5.
Levi Pov
''Dobra ja z Jeanem idziemy do baru na driny.'' Wykrzyczał mi w ucho Armin, próbując zagłuszyć głośną muzykę. Kiwnięciem głowy dałem mu znać że zrozumiałem.
Rozejrzałem się dookoła, stwierdzając iż mamy tu całkiem niezłe widoki. A jakie widoki mam namyśli? Oczywiście, że kobiety.
Po krótkiej dyskusji z moimi przyjaciółmi, postanowiłem że jednak nie zabiorę z sobą na imprezę 'anielskich tabletek'. Już od dłuższego czasu czułem się źle, strasznie bolała mnie głowa, więc nie chciałem niepotrzebnie faszerować się lekami. Ogólnie niezbyt dobrym pomysłem było imprezowanie w takim stanie, ale cóż. Na wszelki wypadek wziąłem z sobą inne pigułki, dokładniej przeciwbólowe.
Nie miałem ochoty na latanie po klubach, więc na pewno zapytacie dlaczego tu się znajduję? To proste, nie chciałem spędzać sobotniej nocy w domu. Sam jak palec. Bo moi przyjaciele za żadne skarby nie odpuszczą sobie dobrej zabawy.
Dołączyłem do Jeana i Armina, którzy już zdążyli się na siebie rzucić. Tak naprawdę do tego nie potrzebowali litrów alkoholu, nawet na trzeźwo nie umieją się pohamować z obmacywaniem, przed setkami obcych ludzi. No i popatrzcie... kto jest teraz piątym kołem u wozu?
Dokładnie.
Ja.
No dobrze zostawmy ich samych, niech se robią co ich dusza zapragnie. Wypiłem swój bezalkoholowy pomarańczowy napój na ex, żwawo ruszając w stronę tańczących melanżowiczów. Byłem jedną z niewielu osób, które nie potrzebowały żadnych używek, wspomagających w zdominowaniu parkietu, ponieważ uważałem że tańczę całkiem nieźle.
Dając się ponieść rytmowi muzyki, nie potrwało długo nim dopadłem swoją ofiarę. Wymieniane z dziewczyną spojrzenia, utwierdziły mnie w przekonaniu, że oboje nie tylko mamy ochotę na zwykły taniec, ale i coś więcej. Byliśmy niegrzeczni. Wcale niedyskretnie, ocieraliśmy się wzajemnie o swoje ciała, dotykając każdego skrawka nagiej skóry, jakiego mogliśmy dorwać.
Jak to powiedział Jean? Czas coś wyruchać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro