności, czy uda mu się trafić do drzwi. Ale gdy przywalił twarzą o płaską, drewnianą przeszkodę i gdy klamka wbiła mu się w brzuch, to nawet się ucieszył i pogratulował sobie w myślach, że tak dobrze zapamiętał lokalizację wyjścia. Wymacał klamkę, nacisnął ją i pociągnął do siebie. Od razu uderzyło go bardzo jasne światło, co tylko pogorszyło ból głowy. Migrena Hexa była naprawdę ciężkim przypadkiem. Zmrużył oczy i przekręcił głowę, krzywiąc się z dyskomfortu.
- Ooo! Mój kochany braciszek wstał!
Hex znów odwrócił głowę, wymuszając ponowne otwarcie oczu. Przed nim stał stół, a przy nim Gentarou, Hisako i Fat, który zapewne go tu sprowadził.
Hex jakimś cudem zdołał dojść do stołu i zająć miejsce obok Hisako, a naprzeciw brata.
- Jak się czujesz? - zapytała zatroskana Hisako, kładąc białowłosemu dłoń na ramieniu.
- Jakby potrąciła mnie ciężarówka, rozjechał walec i zgniotło kowadło. - odparł, podpierając się na łokciu.
Mefisto automatycznie zazgrzytał zębami, co zwykle zwiastowało kłótnie. I tak też było. Gdy Hex starał się nie umrzeć z bólu, jego brat bezceremonialnie rzucił na stół plastikowe opakowanie z lekami. Coś grzechotnęło.
- Słyszałeś to? - zapytał, machając nerwowo ogonem raz w prawo, raz w lewo.
- Tak?
- Wiesz co wydaje taki dźwięk? Opakowanie pełne lekarstw. Chcesz mi to jakoś wyjaśnić?
- Kupiłem je niedawno i jeszcze...
- Hex! - wstrząsnął patolog, waląc pięścią w stół - Nie pogrywaj sobie ze mną, gówniarzu jeden! Te leki są po terminie ważność, a pudełko nadal fabrycznie zamknięte! Od jak dawna przestałeś je brać?!
- A ja wiem? Po pół roku przestałem o tym myśleć.
- Niezbyt to odpowiedzialne - skwitował Fat.
- Co z tego? Nie musiałem, to nie brałem. Jak chcecie, to możecie sobie tymi dropsami herbatę dosłodzić.
To już było ponad siły Mefista, który i tak bardzo starał się nie wydzierać na brata widząc, w jakim był stanie. Złapał brata za materiał T-shirta i przyciągając go gwałtownie do siebie, przywalił mu z główki tak mocno, że Hex spadł z krzesła na ziemię. A to zdecydowanie nie pomogło z migreną. Na tym jednak nie poprzestał i nim Hisako, czy Taishirou zdążyli zareagować, złapał ogonem za bosą stopę Yuureia, przeciągnął go pod stołem, a potem uniósł do góry tak, że biedny Hex zawisł do góry nogami, twarzą w twarz z furią brata.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie, ty niedorozwinięty umysłowo gnojku. Bierzesz wolne na najbliższy tydzień, idziesz do lekarza i siedzisz tutaj na dupie i odpoczywasz! Rozumiesz, co do Ciebie mówię? Nie ma pracy, nie ma wychodzenia z domu i nie ma siedzenia przed telewizorem. Leżysz i wypoczywasz!
- Ale ja nie chcę! - jęknął marudnie.
- No to niech Ci się lepiej zachce, bo osobiście Cię uśpię, ale na wieki wieków!
- Pff, zachowujesz się jak jego matka! - Fat parsknął śmiechem.
Nastała cisza. Hisako rzuciła mu mordercze spojrzenie, aż zrobiło mu się słabo. Zupełnie zapomniał, jak niefortunny to był temat.
- Ale jakby tak nie patrzeć, to faktycznie zachowałby się jak ona, gdyby rzeczywiście mnie ukatrupił! - zaśmiał się Hex, rozluźniając tym nieco atmosferę.
- Boże, co ja Ci zrobiłem, żeś mnie nim pokarał. - westchnął załamany brunet.
Hex nie skomentował tego, bowiem wystarczyła chwila do góry nogami i już powoli robiło mu się na nowo słabo. Na szczęście jego czujna szefowa zauważyła, jak mimowolnie zamykał oczy i czym prędzej kazała go odstawić na ziemię. Mefisto uczynił to bezzwłocznie sadzając go na krześle, które wcześniej podniosła. Hex jednak potrzebował chwili oddechu i szklanki wody, aby dojść to jakiegokolwiek stanu użyteczności.
- Już w porządku?
- Nie...Niedobrze mi. Zmęczony...chcę spać.
- Fascynujące, jak szybko zmieniasz zdanie, ale musisz wytrzymać. Hisako i Fat specjalnie leźli tu, żebyś powiedział im, czego się dowiedziałeś. Potem możesz przespać nawet i tydzień.
- Mmm, dobra. Ta kobieta mówiła, że...eee...Endeavour był u niej wieczór wcześniej. Z Hawksem. I miał coś na mordzie. - wymruczał, przymykając już oczy.
- Kto miał? - dopytywała Hisako - Hex, błagam, wysil się jeszcze trochę i powiedz, co wiesz.
- Endeavour miał coś na twarzy... znamię jakieś.
- Tylko tyle? - Fat nie krył swojego rozczarowania. Liczył na więcej informacji.
Niestety, baterie Hexa wsiadły. Nie był już w stanie utrzymać się w pionie na krześle. Zaczął się chwiać, aby po chwili zsunąć się na bok, prosto na dolną połowę Yamady. Zasnął z głową na jej udach. Hisako nie mogła powstrzymać się ani od uśmiechu, ani od gładzenia zmierzwionych, miękkich włosów. Niedaleko mu było do dziecka. Fat ściągnął z siebie bluzę i podał ją kobiecie, którą następnie okryła Hexa. Spał jak zabity, ani nie drgnął, gdy nałożyła mu kaptur na głowę.
- Dziwnie to wszystko wygląda. Nie wydaje wam się, że coś tutaj nie pasuje? - zaczął Mefisto.
- Coś zdecydowanie nie pasuje, ale nie mam pojęcia co. Wychodzi na to, że Endeavour nie był sobą już tamtego wieczoru. Zakładam, że to znamię, które zobaczyła, to ta dziwna pieczęć, służąca do robienia ludzi marionetki.
- Musimy jak najszybciej powiedzieć o tym reszcie i tym, co prowadzą śledztwo. Szkoda tylko, że nie wiemy, jak dokładnie działa ten dar.
- A ja myślę, że ktoś próbuje was odciągnąć od uczniów. - wtrącił Fat - Ewidentnie chcą, żebyście spuścili ich z oczu i zajęli się Todorokim. Myślę, że ktoś chce się nim posłużyć, żeby zaatakować. Bardzo trudno jest go dotknąć, nie mówiąc o pokonaniu go. Jeśli dojdzie do walki, to obawiam się, że nie dacie rady. Nie zbliżycie się do niego, to żywa pochodnia. Sako, chyba lepiej by było, żebyście całkowicie skupili się na uczniach, a drużynie śledczych dać dodatkowe wsparcie. Najlepiej kogoś, kto nie musi bać się oparzeń.
- Wiem, do czego zmierzasz, ale bez szans. Nie wrócili jeszcze ze szkolenia.
I tak znaleźli się w martwym punkcie. Mieli pomysł na plan wymyślony przez złoczyńców, jednak nie potrafili ku temu przeciwdziałać. Nie mogli się tym zająć, bo uczniowe zostaliby wtedy bez opieki. Hisako musiała to jakoś rozegrać, aby w razie napaści, ochronić uczniów i unieszkodliwić byłego szefa. Długo pozostawała milcząca, a jedyny jej ruchem było gładzenie białych włosów. Mefisto i Fat również kombinowali, jakby tu rozwiązać ten problem. Siedzieli, wymieniali się spostrzeżeniami, przeklinali swój los, aż w końcu Yamada wymyśliła pewnien plan. Następnego dnia klasa Aizawy i klasa Vlada miały udać się z jej kuzynem do kina, w ramach lekcji angielskiego. Zdecydowała się uziemić pozostałe klasy w akademikach, zaś grupę czterdziestu uczniów ochronić z odległość tak, aby nikt tego nie zauważył. Nie miała pewności, że Endeavour rzeczywiście zaatakuje, mało tego, modliła się wmyślach, żeby do tego nie doszło, jednak doświadczenia z przeszłości nauczyły ją, że w zawodzie, jakim było bohaterstwo, trzeba się przygotowywać na wszystko. Nawet na walkę przeciwko bohaterowi numer jeden.
_______________________________________
Dziś jeszcze spokojnie. Jutro już nie tak spokojnie. Znaczy postaram się, nie wiem jak na razie to idzie xD Dziś sobie pogadali, ale chciałam zrobić jeden w miarę luźny rozdział bez traum, przekrętów i dram.
Na to jeszcze przyjdzie pora! Zatem widzimy się jutro!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro