25.
Levi Pov
Byłem tak zszokowany nową wiadomością do przetrawienia, że nawet się nie zorientowałem iż zostaliśmy w biurze sami. Pracownik który mnie tu przyprowadził, ulotnił się niezauważalnie.
Moje mokre dłonie, zaczęły mi się jeszcze bardziej pocić, kiedy Eren wstał z krzesła, powoli do mnie podchodząc. Z każdym jego krokiem w przód, ja robiłem krok w tył. Czułem jak narasta we mnie czysta panika.
''J-ja'' Jęknąłem, nie wiedząc co mam dalej mówić, tak jakby ktoś uciął mi język.
''Tak?'' Odpowiedział szatyn, patrząc prosto w moje wystraszone tęczówki, co spowodowało że jeszcze bardziej się zestresowałem. ''Co chciałeś mi powiedzieć, słodziutki?'' Wymruczał zielonooki, nie odrywając wzroku od mojej dygoczącej sylwetki.
''T-ty! Ty mnie uwiodłeś! To jest karalne!'' Wykrzyknąłem, próbując zrobić dominującą minę.
Chłopak słysząc moje słowa tylko się roześmiał.
''Levi, Levi, Levi o ile się orientuję, to gwałt jest karalny a nie uwodzenie, ale ty, tamtej nocy, formalnie na kolanach, błagałeś mnie bym cię zadowolił.'' Powiedział Jaeger posyłając mi zadziorny uśmieszek, chowając swoje dłonie w kieszeniach spodni, swojego idealnie dopasowanego garnituru. Naprawdę wyglądał gorą-
Nie Levi! Myśl o czymś innym, a nie o tym głupim padalcu!
''A-ale-'' Wydukałem
''Nie ma żadnego 'ale' kochanie. Chciałeś tego czy nie?''
''M-może i tak, ale najpierw-''
''Masz rację uwiodłem cię moimi błyskotliwymi wdziękami, ale ty na to sam dałeś pozwolenie i jestem pewien, iż uda mi się to ponownie. Tym razem nawet bez efektu viagry.'' Szatyn puszczając mi oczko, zrobił kolejny krok w przód, był już tak blisko, iż praktycznie naruszał moją strefę prywatną.
Chciałem, szybciutko, ponownie się odsunąć, lecz niestety tym razem nie miałem już gdzie, ponieważ z kolejnym krokiem, moje plecy natrafiły na ścianę.
Zajebiście.
Co to ma do cholery być, jakaś głupia fanfikcja w której autorka uwielbia dręczyć bohaterów, boskim wyglądem przeciwnika, że aż miękną kolana, tak iż ów bohater jest cholernie zażenowany zaistniałą sytuacją?
Kiedy czekoladowłosy zauważył, że nie mam już dokąd uciec, zmniejszył dzielący nas dystans, do kilku centymetrów, pochylając się w moją stronę. Nasze twarze znajdowały się tak blisko siebie, iż wystarczyłby tylko jeden minimalny ruch, by nasze usta połączył się z sobą.
Czując jego ciepły oddech na skórze, praktycznie kuliłem się pod ciężarem świdrujących moją postać, soczysto zielonych tęczówek.
''I co powiesz na to? Spróbujemy jeszcze raz, Leviś?'' Szepnął mi w ucho Eren, swoim erotycznym głosem, zaczynając delikatnie, na przemian kąsać i całować moją szyje. Leniwie oddawałem się przyjemnej pieszczocie, mrucząc zadowolony. Mój umysł mówił stop! Lecz moje ciało wcale go nie słuchało. Zatracony w przytulnej przyjemności, nagle poczułem jak szatyn przerwał mój błogostan, odsuwając się ode mnie.
Miejsce w którym złożył pocałunek, zaczęło przyjemnie mrowić.
Dlaczego pragnąłem więcej? Więcej tego nadzwyczajnego uczucia, z którym jeszcze nigdy w życiu nie miałem styczności.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro