2. Zjawia się zjawa.
Niecały tydzień po głośnym pożegnaniu piekielnego matematyka, Hizashi wybrał się na dworzec, oczywiście w towarzystwie Aizawy, którego siłą wyciągnął z mieszkania. Ta sobota była wyjątkowo deszczowa i wietrzna, jednak żaden z nich nie fatygował się z zabraniem parasolki, czy czegoś innego, co mogłoby uchronić ich od zmoknięcia. Obaj mężczyźni funkcjonowali tego dnia jako zwykli cywile.
Aizawa nie miał pojęcia, po co jego przyjaciel wyrwał go z mieszkania. Prawdę mówiąc miał mu to za złe, w końcu nie minęła nawet dwunasta. Eraser niechętnie wlókł się za blondynem, co w połączeniu z jego niezbyt schludnym stylem sprawiało, że wyglądał jak jakiś bezdomny człowiek po porządnej dawce wysokoprocentowego trunku. On nie zwracał jednak uwagi na niepochlebne komentarze innych przechodniów, których własnie mijali.
Cali mokrzy dotarli na miejsce dokładnie w południe. Gdy tylko weszli do środka, blondyn rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu konkretnej osoby. Nikogo takie nie dojrzał. Zaniepokojony wyciągnął z kieszeni spodni telefon i otwierając klapkę, sprawdził go. Zanim jednak odczytał wiadomość, którą dostał, podszedł do nich jakiś niski mężczyzna. Jego ubiór świadczył o tym, że był jednym z konduktorów.
- Pan Yamada? - spytał, a gdy blondyn skinął głową, poddał mu żółtą walizkę - Proszono mnie o przekazanie tego. To tyle, żegnam panów. - Po tych słowach konduktor zrobił w tył zwrot i zniknął gdzieś wśród tłumu.
Aizawa westchnął marudnie i obdarował kolegę znaczącym spojrzeniem. Choć było ono dość chłodne to nie oddawało tego, jak bardzo Shouta był poirytowany. Hizashi uśmiechnął się głupio i przeniósł wzrok na walizkę. Do rączki przyczepiona została mała, czarna karteczka. Białe literki tworzyły wiadomość od nieznanej dla Aizawy osoby.
- Ciekawe, co się stało...
- Nie wiem, ale niepokoi mnie fakt, że macie te same inicjały - powiedział czarnowłosy i wskazał palcem na dwie, największe literki.
Present Mic wzruszył tylko ramionami. Obaj jeszcze raz rzucili okiem na walizkę, którą następnie Yamada zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Przeciskając się przez ludzi, Aizawa spytał, kogo i jakim cudem sprowadził jego kolega.
- Coś wyjątkowo ciekawski jesteś - zauważył Mic.
- Boję się, że załatwiłeś nam jakiegoś amatora - mruknął czarnowłosy, otwierając równocześnie drzwi.
Aizawa puścił przed siebie Yamade i walizkę, a następnie sam wyszedł na zewnątrz. Momentalnie uderzyła ich fala świeżości. Deszcz przestał padać, pozostawiając po sobie rześkie powietrze o specyficznym zapachu.
- Lepszy amator, niż ten zadufany bufon - odparł Mic i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu - Skoro wyciągnąłem Cię w sobotę o tak wczesnej porze, to muszę odkupić swoje winy. Co powiesz na piwo i gnicie przed telewizorem?
Aizawa nie mógł odrzucić tak wspaniałej propozycji. Nigdy nie powiedział tego koledze, ale na jego fotelach najlepiej mu się spało.
Późnym wieczorem tego samego dnia, Uraraka i Tsuyu wybrały się na spacer po plaży. Chciały wykorzystać trochę wolnego czasu i nacieszyć się faktem, że nie następnego dnia nie będą musiały iść do szkoły. Cieszyły się ze spotkania do momentu, gdy ich wędrówkę przerwał ogromny wybuch dochodzący z centrum miasta. Dziewczyny odwróciły głowy, napotykając ogromny słup dymu i potężny pożar. Szybko wymieniły spojrzenia i pędem ruszyły w tamtą stronę. Może nie były jeszcze profesjonalistkami, ale jak każdy bohater, pragnęły pomóc.
Telefon Yamady zadzwonił dokładnie o jedenastej. Ciężkie brzmienia rocka rozniosły się po mieszkaniu, aby po chwili zostać wyłączone przez blondyna, który zrzucił z siebie śpiącego kumpla i niechętnie zwlókł się z łóżka. Usiadł na materacu i przyłożył telefon do ucha. Niedługo trwała rozmowa, bo sygnał został brutalnie przerwany. Ostatnie co usłyszał, to czyiś krzyk. Odłożył telefon na szafkę nocną i ściągając koszulkę, rzucił ją na głowę Aizawy, który zbudził się, gdy tylko poczuł zapach dawno niepranego ubrania.
- Twoje ciuchy zagrażają zdrowiu - mruknął nieco zły Eraser.
- To samo mogę powiedzieć o twojej nieogolonej facjacie - odgryzł się Mic i podniósł z ziemi swoje bohaterski strój - Trzeba pomóc policji. Banda złoczyńców i to co zwykle. Ponoć zrobił się tam niezły burdel.
Eraser napomknął coś o burdelu w sypialni kolegi i zerwał się z łóżka. Nie musiał martwić się o swój bohaterski ubiór. Często spędzał czas u Yamady, więc zostawił jeden komplet stroju u niego, a ponieważ wiało, jego specjalny szal spoczywał cały czas na szyi. Niedługo po telefonie, obaj byli już gotowi. Wybiegli z mieszkania, pomijając zamknięcie mieszkania na klucz. Present Mic nie martwił się tym, bo wiedział, że żaden z jego sąsiadów nawet nie pomyśli o kradzieży.
Uraraka stała u boku Tsuyu za specjalnymi taśmami, które odgradzały je od miejsca walki. Tak się dziwnie złożyło, że polem bitwy stał się jeszcze pusty teren, najprawdopodobniej przeznaczony pod budowę jakiegoś budynku. Oprócz nich, na miejscu pojawiła się Mt.Lady w swojej gigantycznej formie i kilkoro gapiów, w tym Midoriya, który zdążył już wyciągnąć jeden ze swoich nieśmiertelnych notesów.
Złoczyńców było wyjątkowo dużo. Ktoś z tłumu wysnuł teorię, że jest to jakaś amatorska grupka, chcąca narobić nieco zamieszania. Takeyama musiała przyznać, że świetnie im to szło zwłaszcza, że tak naprawdę to najwięcej szkód wyrządziła ona sama. Próbowała ich zdeptać, ale jedyne co osiągnęła, to wielkie dziury w stosunkowo nowej drodze. Jak się okazało, jeden ze złoczyńców potrafił latać. Krążył wokół głowy blondwłosej bohaterki, który machała rękami próbując go odgonić jak muchę. W końcu udało jej się strącić palcem upierdliwego gościa, który runął w dół, lądując na przypadkowym samochodzie.
Midoriya wiedział, że walka Mt.Lady przyniesie więcej szkód, niż pożytku, nawet jeśli ta pokona wrogów. Zamknął zeszyt, przekazał go Ochako, a następnie ruszył w stronę walki. Miał właśnie przeskoczyć przez taśmę, gdy wtem jakiś inny materiał owinął się wokół jego ciała i pociągnął z powrotem do tyłu. Przewrócił się na ziemię, waląc o coś tyłkiem. Zaskoczony chłopak odwrócił głowę napotykając karcące spojrzenie wychowawcy i szeroki uśmiech drugiego mężczyzny.
- Zjeżdżać do łóżek, dzieciaki - warknął Aizawa, patrząc w kierunku dwóch swoich uczennic.
Tsuyu i Uraraka skinęły głowami i pobiegły w przeciwnym kierunku, po drodze zabierając Izuku.
Gdy w środku miasta panowała rozróba, nowa nauczycielka właśnie docierała na miejsce. Miała dotrzeć w południe, ale zaliczyła wpadkę życia z pociągiem. Z tego powodu siedziała w fotelu małego helikoptera, który właśnie wleciał do strefy powietrznej jej nowego miasta. Nagle nabrała ją ochota na rozmowę ze sowim ukochanym blondynkiem. Odłożyła książkę i położyła ją na sąsiedni fotel, z którego zabrał komórkę. Wybrała numer, przycisnęła guzik i przyłożyła telefon do ucha. Po trzech sygnałach usłyszała charakterystyczny, energiczny głos.
- Jaki miło, że odebrałeś! Kochany jesteś! - zaśmiała się melodyjnie.
- Wybacz mała, ale dzwonisz w nie najlepszym momencie. Mamy tu małe urwanie głowy z wyjątkowo upierdliwymi gostkami.
- Złoczyńcy, co?
Zamiast odpowiedzi dostała krzyk i wiązankę wymyślnych przekleństw. Odpięła swój pas, wstała z miejsca i podeszła do rozsuwanych, częściowo przeszklonych drzwi. Trzymając telefon cały czas przy uchu, spojrzała w dół przez okno.Kobieta chwyciła za uchwyt i odciągnęła drzwi w bok, otwierając je na oścież. Z kabiny pilotów dobiegł krzyk i jakieś dźwiękowe sygnały ostrzegawcze.
- Halo! Ej, mała, gdzie ty jesteś?
- Dokładnie nad miejscem zrzutu.
Po tych słowach rozłączyła się i rzuciła prosto przed siebie.
Gdy tylko nowa nauczycielka zakończyła rozmowę, Mic uniósł głowę do góry i przyjrzał się dokładnie nocnemu niebu. Na niemal czarnym sklepieniu dało się zauważyć białą, gęstą smugę dymu. Pozostawiająca go kobieta leciała głową w dół z niewyobrażalną prędkością. Chwilę przed kontaktem z ogromną bohaterką, przekręciła się zgrabnie w taki sposób, aby lecieć z nogami skierowanymi ku ziemi. Zanim Mt.Lady zdołała chociażby mrugnąć, nowa bohaterka wylądowała na jej ramieniu, a następnie zaczęła zjeżdżać w dół po jej prawej ręce. Mknęła na lekko ugiętych nogach, a świszczący w uszach wiatr na chwilę zagłuszył odgłosy walki. Trasa kończyła się na środkowym palcu gigantki, z którego nowa wyskoczyła do góry. Zrobiła kilka obrotów i zgrabnie wylądowała na kuckach tuż przed Present Mic'iem i klęczącym obok niego Eraser'em.
- Proszę, odsuńcie się - powiedział wstając na równe nogi - nie chcę przez przypadek was zranić.
- Jasna sprawa, mała! - odpowiedział Mic i przerzucił wziął pod ramię Aizawę, który marudził coś pod nosem.
Nagle rozbrzmiało wycie syren. Nadjeżdżała straż pożarna.
Nowa nauczycielka szybko ogarnęła sytuację, jaką zastała. Grupka złoczyńców, ogromna kobieta z niezłą figurą i ranny bohater. Szybko ułożyła plan i przystąpiła do działania. Odbiła się od ziemi i ruszyła na wrogów. Gdy była metr od grupki, nagle odbiła w prawo. Przyśpieszyła. Zaczęła ich okrążać, równocześnie aktywując swoją zdolność. Z jej ciała wydobyło się jeszcze więcej gęstego dymu, który już po chwili zamknął złoczyńców w białym kole.
Present Mic i gapie patrzyli jak bandyci i nowa bohaterka znikają w ścianie gęstego dymu. Mężczyzna był pod wrażenie zdolności nowej koleżanki z pracy. Dawno się nie widzieli i nie miał okazji zobaczyć efektu jej nauki i treningów. Nie martwił się o nią, bo znał ją doskonale i był pewien jej siły. Bardziej niepokoił go stan czarnowłosego przyjaciela, którego oczy zostały potraktowane czymś wyjątkowo mocnym. Eraser nie mógł otworzyć oczu, które zdążyły już spuchnąć i zmienić kolor na czerwony. Yamada słyszał wrzaski i dźwięk ocierających się o siebie ostrzy, jednak nic nie widział. Wszystkie te odgłosy dochodziły z niewidocznego dla oka wnętrza białej chmury, która powoli zaczynała zanikać. Nocny wiatr powoli zaczął przeganiać sztucznie stworzoną mgłę. Po kilku minutach została zupełnie rozproszona, ukazując to, co skrywała. Był to niesamowity widok, bo pośrodku leżących ciał, stała niezbyt wysoka kobieta z bronią ociekającą krwią, której krople spływały po ostrzach, aby następnie wylądować na ziemi.
Tłum gapiów wydał z siebie krzyk radości. Rozległy się gwizdy i wiwaty. Bohaterka, która stała do nich plecami, odwróciła się i zarumieniła. Przestała się jednak peszyć, gdy ujrzała machającego do niej blondyna. Pobiegła w jego stronę i rzuciła mu się na szyję. Ucałowało go w policzek i pogłaskała bo jasnych, sklejonych żelem włosach. Cieszyłaby się nim dalej, gdyby nie jęk zachwyconego Izuku, którego patrzył na nią jak na największy cud świata. Towarzyszyły mu Uraraka i Tsuyu, które był równie zachwycone. Present Mic postanowił wykorzystać sytuację i przedstawić ich sobie.
- Drodzy słuchacze, to jest Vapor, wasza nowa nauczycielka matematyki.
- Pani jest naszą nową nauczycielką?! - spytali chórem.
- Zgadza się - skinęła głową.
- I najważniejszą kobietą mojego życia! - dorzucił Mic, na co kobieta zarumieniła się nieco.
Midoriya chciał o coś zapytać, lecz wtem ktoś przerwał mu głośnym, wymuszonym chrząkaniem. Był to cierpiący i jakże niezadowolony Aziawa, którego łzawiące oczy woły o pomoc. Vapor kucnęła naprzeciw niego i palcem przejechała po bliźnie pod okiem. Piekąca maź nie okazała się aż tak szkodliwa, bowiem był to gaz pieprzowy. Kobieta wyciągnęła z kieszeni butelkę wody, zmoczyła dłoń i dokładnie oczyściła twarz bruneta.
Zachęcony głosem nowej, Aizawa zaczął otwierać oczy. Robił to bardzo ostrożnie, bojąc się kolejnej fali upierdliwego bólu. Nic takiego jednak nie poczuł. Otworzył oczy i pierwsze co ujrzał, to ciemno różową, wręcz malinową tęczówkę i delikatny uśmiech szarowłosej kobiety.
Przepraszam, że takie długie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro