~4~
Wezwanie do króla pozostawało jednak świętością, niezależnie od tego jak bardzo niezgrany duet stworzył. Liadan i Aithne stanęli przed obliczem władcy mierząc się spojrzeniami.
-Rozpoczyna się wasza pierwsza misja-zaczał monarcha- Doszły mnie słuchy, że w pewnym… Domu uciechy dokonuje się nielegalny handel ludźmi i brutalne mordy na prostytutkach. Jakkolwiek nieprzyzwoity i haniebny to zawód, to dziewczęta te należy uratować. Udacie się tam i zbadajcie sprawę. Ty milady pojedziesz już jutro. Zatrudnisz się tam jako ekhem… Dama lekkich obyczajów i trochę rozejrzysz. Popytaj inne dziewczyny, może coś widziały, lub wiedzą. O ile mi wiadomo, to świeżo przyjętych kobiet właściciel nie oddaje do użytku, tylko trzyma kilka dni, a potem wystawia na aukcję. I tutaj wkraczasz ty hrabio- skinął na Liadana- Klienci mają kilka dni na ,,zapoznanie” się z kupioną kobietą w prywatnych komnatach. Zakupisz zatem lady Aithne. Jeśli wszystko się uda będziecie mogli zacząć rozpracować interes od środka. To wszystko. Wszelkie finanse wam zapewnię. Możecie odejść.
Zszokowani opuścili komnatę. Aithne nerwowo uderzała palcami o rękojeść sztyletu.
-Coś nie tak?- zapytał Liadan, ze złośliwym uśmiechem- Myślałem, że rola, którą masz odegrać nie sprawi ci problemu. W końcu robisz to codziennie.
Aithne już miała sięgnąć po sztylet, ale tylko rzuciła hrabiemu zdegustowane spojrzenie
-Ciekawe jak twoja narzeczona zareaguje na wieść o brataniu się z prostytutkami. Bo mam wrażenie, że o pewnej feralnej róży nie wie… Wiecznie chcesz przed nią to zatajać?-zapytała odchodząc.
Liadan przygryzł wargę. Powinien być z Vanessą szczery, ale bał się jej reakcji. Tak drobna i niewinna istotka nie może być narażana na stres…
*********
-Cholerny król! Cholerny Liadan! Cholerna misja! Cholerna róża!- Aithne wściekła chodziła po pokoju, rzucając wszystkim co miała pod ręką - Rozumiesz to Edgarze? Mam grać… Prostytutkę! Jakby tego było mało, to jeszcze ten…! Ugh! Za co mi to przyszło? Tyle lat służby u króla! Wypruwania żył dla powodzenia misji! No i co? Trzeba było od razu iść pod latarnię, może teraz bym spokojnie leżała martwa w jakimś przytulnym zaułku!- cisnęła do szmacianej torby ostatnie ubranie. Edgar powoli wyszedł ze swojej kryjówki i niepewnie podbiegł do dziewczyny
-Niestety nie mogę cię zabrać staruszku. Tam może być niebezpiecznie, a ja nie dam rady pilnować, żeby nic ci się nie stało. Musisz zostać i mieć oko na dom. I pilnuj papcia, żeby nic głupiego mu nie przyszło do głowy. Do zobaczenia przyjacielu- pocałowała szczurka w łysiejącą główkę, złapała torbę i ruszyła do zamku, skąd miała wyjechać na miejsce swojej misji.
********
-Milady, dojechaliśmy.
Był już wieczór. Aithne ruszyła pod adres, który otrzymała od królewskiego woźnicy. Budynek był dość duży i zaniedbany. Poczuła lekki zapach krwi. ,,Czyli dobrze trafiłam”. Zdjęła płaszcz, odsłaniając skąpy strój i zapukała do drzwi.
-Czego?- przywitał ją tęgi mężczyzna.
- Szukam pracy.
- Chyba pomyliłaś adresy dziewczynko.
-Nie. Chcę właśnie takiej pracy. I muszę ją mieć. Chyba nie pozbędziesz się biednej, zagubionej dzierlatki, która nie ma grosza przy duszy?- zatrzepotała rzęsami
- No no… Masz potencjał mała. Właź.
Weszli do niewielkiego gabinetu obitego czerwonym materiałem.
-Masz jakieś doświadczenie?
-Nie, aczkolwiek szybko się uczę.
- To się chwali… Zaprowadzę cię do pokoju. Masz kilka dni na przyzwyczajenie się, zresztą współlokatorka ci wszystko wytłumaczy.
Z bogato zdobionych korytarzy przeszli do miejsca, które mogłoby podchodzić pod lochy. Mężczyzna wepchnął Aithne do pokoju i odszedł.
-Cholera… Czemu ja się na to zgodziłam?-wymamrotała
- Jesteś tu nowa?- zapytała cicho siedząca w kącie pokoju, a raczej celi dziewczyna. Miała białe włosy i oczy o kolorze intensywnej zieleni- Ciebie też skazali?
- Skazali? Na co?
- Na śmierć. Jestem Zalia.
- Aithne. O jakim skazaniu mówisz?
- Jestem zielarką. Ale ludzie z miasteczka uznali mnie za czarownicę i chcieli spalić na stosie. Dostałam jednak wybór. Albo śmierć w męczarniach, albo praca tutaj. Jestem tu już kilka dni i czekam na aukcję.
- Na aukcję? Jak to wygląda?
- Przyjeżdżają ludzie z różnych zakątków królestwa. Odbywa się licytacja, podczas której mogą zakupić dziewczynę która im się podoba. Potem są trzy dni na… Wypróbowanie zakupu. Dziewczyny, które po głębszym poznaniu nie spodobały się klientom zostają i pracują normalnie. Pozostałe odjeżdżają z nowymi właścicielami.
- Przecież to nieludzkie- Aithne wpatrywała się w nią z przerażeniem
- Wiem… Ale się nie boję. Mój narzeczony wie o wszystkim. Dostałam od niego list z obietnicą, że mnie wykupi.
- Narzucony pozwolił ci być w takim miejscu?
- Nie mieliśmy wyboru. Pamiętaj, że nic nie jest do końca czarne, albo białe. Dla ciebie wydaje się to złe, jednak dla nas jest to najlepsze wyjście i szansa na ucieczkę stąd. A ty? Skąd się tu wzięłaś?
-Nie mogę ci niestety powiedzieć, ale… Mnie też ktoś wykupi.
*******
Edgar podrapał się po puchatym nosku i rozejrzał po pokoju. Bez Aithne panował tu nienaturalny porządek. Żadnych niedojedzonych kanapek, koczowniczych stad kotów z kurzu czy walających się wszędzie butów. Do pełni pustki brakowało tylko cykania świerszcza. Niestety, został odnaleziony przez przedsiębiorczego szczurka i zjedzony. Po przemyśleniu całej sytuacji stwierdził, że nie ma co powielać zgubnych nawyków swojej pani i pomaszerował w miasto szukać towarzystwa.
********
Liadan krążył po komnacie gryząc się z myślami. Powiedzieć jej, czy nie powiedzieć? Jeśli powie, Nessa może to opacznie zrozumieć. Lub nie zrozumieć wcale, nie był pewien, czy słodka hrabianka całe życie wychowywana pod kloszem zdaje sobie sprawę z istnienia tej ciemniejszej strony świata. Ale jeśli nic nie powie, a ona się dowie, to jakby coś przed nią ukrywał… jakby był czemuś winny! A przecież nie jest! Po co on wziął tą robotę? Trzeba było zarządzać majątkiem ojca, nie wychylać się i żyć bez takich dylematów. No i jeszcze ta róża! Co mnie podkusiło, żeby zakradać się na parapet rudej wiedźmy? Swoją drogą, nie spodziewałem się, że mieszka tak skromnie. Ciekawe dlaczego nie przyjęła pokoi na zamku?
********
Ludzie wielokrotnie nie doceniają inteligencji gryzoni. Ciasteczko, które stanowiło nieosiągalny obiekt westchnień Aithne, nie stanowiło żadnego problemu dla jej szczura. Niczym prawdziwy komandos prześlizgnął się pod drzwiami, wspiął po nodze od krzesła i zatopił ząbki w czekoladowym nadzieniu. Co z tego, że ciastko było większe od niego samego. Usłyszawszy kroki starego szpiega, Edgar przybrał nonszalancką pozę bezsprzecznego zwycięzcy. Nat był jego starym kumplem i jako jedyni mężczyźni w życiu Aithne uważali, że mają prawo do ploteczek na jej temat. Nawet jeśli dla osób postronnych mogłoby wyglądać to dziwnie.
********
Liadan podjął decyzję. Powolnym krokiem zszedł do salonu gdzie Vanessa wraz z jego rodzicami kończyła popołudniową herbatkę. Załamany upadł przed nią na kolana i łamiącym się głosem wyznał cel swojej kolejnej misji. Nie wspomniał o róży i walce w rynsztoku. To byłoby już zbyt wiele dla jej delikatnego serduszka. Bojąc się jej reakcji podniósł oczy na ukochaną twarzyczkę. Dostrzegł tam złość i niezrozumienie.
-Ale dlaczego!? Dlaczego król każe ci robić takie rzeczy chociaż masz narzeczoną?! Dlaczego mu nie odmówiłeś?! Ty już mnie nie kochasz! - Vanessa zalała się łzami.
-To nie tak najdroższa! Królewskiemu rozkazowi nie wolno się sprzeciwiać! Zresztą, przecież wiesz, że z Aithne nic mnie nie łączy! Powiem więcej, szczerze się nienawidzimy! Nessi, proszę zrozum! Kocham ciebie i tylko ciebie! - przerażony jej wybuchem Liadan próbował załagodzić sytuację.
-Kłamiesz! Ty wolisz tę rudę wiedźmę ode mnie! Tylko czekasz, żeby się mnie pozbyć! - zapłakana dziewczyna odbiegła do swoich komnat. Zrozpaczony Liadan chciał pobiec za nią.
-Stój! - ostry głos matki zatrzymał go na miejscu. - Teraz powinna być sama. W głębi duszy to jeszcze dziecko, nie rozumie czym jest powinność wobec władcy. Wkrótce zrozumie i doceni twoją szczerość. Tak więc nie martw się i skup się na misji. Ale nie waż się zapomnieć o honorze rodu Artair! - hrabina dostojnie podniosła się z fotela i rzuciła na odchodne- Biedne dziecko wciąż się zamartwia, bo choć tyle lat jesteście narzeczonymi, to nadal nie poprowadziłeś jej do ołtarza. Dlatego tak się wszystkim przejmuje. Przemyśl to sobie. Ród potrzebuje dziedzica.
*******
Edgar zaniósł się piskliwym śmiechem. Mimo wypadającego futra i dość nieświeżego zapachu nadal był młodym szczurem. A pogawędki z Nathairem zawsze poprawiały mu humor. Pociągnął łyk trunku z podstawionego mu naparstka i kontynuował opowieść o pewnej myszy, którą uratował, kiedy topiła się w kompocie.
-Piiiip, pisk, pisk.. PIIIIIP!!!
- Niezły z ciebie gagatek, Eddie. - Nathair był wspaniałym słuchaczem.- Ale powiedz mi, czemu to zawdzięczam twoją wizytę? Normalnie nie odstępujesz Aithne na krok..
-Piiip. Pisk, pisk, pisk…- pożalił się szczurek zbolałym głosem.
-Wyjechała na misję i nie zabrała cię ze sobą? Momencik… Czemu nic mi nie powiedziała?
-Pip, pip, piiiiiiip. Pisk, Pisk. - zrezygnowanym tonem tłumaczył Edgar.
-ŻE CO!!??! ŻE GDZIE?! ŻE Z NIM?! CHODŹ EDDIE, JA TAK TEGO NIE ZOSTAWIĘ!!- stary szpieg w pełni zgadzał się ze zdaniem szczura. Ktoś musiał wytłumaczyć młodemu kilka spraw.
********
Liadan skończył ładować sprzęt do powozu i już miał wsiadać, kiedy za kołnierz złapała go silna ręka. Należała do brodatego staruszka, trzymającego solidną, dębową laskę.
-Przepraszam bardzo, ale kim pan jest? Tak się składa, że trochę się spieszę…
-Milcz młody. To kim jestem, nie jest ważne. Ważne jest, żebyś miał świadomość, że jeśli podczas tej misji Aithne spadnie włos z głowy, wtedy znajdę cię i przerobię na karmę dla psów. Rozumiemy się?! - wojowniczy staruszek spojrzał posłał Liadanowi mroczne spojrzenie po czym powoli zaczął się oddalać pozostawiając hrabiego w stanie całkowitego osłupienia.
- To sir Nathair Lyall, były królewski szpieg. Nie wiem panie, czym mu się naraziłeś, ale na pana miejscu zacząłbym bać się o swoje życie. - konspiracyjnym szeptem wyjaśnił Liadanowi woźnica. Młodzieniec powiódł wzrokiem za odchodzącym napastnikiem. Siwy szczur siedzący na ramieniu mężczyzny posłał w jego stronę gest uważany powszechnie za obraźliwy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro